Walka mistrzów

Chuck Norris - Strażnik Teksasu czy Człowiek-żart? Historia prawdziwa

Dawid Ilnicki | 10.04.2022, 16:00

Nadawanego u nas w latach 90. przez Polsat “Strażnika Teksasu” trudno nazwać szczytem kariery Chucka Norrisa, ale niewątpliwie przyczynił się on do zbudowania przedziwnego statusu tego aktora, który z jednej strony jest wymieniany w gronie największych gwiazdorów kina kopanego, a z drugiej występuje dziś głównie jako bohater serii popularnych żartów.

Tak jak w przypadku wcześniej omawianego serialu “Herkules”, tak i tutaj natrafiamy na nazwisko istotnego dla kinematografii amerykańskiej XXI wieku twórcy, którym tym razem jest Paul Haggis. Przyszły zdobywca Oscara - za reżyserię “Miasta gniewu” - zaczynał jako scenarzysta telewizyjny, znany choćby z innego, niezwykle popularnego w Polsce serialu “Na Południe”. Zestawiono w nim ze sobą dwóch, z pozoru kompletnie niepasujących do siebie bohaterów: lokalnego chicagowskiego gliniarza i funkcjonariusza kanadyjskiej policji konnej, którzy rozwiązywali przeróżne sprawy kryminalne. Produkcja ta zapisała się w pamięci widzów także ze względu na niezwykle urokliwą kompozycję muzyczną, rozpoczynającą każdy odcinek. Rok wcześniej rozpoczęto jednak realizację dużo lepiej kojarzonego obecnie projektu, opartego na jednym, charyzmatycznym bohaterze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Był nim Cordell Walker, grany przez samego Chucka Norrisa. Mający utożsamiać wszelkie cnoty teksańskiego strażnika twardziel, którego znakiem rozpoznawczym był słynny kopniak z półobrotu. Postać niezłomnego obrońcy sprawiedliwości została oparta na bohaterze innej produkcji, filmu “Samotny Wilk McQuade”, która dla niżej podpisanego okazała się po latach pozycją niezwykle ważną. Był to bowiem bodaj pierwszy obraz, który obejrzałem w telewizji do końca, mimo iż kończył się on grubo po pierwszej w nocy. Pojedynek wielkiego Chucka z Davidem Carradine’m, znanym już wtedy z serialu “Kung Fu”, to jednak coś czego nie można było sobie odpuścić! “Strażnik Teksasu” nie jest uznawany za oficjalną kontynuacją tej produkcji, ale jednocześnie wystąpili w nim niektórzy aktorzy, tacy jak choćby William Sanderson, L.Q. Jones i R.G. Armstrong, znani z filmu w reżyserii Steve’a Carvera.

Premiera serialu miała miejsce w 1993 roku w stacji CBS, a ostatecznie doczekał się on aż ośmiu sezonów. W końcówce włodarze telewizji pracowali nad przedłużeniem go jeszcze co najmniej o dwa lata, ale z udziału zrezygnował Chuck Norris, więc po prostu zakończono jego produkcję. Okazał się on wielkim sukcesem i to na całym świecie, bo sprzedano go do ponad 100 różnych krajów. Jak zwykle bywa w podobnych przypadkach mocno narzekali na niego krytycy. Stał się on również celem wyjątkowo złośliwych żartów. “Tak ckliwy i przewidywalny, że wydaje się kręcony w slow-motion, nawet w momentach kiedy tak nie jest (...) Aktorstwo sprawiające, że na jego tle William Shatner wyglądałby jak Marlon Brando. (...) Większość odcinków nie nadaje się do oglądania, choć producentów należy pochwalić za to, że scenariusz jest tworzony w taki sposób, by Chuck Norris nie musiał się zbyt często odzywać” - podsumował produkcję satyryk Joe Queenan, przy okazji wyzłośliwiając się również na temat utworu początkowego, śpiewanego przez samego aktora, bez którego trudno byłoby sobie wyobrazić powodzenie tego projektu.

A friend in need is a friend indeed

Chuck

Na wielką karierę Carlosa Raya Norrisa nie sposób patrzeć przez pryzmat roli w “Strażniku Teksasu”. Na tym etapie wydawał się on po prostu dyskontować sukces swych wcześniejszych ról, grając już bohatera mocno karykaturalnego w swojej szlachetności, wyrażającej się w dużej mierze - oczywiście - niechęcią do używania broni palnej. Powodem dla którego aktor pasował jednak do roli Walkera był fakt podobnego pochodzenia. Sam odtwórca utrzymywał bowiem, że ma korzenie zarówno irlandzkie, jak i indiańskie, sięgające plemienia Czirokezów. Imię Chuck przyjął stacjonując wraz z wojskiem w Korei Południowej, gdzie zresztą zaczął również trenować Tangsudo, lokalną sztukę walki, opartą o karate. Zdobył w niej czarny pas, trenując przy okazji także judo i brazylijskie jiu-jitsu, które stały się podstawą jego własnego stylu.

Lata 60. to dla Norrisa niezwykle płodny okres jeśli chodzi o jego karierę zawodniczą. W tym czasie został mistrzem świata w karate, co oczywiście przełożyło się również na ogromne zainteresowanie klubami walki jakie założył w Los Angeles. Jednym z jego klientów był słynny aktor Steve McQueen, którego Chuck osobiście trenował i z którym się zaprzyjaźnił. W jednym z wywiadów opowiadał, że po zagraniu w swym pierwszym filmie: “The Wrecking Crew” z 1968 roku był załamany. Uważał, że jest to jeden z najgorszych obrazów jakie widział w życiu. Jego dużo bardziej doświadczony kolega z planu przyszedł mu wtedy z pomocą, udzielając serii wartościowych rad, które okazały się bezcenne ponad dekadę później. Niestety sam McQueen nie doczekał punktu przełomowego w karierze przyjaciela, bo w 1980 roku zmarł na raka.

Zanim jednak Chuck doczekał momentu zwrotnego zagrał w innym, wielkim filmie u boku kolejnego, dobrego znajomego. Gdy producenci “Drogi smoka” potrzebowali odtwórcy czarnego charakteru, grający w nim główną rolę Bruce Lee zaproponował właśnie Norrisa. Znał się z nim dobrze, choćby z  "The Wrecking Crew", gdzie Lee pełnił rolę koordynatora scen walki, ucząc jej choćby Sharon Tate. Obaj się przyjaźnili, dlatego Amerykanin skorzystał z tej oferty. Praca na planie nie była jednak łatwa, gdyż producenci obrazu nalegali, by przytył około 8 kilogramów, tak by na ekranie wyglądał na dużo większego od swego przeciwnika. Spełnił ten wymóg, jednak sprawił on, że - jak sam tłumaczył -  nie mógł w tym filmie pokazać swej specjalności, czyli kopnięcia z powietrza, gdyż zwyczajnie trudno było mu się oderwać od ziemi.

Dopiero cztery lata później Norris zaliczył swą pierwszą główną rolę w pamiętnym filmie “Zabijaka zabijaka”, a później był gwiazdorem innej, podobnej produkcji “Porządni faceci ubierają się na czarno”. Tuż po przełomie we wspomnianym już “Samotnym Wilku McQuaidzie”, filmie który pokochała nie tylko widownia, ale i krytycy (słynny Roger Ebert dał temu obrazowi 3.5 na 4 gwiazdki) sława aktora sięgnęła zenitu. Dzięki takim filmowym seriom jak “Zaginiony w akcji” czy też “Delta Force” Norris stał się jedną z największych gwiazd kina kopanego i doczekał się nawet swego własnego serialu animowanego “Chuck Norris: Karate Commandos”.

Szacuje się, że do 1990 roku filmy z Chuckiem Norrisem w roli głównej zarobiły ponad 500 milionów dolarów, kwotę zawrotną jeśli weźmiemy pod uwagę inflację, a sam odtwórca zaczął być z jednej strony nazywany “blond Bruce’m Lee”, ze względu na swoje umiejętności, a z drugiej strony małomówność i samotniczy tryb życia powodowały skojarzenia z najbardziej znaną rolą Clinta Eastwooda, czyli z Harry’m Callahanem. Czas pokazał, że oba były są błędne, bo choć Norris zyskał ogromną sławę w żadnym wypadku nie było mu blisko, zwłaszcza do drugiego z artystów. Tuż przed początkiem prac na planie “Strażnika Teksasu” zagrał on jeszcze w kilku typowych filmach sensacyjnych, zrealizowanych przez swojego brata Aarona, które z dzisiejszej perspektywy są właściwie nie do odróżnienia. Być może stąd wzięła się potrzeba zrobienia czegoś nowego, która zaowocowała angażem w serialu telewizyjnym. Ten stał się początkiem jego życia poza-filmowego, które zaskoczyło, biorąc pod uwagę to, że zawsze był kojarzony z rolami poważnych, małomównych obrońców uciśnionych.

Dobry żarty tynfa wart

Chuck

Popularność “Strażnika Teksasu” rosła z roku na rok, osiągając swój szczyt w latach 1998-1999, gdy oglądalność sięgnęła 14.4 milionów widzów, a sama produkcja znalazła się na 14. miejscu w zestawieniu wszystkich pozycji telewizyjnych. Przez ponad osiem lat realizacji serii przewinęło się przez nią sporo dobrze znanych dziś aktorów, takich jak choćby Giovanni Ribisi, Tobey Maguire, Ray Wise, Dirk Benedict i Dwight Schultz (duet z “Drużyny A”), Robert Englund, Roddy Piper, Danny Trejo, Tobin Bell, Dean Norris, Mitch Pileggi, Sammo Hung, Jeffrey Dean Morgan, Dionne Warwick, a nawet bardzo młodzi wtedy Mila Kunis czy Haley Joel Osment, do którego trzeba będzie jeszcze wrócić. Po zakończeniu tworzenia serialu zrealizowano jeszcze film pełnometrażowy “Trial by Fire”, w którym wystąpiła m.in. Selena Gomez, kończący się pamiętnym cliffhangerem, którego nigdy później nie kontynuowano.

Na 2005 roku datuje się też rozpoczęcie internetowej mody na żarty o Chucku Norrisie, bazujące na jego nadludzkiej sile i wytrzymałości. Podobny motyw pojawiał się wcześniej w kontekście Vina Diesela, po roli w filmie “Pacyfikator”, jednak dowcipy o nim nie były tak popularne jak seria o dużo starszym koledze po fachu. Przyczynił się do tego niewątpliwie gwałtowny rozwój Internetu, ale temat podłapali również popularni w tym czasie prezenterzy telewizyjni, w tym szczególnie Conan O’Brien, który w swym programie pokazywał fragmenty serialu “Strażnik Teksasu”. Jednym z najpopularniejszych był moment ze wspomnianym już, młodym Haleyem Joelem Osmentem, który dekadę później trafił idealnie w nurt złośliwego, post-ironicznego, internetowego humoru.

Tu objawia się interesujący rys charakteru Norrisa, którego pod pewnymi względami można przecież porównać do Stevena Seagala. W końcu obaj sławę zdobyli przede wszystkim jako niezłomni, małomówni bohaterowie kina akcji, będąc również znawcami sztuk walki. Norris nie unikał jednak ról komediowych, by wymienić tu słynnego “Słonecznego wojownika” z 1986 roku, a po wybuchu popularności żartów na jego temat odnosił się do nich z dystansem. Co prawda w 2007 roku pozwał wydawnictwo Penguin za publikację zbioru anegdot o nim, ale już rok później pozew wycofał, przy okazji udzielając wydawnictwu aprobaty. W Polsce zostało ono wydane pod tytułem “Chuck Norris. Z półobrotu…”

Dystans do siebie widać również w serii reklam, w których sam aktor zaczął brać udział, wspierając m.in. gry “World of Warcraft” i “World of Tanks”, piwo Hoegaarden, Fiata, jak również polski bank BZWBK. Filmiki te zazwyczaj wykorzystywały nie tyle wizerunek twardego bohatera, znany z filmów z jego udziałem, ale raczej nadludzkiej istoty, kojarzonej przede wszystkim z mocno absurdalnych żartów o aktorze, do których jak widać zdołał się on przyzwyczaić. Status niezniszczalnego superherosa zapewnił mu również rolę w drugiej części “Niezniszczalnych”, serii bazującej na popularności niegdysiejszych bohaterów kina akcji, w którym - a jakże - musiał się znaleźć dowcip o Chucku. Opowiadany zresztą przez niego samego…

Być może to właśnie duża doza autoironii uratowała go przed osiądnięciem na podobnej mieliźnie jak bohater ostatniego tekstu, czyli Kevin Sorbo. Podobnie bowiem jak odtwórca “Herkulesa”, tak i Chuck Norris deklaruje się jako chrześcijanin, a przy okazji także zwolennik teorii inteligentnego projektu. W poprzedniej dekadzie wielokrotnie znajdował się na celowniku mediów, a to za sprawą zdecydowanego popierania konkretnych polityków, nie tylko lokalnych, bo nawet takich jak Benjamin Netanjahu w Izraelu, a to z uwagi na umowę reklamową z producentem broni Glock i to po serii strzelanin w amerykańskich szkołach. Być może kluczem do zachowywania równowagi w świecie mediów działających 24/7 jest stosunkowo rzadkie pojawianie się w nich, pozwalające na zachowanie w pamięci raczej ról w filmach ery VHS niż jego obecnych, politycznych afiliacji. Wychodziłoby więc na to, że Chuck Norris znów dokonał niemożliwego, z jednej strony nie pozwalając o sobie zapomnieć, a z drugiej unikając roli typowego, współczesnego pato-celebryty. 

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper