2021 - checkpoint - czy minione miesiące na pewno były ubogie?

2021 - checkpoint - czy minione miesiące na pewno były ubogie?

Krzysztof Grabarczyk | 12.07.2021, 22:00

Jeszcze pod koniec ubiegłego roku, wykwintnie grożono nam, że obecny już 2021 zapisze się jako ubogi. Czy tak faktycznie jest? A może to raczej wypadkowa startu nowej generacji, oraz końca poprzedniej? Powraca temat dostępności konsol, lecz już w nieco mniej drastycznym świetle. 

Temat stał się nieco wyeksploatowany, choć wciąż budzący gorące dyskusje. Wystarczy zajrzeć do komentarzy pod każdym materiałem poświęconym nakładom PlayStation 5, tudzież Xbox Series X. Pamiętam, kiedy wielu obserwatorów na własną rękę prognozowało rychły powrót sprzętów na sklepowe regały w okresie wakacyjnym. Cóż, nadal pozostaje wyłącznie sprzedaż internetowa. Mimo wszystko, jest nieco lepiej. Co na to wydawcy? Ostrożnie kalkują rynek, serwując nadal międzygeneracyjne hity, natomiast dla nas, graczy - 2021 to doskonała okazja, aby nieco zmniejszyć osobiste zaległości. W końcu każdy z nas doświadczył backlogu, prawda? Do tego nie dają odżyć coraz lepsze oferty abonamentowe. Jeszcze inni poszukują odpowiednich zamienników przypisu "Remastered", serwując nowe, reżyserskie wydania znanych hitów. Jednym słowem, dzieje się. Aż nadto. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Usługowe kalkulacje

2021 - checkpoint - czy minione miesiące na pewno były ubogie?

2020 zapisze się w historii naszej branży - mimo wszystko - bardzo pozytywnie. Czy pamiętamy równie intensywny okres pod kątem premier wyczekiwanych supeprodukcji, oraz oczywiście, nowych konsol. Sony bardzo zadbało o godne pożegnanie PlayStation 4, podczas gdy konkurencyjny Microsoft, wyszedł innym krokiem. Dywizja Xbox nie skupiła się aż tak bardzo na produkcji nowych gier, lecz postanowiła wykorzystać ten czas na zbrojenie się w potężnych sprzymierzeńców (czyt. Bethesdę). A to dopiero początek wyścigu zbrojeń. Myślę, że mimo wszystko - powinniśmy się cieszyć z różnorodności wyboru. Zarówno PS5 oraz XSX oferują nieco inne podejście do graczy. Sony ewidentnie (nie do końca uczciwie) korzysta z wypracowanego latami "przywileju jakości". Firma błyskawicznie dyktuje podniesione ceny w imię lepszej oferty. Totalnym przeciwieństwem obranej polityki wydawniczej jest Microsoft. Dzięki coraz większej popularyzacji abonamentowej rozgrywki, w katalogu Xbox Game Pass pojawia się znaczna ilość dobrych gier. Owszem, złośliwi stwierdzą, że to w większości tytuły przynależące jeszcze do lat poprzednich. Jednak, miałem przyjemność rozgrywki w usprawnionego Doom Eternal, natomiast gra została umieszczona w usłudze Redmond. Niestety, w przypadku Sony musimy dodatkowo posiadać grę w wersji pudełkowej lub cyfrowej. 

Kiedy wydawcy rychło wystrzelali się z szykowanych produkcji, nastał dość surowy okres premier. W styczniu mogliśmy odczuć nasz lokalny folklor dzięki blooberowskiemu the Medium. Projekt mógłby z czasem przeinaczyć się w Ciche Wzgórze, jak głosiły niedawne doniesienia. Dla niejednego pasjonata interaktywnej rozrywki, okres zimowy upłynął raczej pod znakiem polowań na nową konsolę. Co ciekawe, styczniowy rzut PS5 na Polskę wyprzedano jeszcze w połowie grudnia. Sam musiałem oczekiwać przeszło miesiąc na dostawę pod mój adres. I zaczęło się od najbardziej reklamowanego assetu związanego z obecną generacją. Nie da się ukryć, że nadal dla większości graczy pełnią one rolę odtwarzaczy istniejącego od dawna software'u w lepszej jakości.

A ścieżki wcześniej przetarł Microsoft, sprawnie wykorzystując lukę zaniedbań konkurencji, kiedy ta skupiła się wyłącznie na produkcji gier. Sony bardzo sprytnie przemyka pod radarem, adaptując się do rozwiązań Microsftu, o czym wspominaliśmy już niejednokrotnie. Przypomniała mi się sytuacja z przeszłości, kiedy japoński gigant w licznych wywiadach zarzekał się, że nigdy nie umieści oferty płatnej rozgrywki online. Wiarygodność tych obietnic minęła wraz z ogłoszeniem PlayStation Plus w 2010 roku. Dzisiaj, Sony stosuje coraz liczniejsze benefity, jak choćby możliwość oglądania filmów. Usługi abonamentowe dzięki nowogeneracyjnym aktualizacjom zyskały na atrakcyjności. Dla deweloperów opracowujących usprawnienia, to również pewna korzyść. Obecnie możemy zagrać w dostosowane do PS5 A Plague Tale: Innocence, wcześniej zaproponowano Control: Ultimate Edition. 

Atrakcyjna kosmetyka

Nowogeneracyjne aktualizacje stały się dzisiaj motorem napędowym, często stanowiącym o atrakcyjności nowych konsol. Potwierdza to ogromne zainteresowanie każdym ogłoszeniem dotyczącym usprawnienia głośnych hitów. Całkiem niedawno wesoła gawiedź ucieszyła się na wieści o Metro: Exodus, dostosowanym do aktualnych standardów. Wcześniej dostaliśmy Final Fantasy VII: Remake (w ramach wydawnictwa Integrade) czy kilku pozycji w ramach PlayStation Plus Collection. Warto wymienić w tym zakresie liczne działania oraz inicjatywy Microsoftu, który należycie dba o ulepszoną jakość. Dzięki rozwiązaniu FPS Boost Mode, wiele znanych hitów działa w lepszej wydajności. Dla przykładu, Dying Light niestety nie zadziała szybciej przy uruchomieniu na PS5, XSX już to potrafi. Innymi słowy, deweloperzy obecnie nie muszą się specjalnie wysilać przy tworzeniu na nowo generowanych światów, ponieważ klientela bardzo ochoczo sięga po ulubione gry, w lepszej sferze wizualnej.

Stąd być może nadal czekamy na prawdziwy pokaz mocy drzemiącej w bestii Microsoftu. Sony dostarczyło już pierwsze, nowogeneracyjne doświadczenia, w chwili premiery oraz niedawno, odpowiednio przy Returnal oraz Rachet and Clank: Rift Apart. Wprawdzie narzekamy na powolny rozruch aktualnej generacji, to jednak bardzo chętnie ogrywamy znane tytuły - wystarczy względna kosmetyka. Wydawcy kupili sobie tym nieco czasu, natomiast producenci konsol, ustalają w tle autorskie standardy. Byłem ciekaw jak lubujące się w rewydawnictwie Sony przebije się przez wsteczną zgodność, często poprawiającą działanie gier. W końcu biblioteka poprzednika jest szalenie bogata i solidna, więc siłą rzeczy, koncern ma szansę jeszcze wycisnąć nieco zasobów finansowych. Gry nowej generacji sprzedają się, lecz nie tak jak życzyłby sobie sam Jim Ryan - wróg publiczny posiadaczy konsol rodziny PlayStation. Duży wpływa ma tutaj wysoka popularność u uruchamianiu gier poprzedniej kadencji, dzięki wstecznej kompatybilności, jak choćby oferta PS Plus Collection. Tymczasem wystarczyło zmienić przypis na Director's Cut i gotowe. Tym samym już na rynek zmierzają reżyserskie wersje Ghost of Tsushima oraz kojimowskiego Death Stranding.

Po podwyżce cen, przyszedł czas na kolejny, wydawniczy standard. 2021 jest kluczowym rokiem przejścia między generacjami. Dzięki ulepszeniom na drodze aktualizacji, nie łakniemy aż tak bardzo gier przekierowanych wyłącznie pod next-genowe peryferia. Czy tym samym pokazujemy, że nie spieszy się nam do nowych pozycji? Częściowo tak właśnie to wygląda. W związku z tym, ciekawi mnie jeszcze pewna kwestia. Pierwsze gry nowej generacji oferują tryby wydajności w działaniu, kosztem minimalnego pogorszenia oprawy. Kiedy jednak studia deweloperski zaczną prezentować prawdziwe, techniczne potworki, czy będzie w nich miejsce na wydajność? Przyzwyczailiśmy się do szybszego działania, nie da się ukryć. Co kiedy wykonanie nie pozwoli na osiągnięcie takiego kompromisu? W obecnym, 2021 roku jeszcze nie bierzemy tego pod uwagę, lecz za dwa - trzy lata, stanie się to dla niektórych z nas problematyczne. Cieszmy się zatem rokiem przejścia, nadrabiania zaległości w piękniejszym wydaniu oraz normującym się względnie deficytem konsol. Teraz wystarczy już dobrze poszukać, gdyż sieci sprzedaży co chwila mają w posiadaniu zestawy konsol. Jeśli wciąż czekacie na zakup "golasa", cierpliwość popłaca. Podobno. 
 

Źródło: własne
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper