II wojna światowa w grach wideo - część trzecia

II wojna światowa w grach wideo - część trzecia

Piotr Kaźmierczak | 11.07.2014, 10:00

Trzecia i ostatnia część podsumowania gier opartych na wydarzeniach II wojny światowej. Tym razem przyjrzymy się tytułom powstałym już w XXI wieku. 

W poprzednim odcinku wspomniałem, że wszystkich produkcji poruszających tę tematykę wymienić nie sposób, a jeszcze bardziej dotyczy to gier powstałych po roku 2000. Jeżeli więc wśród wymienionych niżej zabraknie waszej ulubionej, proszę o wyrozumiałość. Starałem się jednak, by w zestawieniu tym znalazła się większość najbardziej znaczących tytułów o II wojnie światowej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Return to Castle Wolfenstein

Powrót do przestarzałej formuły Wolfensteina 3D nie wchodził w grę (przynajmniej w aspekcie gameplayu), dlatego w 2001 roku zaprezentowano światu reboot marki. Return to Castle Wolfenstein okazał się tytułem dobrym, który z jednej strony grał na wspomnieniach, a z drugiej był nowoczesny, dawał satysfakcję i wywoływał gęsią skórkę (eksperymenty na ludziach). Sam wspominam tę pozycję bardzo miło. Powrót do zamku Wolfenstein wypadł moim zdaniem naprawdę udanie, choć pojawiały się i słowa krytyki najczęściej dotyczące małej interakcji z otoczeniem, czy momentów, w których tempo akcji spadało zbyt mocno.

IL-2 Sturmovik

Jeden z najbardziej znanych wojennych symulatorów, który wychodzi nieprzerwanie od 2001 roku. Co istotne, pierwsza część skupia się raczej na froncie wschodnim II wojny światowej (zapewne ze względu na to, że została ona wyprodukowana przez rosyjskie studio). W IL-2 Sturmovik mogliśmy się wcielić zarówno w pilota samolotu, jak i tylnego strzelca. Gra oferowała dwa główne poziomy trudności – realistyczny i uproszczony. Efektownie prezentowały się potyczki po sieci (32 graczy jednocześnie). Ze względu na niezwykle rzeczywisty model latania i frajdę płynącą z rozgrywki IL-2 Sturmovik jest często nazywany najlepszym wojennym symulatorem lotniczym.

 

Medal of Honor: Allied Assault

Do tej pory nie wspominałem o kolejnych częściach danych serii (poza unikatowym Wolfensteinem), ale w tym wypadku zrobię wyjątek. Chodzi bowiem o grę, która ugruntowała pozycję wojennych strzelanek FPS i z której do dziś wiele tytułów tego typu czerpie inspiracje. Mogę też z całą świadomością powiedzieć, że ten, kto nie przeżył lądowania na plaży Omaha z Medal of Honor: Allied Assault przegapił jeden z najlepszych motywów w historii gier wideo. Podobnej produkcji wcześniej nie było i to w zasadzie od niej zaczął się szturm wojennych FPS-ów na komputery osobiste, a później również na konsole. Sama gra była przy tym po prostu świetna, w warstwie gameplayowej nie było się do czego przyczepić, a filmowa otoczka i wrażenie, że bierzemy udział w prawdziwej wojnie sprawdzały się znakomicie. Nawet tryb multiplayer jak na tamte czasy naprawdę dawał radę. Medal of Honor: Allied Assault to dla mnie osobiście jedna z najlepszych strzelanek w jakie grałem.

Battlefield 1942

Pierwsza gra z serii Battlefield została wydana w 2002 roku. I już wtedy była to pozycja nastawiona głównie na zabawę poprzez sieć. O ile single player (podobne zasady co w trybie online, ale za przeciwników robił komputer) nie zachwycił nikogo, tak rozgrywka internetowa wypadała świetnie. W Battlefield 1942 mogliśmy nie tylko wyruszyć do walki na piechotę, ale i zasiąść za sterami samolotu, czy poprowadzić czołg. Podobnie jak w innych tytułach z tej serii, tak i w tej odsłonie duży nacisk położono na kooperację. Jeżeli więc mieliśmy z kim grać bawiliśmy się przednio.

Prisoner of War

W przeciwieństwie do powyższych produkcji, ta reprezentuje kompletnie inny gatunek, a mianowicie skradanki. W Prisoner of War wcielaliśmy się w amerykańskiego lotnika, który próbował uciec z obozu jenieckiego. Fajnym elementem gry był rozkład dnia. Aby osiągnąć sukces musieliśmy przestrzegać obozowych norm, a jednocześnie konspirować po cichu. Co istotne, nasz bohater nie posługiwał się żadną bronią. Prisoner of War ceniony był za fajny klimat i ciekawą, wciągającą rozgrywkę.

 

Wolfenstein: Enemy Territory

Kolejny Wolfenstein w tym zestawieniu, ale po prostu nie można go było pominąć. Po pierwsze – jest to wyłącznie multiplayerowa pozycja, po drugie - dostępna za darmo, i po trzecie - świetna. Muszę przyznać, że Wolfenstein: Enemy Territory to jeden z trzech moich ulubionych tytułów sieciowych. Rozgrywka była tu niezwykle zajmująca, klasy postaci miały ogromne znaczenie i każda oferowała równie przyjemną zabawę, a wielkość map mnie nie przerażała, jak np. w serii Battlefield (były one jednak znacząco rozbudowane względem choćby Call of Duty). Co istotne, fajnie grało się w to ze znajomymi, ale również samotnik nie miał na co narzekać. Idealny tytuł do czystego rozerwania się, jak i taktycznego pokombinowania w bardziej profesjonalnie nastawionych zespołach.

Call of Duty

Kolejna widowiskowa strzelaninia, która dała podwaliny pod jedną z najpopularniejszych serii w historii branży. Call of Duty jest w gruncie rzeczy czymś podobnym do Medal of Honor: Allied Assault, ale zamiast stawiać na wysiłki jednego żołnierza biorącego udział w II wojnie światowej, postawił na opowiedzenie historii z różnych perspektyw. Najbardziej widowiskowym momentem pierwszego CoD-a była z pewnością bitwa stalingradzka. Sam bardzo dobrze bawiłem się przy tej grze zarówno w singlu, jak i online, ale i tak jakoś wyżej stawiam Allied Assault. Założę się jednak, że znajdą się ludzie, którzy myślą inaczej.

Brothers in Arms: Road to Hill 30

Powyższa produkcja prezentowała widok z pierwszej osoby, ale jednocześnie zmuszała nas do taktycznego myślenia. Ważną cechą Brothers in Arms jest to, że wcielamy się w nim w żołnierza, który faktycznie walczył w II wojnie światowej. Gra zdobyła uznanie za system walki (dyrygowaliśmy danym oddziałem wskazując mu cele, a jednocześnie sami uczestniczyliśmy w bitwach), sprawne AI naszych sprzymierzeńców, bardzo dobrą oprawę graficzną i wciągającą rozgrywkę.

 

Sniper Elite

Produkcja z 2005 roku, której ostatnia część ukazała się kilkanaście dni temu. To, czym wyróżniał się ten tytuł na tle pozostałych było sprowadzanie clou zabawy do posługiwania się snajperką. Musieliśmy więc głównie działać w ukryciu, wyszukiwać najlepsze miejsca do oddania ostrzału i po cichu eliminować cele. O ile Sniper Elite nie był pozbawiony wad, to i tak zyskał uznanie choćby za niezwykle realistyczną balistykę.

Company of Heroes

Strategia czasu rzeczywistego, która zrobiła furorę na rynku zdobywając niezwykle wysokie oceny (średnia na Metacritic 93%). Jest to też jeden z pierwszych tytułów, który wykorzystywał usługę Games for Windows. Gra zdaniem recenzentów łączyła wiele dobrych koncepcji pojawiających się wcześniej w RTS-ach i w świetny sposób je ze sobą miksowała. Co ciekawe, Company of Heroes charakteryzowały niemal filmowa otoczka i znakomita grafika, które jeszcze bardziej pogłębiały przyjemność z grania. Dziennikarze chwalili destruktywność otoczenia, jak i zróżnicowanie misji oraz fizykę świata. Wszystkie te elementy składowe powodowały, że mieliśmy do czynienia z rewelacyjnym tytułem.

The Saboteur

Gra z otwartym światem w klimacie II wojny światowej? Czemu nie. Areną naszych działań było w tym przypadku okupowane miasto Paryż, a do zadań bohatera należało wysadzanie przybytków wroga, eliminowanie wybranych celów i wszędobylska konspiracja. Nie był to tytuł rewelacyjny, ale wiele osób się do niego przekonało głównie za sprawą klimatu, który, to trzeba przyznać, wylewał się z ekranu garściami. Fajnym elementem The Saboteur była również stylistyka graficzna (rejony okupowane przez Nazistów wyróżniały się biało-czarną paletą barw).

 

Strategia czasu rzeczywistego z 2010 roku. Gra wyszła zarówno na konsole, jak i na pecety. Mieliśmy tu do czynienia z pozycją luźno opartą na historii, w której mieszały się rzeczywiste wydarzenia z tymi fikcyjnymi.  był dość trudny i rzadko wybaczał błędy, ale zapewniał tym samym duże pokłady satysfakcji. Najbardziej wyróżniającym elementem tej produkcji były tzw. fortele, które polegały na wprowadzaniu wroga w błąd (głównie poprzez akcje pokroju pozorowanego ataku, przechwytywania rozkazów, czy ukrywania jednostek przed wzrokiem nieprzyjaciela). Dzięki nim całość zyskała unikatowego sznytu, a jako że i pozostałe elementy były dobrze skrojone, otrzymaliśmy naprawdę godny uwagi tytuł.

World of Tanks

Jedna z najpopularniejszych produkcji sieciowych. World of Tanks przyciągnęło do siebie fanów pojazdów gąsienicowych, ale i graczy wcześniej nie przepadających za gatunkiem, który ta pozycja reprezentuje, czyli MMO. WoT jest nadal szalenie popularne i ma ogromne grono odbiorców również w Polsce. Jako jej główne zalety fani wskazują widowiskowość i świetną, angażującą rozgrywkę, która nie pozwala oderwać się od monitora.

Uprising 44: The Silent Shadows

Tytuł polskiego studia, który w zamyśle miał zamieszać na rynku, a w rezultacie odniósł spektakularną klapę. Rozgrywka opierała się tu najczęściej na strzelaniu, ale też posiadała elementy strategiczne. Problem w tym, że Uprising44 był okropnie brzydki, zabawa szybko robiła się sztampowa, a gameplay został źle zbalansowany. Dopełnieniem tego okropnego dzieła były tragiczne AI, żenujący dubbing i wszędobylskie błędy.

Tym samym dojechaliśmy do końca zestawienia gier o II wojnie światowej. Wśród moich ulubionych produkcji opartych na tej tematyce wymieniłbym z pewnością Walkera, Medal of Honor, Medal of Honor: Allied Assault, Enemy Territory oraz serię Commandos. A jakie są wasze typy?

Piotr Kaźmierczak Strona autora
cropper