Cyfraki: Sine Mora (PS Vita)

Cyfraki: Sine Mora (PS Vita)

VergilDH | 13.05.2013, 13:00

Studio Grasshopper Manufacture znane jest z tworzenia oryginalnych produkcji, jakich próżno szukać u większości deweloperów. Jednym z takich tytułów jest Sine Mora – gra trafiła początkowo na konsole stacjonarne, jednakże stosunkowo szybko pojawiła się również na PlayStation Vita. I wiecie co? Gracze, którzy są posiadaczami przenośnej konsoli Sony, z pewnością nie może przejść obok niej obojętnie.

Lecę, bo chcę!

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Zacznijmy od tego, co tak właściwie kryje się pod tymi dwoma słowami. Sine Mora to nic innego, jak „latana” strzelanina podana w formie side scrollera - przez znakomitą większość zabawy ekran powolutku przesuwa się w prawo, a my możemy śmigać w powietrzu we wszystkich kierunkach i eliminować nieszczęśników, jacy próbują przeszkodzić w realizacji stawianych przed nami zadań. Całość jest o tyle przyjemna, że na ekranie nieustannie coś się dzieje – pojawiają się kolejne pojazdy wroga (zarówno powietrzne, jak i naziemne), z terenu wyrastają pułapki czekające na nieuważnych pilotów, a z zabitych przeciwników wypadają różnorodne power-upy. Te nie tylko wzmacniają naszą siłę rażenia (poprzez dziewięć stopni ulepszeń broni) i zapewniają nam ochronę przed pociskami wroga, lecz także dają dostęp do tak zwanych „kapsuł”, które można porównać do umiejętności specjalnych. Różnią się one jednak w zależności od wybranego przez nas trybu rozgrywki – w trybie fabularnym możemy jedynie spowalniać czas, ale w pozostałych wariantach zabawy wykorzystamy również dobrodziejstwa niesione m.in. przez opcję cofnięcia go o kilka cennych sekund.

 

2013-05-10-082344

 

Sine Mora stanowi tryb fabularny, w trakcie którego poznamy nie tylko prostą historyjkę (później zajmiemy się tym zagadnieniem), lecz także zwiedzimy kilkanaście zróżnicowanych lokacji. Akcja omawianego tytułu rozgrywa się na ślicznych, kolorowych wybrzeżach, w kanionach, na zurbanizowanych terenach oraz w tajnych kompleksach militarnych. Ukończenie gry jest kwestią około czterech godzin - nie jest to szczególnie dobry wynik, jednak ma ona potencjał na kilka dodatkowych godzin zabawy. Wszystko to przez obecność trzech, innych trybów rozgrywki oraz możliwości opublikowania swoich wyników w Sieci. Na sprawdzenie czeka tutaj zatem Arcade Mode, który koncentruje się na akcji – gracz nie musi zawracać sobie głowy fabułą i skupić się na tym, co lubi najbardziej. Do jak najefektywniejszego eliminowania wrogów zachęcają rangi, jakie są nam przyznawane po każdym z etapów – oceną A” zostają wyróżnieni najwięksi twardziele, podczas gdy wbicie noty B” to raczej cel dla średnio-wprawnych graczy. Oczywiście jest jeszcze „C”, lecz otrzymujemy ją na starcie, wobec czego jej uzyskanie nie jest żadnym wyczynem.

 

Ponadto, znajdziemy tutaj tryb Score Atack, który został przygotowany z myślą o krótszych „posiedzeniach” - wybieramy po prostu interesujący nas etap i oddajemy się zabawie, a po jego ukończeniu jesteśmy przenoszeni do menu. Na koniec warto wspomnieć również o wariancie „Boss Training”, gdzie możemy zmierzyć się z poznanymi wcześniej bossami. Sine Mora daje sporo satysfakcji, a niemała w tym zasługa jej... prostoty. Wszystko odbywa się tutaj bowiem przy pomocy jedynie kilku przycisków oraz grzybka analogowego. Ten ostatni odpowiada za nasze położenie, pod krzyżykiem i kółkiem umieszczono broń podstawową i dodatkową, natomiast „R” to wspomniana wcześniej „kapsuła”.

 

Kto powiedział, że piloci mają łatwo?

 

2013-05-10-103214

 

To, że rozgrywka w Sine Mora jest prosta, nie oznacza oczywiście, że jest łatwa. Pal licho, jeśli musimy stawić czoła standardowym, jednak mającym przewagę pod względem liczebności, siłom wroga – te można bowiem błyskawicznie posłać do piachu, zwłaszcza jeśli mamy na pokładzie naszego samolotu jakąś mocniejszą giwerę. Z drugiej strony jednak, przeciwko nam regularnie wystawiani są bossowie, których pokonanie nastręcza znacznie więcej trudności. Po pierwsze, po ujrzeniu takiego delikwenta należy odnaleźć jego słabe punkty. Brzmi banalnie? Tylko w teorii, gdyż prowadząc ostrzał koniecznie trzeba uważać na wystrzeliwane przez niego pociski – o śmierć tutaj nietrudno, a jest ona wielce niepożądana, o czym przekonacie się już po kilkudziesięciu minutach rozgrywki.

 

Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest nieco bardziej złożona. „Story Mode” został podzielony na kilka etapów. Te z kolei składają się zazwyczaj z dwóch mniejszych misji zwieńczonych właśnie walką z bossem. Na każdy z etapów przypada określona liczba „wskrzeszeń”, które cofają nas do ostatniego punktu kontrolnego. Jakby tego było mało, wszystkie rozpoczynamy z określoną pulą czasu na koncie. Zabijanie oponentów zwiększa ilość dostępnego czasu, natomiast odnoszone obrażenia skutecznie ją zmniejszają. Czas jest tutaj zatem swego rodzaju odpowiednikiem paska energii życiowej. Sine Mora została jednak skonstruowana w taki sposób, że jeśli pod koniec drugiej misji z danego etapu zdarzy nam się wyczerpać cały ich zapas wskrzeszeń... cóż, należy rozpocząć etap od nowa. Warto jednak wspomnieć, że na normalnym poziomie trudności raczej nikt nie powinien mieć problemów z dobrnięciem do napisów końcowych, ze względu na to, że jest on doskonale wyważony.

 

 

Sine Mora na PlayStation Vita wygląda bardzo dobrze. Fakt, grafika została znacznie uproszczona względem wersji, które trafiły na konsole stacjonarne, a w oczy potrafi zakłuć lekki aliasing i proste tekstury oraz stosunkowo kiepskie efekty cząsteczkowe, jednak gra i tak nie ma się czego wstydzić. Wszystko jest niezwykle kolorowe, zachowano klimat poszczególnych lokacji i ich najważniejsze elementy, a i do wyglądu bossów nie można się przyczepić. To samo tyczy się także warstwy dźwiękowej, która pozostała w stu procentach wierna oryginałowi. Niestety nie doczekaliśmy się angielskiego dubbingu, co niestety można uznać za... jedną z większych wad.

 

Celowo pozostawiłem sobie na koniec warstwę fabularną gry. Ta bowiem została podana wręcz w fatalny sposób – bohaterowie rozmawiają w niezrozumiałym dla większości z nas języku węgierskim(!), przez co czytanie dialogów po angielsku (z trajkotającymi postaciami w tle) potrafi... najzwyczajniej w świecie zmęczyć. A szkoda, bo opowiedziana tutaj historia jest nader interesująca i skupia się nie tylko na przetrwaniu rasy, która jako ostatnia stawia czoła imperium trzęsącemu planetą Seol, lecz także na kwestii manipulacji czasem i jej wpływu na bieg wydarzeń. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że całość została podana w tak przerażająco słaby sposób, że dopiero zaczytując się we wbudowaną w grę encyklopedię, można zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.

 

Bunkrów nie ma, ale i tak jest dobrze...

 

2013-05-10-102422

 

Jak zatem widać, Sine Mora nie jest szczególnie ambitnym tytułem, ale potrafi zapewnić zabawę na co najmniej dwa, dłuższe wieczory. Sposób, w jaki wykonano tę produkcję, sprawia, że wręcz idealnie pasuje ona do specyfiki konsoli przenośnej. Jeżeli zatem macie PlayStation Vita i poszukujecie ciekawej pozycji choćby na dłuższą podróż, powinniście dać jej szansę.

 

ZALETY: bardzo ładna oprawa graficzna, dająca masę frajdy, efektowna rozgrywka, doskonała warstwa muzyczna, interesująca fabuła, jednak...

WADY: ...podana w fatalny sposób, kwestie wypowiadane po węgiersku dodają grze klimatu, ale po jakimś czasie przeszkadzają w rozgrywce

WERDYKT: 7

CENA: 39 zł

 

Gra jest dostępna również w wersji na konsolę PlayStation 3

VergilDH Strona autora
cropper