Sandboksowa zabawa bez granic - graliśmy w Albion Online

Sandboksowa zabawa bez granic - graliśmy w Albion Online

Igor Chrzanowski | 09.10.2016, 23:38

Gatunek gier MMORPG został 12 lat temu zdominowany przez wciąż niepokonane World Of Warcraft. W międzyczasie pojawiali się liczni konkurenci i plagiatorzy, spośród których wyłuskać można tylko kilka z własnym charakterem i pomysłami. Dziś zaprezentuje wam wyjątkową produkcję, która będzie warta waszej uwagi.

Albion Online, bo tak się nazywa dzieło Sandbox Interactive, nie jest kolejnym klonem popularnego hitu Blizzarda, a czymś zupełnie odmiennym, co rezygnuje z wielu charakterystycznych cech gier MMO. Co zatem wyróżnia AO na tle innych?

Dalsza część tekstu pod wideo

Na samym początku warto wspomnieć,że nie ma tu z góry narzuconej linii fabularnej, a niemalże wszystko co chcemy się dowiedzieć o tym świecie, wykracza poza ramy samej gry. Tak więc, aby zgłębić historie wysp Albionu należy zajrzeć do opowiadania „Landfall. The Tales of Albion”, które możecie kupić bezpośrednio ze strony producenta. Generalnie chodzi o to, iż wspomniana kraina składa się z wysp, które wyłoniły się z morza, a my jako podróżnik wyruszamy na ich podbój. Lecz nasze zadanie nie będzie ani proste, ani z góry zaplanowane. W większości gier mamy do czynienia z mniej lub bardziej angażującą opowieścią serwowaną nam w tysiącach questów. Tutaj jest nieco inaczej.

Mianowicie trafiamy na początkową wyspę, gdzie mamy objaśnione najważniejsze podstawy i dalej... hulaj dusza piekła nie ma – czysta esencja tak zwanej „piaskownicy”, czyli to my sami tworzymy historię tego uniwersum. Nie bez powodu studio przybrało taką nazwę. Tak jak w niemalże każdej grze MMORPG na samym początku tworzymy sobie postać w dostępnym edytorze, który pozwala na ciekawą zabawę dostępnymi opcjami. Sam stworzyłem białowłosą heroskę przypominającą Ciri. Tu trzeba też zaznaczyć, że względu na swoje platformy docelowe, Albion nie jest najpiękniejszą grą wszech czasów, ale nie o to przecież w nim chodzi. Bo przecież na ekranie tabletu nikt nie będzie wymagał super pięknej grafiki, racja?

Po kreacji naszego protagonisty rozpoczynamy samouczek prezentujący nam podstawowe mechanizmy gry takie jak walka, zbieractwo, crafting i interakcje z otoczeniem. Następnie wyruszamy na prawdziwą niczym nieskrępowaną przygodę. I jak piszę „niczym”, to dosłownie mam na myśli „niczym”. Jeśli chcemy iść na początek w lewo to idziemy, chcemy z zerowym ekwipunkiem wyskoczyć na najlepszych graczy PVP to wyskakujemy, chcemy iść sami w loch na 8 osób na końcu świata to idziemy.

Aby to nieco wyklarować opowiem wam o moim przypadku. Nieco zagubiony brakiem wskazówek postanowiłem zajrzeć w ekran rozwoju postaci i zobaczyć co da się tu osiągnąć. Tam też doznałem zaskoczenia, gdyż w Albion Online nie ma czegoś takiego jak poziom doświadczenia i jego punkty same w sobie. Jak zatem rozwijamy naszą postać? Czynem! W ekranie umiejętności wita nas ogromniaste koło w setkami rozgałęzień wyrastającymi z jego centrum. Każda z czterech głównych odnóg to jedna z aktywności, która dalej rozgałęzia się na kolejne. Zatem podstawowe kategorie to bojownik, rolnik, zbieracz, rzemieślnik. Od każdej z nich biegnie po kilka specjalizacji, z których ciągną się stopnie mistrzowskie. Jest jednak jeszcze jedna linia rozwoju, która nie ma rozgałęzień i jest nią status naszego bohatera. A konkretniej pisząc stopień mistrzostwa w byciu poszukiwaczem przygód.

Tutaj mam swoje pierwsze obawy co do tej gry. A jakie? Otóż absolutnie każda ścieżka rozwoju wymaga od nas powtarzania (do znudzenia) jakiejś określonej czynności. Dla przykładu, aby zostać drwalem nowicjuszem muszę zebrać i obrobić drewna za 240 punktów. Na następny stopień muszę zrobić to samo, lecz o wyższym stopniu złożoności już za kilka tysięcy punktów, a aby być absolutnym mistrzuniem z mistrzuniów muszę wykonać jakąś podobną czynność za aż 8 milionów punktów. Dajmy zatem przykład. Jeśli obrobienie jakiegoś drewna o skali mistrzowskiej da mi nawet tysiąc punktów za jedną sztukę, to muszę to zrobić 8 tysięcy razy! I tak jest praktycznie ze wszystkim.

Chcesz mieć lepszą broń? Wykuj oręż o twoim poziomie za 480 punktów. No fajnie, ale na co mi w plecaku 40 mieczy nowicjusza? A tego się przeskoczyć nie da, bo jeśli nawet dostanie się coś o lepszym stopniu niż mamy wyuczony, nie możemy tego użyć. Na szczęście już po pierwszych trzech godzinach gry znalazłem sobie gildię, która zrobiła mi małe taxi. Na przykład gdy chciałem mieć wierzchowca, musiałem zostać poszukiwaczem przygód czeladnikiem, co wymagało zrobienia czynności za 9 tysięcy punktów. Jak to obeszliśmy? Gildia wzięła mnie na swoją wyspę, jej mistrz dał mi kamienie 4 poziomu, które wsadziłem w jakiś jego budynek. W ten sposób zyskałem 6 tysięcy punktów i wskoczyłem w 2 minuty na czeladnika.

Jednak aby nie było za łatwo, to między kategoriami czynności występują pewne zależności. Więc nie można pewnych rzeczy pominąć. Moje obawy są proste. Są osoby lubiące grindowanie i powolny rozwój, ale nie każdemu będzie się chciało ścinać drzewka 4 poziomu (lub wyższego) przez bite 5-6 godzin, tylko po to, aby móc wykonać przedmioty z poziomu wyżej. Jednak mimo wszystko trzeba przyznać, że wysiłek się opłaca!

Najbardziej imponującym elementem Albionu jest jego rozmiar, który liczy sobie setki regionów. Jak na razie całość jest podzielona na kilka wysp i kontynent (jeszcze nie cały odkryty), a każda z nich składa się z kilkudziesięciu pomniejszych lokacji, które na dodatek same w sobie zawierają do kilku lochów różnej wielkości. Zwiedzimy tu pustynię, zimowe krainy, bagna, lasy, jaskinie, obozowiska bandytów, nieumarłych, posiadłości magicznych stworzeń, heretyków no i oczywiście miasta. I tutaj kłania nam się kolejna wyjątkowa rzecz w grze. O co chodzi?

W standardowej produkcji twórcy sami budują miasta i sklepiki w jakich będziemy operować. Tutaj zaś to MY, gracze, jesteśmy odpowiedzialni za całą ekonomię gry! Jeśli nas tylko stać możemy wykupić działkę w mieście i umieścić tam nasz tartak, kuźnię, narzędziownię, tkalnię, stajnię, skrytkę dla łowców i tak dalej. A jeśli jesteśmy nieco mniej zamożni, możemy kupić naszą własną wyspę za jedyne 6 tysięcy srebra i tam urządzić sobie wymarzone lokum. Chcemy mieć tartak? Możemy! Chcemy zostać rolnikiem, sadzić marchewkę i pasać koniki? Możemy! Tylko od nas zależy jak potoczy się nasza kariera w tym świecie. Ba, nawet gildie mają własne wyspy, które dostosowują do własnych potrzeb. Sam dołączyłem do „Gildii Crafterów”, więc mogłem na ich skrawku ziemi korzystać z najróżniejszych warsztatów potrzebnych do rozwoju moich profesji.

Wspomniałem także o pełnej swobodzie i tym, że nie musimy się trzymać początkowych lokacji. I to prawda. Jeśli chcemy to możemy samotnie (nie polecam, bo to samobójstwo) lub z ekipą ruszyć na jakiś trudny dungeon na końcu świata. Umożliwia nam to podróż pomiędzy wszystkimi miastami dostępna już od samego początku zabawy. Jednakże w szarżowaniu i bawieniu się w Aragorna wypadałoby mieć umiar. Dlaczego? Świat został podzielony na trzy sektory – wolne od PvP (pojedynki tylko za obopólna zgodą), z umiarkowanym PvP i z zabójczym PvP. Sam spróbowałem na początku pójść w ten drugi obszar. Z 2 poziomowym ekwipunkiem ruszyłem w ciekawe miejsce, gdzie stała skrzynia z artefaktem. Pomyślałem, że „w sumie to początek gry i pierwsza taka lokacja z brzegu, wiec chyba dam radę wyskoczyć i zgarnąć szybko loot”. Gra mnie ostrzegała „czy NA PEWNO chcę iść”. Dawała znaczniki, wręcz odradzała. A ja bohatersko poszedłem. I zostałem znokautowany... 5 razy. Tu było o tyle dobrze, że mogłem wstać, ale w trzeciej strefie, jak się ginie, to się traci cały ekwipunek!

Jednak gdy razem z gildią poszedłem na za silny dla mnie loch, odczuwałem niebywałą radość z wspólnej zabawy, tego jak mogą uzupełniać się postacie i byłem pod wrażeniem kultury społeczności Albionu. Naprawdę trzeba przyznać, że hardcore'owy charakter gry jej służy. A to dlatego, że raczej nie będą w nią grać 10 latkowie ledwo ogarniający MMO i wyzywający nasze matki. Docelowy odbiorca to dorosły, dojrzały gracz, który z szacunkiem potraktuje takich nowicjuszy jak ja oraz udzieli im potrzebnych wskazówek i pomocy.

Całej grze jednak przydałyby się czasem nieco ciekawsze zadania na początku, ponieważ o ile takie ciosanie drzewek i zbieranie skór ze zwierzątek może nawet bawić, to reszta nieco nudzi. W każdym sektorze mamy co najmniej jeden obóz przeciwników i zleceniodawcę, który daje nam misje ograniczone czasowo. Na przykład mamy cztery godziny na zabicie 4 pustelników, ogniomistrzów, 3 złodziei i 5 kłusowników. Spoko, wykonam zlecenie i je oddaję. Co dalej? Mogę zaakceptować drugie – takie samo lub podobne. Ok wykonam i to. Co dalej? Czekam 24 godziny, wracam i robię to samo! I tego niestety też ciężko uniknąć, bo rozwój profesji bojowej wymaga na przykład zabicia danej ilości wrogów z 2 lub wyższego poziomu.

Tu przechodzimy do systemu walki. W tradycyjnym MMORPG (a nawet w zwykłym RPG), nasza magia zależy od umiejętności jakie nabędziemy. Tu zaś jest inaczej, albowiem w Albionie nie ma czegoś takiego jak nauka skilli. Jak zatem zdobywamy nowe zaklęcia? Są one przypisane do ekwipunku, więc gdy zakładamy na siebie miecz, zbroję, bądź hełm, to sami decydujemy jakie z dostępnych na nich czarów będziemy wykorzystywać. Trzeba mieć też na uwadze, że nasze przedmioty ulegają zniszczeniu, więc zdarza się, iż w połowie lochu tracimy oręż, a wraz z nim ataki. Co w takiej sytuacji? Wypada mieć ze 2-3 zapasowe sztuki w pogotowiu. Sama walka odbywa się poprzez kliknięcie na wroga, a następnie pozwolenie naszej postaci na autoatak, podczas gdy my klawiszami z okolicy WASD będziemy rzucać czary ataku, obrony oraz leczenia.

To co również zachwyca mnie w tej grze to udźwiękowienie. Główny motyw jest wprost genialny i czuć od niego ten magiczny, średniowieczny klimat. Same odgłosy walki, zbierania, chodzenia, interakcji, otoczenia i tło melodyjne są wykonane na bardzo dobrym poziomie, za co należy się deweloperom plusik.

Generalnie rzecz ujmując Albion Online to skierowana do gracza hardcore'owego gra o swobodzie i realizacji chłopięcych marzeń. Marzyłeś aby zostać poszukiwaczem przygód, rolnikiem i cieślą jednocześnie? W tej grze to jak najbardziej możliwe. Zatem zapraszam do wspólnej zabawy już w drugim kwartale przyszłego roku. Sam się w AO wciągnąłem i zamierzam kontynuować zabawę w wolnej chwili.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper