Tanioszka: Star Wars: The Force Unleashed (PS3)

Tanioszka: Star Wars: The Force Unleashed (PS3)

Jaszczomb | 19.01.2014, 09:00

Markę Star Wars przejął Disney i porzucił fantastyczny projekt Star Wars 1313. W przyszłym roku, oprócz siódmego filmu, dostaniemy restart serii Battlefront od DICE. Co robić do tego czasu? Po taniości przypomnieć sobie Star Wars: The Force Unleashed!
 

W 2004 roku Lucas Art postanowiło stworzyć fabułę łączącą obie trylogie Gwiezdnych Wojen. Sześciu developerów głowiło się nad formą gry, a wśród pomysłów znalazły się projekty z Darthem Maulem i Super-Wookiem w roli protagonisty. Ostatecznie zrezygnowano ze zbytniego rozmachu fabularnego (była szansa na trzecią część doskonałego Knights of the Old Republic), pierwszoosobowego strzelania (Battlefronty, Jedi Outcast/Academy), a wybrano przystępną formę slashera z „bohaterem, który mocą będzie w stanie ściągnąć Star Destroyera”.

W tej roli wystąpił Starkiller (co było pierwszym nazwiskiem Luke’a, później zmienionym na „Skywalker”). Osierocony i przygarnięty na ucznia przez Vadera, Starkiller dostaje zadanie zabicia Jedi ocalałych z czystki Imperatora. Obowiązkowo znalazł się też wątek miłosny i zabawny robot, a zabawę kończymy wyborem jednego z dwóch zakończeń (jedno z nich jest kanoniczne).

ZALETY JASNA STRONA MOCY

Star Wars: The Force Unleashed zaczyna się mocarnie. Gracz jako Darth Vader ląduje na planecie Kashyyyk w celu zabicia ukrywającego się Jedi, a jego potęga zamienia całą misję w samouczek/plac zabaw. Zastępy włochatych Wookie (a nawet nasi Stormtrooperzy) tylko czekają, by dusić ich Mocą, zrzucić w przepaść, porazić piorunami czy poćwiartować mieczem świetlnym. Później dostaniemy z początku nie tak mocarnego żółtodzioba Starkillera, ale przynajmniej wiemy, do jakich możliwości będziemy dążyli.

Dalsza część tekstu pod wideo

Już na samym początku mamy przedsmak zabaw z trzema użytymi silnikami fizycznymi - osobnym dla obiektów, ciał i zachowania odmiennych tworzyw. Potężne metalowe drzwi przepięknie wyginają się pod naporem pchnięcia Mocą, lecz gwoździem programu jest podnoszony nią przeciwnik, panicznie łapiący się nogi kolegi, który z kolei trzyma się skrzyni. Bawi za każdym razem.

Udźwiękowienie również jest mocną stroną tytułu. Obowiązkowe motywy filmowe świetnie współgrają z utworami stworzonymi specjalnie na potrzeby gry, a odgłosy mieczy świetlnych i odbijanych pocisków blasterów tylko dopełniają klimat Gwiezdnych Wojen. Grafika zestarzała się dość przyzwoicie - tekstury może nie są najostrzejsze, ale jest płynnie i zgrabnie, szczególnie przy finisherach kończących żywot minibossów i Mistrzów Jedi.

WADY CIEMNA STRONA MOCY

Problemy sprawia namierzanie, szczególnie podczas walk z bossami, gdzie kamera jest statyczna. To, jakim przedmiotem rzucimy zależy od kierunku kamery, strony, w którą odwrócony jest Starkiller i humorów gry. Z czasem uczymy się zaznaczać wybrany cel "na czuja", ale to nie eliminuje głupich błędów.



Odwiedzane miejscówki są różnorodne, lecz zwyczajnie monotonne. Elementów platformowych jest dość mało (chyba że szukamy sprytnie poukrywanych znajdziek), ale wypróbowując rozmaite combosy walka potrafi dostatecznie wciągnąć, by nie zwracać na te potknięcia większej uwagi.

Immersję psuje też brak konsekwencji w kwestii interakcji z otoczeniem. Pchnięciem wyginamy metalowe konstrukcje i wyważamy kilkunastometrową drewnianą bramę, lecz niskie, krucho wyglądające drzewko na podobną dawkę Mocy co najwyżej lekko się wzdrygnie. Fanów może także odrzucić miecz świetlny, który uszczupla pasek zdrowia przeciwnika, zamiast przecinać go wpół (takie fantazje dopiero w sequelu) oraz przesadzona potęga Starkillera (szczególnie, gdy mowa o wspomnianym wcześniej założeniu, na bazie którego postać powstała).

I HAVE A GOOD FEELING ABOUT THIS

Combosy, rozwój postaci, Ciemna Strona Mocy i znajdźki z kryształami do miecza świetlnego (ostrze czarnego koloru!) przy uczciwych 8-10 godzinach rozgrywki (czyli dobre dwa razy więcej niż w sequelu). Wszystko za wyjątkowo niską cenę dwóch dyszek. Dostępna jest także kompletna Ultimate Sith Edition, zawierająca trzy dodatkowe, niezgodne z kanonem misje, w których spotkamy Luke’a, Leię, Obi-Wana oraz ulubieńca graczy - Bobę Fetta. Zestaw dobija jednak do 50-60 zł.

Albo wygrzebcie z piwnicy PSXa z Jedi Power Battles. To dopiero była gra...

Jaszczomb Strona autora
cropper