8 mniej znanych RPG, w które młóciłem na pierwszym PlayStation

8 mniej znanych RPG, w które młóciłem na pierwszym PlayStation

Roger Żochowski | 15.10.2020, 22:30

Czasy pierwszego PlayStation wspominam wyjątkowo dobrze, a to między innymi dlatego, że na dobre wsiąkłem w gatunek jRPG, który zresztą jest jednym z moich ulubionych do dziś. Ale poza seriami powszechnie znanymi były też gry bardziej niszowe, o których dziś niewielu już pamięta.

Młode pokolenie graczy doskonale kojarzy takie serie jak Final Fantasy czy Dragon Quest, bo wciąż są to gry, które dostają kontynuacje. Z opowiadań starszych kolegów tudzież nadrabiania growych zaległości z przeszłości z pewnością ciężko ominąć takie marki jak Xenogears, Suikoden, Chrono Cross czy Grandia. Z racji jednak tego, że na pierwszym PlayStation odczuwałem ogromny głód tego gatunku, zaliczałem tytuły mniej znane i z różnych względów pamiętane już głównie przez maniaków jRPG. Oto niektóre z nich:

Dalsza część tekstu pod wideo

Shadow Madness

Tytuł wprawdzie nie został stworzony przez Japończyków, ale w jego produkcje zaangażowany był Ted Woolsey, amerykański tłumacz i producent gier wideo, który zajmował się lokalizacjami gier Squaresoftu jak Final Fantasy VI czy Chrono Trigger. Shadow Madness naśladował styl wizualny Final Fantasy VII z modelami postaci low-poly na tle zaprojektowanych lokacji, nie brakowało też wstawek FMV napędzających historię. Była to produkcja mroczna, opowiadała o upadku świata, którego nękały potwory i tajemnicza epidemia.

Jednym z charakterystycznych patentów była możliwość unikania walk, jeśli w odpowiednim momencie przykucnęliśmy naciskając spusty. Była to naprawdę wciągająca produkcja, choć cierpiała na braki budżetowe (płaska mapa świata, po której model postaci po prostu przechodził do kolejnych lokacji), oraz trochę za bardzo kopiowała gry ze stajni Squaresoftu robiąc to po prostu gorzej.

Legend Of Legaia

Wydany przez SCE jRPG sprzedał się w zaledwie 300 tysiącach kopii, ale doczekał się nawet mniej znanego sequela na PS2 (niepowiązanego z jedynką fabularnie) po czym słuch o marce zaginął. Jednym z najbardziej znanych twórców gry jest Michiru Ōshima, kompozytor, który ma też na koncie prace przy takich grach jak Ico, The Legend of Zelda: Twilight Princess czy serii Arc the Lad.

Fabuła Legend Of Legaia skupiała się na świecie, w którym w harmonii żyli ludzie i istoty zwane Seru. Do czasu, gdy pojawiła się tajemnicza mgła zmieniająca tych drugich w potwory. Tytuł wyróżniał unikalny system walki - wprawdzie podzielony był na tury, ale gracze mogli wklepywać różne combosy, co przypominało momentami bijatykę. Grafika, z racji tego, że nie była prerenderowana, a w pełni trójwymiarowa, nie zestarzała się jednak zbyt dobrze. 

Guardian's Crusade

Jeden z moich ulubionych tytułów na PSX-a, o czym kiedyś już pisałem. Wcielaliśmy się w typa o imieniu Knight, który opiekował się zwierzakiem przypominającym krzyżówkę Pikachu z domową świnią. Gra zachwyciła mnie bajkowym klimatem, wzruszającą historią, budowaniem więzi między parą bohaterów i angażującymi starciami (wrogów widzieliśmy na mapie), w trakcie których kierowaliśmy rycerzem mogąc wydawać komendy naszej maskotce.

Ta zresztą się rozwijała, by z różowej świni z początku gry stać się maszyną do zabijania. Jednym z bardziej unikalnych elementów było też blisko 70 zabawek tworzonych przez jednego z NPC-ów, które funkcjonowały jako summony. O wstawkach FMV nie wspominam, bo po Final Fantasy VII był to standard w wielu jRPG-ach.

Dragon Valor

Hack’n’slash z elementami jRPG od samego Namco. Grę swego czasu polecał mi Star, były redaktor PSX Extreme, który po odejściu z magazynu granie na konsolach zamienił na pecety. To tak naprawdę trzecia część serii Dragon Buster, której pierwsza odsłona pojawiła się na NES-a. Co w tej grze było takiego specjalnego? Wcielaliśmy się w pogromcę smoków, a tytuł cechowała pewna nieliniowość. Mogliśmy choćby zadecydować z kim się zwiążemy, a naszym potomkiem kierowaliśmy w kolejnych poziomach. Fajny patent jak na ówczesne czasy. 

Alundra 1 & 2

Action RPG, który zabrał mi naprawdę sporo godzin życia i nakręcał na fabułę wstawkami anime. Tytuł zawsze nasuwał mi trochę skojarzenia z Suikodenem, ze względu na dwuwymiarową grafikę pierwszej części, choć gameplaye’owo były to inne, bardziej zręcznościowe buty, a i fabuła, w której podróżowaliśmy po snach uderzała w inną nutę.

Warto dodać, że Alundra jest uważana za duchową kontynuację Landstalkera na Segę Mega Drive, zwłaszcza, że część zespołu pracowała przy obu produkcjach. Sekcje platformowe były czasami ciężkie, podobnie jak walki z bossami, a sama eksploracja sprawiała dużą satysfakcję. Sequel był nieco mniej czarujący ze względu na zastosowanie trójwymiarowej oprawy i mniej udanej fabuły, która poszła w bardziej humorystyczne klimaty. 

Koudelka

Tytuł wydany przez nieistniejącą już firmę Infogrames przekształconą w Atari SA. Tytuł posiadałem na oryginale i jeśli dobrze pamiętam wydano go bodajże na 4 płytach. Gra została stworzona przez Hiroki Kikutę, który komponował muzykę choćby do serii Secret of Mana. Squaresoft nie chciał jednak dopuścić go do kierowania projektem i stworzenia własnej gry i tak Kikuta trafił do SNK, które sfinansowało założenie jego nowej firmy - Sacnoth. Artysta marzył o stworzeniu horroru RPG i tym właśnie jest Koudelka.

Mroczny klimat, Walia będąca miejscem akcji, gotycka stylistyka i połączenie turowych starć ze scenami rodem z Resident Evil. Tytuł kosztował niemałe pieniądze - zorganizowano nawet sesje motion-capture korzystając z technologii, które wykorzystywane były wówczas w Hollywood. Na castingu do gry zjawiło się ponad 100 aktorów, którzy wzięli udział w przesłuchaniu do ról. Niestety tytuł nie sprzedał się tak, by stworzyć całą serię. Kolejne części mimo planów nigdy nie powstały, ale można powiedzieć, że duchowym spadkobiercą gry jest seria Shadow Hearts wydana na PS2, za którą odpowiadało to samo studio. Ale już bez Kikuty, który zrezygnował z prowadzenia firmy.

Hoshigami: Ruining Blue Earth

Taktyczny RPG, nieco na wzór Vandal Hearts, który jednak nigdy nie dotarł oficjalnie do Europy. Gracz musi zebrać małą armię najemników, tocząc turowe bitwy taktyczne i uczyć nowych umiejętności członków drużyny. Co ciekawe - wszystkie grywalne postacie oddają cześć jednemu z sześciu głównych bogów, będących ucieleśnieniem elementów tworzących świat.

Statystyki postaci zmieniają się ponadto w zależności od tego, który bóg jest czczony w danym momencie, co nadawało potyczkom dodatkowego smaczku. Fabuła skupiała się na wojnie toczonej przez dwa królestwa zamieszkujące kontynent Mardias, ale z czasem pojawiały się też mroczne siły, które mieszały w scenariuszu. Gra doczekała się remake'u na Ds-a pod tytułem Hoshigami: Ruining Blue Earth Remix.   

Vanguard Bandits

Kolejna gra, która oficjalnie nie dotarła do Europy łącząca świat fantasy ze science fiction, w którym w wojnach królestw wykorzystywano mechy sterowane myślami ich pilotów. W kwestii gameplayu gra wprawdzie nie dobijała jakością do takich tuzów jak Final Fantasy Tactics i Front Mission, ale klimatem przypominała ich hybrydę. W zależności od wyborów moralnych i umiejętności naszych podopiecznych kreowaliśmy po części historię mogąc doprowadzić do różnych zakończeń. 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper