Historia konsol Nintendo w Polsce. Opowieść o tym jak Pegasus zabił Mario

Historia konsol Nintendo w Polsce. Opowieść o tym jak Pegasus zabił Mario

Igor Chrzanowski | 13.12.2020, 12:00

Nikt raczej nie wątpi w to, że historia Nintendo w naszym pięknym kraju nie należy do tych najbardziej kolorowych. Wielka i uznana na całym świecie korporacja, istnieje w Polsce wyłącznie jako ciekawostka dla pasjonatów niczym w latach 90.

Dziś postanowiliśmy przyjrzeć się historii Nintendo w Polsce i przybliżyć Wam to, jak japoński gigant po prostu zignorował nasz kraj i przez wiele lat traktował jak klientów gorszej kategorii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prawa autorskie? A na co to komu?!

Początek lat 90. był dla naszego kraju niczym malutki Dziki zachód, gdzie każdy urządzał sobie życie tak jak tylko potrafił. W 1991 roku para biznesmenów Dariusz Wojdyga i Marek Jutkiewicz odkryli, że na Tajwanie, gdzie Marek poleciał szukać tanich ciuchów do sprowadzenia, istnieje śmiesznie tania podróbka pewnej znanej japońskiej konsolki z 1983 roku - niejakiego Nintendo Entertainment System.

Panowie założyli firmę BobMark International i wspólnie rozpoczęli dystrybucję podrabianego NES-a nad Wisłą, jakiego nazwali Pegasus. Polakom nie robiło to żadnej różnicy, albowiem po okresie komunizmu wszystko było dla nas prawdziwą nowinką, a jedynym czynnikiem rządzącym rynkiem była cena - im niżej, tym lepiej, a jak jeszcze przy okazji podziała dłużej niż 10 minut, to jak najbardziej nadaje się na hicior.

Przez pierwsze kilka lat po upadku PRL, nie istniało u nas prawo ochrony własności intelektualnej, czyli popularnie nazywane dziś prawa autorskie. Każdy mógł podrabiać wszystko co chciał i sprzedawać jako swoje, dzięki czemu absolutnie nikt nie mógł się w Polsce doczepić do BobMarku, że dystrybuuje nielegalny sprzęt odpalający jeszcze bardziej nielegalnie kopiowane gry z bazarków. Bajka przedsiębiorczych piratów zaczęła sypać się już w 1994 roku, kiedy to Nintendo po raz pierwszy próbowało oficjalnie wejść do Polski.

"Pierwsze koty za płoty"

Pierwsze oficjalne kroki Ninny rozpoczęły się u nas 6 października 1994 roku, kiedy to zagraniczna firma Stadlbauer, będąca dystrybutorem Nintendo w całej środkowej Europie, wybrała na polskiego przedstawiciela Entertainment Systems Poland, a całą współpracę ogłoszono na skromnej konferencji w warszawskim hotelu Sobieski. ESP nawiązało współpracę z czterema rodzimymi przedsiębiorstwami, którymi były Lukas Toys, American Computer and Games, Elemis Elektronik oraz ATM.

Nowi współpracownicy rozpoczęli u nas sprzedaż systemów Super Nintendo Entertainment System, Game Boy Classic i Nintendo Entertainment System. Już po dwóch latach na rynku została tylko dwójka oficjalnych dystrybutorów, którymi byli Lukas Toys i AC&C, zaś piracki BobMark wciąż starał się walczyć o klientów nielegalnymi klonami konsol Ninny - Super Pegasusem oraz  Pegasus Game Boyem. Plan ten jednak spalił na panewce, gdyż BobMark porzuciło Pegasusy na rzecz bycia oficjalnym dystrybutorem Segi.

W 1997 roku gdy w naszym kraju zaczynały już działać pierwsze wyłącznie konsolowe pisma, pojawiła się u nas konsolka Nintendo 64 oraz mniejsza wersja handhelda wielkiego N, Game Boy Pocket - ich reklamy pojawiały się chociażby w rzeczonych magazynach.  W 1998 roku na polski rynek wkroczył Game Boy Color, zaś w 1999 roku wycofały się od nas AC&C oraz Entertainment Systems Poland, a Stadlbauer przejęło firmę Lukas Toys, która to została jedynym dystrybutorem sprzętu Japończyków nad Wisłą aż do 2010 roku. Nie licząc małego epizodu Optimus S.A w latach 1999-2001.

Niestety była to chyba niezbyt udana decyzja - od tego momentu rozpoznawalność Ninny zaczęła drastycznie spadać, choć sama w sobie i tak nie była jakoś szałowo wielka. Lukas Toys starało się jak mogło - wydawało polskie instrukcje do gier, wraz z Mantą wprowadziło do nas GameCube'a, a nawet sprowadziło do nas NDS oraz Wii w dniach ich ogólnych europejskich premier. 

Powolne umieranie i powolne odrodzenie

Prawda była jednak taka, że od czasów GameCube'a Lukas Toys praktycznie nie reklamowało swojego sprzętu w mediach innych niż czysto branżowe, a co za tym idzie o obecności Nintendo w Polsce wiedzieli tylko rasowi zapaleńcy czytający pisma bądź oglądający programy telewizyjne pokroju Hypera. W porównaniu do działań Sony i Microsoftu, była to żenująca wręcz kropla w morzu wielkich potrzeb, co doprowadzało do powolnej, aczkolwiek nieuniknionej śmierci wielkiego N w naszym kraju. Stadlbauer Polska zakończyło swoją całą działalność już w 2010 roku.

Przez blisko 5 lat Nintendo u nas praktycznie nie istniało - jedynym źródłem nowych gier lub sprzętu były tylko firmy zajmujące się sprowadzaniem ich do nas na własną rękę, co jednak wiązało się z absolutnym brakiem jakiegokolwiek wsparcia w przypadku problemów ze sprzętem.

Z pomocą przyszedł nam jednak czeski ConQuest Entertainment, który zauważył znaczącą lukę na naszym rynku i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce - choć wybrał sobie do tego nienajlepszy dla samego Nintendo moment. Pierwsze nieśmiałe kroki Czesi podjęli już w 2014 roku, kiedy to zorganizowali malutki turniej w Pokemony. Potem poszło już bardziej z górki - na masowych imprezach dla graczy zaczęły pojawiać się stoiska z Wii U i Nintendo 3DS, pierwsze sklepy wznowiły oficjalną sprzedaż nowych systemów Japończyków, a na YouTube i Facebooku wystartowały nowe profile dystrybutora.

Dziś Nintendo PL na YouTube ma 8,5 tysiąca subów, zaś profil na Facebooku lubi niespełna 29 tysięcy fanów. Jak na kilka pierwszych lat działania przy tak mikroskopijnym budżecie, trzeba przyznać że firma radzi sobie naprawdę całkiem nieźle. Niestety nie doprowadziło to jeszcze do tego, że w Switchu znajdziemy polski język, ani tym bardziej do lokalizacji jakichkolwiek gier autorstwa Big N. Niemniej jednak czeski wydawca robi co może i konsekwentnie walczy o klientów.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper