Call of Duty: Vanguard - co już wiemy o nowej odsłonie legendarnej serii?

Call of Duty: Vanguard - co już wiemy o nowej odsłonie legendarnej serii?

Maciej Zabłocki | 21.09.2021, 14:15

Nowe Call of Duty zbliża się wielkimi krokami, a premiera drugowojennego shootera ustalona została na 5 listopada 2021 roku. Postanowiliśmy zebrać nasze wrażenia z testów beta oraz przekazane informacje o nowej odsłonie w jedną całość. Co wiemy o fabule, mechanikach i trybie wieloosobowym? Zapraszam do lektury. 

Materiał powstał przy współpracy z siecią Media Expert.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nadciągające Call of Duty: Vanguard to ukłon wobec starszych graczy, którzy z łezką w oku wspominają pierwsze odsłony serii, osadzone w czasach przerażającej, II Wojny Światowej czy wydane kilka lat temu WWII. Najnowsza część ponownie przenosi nas do tych mrocznych realiów, tym razem jednak w znacznie ładniejszej grafice i z jeszcze większym wachlarzem sensacyjnych akcji. Dacie wiarę, że to już osiemnasta część? Pierwsze Call of Duty zadebiutowało w 2003 roku, z inicjatywy Activision, które do prac nad grą przekierowało zakupione chwilę wcześniej Infinity Ward, założone przez Granta Colliera i Vince'a Zampellę. Studio składało się wtedy z 22 pracowników, pracujących w przeszłości nad wielokrotnie nagradzanym Medal of Honor: Allied Assault. 

Call of Duty: Vanguard - co już wiemy o nowej odsłonie legendarnej serii?

Akcja Call of Duty: Vanguard pozwala nam wcielić się w czterech różnych bohaterów: Arthura Kingsleya, członka 9. batalionu spadochronowego, pamiętającego misję Overlord w Normandii, snajperkę Polinę Petrovą, członkini 138. dywizji karabinowej, Wade'a Jacksona z szóstej eskadry zwiadowczej oraz Lucasa Riggsa, walczącego na frontach Afryki Południowej w 20. batalionie. Fabuła rozkręca się dość szybko, a wydarzenia splotą całą czwórkę protagonistów w niezwykły, czteroosobowy oddział sił specjalnych, który musi powstrzymać tajemniczy projekt "Feniks". Jak to zwykle w Call of Duty bywa, będziemy świadkami niezwykłych, epickich akcji, wszędobylskich wybuchów i często absurdalnych niemal okoliczności, które mają pompować hektolitry adrenaliny w naszych żyłach. Chociaż Vanguard jest na tym tle akurat nieco spokojniejszą częścią od poprzedników osadzonych w czasach współczesnych. 

Call of Duty: Vanguard wprowadza kilka nowych rozwiązań

Ponieważ gra została umiejscowiona na frontach II Wojny Światowej, konieczna była drobna modyfikacja mechanik rozgrywki. Główni bohaterowie poruszają się teraz nieco wolniej, bardziej ociężale, obładowani ciężkim, metalowym uzbrojeniem. Twórcy postanowili odwzorować najważniejsze wydarzenia tamtych czasów, rzucając gracza do Europy Wschodniej czy Zachodniej, na wody Pacyfiku, a także do Afryki Północnej. Nie zabraknie znanych lokacji, choćby kompletnie zniszczonego Stalingradu, do którego trafi Polina Petrova, bohaterka jednego z ostatnich, fabularnych zwiastunów Call of Duty: Vanguard. Kampania przeznaczona dla jednego gracza to wielki dodatek do trybu multiplayer i duży wyróżnik tegorocznego Call of Duty na tle nadciągającego Battlefielda 2042. Przypomnę, że w tytule od EA zabraknie jakiejkolwiek ścieżki fabularnej, będą tylko wtrącane tu i ówdzie strzępy historii w grze wieloosobowej. 

Call of Duty: Vanguard - co już wiemy o nowej odsłonie legendarnej serii?

Więcej szczegółów dotyczących trybu fabularnego poznamy bliżej premiery, ale zapowiada się doprawdy znakomicie. Twórcy ze Sledgehammer Games włożyli w konstrukcję historii mnóstwo wysiłku i liczą na to, że bardzo przypadnie ona do gustu wszystkim graczom na całym świecie. My natomiast możemy więcej napisać o trybach dla wielu graczy. Przeprowadzono już weekendowe testy alfa, a teraz trwają właśnie testy beta - oparte na zupełnie innych, dużo ciekawszych zasadach. Rozegraliśmy kilkadziesiąt meczy, które w trakcie alfy niespecjalnie przypadły nam do gustu, za to w becie kompletnie zmieniliśmy zdanie o Call of Duty Vanguard. Najważniejszą zmianą jest świetna konstrukcja map. Są one po brzegi wypełnione miejscami dla snajperów, camperów czy osób lubiących zaskakiwać przeciwnika, dosłownie spadając na niego z powietrza. Mapy nabrały wielopoziomowych struktur i w naszej ocenie, są dużo ciekawsze i atrakcyjniejsze, zarówno do spokojnej jak i bardziej dynamicznej rozgrywki. W końcu można wejść na drugie, trzecie czy czwarte piętro. 

Bardzo duże znaczenie dla zabawy ma rozbudowana fizyka. Możemy wysadzić wszystkie okna czy drzwi, a także większość ścian, murków czy fortyfikacji. To pozwala na stworzenie nowego przejścia do kolejnego budynku. Możemy kompletnie zaskoczyć ukrytego wroga. Jedna z map przedstawiająca wielopoziomowy hotel pozwala niemal doszczętnie zniszczyć znajdującą się wewnątrz restaurację. Nie wspomnę o tym, jak dużą frajdę sprawia podziurawienie krzeseł czy stołów. Można też zniszczyć szklaną ścianę za barem (i dopaść tym samym przeciwnika) czy wywalić dziurę w dachu i spaść piętro niżej szybem uszkodzonej windy. Na innej mapie, pełnej statków pancernych, pośród wielkiej wichury i mnóstwa palm możemy wysadzić dziurę w kadłubie pancernika i w ten sposób skrócić sobie trasę na ufortyfikowaną plażę. 

Call of Duty: Vanguard - co już wiemy o nowej odsłonie legendarnej serii?

Musimy przyznać, że podczas testów beta mieliśmy bardzo pozytywne skojarzenia z najlepszymi latami staroszkolnych FPS. Twórcy wkładają we wszystkie mapy nieco dodatkowych urozmaiceń. Dla przykładu, znajdziemy lokacje, które wymagają od nas nieco większego refleksu i zręczności by dostać się do określonego miejsca. Możemy zobaczyć przed sobą wielką rozpadlinę i dół, które należy pokonać dwoma długimi susami, by dostać się na drugą stronę. Jeśli po drodze coś pójdzie nie tak, wpadniemy w pułapkę, z której co prawda da się wyjść, ale znajdziemy się w potrzasku, niemal pewni postrzału od przeciwnika. Dużo większe znaczenie mają teraz granaty wybuchowe, otwierające kolejne przejścia. Bronie zauważalnie różnią się od siebie, a korzystanie z nich wymaga użycia przyrządów celowniczych. Bez tego odrzut nie pozwoli nam nikogo trafić, chyba że z bardzo bliska. 

Call of Duty: Vanguard stawia na przyjemny powiew świeżości

Osadzenie gry w czasach II WŚ nie jest niczym nowym, ale może przynieść serii wielu nowych graczy. Odświeżona formuła, wielopoziomowe mapy i szereg zmian w samej mechanice pozytywnie nakręciły nas przed listopadową premierą. Graliśmy na PlayStation 5 i nie mamy wielu zastrzeżeń do oprawy wizualnej. Szczególne wrażenie robi gra świateł i cieni, implementacja HDR oraz zasięg rysowania, odsłaniający często wspaniałe widoki. Choćby na mapie we Francji, gdzie możemy przyjrzeć się Wieży Eiffla w całej okazałości. Zachwycają też bogate i szczegółowe pomieszczenia, fizyka ognia, odbicia w kałużach i huragan na karaibskiej mapie, który złowieszczo majta palmami z wielką siłą. Chociaż nie ma to większego przełożenia na rozgrywkę, to może się podobać. Bronie wykonano z dużą dbałością o detale, a modele postaci nie straszą paskudną mimiką, chociaż ich zróżnicowanie mogłoby być nieco większe. Mamy nadzieję, że w pełnej wersji to się zmieni. 

Nieco gorzej wypada natomiast strefa audio. Chociaż eksplozje granatów wybudzą nasze subwoofery, to same okrzyki wojny, świsty pocisków czy dźwięki centrum miasta mogłyby nieco bardziej docierać do naszych uszu. Zdarzało się, że czasem na mapie było niemal kompletnie cicho, co nie powinno mieć miejsca w takich realiach. Niektóre bronie mają jeszcze niedopracowane odgłosy, bo ewidentnie brakuje im kopa, ale zdarzają się takie, na brzmienie których dostaniemy ciarek na plecach. Czuć, że to dalej beta i nie wszystko zostało tu jeszcze wdrożone i aktywowane. Spodziewamy się wielu istotnych zmian pod tym względem w dniu premiery. 

Call of Duty: Vanguard - co już wiemy o nowej odsłonie legendarnej serii?

Nadchodzące Call of Duty: Vanguard w bardzo dobry sposób wykorzystuje właściwości DualSense. Wbudowany głośniczek pozwala usłyszeć naszych towarzyszy, bronie potrafią się zaciąć raz na jakiś czas, co natychmiast odczujemy na adaptacyjnych spustach, a wibracje i ich natężenie zmieniają się w zależności od wykorzystywanego arsenału. Czuć nawet pobliski wybuch granatu. Nie ma tu może takiej rewelacji jak w Astrobocie lub Ratchet & Clank, ale nie wiemy, czy do czasu premiery 5 listopada, twórcy nie dodadzą większej liczby smaczków. Co istotne, na PS5 mogliśmy odpalić dwa tryby jakości - zbliżony do 4K przy 60 klatkach na sekundę, oraz 1440p przy 120 klatkach na sekundę. Wystarczyło jedynie wybrać odpowiednią opcję w ustawieniach gry. 

Nowe Call of Duty zapowiada się co najmniej bardzo dobrze, będzie z pewnością dużo bardziej interesujące od zeszłorocznego Cold War, które wydano bez większego pomysłu i polotu. Tutaj twórcy poświęcili na fabułę mnóstwo czasu, dopracowali ją do granic możliwości i odrobili pracę domową w temacie wydarzeń historycznych. To również najładniejsze Call of Duty, jakie kiedykolwiek trafi na rynek. Czekamy z niecierpliwością na więcej informacji i kolejne zwiastuny. Zaczynamy też odliczać dni do premiery. Niezbyt udane alfa testy z mało porywającym trybem "Champion Hill" i brudnymi, mało atrakcyjnymi mapami skutecznie nas zniechęciły. Beta testy za to są dokładnie tym, czego oczekiwaliśmy i na nowo wlewają nadzieje, że będzie to bardzo udany shooter. Do zobaczenia na serwerach! 

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper