MGS

Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots - remaster, którego potrzebuję

Krzysztof Grabarczyk | 22.05.2022, 11:00

Istnieją serie w świecie gier zahaczające o wielkość. Wielkość nazwiska. Przypadek Hideo Kojimy jest szczególny. Do roku 2008 mówiono o nim jak o mesjaszu tego przemysłu. W 1998 roku nagle zapragnął połączyć niespełnione ambicje reżysera z jednoczesnym byciem twórcą gier. Metal Gear Solid (1998, PlayStation) przyniosło chwałę nie tylko Kojimie, Konami lecz japońskiemu gamedevowi. 

Stało się tak dzięki połączeniu technicznych rozwiązań z filmową kliszą. Gra jest zbiorem inspiracji z dużych oraz mniejszych ekranów. Hideo do dzisiaj nie ukrywa fascynacji ikonami kina. Okres premierowy ostatniego punktu na mapie Solid Snake'a oraz jemu podobnych oscylował setkami irracjonalnych zapowiedzi. Wyrastające w czasie rzeczywisty wąsy podstarzałego bohatera wspominamy nawet teraz. Kwestia medialnej mitologii wokół tych wypowiedzi nie bawi mnie dlatego, że tradycyjnie "nie pykło". Powód jest zgoła odmienny, odnosi się do sprzeczności jaką nadal jest Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots - projekt pełen technicznego archaizmu wsparty mistrzowską reżyserią. Gra licząca już naście wiosen nadal wzywa mnie do pewnych przemyśleń. Czym miała być i czym jest obecnie? Technicznym wrakiem czy przerostem ambicji ponad faktycznymi możliwościami ówczesnych twórców? 

Dalsza część tekstu pod wideo

"War has changed" - Old Snake/David Hayter

MGS 4

David Hayter. Niegdysiejsza gwiazda, o której praktycznie już się nie mówi, choć sam wypowiadał legendarne kwestie. Udział w całej serii Metal Gear Solid zapewnił mu wizerunek, jakim obecnie może się poszczycić jedynie Troy Baker. Jednak jego czas wyraźnie przeminął. Okazjonalne wpisy w mediach społecznościowych niekiedy przypominają graczom o dawnej ikonie dubbingu w grach. Ciężko tak stwierdzić bazując na jednej serii, lecz wkład strun głosowych Haytera pozostaje nieoceniony. Choć nie usłyszymy go jako ten sam Solid Snake z uwagi na nikłe zainteresowanie Konami marką Metal Gear (nadzieja jest matką wszystkich plotek dotyczących renowacji pierwszej gry). Nie zaszkodzi usłyszeć go raz jeszcze w tej roli gdyby nadać ulepszony format dźwięku. Ulepszona oprawa, ulepszone sterowanie, ulepszone Metal Gear Solid 4: Remastered. Gra nadal pozostaje samotnym, brzydkim kaczątkiem w katalogu nie tylko serii, lecz wielu innych hitów pochodzących z czasów PlayStation 3. 

Sam się zastanawiam z perspektywy tego czasu - dlaczego kupiłem dla tej "superprodukcji" konsolę? Jeden tytuł podejmujący decyzję za klienta. Dawniej istniał termin określający rangę takiej gry, killer apllication/killer app. Czy czwarty Metal Gear Solid zapewnił wszystko co musiał czy zostawił po sobie więcej kontrowersji niż pamiętne Sons of Liberty? Gra stała się jednym wielkim zwiastunem nieodwracalnych zmian, które miały dopiero nadejść. Postępująca nanotechnologia, prywatyzacja armii, wojna przepoczwarzająca się w coś gorszego - militarny biznes. Czy cokolwiek przetrwało z tej wirtualnej wróżby? I tak i nie. Nie atakują nas chodzące, dwunożne roboty Gekko lecz globalny system informacyjny uderza co sekundę. Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots tworzy obraz sprzeczności, którą w istocie jest. Oto ukazuje się wysokobudżetowa produkcja nafaszerowana przerywnikami odnoszącymi się do technologii przyszłości, lecz sama mocno odstaje na wielu technicznych płaszczyznach. To taka analogia dla wszystkiego czym było PlayStation 3 w pierwszych latach premiery. 

Sprzęt medialnie kreowano na technologię jutra, o niemal futurystycznym, chromowanym kształcie z padem obsługującym wychylenia. Entuzjazm czym prędzej zderzył się ze ścianą, natomiast system potrzebował czasy by się otrząsnąć. Finalny projekt sagi również stał się mitem w zapowiedziach, czymś bezprecedensowym lecz w całym swoim uroku treści, przegrał starcie z oczekiwaniami. Grę otrzymałem sześć miesięcy po oficjalnej premierze. Pozornie urzekło mnie w niej wszystko. Warstwa retoryczna, narracyjna, szerokopasmowe ujęcia, gameplay, rozbudowane lecz nieco chaotyczne menusy. Kompletnie nic mi tutaj nie przeszkadzało. Powód był prozaiczny. Była to moja pierwsza gra uruchomiona na nowej konsoli. A pierwszy tytuł zawsze wspominamy najlepiej. 

Zderzenie światów

MGS

Tym nadal pozostaje Metal Gear Solid 4. Konfrontacją japońskiej szkoły tworzenia gier, hołdującej archaiczne rozwiązania pod płaszczem tradycji, wręcz wizytówki. Zawsze coś odróżniało wschodnich deweloperów od zachodnich kolegów po fachu. Ci pierwsi bazowali wyłącznie na własnych rozwiązaniach, nie próbując nawet podpatrzeć procesów rozwoju u swoich "uczniów". Ten stan rzeczy drastycznie uległ zmianie na niekorzyść japońskich zespołów co w afekcie spowodowało, że produkcje z Kraju Kwitnącej Wiśni nie radziły sobie technicznie. Metal Gear Solid 4 jest tego idelnym przykładem, choć samo czerpie garściami z amerykańskiego stylu reżyserowania scen. Pod żadnym pozorem nie zarzuciłbym temu leciwemu już projektowi jakichkolwiek braków warsztatowych w owej kategorii. Każde ujęcie jest dopracowane, domknięte. Każdy dialog podąża solidną treścią. W połączeniu z przestarzałymi rozwiązaniami technicznymi - widzimy jak bardzo trudne w odbiorze staje się MGS4. Świetnie ujęta treść na kursie kolizyjnym ze staroświecką rozgrywką. Kojima Productions nie szczędziło Snejkowi gadżetów. OctoCamo czy Metal Gear Mk.II urzekały skutecznością. 

Aktywna zmiana kamuflażu robiła wrażenie, podobnie jak możliwości zdalnej wysyłki małego towarzysza na teren wroga. Sekcje na Bliskim Wschodzie pełne zaciekłych walk pomiędzy siłami rebelianckim a PMC (Private Military Companies) w asyście masywnych robotów Gekko imponowały. Rozgrywka oferowała jednak wyłącznie skrawek całego poziomu, gdyż ten spięto mocno pofragmentowanymi sekcjami. Deweloperzy nie próbowali nawet ukryć ekranów ładowania. Wyjątkiem stała się przymusowa instalacja z widokiem na palącego cygaro głównego bohatera. Setki technicznych ficzerków upchniętych w archaiczną konstrukcję bazowego modelu całej gry. Wielka sprzeczność na koniec wielkiej serii. Stąd potrzebny tutaj solidny remaster. Konami nigdy nie pozwoliło Staremu Wężowi opuścić czytników PlayStation 3. To prawdopodobnie jedna z bardzo niewielu znanych gier, która nadal czeka na swoją "drugą szansę". Lubię ją, nawet bardzo. Być może górę wzięła nostalgia i wspomnienie tytułu z czasów świetności, kiedy pozostawał na toplistach sprzedaży a cykl stawał się coraz popularniejszy. Dzisiaj sytuacja niczym wojna ujęta w grze - zmieniła się. 

Pewną nadzieję na ulepszoną wersję Metal Gear Solid 4 daje PS Plus Extra/Premium. Jeśli Sony zaopiekuje się emulacją gier ery PS3 w odpowiedni sposób, wyniki na PS5 mogą imponować. Opcja rozgrywki w MGS4 przy jednosekundowych ekranach ładowania? Z wyostrzonymi teksturami i lepszą wydajnością? Wtedy będę mógł ocenić raz jeszcze grę, totalnie na poważnie po latach. Nie podejmowaliśmy w tym wpisie żadnej retoryki dotyczącej kwestii fabularnej. To dość osobliwa i zarazem trudna do rozstrzygnięcia kwestia. Prawdą jest, że podejście do czwartej odsłony bez znajomości zwojów scenariusza poprzedniczek mija się z celem. Konami dostrzegło ten problem lata temu wydając interaktywną publikację. W sklepie PlayStation mogliśmy nieodpłatnie pobrać Metal Gear Solid 4: Data Base. Wydana wyłącznie w anglojęzycznym przekładzie, oferowała setki wpisów informujących o kluczowych wydarzeniach, postaciach oraz uzbrojeniu. Do analizy mieliśmy całą linię czasową. Swoista wikipedia w uniwersum Metal Gear. Tymczasem powspominajmy w sekcji komentarzy najlepsze momenty w grze. Od jazdą Metal Gear Rexem po wypad z Evą londyńskimi ulicami. Więcej nie zdradzę. Wy możecie. 

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper