To nie mogło się udać? Zawiła historia powstania „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”

To nie mogło się udać? Zawiła historia powstania „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”

Dawid Ilnicki | 03.04.2021, 14:00

Mająca niedawno premierę na HBO GO “Liga Sprawiedliwości” Zacka Snydera z jednej strony wpisuje się w ciąg historii o filmach lepszych właśnie w wersjach reżyserskich, a z drugiej mówi wiele o współczesnej polityce korporacji medialnych. Dla niektórych może być również ostatecznym tryumfem społeczności fanów, która dzięki swojej determinacji otrzymała ostatecznie to czego chciała. 

Po marcowej premierze “Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera” pojawiły się złośliwe opinie sugerujące, że od samego, czterogodzinnego filmu ciekawsza jest historia jego realizacji. Jeśli nawet uznać to za przesadę to niewielką, mamy tu bowiem do czynienia z wieloma różnymi kwestiami, które wspólnie tworzą niezwykle interesującą narrację. Starcie wielkiego, kreatywnego umysłu z bezdusznymi przedstawicielami wytwórni filmowej. Ogromną tragedię rodzinną twórcy, która uniemożliwiła mu podjęcie walki o własną filmową wizję i doprowadziła do zastąpienia go dużo bardziej ugodowo nastawionym kolegą po fachu. Spektakularną klęskę filmu, będącą jednocześnie ciosem wprost w zarządców Warner Bros, którym wydawało się, że skrócenie filmu do mniej niż dwóch godzin wpłynie pozytywnie na wyniki box-office. Wreszcie ogromną determinację fanów, którzy niemal tuż po premierze “Justice League” domagali się wypuszczenia do sieci wersji Zacka Snydera. W dodatku, choć w samym postulacie od początku nie było nic zdrożnego, to niektóre działania fandomu DC były już odbierane jednoznacznie negatywnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

W ów spór pomiędzy twórcami a przedstawicielami wytwórni wpisuje się również XXI-wieczna, filmowa rywalizacja pomiędzy Marvelem a DC, w której ci drudzy ponoszą porażkę za porażką. W 2013 roku, gdy premierę miał pierwszy film Zacka Snydera w uniwersum DC, czyli “Człowiek ze Stali”, Marvel był już po kilku sukcesach kasowych, a MCU nabierało całkiem interesujących kształtów. To zresztą później wpłynęło również na datę premiery “Batman vs Superman”, bo pierwotnie kolidowała ona z “Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”. Jak wiadomo szumnie zapowiadany w mediach pojedynek największych herosów DC kompletnie nie wytrzymał porównania z tamtym filmem, by nie mówić już o “Avengers: Infinity War”, które okazało się wielkim kasowym hitem i ugruntowało pozycję uniwersum Marvela. 

DC do kwestii uniwersum podeszło zupełnie inaczej, powierzając jego budowę właśnie Snyderowi. Twórcy, którego nawet najlepsze filmy, takie jak “Watchmen czy “300” są odbierane różnie, a w przeszłości miał on już problemy z dogadaniem się z przedstawicielami wytwórni (różne wersje “Sucker Punch”). Amerykanin chciał oprzeć je na pięciu filmach, których kulminacją miała być trzyczęściowa “Liga Sprawiedliwości”. Problemy zaczęły się już jednak wcześniej.

Utrata zaufania

To nie mogło się udać? Zawiła historia powstania „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”

Choć wspomniany już “Człowiek ze Stali” spotkał się ze stosunkowo chłodnym przyjęciem, przedstawiciele Warner Bros wierzyli, że następne części sprzedadzą się zdecydowanie lepiej, zwłaszcza że już kolejna z nich zestawiała ze sobą dwóch najpopularniejszych herosów DC: Batmana i Supermana. Niestety mający premierę w 2016 roku “Świt Sprawiedliwości” okazał się wielką klapą, zarobił ledwie ponad 800 milionów dolarów, przy budżecie 300 milionów, nie uwzględniającym kosztów marketingowych. Choć do dziś są osoby, które bronią tego filmu, a ostatecznie doczekał się on reżyserskiej wersji, powszechnie ocenianej nieco lepiej niż oryginał, to jednak spotkał się z ogromną falą krytyki. Nic zresztą dziwnego skoro w New York Timesie pojawiły się porównania do “pękającego nad głową porcelanowego nocnika”, a nie w smak był przede wszystkim posępny ton, jakże przecież typowy dla twórczości Snydera.

Nie może zatem dziwić to, że od 2016 roku, kiedy rozpoczęły się prace nad kluczowym, mającym być swoistym podsumowaniem całego uniwersum (pogardliwie ochrzczonym, po premierze “Batman vs Superman”, mianem “murderverse”) obrazem, pojawiały się pogłoski o tym, że Snyder powoli traci zaufanie zarządców Warner Bros., a ci oczekują teraz od nowego filmu zupełnie innego tonu. Wytwórnia w tym czasie zatrudniła dwójkę ludzi: Johna Berga i Geoffa Johnsa, swoistych łączników między twórcami a zarządem, mających wprowadzić do scenariusza niezbędne elementy, sprawiające, że film będzie dużo pogodniejszy. Dla wypowiadającego się w wielu mediach Berga funkcja ta była zresztą wyjątkowo niewygodna. 

Kluczową decyzję podjęto jednak tuż po obejrzeniu dotychczasowej wersji filmu, przygotowanej przez Snydera, która wedle samego twórcy potrzebowała jeszcze sporo poprawek i około 20-30 milionów dolarów na dopracowanie efektów specjalnych. Choć niektórzy z zarządców Warner Bros., którzy mogli obejrzeć efekty jego pracy, docenili zmianę tonacji to jednak uznano, że produkcja nie idzie w dobrą stronę i zadecydowano o dodatkowym wsparciu. Zatrudniono Jossa Whedona, znanego m.in. z pracy nad dwoma filmami z cyklu “The Avengers”, który miał przerobić scenariusz. To wtedy miało również dojść do katastrofalnej w skutkach decyzji o skróceniu filmu do ledwie dwóch godzin, która ostatecznie zadecydowała o klapie samego filmu. Snyder w późniejszych wywiadach podkreślał, że samo zatrudnienie Whedona odebrał pozytywnie, jako szansę na wprowadzenie do scenariusza kilku udanych elementów. Już wtedy jednak wiadomo było, że będzie musiał stoczyć batalię o ostateczny kształt swojego dzieła z przedstawicielami wytwórni. A na nią, z oczywistych względów, nie miał w tym czasie sił…

Rodzinna tragedia Snydera, kompletna klapa filmu

To nie mogło się udać? Zawiła historia powstania „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”

W marcu 2017 roku świat filmowy obiegła wiadomość o tragicznej śmierci córki Zacka Snydera, Autumn, która popełniła samobójstwo. Sam twórca pracował nad filmem jeszcze przez dwa kolejne miesiące, ale ostatecznie mając na uwadze dużo ważniejsze sprawy, wraz z żoną Deborą, również pracującą nad tym obrazem, zrezygnował z jego realizacji. Stery przejął Joss Whedon, który zmienił scenariusz, biorąc pod uwagę zalecenia co do maksymalnej długości filmu, co oznaczało usunięcie blisko 90 minut materiału już nakręconego przez Snydera. Co ciekawe  w wersji kinowej “Ligi Sprawiedliwości” nadal pojawia się informacja o tym, że to Snyder wyreżyserował film, Whedon zaś został wskazany jako jego scenarzysta. 

Choć początkowe komentarze po wewnętrznym, próbnym seansie wersji Whedona, wskazywały na to, że film zyskuje oceny podobne do tych w przypadku “Wonder Woman”, już wtedy pojawiały się pogłoski, pochodzące od przedstawicieli Warnera, że nowa wersja kompletnie im się nie podoba. Chociaż nowy reżyser zdecydowanie zmienił ton opowieści to skróty, których z konieczności musiał dokonać były przedziwne. Łatwo zrzucać winę na wspomniany już wcześniej limit 120 minut, który nałożyli na niego przedstawiciele Warner Bros., jednak i ten mocno ograniczony czas dało się wykorzystać lepiej. Mowa tu przede wszystkim o pamiętnych sekwencjach z rosyjską rodziną, nie mających fabularnie żadnego sensu i obliczonych wyłącznie na końcowe sceny jej ratowania, które rzeczywiście wydawały się jakby żywcem wyjęte z filmów MCU. Tu robiły jednak bardzo złe wrażenie ze względu na nieprzystawalność do świata przedstawionego.

Nic więc dziwnego, że film spotkał się z ogromną krytyką, chyba nawet większą niż w przypadku “Świtu Sprawiedliwości”, porównano go głównie do potwora Frankensteina. Skróty fabularne widać było niemal wszędzie, bohaterowie poboczni - których w tym filmie dopiero przedstawiano widowni - tacy jak Cyborg i Flash, nie mieli głębi. O zgrozo to samo można było powiedzieć o wielkim przeciwniku naszych bohaterów, czyli Steppenwolfie, którego w żadnym wypadku nie dało się postawić obok Thanosa. Skondensowanie akcji filmu, mającego być prawdziwą wizytówką uniwersum DC, do ledwie dwóch godzin było najgorszą decyzją. Sam Zack Snyder podobno nigdy nie obejrzał filmu Jossa Whedona. Tak doradzali mu jego żona, a także przyjaciel Christopher Nolan, będący również jednym z producentów jego poprzednich produkcji. “To mogłoby go kompletnie załamać” - powiedziała w jednym z wywiadów Deborah Snyder.

Narodziny ruchu #ReleaseTheSnyderCut

To nie mogło się udać? Zawiła historia powstania „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”

Po premierze rozczarowującego filmu dominującym uczuciem wśród widowni był rzecz jasna zawód, ale również przekonanie, że to co trafiło do kin nie było właściwą wersją obrazu przygotowywanego przez Snydera. Szczególnie dojmujące było ono wśród ogólnoświatowego fandomu DC, który szybko zaczął się organizować. Człowiekiem, który zapoczątkował całą akcję miał być Roberto Mata z Puerto Rico, który uruchomił pierwszą, internetową petycję z żądaniem wypuszczenia właściwej wersji filmu, akcentując głównie fakt, iż limit 2 godzin nałożony na film urąga wizji reżyserskiej Zacka Snydera, a także domagając się przywrócenie oryginalnego soundtracku, autorstwa Toma Holkenborga (zastąpionego później przez Danny Elfmanna). Bardzo szybko pojawiło się 32 tysiące podpisów, które ostatecznie dobiły do ponad 180 tysięcy.

To co wtedy wydawało się zaledwie internetową fanaberią, zwłaszcza wobec tego, że na tym etapie nie wiadomo było jeszcze czy owo “Snyder’s Cut” w ogóle istnieje, przerodziło się w potężny ruch, napędzany oczywiście energią fandomu DC. Trudno się zresztą dziwić skoro przyłączyli się do niego również aktorzy grający w tym filmie, tacy jak m.in. Gal Gadot, Ben Affleck, Jason Momoa, wcielający się w Steppenwolfa Ciaran Hinds, a także Ray Fisher, który później oskarżył Jossa Whedona o złe traktowanie na planie, co było pierwszym z wielu podobnych zarzutów wysuniętych w stronę tego twórcy. Tymczasem ruch nadal pęczniał, a przed kolejną edycją Comic Con w San Diego zadecydowano o starcie zbiórki, z których połowa pieniędzy została przeznaczona na działania amerykańskiej fundacji zajmującej się zapobieganiu samobójstwom, a druga na wszelkie działania marketingowe związane z szerzeniem informacji o “Snyder’s Cut”. Wkrótce banery z hasłem akcji pojawiły się w przeróżnych miejscach m.in. na Times Square, samolocie lecącym tuż nad siedzibą Warner Bros., a nawet angielskim stadionie Riverside podczas meczu Pucharu Anglii.

 Bez większych problemów można wskazać pozytywne aspekty tej akcji, liczone choćby w pół milionie dolarów przekazanych na rzecz wspomnianej fundacji. Są jednak również efekty negatywne, w postaci internetowego hejtu, skierowanego nie tylko w stronę przedstawicieli Warner Bros., ale również kogokolwiek kto wyraził się negatywnie o jednym z filmów wykorzystujących postać z uniwersum DC, jak choćby “Joker”, którego krytycy w USA mieli otrzymywać pogróżki. Wielu obserwatorów tłumaczy te zachowania trudnym okresem dla fanów DC, którzy przez lata przyzwyczaili się do tego, że filmy wykorzystujące ich ulubionych bohaterów były mocno krytykowane. Część posunęła się nawet do stwierdzeń, że ewentualne wypuszczenie “Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera” byłoby równoznaczne nieomal z uleganiem szantażystom.

Tymczasem po wielu miesiącach do sprawy w 2019 roku odniósł się sam Zack Snyder potwierdzając istnienie własnej, reżyserskiej wersji i od razu zapowiadając, że to od przedstawicieli Warner Bros zależy czy - i w jakiej formie - zostanie ona udostępniona widzom. Rzadko zdarza się, by wersja reżyserska, i to w dodatku taka, która potrzebuje jeszcze wielu zmian, a także 70 milionów dolarów - ujrzała światło dzienne już w dwa lata po ogłoszeniu jej istnienia. Wiele wskazuje jednak na to, że w tym wypadku pomogła jej… pandemia koronawirusa. W 2020 roku z powodu wybuchu epidemii niemal kompletnie zamarł ruch na światowym box-office, co było fatalną informacją dla startującej dopiero w USA platformy HBO MAX, która szybko potrzebowała okrętu flagowego, mogącego ją pociągnąć. Tym okazała się niemal czterogodzinna wersja “Ligi Sprawiedliwości”, pokazana ostatecznie w całości, wbrew sugestiom mówiącym o tym, że lepsza byłaby w wersji sześcioodcinkowego mini-serialu. 

Światowy fenomen 

To nie mogło się udać? Zawiła historia powstania „Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera”

Interesujące jest w tym kontekście szczególnie to, że przedstawiciele Warner Bros. na początku sami nie wiedzieli w jaki sposób wypuścić rzeczony film i pierwotnie skłaniano się do tego, by była to po prostu wersja, która zachowała się na laptopie Zacka Snydera. Reżyser jednak zaoponował wskazując na to, że w takim wypadku pozostałaby ona jedynie ciekawostką dla zainteresowanych tematem i w żaden sposób nie poprawiłaby notowań samego filmu, bo wspomniana, posiadana przez Snydera wersja wymagała jeszcze sporo poprawek. Ich realizację w oczywisty sposób utrudniała pandemia, ale udało się je przygotować, łącznie z nakręceniem dodatkowych scen (wg. samego reżysera stanowią one 4-5 minut nowego materiału, który znalazł się w filmie), które zaczęto je rejestrować w październiku 2020 roku.  

Dedykowana pamięci zmarłej Autumn “Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera” ostatecznie stała się światowym fenomenem (biorąc pod uwagę zainteresowanie widzów, a nie samą jakość), chyba przede wszystkim dlatego, że naprawdę trudno o przykład filmu, który byłby tak znacząco lepszy od kinowej wersji. Szukając trafnych porównań należałoby przypomnieć o “Dawno temu w Ameryce” Sergio Leone, dzieła które pewnie miałoby status prawdziwego klasyka kina gangsterskiego, gdyby nie kompletne pocięcie wersji amerykańskiej. W tym wypadku mamy do czynienia z niepozbawionym wad kinem superbohaterskim, którego sława może jednak pozytywnie wpłynąć na karierę samego Snydera, która w ostatnich latach zdawała się mocno hamować. Jeszcze w tym roku na Netflixie zobaczymy nieźle zapowiadającą się “Armię umarłych” z Dave’m Bautistą, którą przygotowywano jeszcze przed zajęciem się wersją reżyserską “Justice League”. 

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper