Raport z beta-testów World of Tanks: Xbox 360 Edition

Raport z beta-testów World of Tanks: Xbox 360 Edition

Maciej Klimaszewski | 01.11.2013, 02:09

Microsoft po wystrzelaniu się z ekskluzywnych gier klasy AAA, do ciągnięcia wozu z metką "Xbox 360" zaprzągł tytuły free-to-play. Najważniejszym (i jak na razie jedynym oprócz szykowanego przez Crytek Warface) z nich bez wątpienia jest wyprodukowane przez Wargaming.net World of Tanks, które na pecetach odniosło ogromny sukces. Beta-testy konsolowej wersji utwierdziły mnie jedynie w przekonaniu o tym, że sieciowe potyczki stalowych potworów zapewnią posiadaczom konsoli Microsoftu długie godziny naprawdę konkretnej zabawy.

Na początku zaznaczę tylko, że nigdy nie miałem do czynienia z World of Tanks na blaszaku, więc potraktujcie poniższy tekst jako świeże spojrzenie na grę, na której część z Was zjadła przysłowiowe zęby. 
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Po minięciu ekranu tytułowego wirtualnych czołgistów wita menu, w którym wybieramy sobie czołg, prowadzimy badania odblokowujące kolejne armaty na gąsienicach i sprawdzić możemy swoje statystyki z batalii prowadzonych na Xbox LIVE. Na początku warto ostudzić zapał i zamiast od razu pchać się za stery maszyny klasy Tier I, zaliczyć trening. Tutorial sam w sobie nie jest zbytnio rozwleczony i szybko tłumaczy sterowanie i podstawowe mechanizmy zabawy w World of Tanks: Xbox 360 Edition. Pozostając w temacie sterowania trzeba napisać, że konsolowa wersja WoT pochwalić może się intuicyjnym rozłożeniem poszczególnych komend na padzie i wręcz wydaję się, iż wywodzący się z pecetów tytuł od początku pisany był z myślą o padzie 360-ki. W trakcie zabawy z betą nie miałem choćby najmniejszego problemu z egzekwowaniem od właśnie prowadzonego czołgu pożądanych przeze mnie czynności. Tanki manewrują i strzelają dokładnie tak, jak im zagramy.
 

Na początku dostępne są jedynie dwa czołgi podstawowej klasy Tier 1. Niezbyt to imponujące maszyny, ale ja dzięki uprzejmości Wargaming.net na polu bitwy pojawiłem się z dziennikarską przepustką, która w mgnieniu oka dała mi dostęp do poważniejszych zawodników. Wciśnięty w World od Tanks na Xboksa 360 park maszyn liczy sobie dokładnie 84 jednostki, które równo rozdystrybuowano pomiędzy dwie strony konfliktu - Stany Zjednoczone i Niemcy. Chluby sił pancernych dzielą się przy tym na cztery typy: słabe, ale nadrabiające prędkością czołgi lekkie, dość wszechstronne czołgi średnie, budzące szacunek siłą rażenia czołgi ciężkie i potęgę w czystej postaci, jaką są niszczyciele czołgów. Co ciekawe, wybranie któregoś z modeli danej kategorii często zapewnia jakiegoś typu bonusy, np. załoga niszczyciela może wskazać cel ostrzału snajperskiego.
 
Po wybraniu swojego pancerniaka zostajemy wrzuceni do gry, gdzie wraz z towarzyszami staramy się eliminować wrogie jednostki (15 vs 15) i przejmować należące do oponenta centra dowodzenia. Sama rozgrywka nie ma nic wspólnego z wydumanymi symulatorami, w których czołg odpalalibyśmy pół dnia, będąc zręcznościową strzelanką na gąsienicach. Nie dajcie się jednak zwieść przystępności, z jaką steruje się czołgami. Wygranie meczu nierzadko wymaga skoordynowanych działań kilku graczy, jak nie całego zespołu. Rozbiegana po mapie hałastra nie jest w stanie stawić żadnego oporu dobrze zorganizowanej i posiadającej strategię drużynie.

Mniej lub bardziej składnie jeździmy więc swoim wehikułem, polując na członków drużyny przeciwnej i próbując przejąć znajdujące się pod ich kontrolą centra dowodzenia. Wymiany ognia dają dużo frajdy, a już posłanie upierdliwego przeciwnika w diabły potrafi wrzucić na facjatę szczery uśmiech. Warto zaznaczyć, że czołgi nie są traktowane jako całość i można je np. unieruchamiać poprzez ostrzelanie gąsienic. Nie ma także problemu, aby rozpędzonym tankiem staranować drzewo, ogrodzenie, czy też mniejszy budynek. Destrukcji na miarę serii Battlefield wprawdzie nie uświadczymy, ale miło wiedzieć, że ktoś nie odwalił fuszerki i nie zafundował nam niezniszczalnych krzewów i murków, które wciąż gęsto i często spotykamy w grach wideo.
 

Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, to World of Tanks: Xbox 360 Edition nie wypala gałek ocznych, ale także nie ma się czego specjalnie wstydzić. Mamy przejrzyście ukazaną arenę zmagań, wcale nie najgorsze tekstury i brak nachalnie atakujących krawędzie ząbków, co nieco kontrastuje ze słabo wykonaną roślinnością i często niezbyt starannie ociosanymi elementami otoczenia w postaci zabudowań. Na szczęście same czołgi są na tyle szczegółowe, że po dłuższym czasie w świecie gry bez problemu rozpoznać można większość pomykających po bezdrożach pancerniaków. Sfera audio w zasadzie ogranicza się do dźwięków pochłaniających niedorzeczne ilości paliwa silników, huku wystrzałów i jęków rozszarpywanej przez pociski stali, którym towarzyszą ambientowe odgłosy otoczenia. 
 
Konsolowy port World of Tanks w żadnym wypadku nie wstrząśnie rynkiem, ale Wargaming.net należą się brawa za udane przeniesienie wielbionego przez rzesze pecetowców tytułu na Xboksa 360. Jeśli lubicie czołgi i do tego ciągnie Was do multiplayera, w którym bardziej od szybkiego wciskanie spustu liczy się praca zespołowa i mierzenie zamiarów wedle sił, to z pewnością nie powinniście pominąć WoT. A już zwłaszcza, gdy ze znajomymi dacie radę wypełnić choć kilka miejsc w jednej drużynie.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do World of Tanks.

Źródło: własne
Maciej Klimaszewski Strona autora
cropper