Tanioszka: X-Men Origins: Wolverine (PS3)

Tanioszka: X-Men Origins: Wolverine (PS3)

Jaszczomb | 24.11.2013, 11:48

Ach, gry oparte na filmach. W znakomitej większości równie pasjonujące co mapa hipsometryczna Mazowsza, a te dobre na odchodzącej już generacji policzyć można na palcach jednej ręki drwala. Ale jakieś są! Filmowi, na którym oparta jest dzisiejszaTanioszka, można wiele zarzucić, lecz nie sposób odmówić mu efektownych scen akcji. Gra, jako slasher, oparta jest wyłącznie na nich. Jak dziś trzyma się X-Men Origins: Wolverine?

Tytuł gry: X-Men Origins: Wolverine

Dalsza część tekstu pod wideo

Data premiery: 1. maja 2009

Średnia ocen wg Metacritic: 73/100

Średnia ocen wg Gameranking: 75/100

Za egranizację odpowiada Raven Software. Niektórzy skojarzą studio z gwiezdowojennymi klasykami, które ominęły konsole Sony (Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy i Outcast), inni z serii X-Men Legends i świetnego Marvel: Ultimate Alliance, a fani Call of Duty powiążą twórców z przygotowaniem multiplayera w Call of Duty: Ghosts i DLC do poprzednich części. Jesteśmy jednak w roku 2009, do premiery CoD: MW2 jeszcze parę miesięcy, a do kin wchodzi X-Men Origins: Wolverine.

Ani film, ani gra fabułą nie stoi. O ile historia w tym pierwszym jest dość banalna, tak poznając początki Wolverine’a z padem w ręce zwyczajnie ciężko połapać się w przeraźliwie zagmatwanych, ciągłych skokach w czasie. Zaczynamy w dżungli, zaraz potem przenosimy się w przyszłość, wspominamy stare czasy z Sabertoothem i zyskujemy szkielet z adamantium, by za chwilę przejść kilka lat wstecz do misji w Afryce. Na filmie gra bazuje więc bardzo luźno, a wszystkie te przejścia to pretekst dla zmiany otoczenia, w którym wyrzynamy bliźniaczo podobnych wrogów. Póki co nie brzmi specjalnie zachęcająco? Na szczęście walka wszystko wynagradza.

ZALETY

Jak to nasz Rosomak ma w zwyczaju, jego styl walki jest istnym festiwalem przemocy. Lejąca się krew,rozrywanie i cięcie przeciwników na kawałki oraz szalone specjale zwyczajnie nie nudzą i wywołują mimowolny uśmiech na ustach graczy-sadystów (bo każdy z nich takim jest, słyszałem w telewizorze!). Combosów jest mnóstwo, poza tym są dobrze wyważone, a każdy niemiły nam zabijaka wymaga odpowiedniego podejścia. Szybkiej akcji nie przerwie nawet znacznie oddalony wróg, do którego doskoczymy namierzając go i wykonując niemożliwie daleki doskok. Po złapaniu, mocarne finishery poprzedzi efektowne spowolnienie czasu, wyprowadzane kontry nader brutalnie wykorzystują zdezorientowanie atakującego, a wszystko to jest satysfakcjonujące i nie mamy poczucia rzezi bezbronnych owieczek. Na wyższym poziomie trudności długo nie pożyjemy nie korzystając z dobrodziejstw uniku i bloku.

Ale jak to, przecież Wolverine jest nieśmiertelny! Nie tyle nieśmiertelny, co szybko się regenerujący. I to świetnie pasuje do gier w ogóle. W końcu mamy jakieś dość logiczne wyjaśnienie odnawiającego się samoistnie życia (co możemy przyspieszać jednym z różnych mutagenów wpływających na rozwój postaci), a dynamiczne leczenie się ciała Logana widać w trakcie rozgrywki! Wygląda to niesamowicie, gdy po eksplozji wyrywającej z bohatera kawał mięcha i ujawniającej żebra, mięśnie i skóra miarowo odrastają. No, wyglądałoby to niesamowicie...

WADY

... gdyby nie wiekowa grafika, która już w czasie premiery tytułu nie robiła wrażenia. Dziś jej niedoskonałości jeszcze bardziej rzucają się w oczy, lekki blur trochę razi, ale nie zmienia to faktu, że bez problemu rozpoznamy w naszej postaci Hugh Jackmana. Dodatkowo przejścia między animacjami, szczególnie w wypadku przeciwników, czasem nie zaskakują tak płynnie jak powinny, a większość bossów pokonujemy podobnym schematem. Mamy też coś rodzaju zwierzęcej intuicji, podświetlającej przeciwników i obiekty dostępne do interakcji oraz podającej jak na tacy, gdzie udać się dalej - dodane na siłę zbytnie ułatwienie, lecz z drugiej strony nie ma potrzeby korzystania z tej opcji.

WERDYKT

X-Men Origins: Wolverine to jedna z najlepszych gier na podstawie filmu, która z akcjami typu „skok na helikopter, wyjęcie zza sterów pilota i włożenie jego głowy między kręcące się śmigła” mistrzowsko oddaje naturę najciekawszego z X-Menów (chociaż historia dzieje się grubo przez pojawieniem się łysego inwalidy w życiu Logana). Latanie w podkoszulku czy na gołą klatę pozwala obserwować regenerację, ale znajdując ukryte figurki głównego bohatera odblokujemy bardziej znane stroje (w tym najpopularniejszy żółto-niebieski kostium). Bez innowacyjnych rozwiązań, za to z bezproblemowym sterowaniem i rzeką wylewającego się miodu. Za 3-4 dyszki, które wołają sobie właściciele kopii na Allegro to niemal doskonała pozycja tanioszkowa! Byle w wersji na PS3 - te na PSP i PS2 są znacznie uboższe.

Jaszczomb Strona autora
cropper