Dziesięć najbardziej kasowych polskich filmów po 1989 roku

Dziesięć najbardziej kasowych polskich filmów po 1989 roku

Dawid Ilnicki | 13.11.2021, 13:00

Utarło się przekonanie, że polski widz nie lubi chodzić na rodzime filmy. Patrząc jednak na listę największych kasowych hitów od 1989 roku trzeba je zdecydowanie sfalsyfikować. Kilka pierwszych miejsc zajmują na niej bowiem krajowe produkcje, zarówno wielkie widowiska, jak i filmy skromniejsze, tworzone jednak przez uznanych reżyserów.

Rzut oka na listę największych przebojów kasowych od 1989 roku uzmysławia, że mieliśmy w trakcie kilku ostatnich dekad kilka prawdziwych fenomenów, przyciągających do multipleksów rzesze widzów. Nieprzypadkowo za jeden z najpopularniejszych gatunków uważa się komedie romantyczne, które niezmiennie cieszą się największym wzięciem. By jednak rozbić bank potrzeba było twórcy zagranicznego, któremu udało się znaleźć formułę całej serii, z obrazu na obraz poprawiającego wyniki w box-office. Wśród najważniejszych reżyserów należy wymienić również Patryka Vegę i Wojciecha Smarzowskiego, twórców jakże od siebie odmiennych, którzy jednak zdołali wypracować swój niepowtarzalny styl, który pokochała widownia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na liście najpopularniejszych obrazów są również rzecz jasna ekranizacje wielkich powieści, które wielu z nas zapewne kojarzy z wycieczkami szkolnymi. Taką pozycją jest z pewnością “Pan Tadeusz” Andrzeja Wajdy, w końcówce kariery kojarzonego głównie z takimi produkcjami, również ze względu na “Zemstę”, a także absolutny lider zestawiania, czyli dokończenie adaptacji sienkiewiczowskiej trylogii, zrealizowane przez Jerzego Hoffmana. Wyniku tego ostatniego z pewnością nie da się już pobić, bo w dobie streamingu przyciągnięcie do kina tak dużej liczby osób jest już w zasadzie niemożliwe. Przyjrzyjmy się zatem zestawieniu dziesięciu najbardziej kasowych, polskich filmów po 1989 roku. 

Lejdis

Duet Andrzej Saramonowicz - Tomasz Konecki ma na koncie przeróżne produkcje, z jednej strony takie jak wczesne i niezłe “Pół-serio”, a z drugiej zdecydowanie bardziej popularny “Testosteron”. Największym tryumfem komercyjnym okazał się jednak film z 2008 roku, na który wybrało się do kin ponad 2.5 miliona widzów. Jak z większością tworów komercyjnych bywa obraz bardziej spodobał się widowni niż krytyce, która była dla tego filmu bezlitosna. 

Listy do M.

Pierwszemu z cyklu trzech dotychczasowych filmów z tej serii, które - jak zobaczymy - kolejno poprawiały wyniki poprzednika w box-office, udało się wyjątkowo trafić w nastrój przedświąteczny i być może właśnie dlatego okazał się on tak wielkim sukcesem. Na tle innych produkcji, zaklasyfikowanych do gatunku komedii romantycznych, produkcja Słoweńca Mitji Okorna wyróżniała się jednak sprawnym scenariuszem, dobrymi rolami pierwszoplanowymi i niezłymi epizodami innych aktorów. Choć fenomen tego obrazu był dla wielu trudny do zrozumienia zawrotna liczba ponad 2.5 miliona ludzi w kinach mówi sama za siebie.

Katyń

Film z 2007 roku można nazwać bez przesady ukoronowaniem wielkiej kariery filmowej Andrzeja Wajdy, dla którego ten projekt był sprawą osobistą. Ojciec twórcy, Jakub Wajda, został bowiem zamordowany w Charkowie, o czym artysta dowiedział się dopiero w latach 80., co podkreśla to jak długo prawda o zbrodni sowieckich żołnierzy była ukrywana. Gorące przyjęcie filmu za granicą z pewnością przyczyniło się do zwiększenia świadomości tego pogromu, także poza naszymi granicami, szczególnie, że sam film pokazywano również w Rosji. W Polsce wzbudził on mieszane uczucia, jednocześnie jednak w kinach zobaczyło go ponad 2.7 miliona widzów. 

Pitbull. Niebezpieczne kobiety

Jak na status absolutnego króla mainstreamowego kina sensacyjnego tylko jedna pozycja Patryka Vegi w dziesiątce jest jednak sporą niespodzianką. Trzeci film z serii “Pitbull” wykorzystuje jednocześnie wspomnienie bardzo dobrego serialu (który również miał swój pełnometrażowy, kinowy odpowiednik), jak i pierwszej części nowej serii, rozpoczętej również w 2016 roku. “Niebezpieczne kobiety” nie przebiły progu 3 miliona widzów w kinach (2.8 miliona), jak dotąd jednak żaden z pozostałych filmów Vegi nie zaliczył lepszego wyniku. 

Listy do M. 2

Cztery lata po premierze filmu Mitji Okorna w kinach pojawił się sequel, wyreżyserowany już przez Macieja Dejczera. Dystrybutorzy ponownie wypuścili swój film trochę ponad miesiąc przed świętami i znów rozbili bank, bo produkcja była bliska przebicia granicy 3 milionów widzów w kinach, zaliczając lepszy wynik niż choćby “Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia”. Gdzieniegdzie oczywiście pojawiły się narzekania, że nie ma już tej świeżości co pierwsza część, ale nie miało to wielkiego znaczenia, zwłaszcza że trzecie podejście okazało się równie udane.

Listy do M. 3

Po Macieju Dejczerze przyszedł czas na dobrze już znanego Tomasza Koneckiego, który wyreżyserował trzecią część świątecznego hitu. Nie wystąpili w niej już Maciej Stuhr i Roma Gąsiorowska, ale pojawił się tam m.in. niezawodny Tomasz Karolak w roli Melchiora “Mela Gibsona”, a produkcji tej udało się przekroczyć granicę trzech milionów widzów w kinach, zaliczając lepszy wynik niż “Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy”, które miało swoją premierę dwa lata wcześniej.

Quo Vadis

Ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza, a jednocześnie ostatni film Jerzego Kawalerowicza, który ma na swoim koncie m.in. “Faraona” i “Matkę Joannę od aniołów” był surowo oceniany przez krytyków. U części widowni nadal budzi głównie wesołość, biorącą się z pewnością z zestawienia polskiej produkcji z widowiskami historycznymi realizowanymi za granicą. Już cztery lata później powstanie jeden z najdoskonalszych seriali historycznych wszech czasów, czyli “Rzym” HBO, realizowany jednak za ogromne pieniądze. Rodzima produkcja, którą w kinach obejrzało ponad 4 miliony widzów, na tym tle wyróżnia się momentami niezłym aktorstwem, szczególnie Bogusława Lindy, Franciszka Pieczki i Jerzego Treli.

Kler

Wojciech Smarzowski jest nieraz zestawiany obok Patryka Vegi, jako przykład współczesnego twórcy, któremu udaje się gromadzić w kinach ogromne rzesze widzów. Artysta ten rzeczywiście wypracował sobie swój uniwersalny styl, a z młodszym kolegą po fachu łączy go również to, że w Internecie często pojawiają się, podszyte złośliwością, wersje przeróżnych filmów realizowanych na modłę jego wcześniejszych produkcji. “Kler” był typowany na wielki sukces frekwencyjny w zasadzie już po ogłoszeniu prac nad nim. W końcu nazwano go obrazem o wszystkich grzechach Kościoła, w tym przede wszystkim tuszowaniu afer pedofilskich. Spory rozgłos, któremu służyły również wściekłe oskarżenia o to, że jest to dzieło antyklerykalne, okazał się skuteczną reklamą i przyczynił się do najlepszego wyniku dla polskiego filmu od 2000 roku i podium jeśli chodzi o liczbę widzów w polskich kinach po 1989 roku.

Pan Tadeusz

“Jak mawia mój mistrz, Andrzej Wajda: spoko, szkoły przyjdą. I ja w to wierzę!” - mówił łamaną polszczyzną, grany przez Abelarda Gizę, Yooreck Ogooreck, reżyser filmu “Janko Muzykant” ze skeczu kabaretu Limo. Jego twórcy z pewnością mieli na uwadze przede wszystkim frekwencyjny sukces adaptacji wielkiej epopei narodowej, “Pana Tadeusza” w 1999 roku, którą w kinach zobaczyło ponad 6 milionów widzów. W dużej mierze oczywiście rekrutujących się wśród licznych w tym czasie wycieczek szkolnych. Niezależnie jednak od tych złośliwości jednemu z najwybitniejszych twórców w historii polskiej kinematografii udało się jedno z zawodowych marzeń: ekranizacja dzieła Adama Mickiewicza, które mimo oczywistych wad, ma też sporo zalet, na czele z wybitną kreacją Bogusława Lindy.

Ogniem i mieczem

Wszystkie produkcje pokazywane w polskich kinach od 1989 roku zdeklasował film historyczny Jerzego Hoffmana “Ogniem i mieczem”, który jako jedyny przebił barierę 7 milionów widzów. Widowisko to było jednocześnie ukoronowaniem kariery filmowej tego twórcy, który najpierw przeniósł na ekran “Pana Wołodyjowskiego”, a następnie “Potop”. Filmy te okazały się oczywiście wielkimi hitami frekwencyjnymi w PRL. Naturalnie ostatnie dzieło mistrza było porównywane z poprzednimi, co tyczyło się przede wszystkim aktorów, nie zawsze wypadających lepiej od swoich poprzedników (jak choćby Zbigniew Zamachowski). Jednocześnie jednak dało ono widzom to czego chcieli, z czego wziął się ogromny sukces frekwencyjny widowiska, którego dotąd nie pobiła żadna inna produkcja, także zagraniczna.

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper