Steam Machine. Po "zabójcy konsol" od Valve nic już nie zostało. Sprawdzamy co poszło nie tak

Steam Machine. Po "zabójcy konsol" od Valve nic już nie zostało. Sprawdzamy co poszło nie tak

Igor Chrzanowski | 27.12.2020, 17:00

Valve zrobiło w swojej wieloletniej karierze bardzo dużo dobrych produktów, które zrewolucjonizowały nie tylko życie firmy, ale dosłownie całą branżę. Niestety do takich pereł jak Half-Life, Steam czy Portal, zdecydowanie nie możemy zaliczyć Steam Machine - rzekomego "zabójcy konsol" od Gabe'a Newella.

W 2012 roku wielki marsz Valve ku pecetowej dominacji zdawał się być niepowstrzymany, albowiem już wtedy Steam kontrolował aż 75% cyfrowej dystrybucji na blaszakach. Gdy Microsoft wypuścił na rynek Windows 8, Gaben uznał go za "katastrofę dla wszystkich pecetowców" i zachęcony genialnymi wynikami swojej platformy, sam postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Już we wrześniu 2013 roku amerykański biznesman zapowiedział powstanie zupełnie nowego ekosystemu dla graczy, który to jego zdaniem ma zrewolucjonizować rynek - właśnie wtedy ogłoszono SteamOS, Steam Controller i Steam Machine.

Dalsza część tekstu pod wideo

"Cena konsoli, lepsza wydajność"

Plany Gabe'a Newella były niezwykle ambitne i co tu dużo mówić, facetowi uderzyła nieco woda sodowa do głowy. Podczas targów CES 2014 szef Valve oficjalnie ogłosił, że mieszanka konsoli z pecetem w postaci Steam Machine tworzona będzie przez aż 13 różnych partnerów, zaś ceny takowych maszyn mają rozciągać się od 499 do aż 6000 dolarów. Na papierze wyglądało to bardzo dobrze - każdy kto byłby zainteresowany nabyciem konsoli Valve miał do wyboru jeden z kilkunastu modeli o bardzo dużym przedziale cenowym, więc teoretycznie wszyscy byliby zadowoleni z dokonanego zakupu.

Problem polegał jednak na tym, że Valve nie do końca dobrze oceniło swoje możliwości oraz nie sprecyzowało grupy docelowej. Chcąc jednocześnie zadowolić typowych konsolowców oraz rasowych pecetowców goniących wiecznie za coraz mocniejszym sprzętem, w efekcie nie trafiono do nikogo. Typowy konsument pragnący nabyć konsolę robi to przede wszystkim ze względu na znajomość marki, gry na wyłączność, niską cenę oraz wygodę użytkowania. Miłośnicy grania na pecetach zaś pragną jak największej mocy, otwartego systemu oraz opcji podpięcia dowolnego kontrolera jaki tylko zechcą, co zazwyczaj jest zestawem mysz + klawiatura.

Steam Machine nie leżało zatem ani w obszarze zainteresowań konsolowców ani pecetowców, co przyczyniło się do ośmieszającej wręcz Valve porażki całej idei Steam Machine. 

Niedokończony sprzęt za 6 kafli

Przyczyn porażek maszyn Steam można doszukiwać się we wszystkim - kiepski marketing, bardzo źle dobrana grupa docelowa, zbyt duży rozstrzał cenowy, niejasna komunikacja z fanami. Ale tak naprawdę głównym problemem całego tego pomysłu była straszliwie nieprzemyślana konstrukcja jej serca - systemu.

Gabenowi marzył się zupełnie nowy rynek peceto-konsol niezależnych od Microsoftu, który nie mógł wetknąć tam swojego wadliwego Windowsa 8 i innych średniej jakości pomysłów firmy. Idea sama w sobie była powiedzmy słuszna, jednakże wykonanie było już fatalne. Steam OS był i wciąż jest bardzo nieintuicyjny, brakowało mu podstawowych aplikacji rozrywkowych, a do tego jego kompatybilność ograniczała się wyłącznie do bardzo wąskiego grona tytułów działających na Linuksie, bo to właśnie na bazie tego systemu powstał Steam OS.

Teoretycznie samo Valve chwaliło się, że na starcie Steam Machine będą obsługiwały 250 gier z całej biblioteki Steam, ale brakowało wśród nich całej masy tytułów, jakie na Linuksie po prostu nie działają, bo ich twórcy uznali taki port za nieopłacalny. Potencjalny konsolowiec nie kupi nigdy żadnego sprzętu, na jakim nie ruszą takie gry jak Call of Duty, Assassin's Creed, FIFA, PES, czy nawet GTA - to samo tyczy się w sumie core'owych graczy rynku PC, którzy cenią sobie takie produkcje jako przerywniki pomiędzy sesjami CS-a czy też Doty 2.

Dodatkowo Steam Machine nie nadawało się jako domowe centrum rozrywki, a to również bardzo ważny aspekt dla konsolowców i bardziej casualowych graczy, którzy kupują konsole po to, aby oglądać na niej filmy i seriale - a sam sprzęt od Valve nie posiadał nawet napędu na płyty i żadnych serwisów VOD typu Netflix czy HBO GO.

Kubeł zimnej wody

Steam Machine było dla Gabena i spółki kubłem zimnej wody, który pokazał mu, że nie wszystko czego się dotknie zamienia się w absolutne złoto. Wszystkie maszynki Steam wystartowały 10 listopada 2015 roku, czyli niemalże 2 lata po premierze PS4 i Xboksa One, które to już doskonale rozgościły się na rynku - oba sprzęty mogły pochwalić się rosnącą biblioteką gier na wyłączność, na horyzoncie majaczyły mocniejsze wersje Pro, a po E3 2015 wiedzieliśmy już, że kolejne lata będą dla konsol jeszcze lepsze.

W rezultacie o Steam Machine nikt już nie pamiętał i w 7 miesięcy od startu, sprzęt został oficjalnie uznany za martwy. W połowie 2016 roku Valve "pochwaliło się" sprzedażą ponad 500 tysięcy kontrolerów Steam Controller, które to były dołączane do każdego Steam Machine, ale także kupowane osobno - sam fakt ukrycia przez Valve wyników sprzedaży ich "konsolo-pecetów" jest wystarczającym dowodem na porażkę sprzętu. Niedługo później Gaben poddał się i zakończył również produkcję Steam Linków oraz Steam Controllerów.

Dziś po Steam Machine nie ma już nawet śladu, a jedyną opcją nabycia takiego wynalazku jest samodzielne jego stworzenie - jedyne co musicie zrobić to ściągnąć instalator Steam OS na swój komputer i w ten sposób zamienicie go na "konsolę" Valve.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper