Graliśmy w Titanfall 2 - tak powinna wyglądać "jedynka"

Graliśmy w Titanfall 2 - tak powinna wyglądać "jedynka"

Mateusz Gołąb | 14.06.2016, 16:47

Czy druga odsłona świeżej serii od Respawn Entertainment pozwoli nam zapomnieć o porażce "jedynki"? Nadchodzi czas, by ponownie zasiąść za sterami Tytanów!

Respawn Entertainment złożyło nam sporo obietnic przed premierą pierwszego Titanfalla. Parę tygodni po niej, serwery były już niemal puste. W oryginale nie zagrało wiele rzeczy, począwszy od balansu pomiędzy ludźmi a Tytanami, a na ubogiej zawartości skończywszy. Miałem okazję wypróbować jej sequel i wygląda na to, że twórcy odrobili wszystkie swoje lekcje i Titanfall 2 ma potencjał, by zagościć w czytnikach naszych konsol na dłużej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podczas EA Play rozgrywaliśmy potyczki w trybie Bounty Hunt i bawiliśmy się na mapie nazwanej Boomtown. Był to fragment nieźle zaprojektowanego, ale niezbyt wyróżniającego się miasteczka, które wyraźnie nadszarpnęły walki pomiędzy Tytanami. Rozgrywka opierała się na zbieraniu punktów w zamian za zdejmowanie konkretnych celów spośród zawodników drużyny przeciwnej, którzy losowo oznaczani byli przez komputer.

Pierwszą wyraźną zmianą w stosunku do oryginału jest dynamika. Mój wybór padł na klasę Front Rifleman, dzięki czemu otrzymałem dostęp do linki z hakiem, która bardzo usprawnia mobilność i działania ofensywne bohatera. Oczywiście nie ma co liczyć na szaleństwa, niczym z przygód Rico Rodrigueza. Linka z powodzeniem przyspieszy nam dotarcie do celu lub pozwoli sprawnie wspiąć się na szczyt wrogiego Tytana. Doskonale uzupełniała ona możliwość biegania po ścianach znaną z pierwowzoru. Przemieszczanie po mapie stało się bardziej płynne i przyjemne.

Zdejmowanie robotów kierowanych przez przeciwników również uległo reorganizacji. Koniec ze stukaniem w klawisz i szybkim eliminowaniem mechów. Teraz atak pojedynczego piechura nie jest taki groźny dla Tytana. Nasi żołnierze, rozbrajają co prawda wroga z baterii i wrzucają im do środka granaty, ale jest to za mało, by wysadzić go w powietrze. Titanfall 2 wymusza rozgrywkę drużynową i dopiero połączone siły zespołu są w stanie obalić wrogiego Tytana. Bądźmy szczerzy – roboty w poprzedniej części były na dłuższą metę bezużyteczne. Konieczność wzajemnej pomocy działa również w drugą stronę. Piechurzy mają ze sobą baterie, którymi mogą wspomóc swoich towarzyszy w Tytanach. Gra zyskała dzięki temu wiele na różnorodności, a starcia stały się o niebo ciekawsze.

Zmienił się także sposób przyzywania Tytanów. Tym razem zrzut nie jest ograniczony czasem, ale zależny od tego, jak radzimy sobie na polu bitwy. Im więcej wrogów zdejmiemy, tym szybciej otrzymamy możliwość wskoczenia za stery robota. Ten mechanizm wydaje się o wiele bardziej sensowny, bo na przyjemność w postaci prowadzenia mecha musimy po prostu zarobić, a nie jedynie schować się gdzieś w budynku czekając aż przyjdzie pora kolejnego zrzutu.

Do naszej dyspozycji mieliśmy dwa Tytany o nazwach Scorch oraz Ion. W dostępnym mi czasie zdołałem jedynie wypróbować tego drugiego. Mój robot miał do dyspozycji specjalne działko, które w zamian za energię było w stanie wypalić trzy strzały jednocześnie, a także mogłem posługiwać się znaną z jedynki tarczą - Vortex Shield. Mogłem także wystrzelić potężny laserowy promień, który siał postrach w zastępach wrogiej drużyny.

Nie. Gra nie wygląda na żywo tak dobrze jak na zaprezentowanym podczas targów zwiastunie

Nowa gra działa na usprawnionym silniku oryginału, który z kolei powstał w oparciu o Source Engine. Niestety, widać wyraźnie, że gra jest mocno przestarzała wizualnie. Różnica pomiędzy jedynką, a nową odsłoną jest bardzo mała, a co za tym idzie, Titanfall 2 wygląda kiepsko jak na dzisiejsze standardy. Plus jest taki, że działa w stałych 60 klatkach na sekundę i nie przycina się nawet na ułamek sekundy.

Titanfall 2 jest tym, czym Titanfall powinien być w dniu premiery. Oczywiście, miałem do czynienia jedynie z wersją pre-alhpa i zdążyłem rozegrać zaledwie kilka meczów, jednak już teraz mogę stwierdzić, że twórcy z Respawn Entertainment postanowili nie powtarzać tych samych błędów. Jeżeli zatem tęsknicie za walkami w Tytanach, a zrezygnowaliście z oryginału lub po prostu nie macie z kim grać, to warto czekać na sequel, który zadebiutuje już pod koniec tego roku. Nie spodziewajcie się tylko żadnych fajerwerków graficznych.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper