Strażnicy Galaktyki - kim są, jaka jest ich geneza?

Strażnicy Galaktyki - kim są, jaka jest ich geneza?

Tomasz Alicki | 14.05.2017, 11:00

Druga część Strażników Galaktyki grana jest właśnie w kinach, jej poprzedniczka okazała się kolejnym ogromnym sukcesem Marvel Studios, a Chris Pratt pozostanie już na zawsze chodzącą reklamą całej serii. Triumf Star-Lorda sprawia, że chciałoby się poznać historię Strażników, która wcale nie należała do tych kolorowych…

Trzeba było nie lada wyobraźni, żeby kilka lat temu wyobrazić sobie Strażników Galaktyki na dużych ekranach. Historia najwyraźniej nadawała się do kin, skoro teraz odnosi takie sukcesy, ale na pewno zadanie przed twórcami było znacznie większe niż w przypadku innych filmów Marvela. Dziesiątki lat popkulturowego fenomenu ominęły Strażników, skupiając się na budowaniu społeczności wokół tych bohaterów, których teraz widzimy w Avengers czy X-Men. Wszyscy kojarzą Spider-Mana, Kapitana Amerykę czy Iron Mana. Szczegółowe historie, genezy i różne wcielenia superbohaterów znają oczywiście tylko fani, ale przecież nie potrzeba takie znajomości, żeby wybrać się do kina w sobotnie popołudnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jednak jakimś cudem ktoś w Marvel Studios spojrzał na dziwną, złożoną z całkowitych przeciwieństw ekipę Petera Quilla i odnalazł w niej pomysł na film. Kto na początku 2014 roku czytał o nadchodzących Strażnikach Galaktyki i na sam tytuł ekscytował się kolejną premierą? Twórcy podjęli spore ryzyko, a biorąc pod uwagę ówczesną popularność komiksów o przygodach Star-Lorda, pewnie nikt by się nie zdziwił, gdyby premiera rozeszła się po świecie bez większego echa. Nagle Marvel stanął przed trudnym zadaniem stworzenia postaci, które ludzie pokochają od pierwszego wejrzenia, bez żadnej otoczki zasłyszanej w mediach czy od znajomych.

Najzabawniejsze w całym tym braku popularności Strażników jest fakt, że pierwsze komiksy tym tytule pojawiły się w 1969 roku. Przez dziesiątki lat znani z filmu bohaterowie przewijali się przez zeszyty, nie mogąc odnaleźć własnego miejsca. Oczywiście wtedy cała drużyna wyglądała inaczej, a kiedy wreszcie nabrała kształt tej kojarzonej z ekranów kin, czekała kolejnych 20 lat na odpowiednich ludzi, którzy zrobią z nią coś wyjątkowego. Komiksową historię Guardians of the Galaxy można podzielić na cztery kluczowe wydarzenia.

Pierwszy raz tytuł znany nam ze współczesnych filmów pojawił się przy okazji osiemnastego zeszytu Marvel Super-Heroes w 1969 roku. Oryginalni Strażnicy Galaktyki składali się z trójki przybyszów z innych planet (od prawej Yondu, Martinex i Charlie-27), na których czele stał Amerykanin Vance Astro (najbardziej po lewej) wybudzony z trwającego 1000 lat kriogenicznego snu . Miało z tego wyrosnąć spotkanie Parszywej dwunastki ze Star Trekiem, ale w praktyce seria była nierówna i walka z żądnym zniszczenia Układu Słonecznego Badoonem nie zaskarbiły sobie rzeszy fanów. Mimo tego słabego początku, powrotów do przeszłości we współczesnych Strażnikach Galaktyki jest dosyć sporo. Świadczy o tym chociażby fakt, że Yondu pojawił się w pierwszej odsłonie, a w drugiej części, jak większość z Was zdążyła się już pewnie przekonać, dostaje jeszcze więcej czasu ekranowego i jest bohaterem bardzo ważnego wątku. Więcej o bohaterach w bardziej aktualnych komiksach znajdziecie w serii Guardians 3000 z 2015 roku.

W 1976 roku, w czwartym zeszycie Marvel Preview, po raz pierwszy światło dzienne ujrzał Star-Lord stworzony przez Steve’a Engleharta. Patrząc na jego historię z perspektywy czasu, aktualny przywódca Strażników Galaktyki był równie niezrozumiany co seria, do której dołączył 30 lat później. Zafascynowany kosmosem i wszechświatem Englehart pisał później o tym, że odszedł z Marvela, zanim zdążył rozwinąć swoją postać do tej koncepcji, która tkwiła w jego głowie. W rezultacie Star-Lord pojawiał się okazjonalnie w różnych komiksach, ale własnej serii dorobił się dopiero w lipcu 2014 roku. Aż do 2008 roku, przełomu w historii całej serii, w powietrzu unosił się jedynie potencjał, jaki w nim drzemał.

Drugi istotny dla historii Strażników Galaktyki rozdział otworzył się we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, kiedy drużyna dostała swój pierwszy, solowy komiks pod przewodnictwem Jima Valentino. Nareszcie nie plątali się pod nogami Avengersów, zostawili w spokoju Iron Mana i rozpoczęli własną historię, która trwała przez 62 zeszyty, aż do lipca 1995 roku. Strażnicy składali się wtedy z Vance’a Astro, Yondu, Nikki, Charlie-27, Marinexa oraz Starhawka z jego żoną Aletą. Poświęcone tej grupie komiksy reklamowały ich jako najwspanialszych bohaterów XXXI wieku. Rozmaite historie najpierw kazały im szukać tarczy Kapitana Ameryki, by niedługo później wysłać ich do świata mutantów. Cała seria zapewniała rozrywkę zarówno młodszemu pokoleniu, jak i komiksowym weteranom, i bardzo szybko okazała się sprzedażowym hitem.

Podczas tego sukcesu Marvel pracował nad kolejnymi bohaterami w poszukiwaniu nowego Spider-Mana czy Iron Mana, a nowi twórcy bardzo często sięgali po temat wszechświata i odległych planet. Gdzieś w tym kosmicznym zamieszaniu urodziły się pomysły, jak lepiej wykorzystać Star-Lorda, Draksa, Gamorę oraz Adama Warlocka, z którym w pewnym sensie związana jest bohaterka Strażników Galaktyki vol. 2, Ayesha.

W pewnym sensie można powiedzieć, że Adam Warlock, znany również pod pseudonimem Him, jest sprawcą części całego tego zamieszania. We wczesnych etapach życia Gamory i Draksa (obie zielone postacie z okładki), najczęściej przewija się przez ich historię postać Thanosa. Gamora została przez niego wychowana i nauczona sztuk walki, którymi teraz imponuje w filmach, a Drax był na początku stworzony tylko po to, żeby go zabić. Obie postacie, stojące początkowo po dwóch stronach konfliktu, zostały wyznaczone właśnie przez Adama do Infinity Watch, czyli grupy bohaterów strzegących sekretnego kryształu. 42 zeszyty komiksu Warlock and the Infinity Watch opowiadały historię dwójki Strażników u boku Maxama, Moondragon, Pip the Trolla i Thanosa. Ich przygody kręciły się głównie wokół obrony sześciu tajemniczych kamieni oraz walki Adama z samym sobą.

Jeżeli chodzi o Groota i Rocketa, obie historie są równie absurdalne. Pierwszy z nich należy do gatunku Flora colossus z Planety X. Oryginalna, stworzona przez Stana Lee i Jacka Kirby’ego w 1960 różni się nieco od postaci, którą teraz kojarzymy z filmów. Groot był dużo większych rozmiarów drzewem, któremu wręcz nie zamykały się usta.

Wygłaszał monologi, walczył z Hulkiem i dopiero lata później zmienił się w małego stworka, którego każde zdanie, ze względu na sztywność krtani, brzmi dokładnie tak samo. Jedynie Maximus zadbał o to, żeby regularnie przebywający wokół Groota bohaterowie mogli zrozumieć, że mimo pozornie tego samego znaczenia, mógł on przekazać swoje myśli słowem. Jako postać pojawiał się okazjonalnie w kilku zeszytach. Zaczął od debiutu w Tales of Astonish, by później pojawić się u Hulka w roli potwora i nastraszyć we śnie młodego Petera Parkera. W 2006 roku nastąpił jego powrót i związanie ze Strażnikami w Annihilation.

Rocket z kolei pierwszy raz pojawił się w 1976 w siódmym zeszycie Marvel Preview. Stworzony przez Billa Mantlo i Keitha Giffena, nosi swoje imię na cześć „Rocky Raccon” Beatlesów. Rocky, bo takim pseudonimem posługiwali się autorzy na początku jego kariery, zaczynał jako Strażnik Keystone Quadrant, układu oddzielonego murem od reszty kosmosu. Razem z oficerem swojego statku, gadającym morsem Wal Rusem, pochodzą z opuszczonej planety dla umysłowo chorych. Zostali tam poddani eksperymentom, które dawały zwierzętom ludzką inteligencję i mowę. Wszyscy ci dryfujący wśród ton komiksów Marvela bohaterowie zdawali się czekać na kilku zdolnych twórców, którzy odnajdą ich potencjał, nadadzą ich genezie odrobiny sensu i połączą w coś, co razem stworzy udaną historię. W tym momencie wkracza duet z DC Comics znany pod pseudonimem DnA – Dan Abnett i Andy Lanning – którzy dumnie otwierają trzeci rozdział historii Strażników Galaktyki.

Panowie przyszli z pomysłem na wielką, kosmiczną walkę rodem ze współczesnego kina akcji. Brakowało im jedynie bohaterów. Przejrzeli więc stworzone do tej pory postacie, wybrali kilka dziwnych i nietypowych pokroju Draksa czy Gamory, a całość zwieńczyli Rocket Raccoonem i Grootem. Ze Star-Lordem na czele, duetowi DnA udało się z tego pozornie absurdalnego zbiorowiska charakterów stworzyć zgrany zespół, który w maju 2008 roku stał się częścią ważnego wydarzenia w historii Marvela – Annihilation. Obok znanej nam piątki pojawili się tam między innymi Silver Surfer, Thanos czy Nova, a historia opowiadała o ich wojnie z ogromną armią Annihilusa.

Mimo że Strażnikom Galaktyki nie udało się wówczas zdobyć popularności czołowych superbohaterów Marvela, to właśnie ta historia sprzed dziewięciu lat była impulsem do rozpoczęcia prac nad pierwszym filmem, który 1 sierpnia 2014 roku rozpoczął trwający aż do teraz rozdział czwarty. W kostium Star-Lorda wskoczył Chris Pratt, Bradley Cooper zadbał o głos Rocketa, a Vin Diesel zgarnia majątek, powtarzając w filmie jedno zdanie. Uformowana przez Dana Abnetta i Andy’ego Lanninga drużyna wylądowała na ekranach kin, serwując widzom dwie godziny pełne rozrywki, akcji, śmiechu i świetnie rozpisanych postaci.

Druga część zdaje się nie odstawać poziomem od swojego poprzednika, utrzymując ten oryginalny, dopieszczony rewelacyjnym soundtrackiem klimat, a James Gunn rozpoczął już prace nad kontynuacją. Bez wątpienia czwarty rozdział historii Strażników Galaktyki stanowi ten najważniejszy, przynoszący największy sukces i ogromne pieniądze. Decyzja o stworzeniu pierwszego filmu jest na pewno jedną z bardziej istotnych podczas tych niemal pięćdziesięciu latach wzlotów i upadków. Czasami warto jednak zatrzymać się na chwilę, spojrzeć wstecz i zdać sobie sprawę, ile ludzi dołożyło mniejszą lub większą cegiełkę do tego, co trafiło właśnie do kin.

Tomasz Alicki Strona autora
cropper