Quantum Error, czyli pierwszy horror na PS5. Przekręt czy dobry marketing?

Quantum Error, czyli pierwszy horror na PS5. Przekręt czy dobry marketing?

Mateusz Wróbel | 25.12.2021, 19:00

Czy ktoś z tutaj zebranych pamięta jeszcze o Quantum Error? Gdzie zapodział się "pierwszy horror na PS5"?

2020 był rokiem, w którym deweloperzy zapowiadali swoje produkcje na PlayStation 5 i Xboksa Series X|S. Jednymi z najbardziej pamiętnych pokazów był Xbox Games Showcase, a także wydarzenie Sony, na którym zdecydowano się pokazać gry ekskluzywne zmierzające na next-gena "niebieskich".

Dalsza część tekstu pod wideo

Ku zaskoczeniu wielu, niektóre mniejsze zespoły postanowiły wykorzystać okazję i jeszcze wcześniej ujawnić swoje tytuły, które były opracowywane z myślą o urządzeniach wchodzących w skład dziewiątej generacji konsol. Jedną z takowych ekip było TeamKill Media, które zajęło się stworzeniem Quantum Error.

Marketingowcy na szóstkę z plusem

Quantum Error, czyli pierwszy horror na PS5. Przekręt czy dobry marketing?

Na grę nikt by nie zwrócił uwagi, gdyby nie pewne hasło, za które marketingowcy otrzymali, a przynajmniej powinni, niemałe premie, bo dzięki temu narobili wokół pozycji sporo szumu. Jeśli go nie pamiętacie, to przypomnę, że Quantum Error był określany przez prawie cały 2020 rok jako "pierwszy horror na PS5".

Wraz z ujawnieniem produkcji TeamKill Media słodziło na temat produkcji. Mówiono o tym, że horror mający zadebiutować na premierę next-gena Sony będzie symulował ruch 99,9% obiektów, a co za tym idzie, nie zabraknie w nim zaawansowanej destrukcji otoczenia. Chwalono się również dobrze zaprojektowanymi odrzutami broni po oddaniu strzału czy trzęsieniem ekranu i cóż... wszystko to brzmiało pięknie. Aż zbyt pięknie.

Zderzenie z rzeczywistością nastąpiło kilka miesięcy później, kiedy to na Future Games Show 2020 twórcy postanowili zaprezentować szerzej swoje oczko w głowie. Materiał ukazujący rozgrywkę przeplataną specjalnymi scenkami został bardzo negatywnie oceniony przez odbiorców. Krytyce poddano oprawę graficzną, rzucające się w oczy budżetowe mechaniki, a także elementy, które w Quantum Error miały być na najwyższym poziomie.

To nie miało tak wyglądać

Quantum Error, czyli pierwszy horror na PS5. Przekręt czy dobry marketing?

Deweloperzy szli w zaparte udostępniając kolejne materiały z gry. Finalnie dawały one jakieś nadzieje na to, że "pierwszy horror na PS5" nie okaże się jednym, wielkim crapem, ale z lupą trzeba było szukać zainteresowanego, który stwierdziłby w komentarzach pod gameplayami, że ma ogromną ochotę zagrać w Quantum Error.

Koniec końców twórcy zniknęli z mediów społecznościowych i odezwali się do klientów dopiero we wrześniu tego roku. Pokazali nowy zwiastun zdradzający, że ich produkcja została przeniesiona na silnik graficzny Unreal Engine 5. Wiadomość z jednej strony pozytywna, ponieważ zmiana ta zapewni - a przynajmniej powinna - lepszą oprawę wizualną, a także większe możliwości w kwestii samego zaprojektowania poszczególnych mechanik. Z drugiej strony: czy taka zmiana, będąc już przy zaawansowanym procesie tworzenia gry, jest dobrym posunięciem?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale Quantum Error nie ma obecnie daty premiery i nic nie wskazuje na to, aby miał ujrzeć światło dzienne w pierwszej połowie 2022 roku. A przecież miał być jedną z startowych gier na konsole PlayStation 5...

Co z Quantum Error jest nie tak?

Quantum Error, czyli pierwszy horror na PS5. Przekręt czy dobry marketing?

Można zastanowić się, czy Quantum Error miało niesamowicie trafiony marketing, czy finalnie jest jednak przekrętem, który został zapowiedziany w idealnym momencie? Osobiście kieruje się bardziej ku pierwszemu stwierdzeniu, ponieważ oficjalna strona gry wciąż istnieje, na Twitterze marketingowcy są w stałym kontakcie z odbiorcami. Ponadto, TeamKill Media nie zbierało pieniędzy na rozwój swojego tytułu, więc wątpię, aby został on po cichu zagrzebany.

Pozostaje jednak spory niesmak po sposobie promowania Quantum Error w sieci. Określanie pozycji jako "pierwszy horror na PS5" raczej nikomu nie wyszedł na dobre, ponieważ niepotrzebnie zbudował hype wokół produkcji, za którą odpowiada mały zespół chcący dostarczyć graczom zwykłego chodzika przeplatanego starciami z wrogami. 

Wspomniana wielokrotnie w tekście produkcja ani ziębi, ani grzeje. Podchodzę do niej z dozą ostrożności, ale mimo wszystko chciałbym się z nią w przyszłości zapoznać. Za dużo o niej już się nasłyszałem, aby nie spróbować, nad czym przez tyle czasu dłubało TeamKill Media.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper