303. Bitwa o Anglię – recenzja filmu. Niskie loty

303. Bitwa o Anglię – recenzja filmu. Niskie loty

Jędrzej Dudkiewicz | 17.08.2018, 12:00

Sierpień to bez wątpienia miesiąc, w którym twórcy kinowi postanowili gloryfikować osiągnięcia polskich żołnierzy podczas II wojny światowej. A konkretnie lotników z Dywizjonu 303, którzy walczyli podczas Bitwy o Anglię i walnie przyczynili się do obrony Wysp Brytyjskich przed potencjalną inwazją III Rzeszy. Byłoby jednak znacznie lepiej, gdyby tego typu produkcja stała na odpowiednim poziomie. Nie da się niestety tego powiedzieć o 303. Bitwa o Anglię.

Jest rok 1940. Pod panowaniem hitlerowskich Niemiec jest nie tylko Polska, ale też już między innymi Francja. Na Wyspy Brytyjskie ściągają kolejni żołnierze, chcący walczyć z wrogiem. W Northolt powoli formuje się dywizjon złożony w większości z polskich pilotów myśliwców. Początkowo jednak Brytyjczycy nie palą się do tego, by wysłać ich w bój. W końcu, w związku z tym, że sami tracą coraz więcej ludzi i maszyn, przychodzi rozkaz, by 303 wystartował w powietrze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dywizjon 303 film recenzja

Dywizjon 303 film recenzja

Historia jest poprowadzona bardzo klasycznie. Na początku nasi piloci mają dużo pewności siebie i poczucia humoru, potem są sfrustrowani tym, że Brytyjczycy nie chcą korzystać z ich zdolności, następnie przekonują ich do siebie, odnoszą sukcesy, ale okupione stratami, etc. Twórcy wyraźnie nie mieli intencji innych niż opowiedzenie historii słynnego dywizjonu. Gdzieś w tle pobrzmiewa może kwestia ceny, jaką przyszło zapłacić naszym bohaterom za swoje osiągnięcia, albo zauważanie, że w tych drugich samolotach siedzą zwykle tacy sami, młodzi ludzie, którzy wcale nie muszą mieć wielkiej ochoty, by strzelać do innych w przestworzach (co oczywiście w trakcie działań wojennych nie jest zbyt pożądaną postawą). Ale to tylko margines. Przede wszystkim chodziło o przybliżenie historii tych młodych, ale już doświadczonych życiem (co niestety jest obrazowane koszmarnie kiczowatymi retrospekcjami) chłopaków.

Czy udało się to zrobić w sposób emocjonujący i rzeczywiście interesujący? Niestety nie. 303. Bitwa o Anglię, chociaż wcale nie jest to film długi, od pewnego momentu zaczyna strasznie nudzić. Wynika to przede wszystkim z faktu, że zdecydowana większość postaci nie ma absolutnie żadnego charakteru. Przykładowo Witold Urbanowicz, grany przez Marcina Dorociśnkiego, odznacza się tylko tym, że jest świetnym pilotem i bardzo chce walczyć z Niemcami. Nie mówiąc już o tym, że dostaje zaskakująco mało czasu ekranowego. Jego koledzy w zasadzie definiowani są przez to, że są Polakami. Przykro mi, ale kino rządzi się swoimi prawami i fakt ten nie sprawia, że automatycznie przejmuję się losami bohaterów. A to, że widzowi może być całkowicie obojętne, czy coś im się stanie, stanowi bardzo duży i poważny problem. Wcielający się w poszczególnych lotników (i nie tylko, są tu też dowódcy oraz pracujące dla wojska kobiety) aktorzy robią, co mogą, by tchnąć chociaż odrobinę życia w tych tekturowych ludzi. Dodatkowo jest tu też jedna porządnie napisana postać, którą jest Jan Zumbach. Wcielił się w niego znany z Gry o Tron Iwan Rheon (Ramsay Bolton) i ze swoich obowiązków wywiązał się perfekcyjnie. Z wyjątkiem momentów, gdy jest dubbingowany, bo mówi po polsku. Z nim jednym można się jakkolwiek utożsamiać, on jeden przechodzi w filmie jakąś drogę i można o nim powiedzieć więcej niż dwa słowa. Dobre i to.

Dywizjon 303 film recenzja

Mimo to 303. Bitwa o Anglię miał szansę być przynajmniej widowiskowym filmem wojennym. Tyle, że wyraźnie widać, iż twórcy nie mieli zbyt dużego budżetu. Z tego powodu efekty specjalne stoją na bardzo słabym poziomie, co przekłada się na to, iż starcia powietrzne wyglądają po prostu tandetnie. To kolejny powód, dla którego nie czułem podczas seansu zbyt wielkich emocji. Nie udał się niestety ten film. Za dwa tygodnie do kin wchodzi kolejna produkcja na ten sam temat, czyli Dywizjon 303. Historia prawdziwa. Problem w tym, że obstawiałem, iż to 303. Bitwa o Anglię będzie dziełem lepszym.

Atuty

  • Postać Jana Zumbacha;
  • Przyzwoite aktorstwo

Wady

  • Bardzo słabe efekty specjalne = bitwy wyglądają tandetnie;
  • Brak emocji;
  • Sporo nudy;
  • Większość bohaterów bez żadnego charakteru

Historia Dywizjonu 303 bez wątpienia zasługuje, by opowiedzieć ją w kinie. Zasługuje też na to, by zrobić to znacznie lepiej.

4,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper