Afera z Activision. Czy powinniśmy rozdzielać twórców i ich dzieła?

Afera z Activision. Czy powinniśmy rozdzielać twórców i ich dzieła?

Kajetan Węsierski | 10.09.2021, 21:30

Obecna sytuacja rozgrywająca się wewnątrz Activision Blizzard zbiera swoje żniwo. Niestety zaczyna powoli dzielić społeczeństwo - i to nie w kwestii podejścia do całej sytuacji (co do której wszyscy są raczej zgodni), ale pod kątem sposobu walki z takimi zachowaniami. 

Sytuacja, która rozgrywa się obecnie w Activision Blizzard, jest bezprecedensowa. Jasne - zdarzały się pojedyncze oskarżenia odnośnie do jakiegoś pracownika (rzadziej pracodawcy), ale nie przypominam sobie niczego na tak szeroką skalę i z tak zakrojonymi konsekwencjami, które właściwie z każdym kolejnym doniesieniem zaczynają po prostu rosnąć. Niestety sprawa nie jest kolorowa. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I nie jest przy tym także w żadnym stopniu normalna. Lipiec i sierpień były pod tym względem bardzo gorące. Doszło przecież do ogromnego pozwu ze strony agencji stanowej z Kalifornii, która zajmuje się prawem pracy, a kolejne oddziały rozpoczęły strajk przeciwko szefostwu. Skutek? Natychmiastowy - J. Allen Brack zrezygnował ze stanowiska, a na jaw zaczęły wychodzić informacje od kolejnych pracowników.

O czym traktują? Oprócz oczywistości w branży - pracowania na nadgodzinach i w dużym stresie - pojawiają się też dużo poważniejsze zarzuty. Możemy czytać o nakłanianiu do picia alkoholu, molestowaniu, dyskryminacji mniejszości, zaczepianiu kobiet, a nawet „wykorzystywaniu imprez firmowych jako okazji do seksu”. Zdecydowanie nie wystawia to dobrej laurki studiu. I właśnie tu pojawia się kluczowe pytanie - studiu oraz jego produktom, czy studiu oraz jego pracownikom. 

Twórca a jego dzieło 

Fundamentalne jest więc to, czy powinniśmy rozdzielać twórcę od jego dzieła. Gdy tylko afera z Activision nabrała rozpędu, w Internecie zaczęły pojawiać się głosy nakłaniające do bojkotu gier, za które odpowiada studio. I złożyło się to na bardzo newralgiczny moment, którym był (i dalej jest) okres premierowy dla Diablo II: Resurrected. Mieliśmy przecież na przykład testy beta, które podzieliły społeczność. 

Afera z Activision. Czy powinniśmy rozdzielać twórców i ich dzieła?

A trzeba pamiętać przecież o jednym ważny elemencie - nad grą pracuje więcej, niż jedna osoba. Ba - często mówimy o większej liczbie studiów, których wynagrodzenie uzależnione jest od wyników. Jasne, szefostwo oraz osoby odpowiedzialne za przeróżne - przepraszam za kolokwializm - gówniane sprawy, również na tym zyskają. Wydaje się jednak, że o ich karach powinny zarządzić konkretne jednostki prawne. 

Spójrzmy bowiem na największe gry AAA. Nad Red Dead Redemption 2 pracowało blisko 2000 osób, a po drodze do premiery Assassin’s Creed Valhalla działało aż 15 różnych ekip deweloperów. Jeśli zajmiemy się natomiast studiem będącym niejako antybohaterem dzisiejszego tekstu, warto zwrócić uwagę na liczbę pracowników. Według danych z 2020 roku w Activision Blizzard zatrudnianych jest ponad 9500 ludzi

Moralność i przyzwoitość? 

Wystarczyło, że wszedłem na Twittera i uderzał mnie zalew ofensywy z obu stron. Jedni pisali, że powinno się oddzielać twórcę od dzieła - zwłaszcza, gdy nie wszyscy są przecież źli. Co więcej, nie popierają niemoralnych działań zza kulis, a zwyczajnie gry, które są ukochanym przez nas medium, wyzywając tych o odmiennym zdaniu. Drudzy oponowali i wrzucali kupujących gry Activision do jednego worka z oskarżanymi przedstawicielami studia. Absurd. 

Afera z Activision. Czy powinniśmy rozdzielać twórców i ich dzieła?

I jednocześnie bardzo trudna sprawa - dotarłem nawet do wpisów, w których ludzie czuli się skonsternowani. Mieli ochotę sprawdzić wspomniane wcześniej testy beta najnowszego Diablo, ale nie chcieli lądować w gronie krytykowanych przez swoje bańki znajomych. Uważam, że nigdy nie powinno dochodzić do takiej sytuacji. Nie o to chodzi w grach wideo.

Ile twórcy w grze? 

Należy więc spróbować to rozdzielić. Inaczej bowiem wygląda to w branży gier AAA czy hollywoodzkich filmach, a inaczej w tych niezależnych, bądź dziedzinach, gdzie owoc pracy jest osobisty. Napiszę wprost - dla mnie sytuacja w Activision Blizzard jest godna potępienia i nie powinna nigdy mieć miejsca. Pracownicy, którzy dopuszczali się przestępstw (bo trzeba nazywać rzeczy po imieniu) zasługują na karę. 

Ale! No właśnie, zawsze to „ale”. Musi tu jednak być, ponieważ pomimo powyższego, uważam, że jeśli jakaś gra zwyczajnie nam się podoba i nie przemawiają przez nią uprzedzenia związane z firmą, nie powinno być to zapalnikiem do bojkotu. Jeżeli miałbym czytać książkę autora, który okazałby się pedofilem, zrezygnowałbym - za dużo sygnałów w jego pozycji odczytywałbym podprogowo.

Afera z Activision. Czy powinniśmy rozdzielać twórców i ich dzieła?

Podobnie byłoby z komiksami czy małymi grami, które były tworzone przez rasistów i propagowały podobne zachowania. Nie umiałbym się w tym odnaleźć. Jeśli jednak wśród blisko 10 000 zatrudnionych znajdziemy 100 złych, lepiej odciąć ich. Zabawa w muszkieterów i slogany w stylu „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” mają oczywiście sens, ale nie przy tak dużych liczbach. 

Żyć i dać żyć

I rozpatrując te wszystkie kwestie dochodzę do jednej konkluzji - najlepiej chyba żyć i dać żyć. Wszyscy się bez wątpienia zgadzamy, że czynności, które zachodzą wewnątrz studia, są bardzo złe, a winowajców powinna spotkać odpowiednia kara, którą wymierzą sądy do tego upoważnione. Uważam jednak, że nie jest tak, iż wszyscy tam zasługują na chłostę. To byłoby zbyt zero jedynkowe. 

Co mam na myśli? To, że gry mają łączyć, a nie dzielić. Jeśli ktoś chce grać w produkcje tworzone przez Activision Blizzard, powinien po prostu to robić. Jeżeli umie oddzielić dzieło od tego, co dzieje się za kulisami jego powstawania - w porządku. I z drugiej strony, gdy ktoś decyduje się na bojkot oraz całkowite odcięcie, powinien to zrobić. W żadnym wypadku nie powinien jednak atakować drugiej strony. 

Wydaje mi się, iż udało mi się pokazać w powyższym tekście, że oba stronnictwa mogą mieć swoje racje. I o ile można o tym rozmawiać i wskazane jest argumentować swoje stanowisko, o tyle nie powinniśmy nikogo zmuszać do wyznawania swojej ścieżki walki ze studiem. Jasne, to portfele są naszym głosem, ale chyba nie wypada stuprocentowo opuszczać tej dziecięcej niewinności i naiwności, które niosły nas przez branżę gier latami

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper