Fallout 76 - od totalnej katastrofy po jedną z najbardziej popularnych gier Bethesdy

Fallout 76 - od totalnej katastrofy po jedną z najbardziej popularnych gier Bethesdy

Kajetan Węsierski | 05.12.2021, 12:00

W branży gier (a nawet całej popkulturze) mamy niekiedy do czynienia z projektami, które początkowo zawodzą oczekiwania, a potem zdają się rozkwitać z czasem, gdy presja mocnej premiery schodzi na drugi plan. Jednym z takich przykładów jest najnowsza i poboczna odsłona serii Fallout. 

Opowieści w stylu „od zera do bohatera” są powszechnie lubiane i jako ludzie mamy do nich słabość. Trudno jakkolwiek sensownie uargumentować taki stan rzeczy, ale prawdopodobnie te historie po prostu podświadomie umacniają naszą wiarę we własne możliwości, a przy tym motywują do działania. Skoro ktoś mógł podnieść się z dna i dotrzeć na szczyt, to każdy z nas potrafi tak samo, prawda?

Dalsza część tekstu pod wideo

Cóż, prawda! Nie dotyczy to bowiem wyłącznie wybitnych jednostek czy bohaterów w filmach i grach wideo. Przykłady takiej ścieżki możemy obserwować na co dzień w naszym życiu. Wystarczy się dobrze rozejrzeć i przeanalizować pewne elementy codzienności. Bardzo łatwo spotkać ludzi, którzy wyszli z bagna, a czymś powszechnym są przecież również różnego rodzaju projekty, które początkowo były bliskie zakopania, ażeby po czasie celebrować. 

Przykłady można mnożyć, nie wychodząc nawet poza branżę gier wideo. Wszyscy pamiętamy przecież No Man's Sky, które po prostu potrzebowało czasu i odpowiedniej opieki. Innym tytułem, który chciałbym wziąć dziś na tapet, jest Fallout 76. Najnowsza (choć już nie taka młoda) odsłona kultowego cyklu gier postapokaliptycznych od Bethesdy od początku nie miała łatwo, ale wyszła na prostą.

Złe złego początki

Fallout 76 zadebiutował trzy lata temu (trzecie urodziny mogliśmy świętować w ubiegłym miesiącu), albowiem dokładnie w listopadzie 2018 roku. Projekt od początku zapowiadany był najwyżej jako spin-off i poboczna odsłona, która pod żadnym pozorem nie miała być traktowana jako pełnoprawna „piątka”. I dobrze - od początku kawa na ławę ze strony twórców, a osobiście bardzo to cenię. 

Fallout 76 - od totalnej katastrofy po jedną z najbardziej popularnych gier Bethesdy

Kluczową różnicą był jednak fakt, że tym razem Bethesda zamierzała postawić wszystko na tryb wieloosobowy. Już nie samotne przemierzanie pustkowi, ale sieciowy survival, w którym fabuła miała być zaledwie dodatkiem do zabawy z innymi graczami w otwartym świecie. Zwiedzanie, budowanie baz, walka… Brzmiało naprawdę dobrze. Niestety, jak pewnie wszyscy doskonale pamiętacie, na tym się skończyło. 

Premiera okazała się ogromnym niewypałem. Serwery zdecydowanie nie domagały, gracze mieli problem z dołączeniem do rozgrywki, a „sieciowość” projektu zdawała się jego największym przekleństwem. Coś, czym reklamowano grę, okazało się nie tylko drzazgą w palcu, ale belką. I to taką, która niczym zapora, blokowała możliwość dobrej i bezstresowej zabawy. A przecież o to powinno tu chodzić.

To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Każda kolejna godzina w Fallout 76 utwierdzała w przekonaniu, że przydomek „Bughesda” dla twórców ma swoje uzasadnienie. Obiekty znikały, animacje były przerywane, postać potrafiła się zaciąć, a budynki pojawiać dosłownie kilka centymetrów przed nami. Pustki, błędy, problemy, brzydota i smutek graczy. Wszystko to się mocno nawarstwiało i odbijało na reputacji twórców. 

Wyciągnąć wnioski i działać 

W takich sytuacjach zazwyczaj mamy dwa rozwiązania. Jedno, w gruncie rzeczy najbardziej oczywiste, to po prostu zaorać projekt. Wyrzucić w zapomnienie, wypuścić dwa trailery wyczekiwanych produkcji, ładnie przeprosić i basta. Ludzie pójdą do przodu, a sprawa zostanie zakopana. Jak wiecie, tak nie zrobiono. Zamiast tego Bethesda wybrała nieco inną drogę - trudniejszą, ale bardziej wdzięczną. 

Fallout 76 - od totalnej katastrofy po jedną z najbardziej popularnych gier Bethesdy

Prawdziwy kapitan nie opuszcza tonącego statku, a prawdziwy deweloper nie porzuca wydanego projektu, prawda? Twórcy postanowili (i zapowiadali to już po pierwszych zebranych cięgach), że będą pracować nad Falloutem 76. Zarzekali się, że wyciągną wnioski, chłodną i cyniczną kalkulację odłożą na bok, a potem sprawią, że gra będzie tym, co obiecywali jeszcze przed premierą. Odważnie. A z perspektywy czasu również słusznie. 

Mamy bowiem 2021 rok, a od recenzji Piotra Rozbickiego, gdzie wystawił grze 4.5/10 na naszej stronie, minęły ponad trzy lata. Trzy bardzo długie lata. Naznaczone wieloma nowościami, pędem za realistyczną grafiką w grach czy wielkim „bum” na popkulturę, za który odpowiadała pandemia. I co? I obecnie możemy mówić o Falloucie 76, jak o jednej z najpopularniejszych gier Bethesdy. Jak o tytule, który przyciąga graczy, a nie ich odpycha. 

Twórcy rzeczywiście wyciągnęli wnioski i bardzo ostro harowali, aby wyplewić liczne błędy. I wiecie, co jest najważniejsze? Słuchali graczy. To widać w zmianach, jakie poczynili. Od początku pojawiały się setki, jeśli nie tysiące zarzutów, a oni powoli, na spokojnie, cały czas nad nimi pracowali. Co ważne - robią to nadal. Każdy kolejny dodatek zdaje się przemyślany, a czas na serwerach mija naprawdę szybko.

Reasumując…

Nigdy nie należy się poddawać i gdy rzeczywiście wierzy się w swoją grę, powinno się tę wiarę utrzymywać do końca. Często największym przekleństwem jest brak czasu lub zbyt mało testów przed premierą. A może pycha i przesadna wiara w „złoty pierwszy strzał”? Jedno jest pewne - odpowiednie dopieszczenie może zdziałać cuda, a dowody na to obserwujemy już od dawna. Cyberpunk 2077 staje się lepszy i z GTA może być podobnie (o czym pisałem więcej tutaj). 

Fallout 76 - od totalnej katastrofy po jedną z najbardziej popularnych gier Bethesdy

Fallout 76 jest natomiast tytułem, który dziś bez strachu można zestawiać choćby z No Man’s Sky i pisać na ich podstawie podręczniki o tym, jak należy obrócić złą fortunę i niewerbalnie przeprosić graczy za zły start. Dziś na samym Steam w grze jest zazwyczaj około 7 tysięcy osób (dla porównania, w Marvel’s Avengers trudno czasem o tysiaka). To naprawdę spoko rezultat - zwłaszcza że premiera miała miejsce w 2018. 

Co jeszcze nas czeka? Pokuszę się o stwierdzenie, że przynajmniej kilka kolejnych lat wsparcia i stałe poprawianie projektu. Już teraz DLC zdecydowanie zachęcają, by wracać przynajmniej co jakiś czas i brać udział w licznych eventach. Zresztą, sprawdźcie sami - wróćcie, jeśli porzuciliście zabawę przy premierze, albo po prostu kupcie grę, albowiem obecnie kosztuje grosze. Możecie się jedynie pozytywnie zaskoczyć. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper