5 rzeczy, które Sony musi zrobić na E3 by ożywić Vitę

5 rzeczy, które Sony musi zrobić na E3 by ożywić Vitę

Paweł Musiolik | 09.06.2014, 14:01

Gdy oficjele Sony określają Vitę jako „przystawkę do PS4”, ciężko nie odnieść wrażenia, że przenośna konsola została spisana na straty na Zachodzie. W Japonii jeszcze to jakoś wygląda, więc i gry się sprzedają, a co za tym idzie – powstają nowe. W USA jest tragicznie (7 tysięcy sprzedanych konsol w całym kwietniu!), w Europie trochę lepiej (średnio 4 razy większa sprzedaż niż w Stanach). Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli ktokolwiek w Sony wierzy w ten projekt, trzeba się wreszcie zabrać za robotę. I my podajemy pięć punktów, z którymi Sony może na E3 coś zdziałać.

Marketing głupcze!

Dalsza część tekstu pod wideo

Największym problemem PlayStation Vita jest brak marketingu. Jakiegokolwiek. I mowa tutaj o USA i w większej mierze o Europie. Anegdoty jak to anegdoty – mają to do siebie, że nie mogą być brane jako reprezentacja większościowego poglądu. Ale historie o tym, że sprzedawcy w sklepach z grami (i mowa o tych największych) na pytania związane z Vitą nie potrafią odpowiedzieć, samej konsoli w sklepach po prostu nie ma, a ponadto brakuje reklam w TV, kinach i innych miejscach powodują, że sprzęt dociera jedynie do zapalonych graczy. A tych jest bardzo mało w skali globalnej i, niestety, nie są w stanie kupić tylu konsol, by wydawcy spoglądali na Vitę przychylnym okiem.

PSP miało swoją kampanię Step Your Game Up z granym przez czarnoskórego aktora Marcusem. Vita miała jedynie sensowne reklamy na start, które pokazywały, że wtedy Sony miało pomysł. Teraz go niestety nie ma, a bez marketingu – nie sprzeda się niczego.

Im taniej, tym lepiej

Tańsze może być wszystko. Początkowo planowałem wrzucić tutaj gry, ale od jakiegoś czasu ceny nowości dochodzą do maksymalnie 40 dolarów/euro lub 139 złotych naszym kraju. Więc jeden punkt można skreślić.

Pozostają dwie sprawy. Pierwszą z nich jest cena samej konsoli. Tak, wiem, że można ją kupić już za 600 złotych (a nawet 550 zł z kartą 4GB i LBP), ale sugerowana cena detaliczna to nadal 199 euro, czyli 799 złotych. Wersja Slim, która w Europie ma się podobno pojawić jesienią, schodzi z SRP do 179 euro, czyli do około 719 złotych. To i tak nadal za dużo. Sony zarabia od dawna na konsolach, zarabia także na kartach i PS+, więc ma czym amortyzować obniżki cen. A ta powinna zostać ścięta o 50 dolarów/euro, co dałoby oficjalnie cenę na poziomie 599 złotych. Podejrzewam, że niektóre sklepy, organizując promocje, mogłyby nawet mocniej ścinać ceny.

Sprawa numer trzy – ceny kart pamięci. Zostały wypuszczone po to, by obniżyć cenę konsoli, a odbić sobie cenę na akcesoriach. Niestety, bardzo szybko okazało się, że takie karty są kulą u nogi konsoli i zniechęcały potencjalnych nabywców. By coś się ruszyło, Sony musi wprowadzić na nasz rynek kartę 64 GB, a aktualnie na rynku – cenowo zrzucić półkę w dół. Czyli karta 8GB musi kosztować tyle, ile na ten moment 4GB. Ludzie muszą ponosić jak najmniejszy koszt, gdy chcą kupić Vitę, i to powinna być droga obrana przez Sony.

Japonia, dajcie mi więcej Japonii!

Na wstępie wspomniałem, że Vita w Japonii ma się umiarkowanie dobrze. Czasami lepiej, czasami ciut gorzej, ale poniżej 15 tysięcy sprzedanych konsol tygodniowo nie schodzi. Efektem tego są kolejne zapowiedzi gier, które nie bardzo do nas się kwapią. Oczywiści Bandai Namco stara się i zapowiada chociażby One Peace: UWR czy Sword Art Online, ale z drugiej strony nie ma tutaj potwierdzenia wydania Digimonów, Tales of Innocence R czy God Eater 2. Gdzie Phantasy Star Nova? Takich pytań możemy mnożyć i mnożyć. Bardzo dobrze swoje zadania wypełnia Tecmo Koei, wydają praktycznie wszystko, co nie jest visual novelą. Ale to i tak za mało. Sony musi wyjść naprzeciw wydawców i deweloperów, porozmawiać z nimi i zachęcić do wydania gry na Zachodzie. Jakiś czas temu padła informacja, że posiadacz Vity kupuje średnio na konsolę 12 gier. Jest to niesamowity wynik, nie do powtórzenia na innym sprzęcie.

Oczywiście pozostaje kwestia wydawania gier wyłącznie w cyfrowej dystrybucji, co odpycha takich dinozaurów jak ja, którzy jeśli mają kupić grę – to wyłącznie w pudełku

Zachodni wiatr odnowy

Poza japońskim wiatrem, musi przyjść wiatr zmian z Zachodu. Mowa oczywiście o wielkich hitach dla przeciętnego zjadacza chleba. Call of Duty, Assassin's Creed, God of War, Uncharted, Ratchet & Clank i wiele, wiele innych gier, które powinny mieć swoje wersje na handhelda. Call of Duty i Asasyni zawitali na Vitę i znamienne jest, że to jedne z najlepiej sprzedających się gier. Oczywiście nie są to idealne produkcja, zwłaszcza CoD, ale zawsze trzeba dawać drugą szansę.

A jeśli Sony nie ma wolnych rąk w swoich ekipach, to wystarczy dogadać się z mniej znanym, młodym i zdolnym studiem, oddać im na wypożyczenie własną markę i nadzorując pracę – wydać God of War, by pokazać amerykańskiemu graczowi, co może robić ta mała bestia z ekranem (jeszcze) OLED.

Wiara we własne możliwości

I tutaj punkt trochę abstrakcyjny dla wielu. Ale Sony nie wierzy w Vitę. Widać to na największych konferencjach, na których poświęca się jej kilka minut, tak by nie daj Boże nikt nie zauważył, że poza PS4 i PS3 jest coś jeszcze. Ostatni punkt jest też idealną klamrą spinającą pozostałe cztery. Bez wiary w to, że los Vity można odwrócić – poprzednie punkty nic nie zmienią. Jeśli nadal będzie się powtarzać „kupcie PS Vita, by grać na niej w gry z PS4”, to śmiało można zamknąć całość tak, jak SEGA zamknęła swego czasu Dreamcasta.

Źródło: własne
Paweł Musiolik Strona autora
cropper