Hyde Park: Gry, dla których zarwałeś w ostatnich miesiącach nockę

Hyde Park: Gry, dla których zarwałeś w ostatnich miesiącach nockę

Roger Żochowski | 31.01.2021, 09:00

Są gry, przy których człowiek traci poczucie czasu, albo po prostu nie może się oderwać, mimo iż za 3 godziny ma zadzwonić budzik do pracy. Dla których gier w ostatnich miesiącach zarwaliście nockę? Albo pięć? 

Hyde Park: Gry, dla których zarwałeś w ostatnich miesiącach nockę
Roger: Dwójka dzieciaków na stanie nie pozwala już tak często jak kiedyś zarywać nocek. W czasach mojej młodości (ależ to brzmi) potrafiłem nawet 7 dni z rzędu cisnąć po nocach, spać 2-3 godziny i rano z zapałkami w oczach wstawać do pracy. Albo w ogóle nie spać, bo jak widziałeś, że za dwie godziny wstajesz to po prostu nie opłacało się zamykać oczu, a zawsze byłeś dwie misje czy dwa levele doświadczenia do przodu. 

W minionym roku takie solidne maratony nocne trwające więcej niże 2 noce miałem tak naprawdę cztery. Pierwszy raz przy okazji Final Fantasy VII Remake - zaliczyłem fazę 18 godzin gry praktycznie bez przerw. Oryginał to jedna z gier mojego życia więc nie mogło być inaczej, a dodatkowo gonił mnie termin recenzji, więc trzeba było się sprężać. Drugi raz przy The Last of Us 2, kiedy to chcąc poznać o co biega w tej całej nagonce wprost nie mogłem oderwać się od gry grając Ellie. W przypadku Abby było już kilka dłużyzn, ale i tak zaliczyłem tytuł bez przerw na inne gry niejako na raz. Dwie nocki zarwałem też cisnąć w Deadly Premonition 2, wszak jedynkę kochałem i wbiłem nawet platynę.

Czwartym tytułem było Ghost of Tsushima. Mimo znudzenia sandboksami droga samuraja w przepięknej oprawie to wręcz powrót do starej szkoły takich tytułów jak Tenchu czy Onimusha. Zemsta smakuje w tej grze znakomicie, a odkrywanie kolejnych terenów sprawiało mi ogromną frajdę i raz zastała mnie z padem 6 rano. 


Hyde Park: Gry, dla których zarwałeś w ostatnich miesiącach nockę
Alexy: Zarwanie nocki to pojęcie dość nieprecyzyjne - do rana w ostatnich miesiącach w żadną pozycję nie grałem z wielu przyczyn - bo nawet jak dałem się wciągnąć, to w momencie zamykających się oczu, gra nie miała już większego sensu. Najdłużej chyba grałem, tak do 2.00 w nocy - w Death Stranding ostatnio… a tak do do 23.00 najpóźniej w pozostałe gry. Dla przykładu podam tytuł Assetto Corsa Competizione - jeżdżę regularnie trenując - ale “trening” po 22.00 nie ma już dla mnie podstaw, bo brak koncentracji zbyt skutecznie odbija się na kręconych po różnych torach czasach. Granie wówczas nie ma już w sobie dla mnie przyjemności i przynosi frustrację zamiast satysfakcji.

To już historia, ale regularnie - z opłakanym efektem dla reszty mojego życia i kondycji psychofizycznej - spędzałem czas do późnych godzin, tudzież prawie porannych, przy Elite Dangerous - ten tytuł pozwalał realizować aktywności w stanie półprzytomnym rzadko kiedy niosąc ze sobą negatywne efekty zabawy. Obecnie nawet gdy jakaś gra ma premierę  na jakiejś platformie cyfrowej o północy - to wolę spędzić czas na zabawie o poranku dnia następnego - z pyszną kawą w ręku, nawet biorąc wolne od pracy - niż ślęczeć np. do godziny 4.00 rano i testując nową, jakże zapewne bardzo oczekiwaną pozycję. Mówiąc krótko - wolę nocek nie zarywać z powodu gier. Niezdrowo :) 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper