Terminator. Historia wojny ludzkości z cyborgami

Terminator. Historia wojny ludzkości z cyborgami

Igor Chrzanowski | 02.08.2018, 23:15

Wczoraj ekipa Paramount Pictures pochwaliła się w Sieci pierwszym zdjęciem bohaterek z nadchodzącego filmu Terminator 6. Z tej okazji postanowiliśmy nieco pochylić się nad kultową serią i przedstawić Wam jej historię w pigułce.

Dziś marka Terminator kojarzy się nam przede wszystkim z Arnoldem Schwarzeneggerem, podróżami w czasie i kilkoma kultowymi tekstami zabójczo skutecznego T-800. Jednakże wszystko to mogłoby nigdy nie powstać, gdyby James Cameron nie zachorował podczas podróży po Włoszech i nie miał pewnej nocy dziwnego snu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niskobudżetowy slasher

Musicie wiedzieć, że w grudniu 1981 roku, James Cameron nie był ani znanym ani bogatym reżyserem. Jednakże miał już jakieś tam doświadczenie w reżyserce i pisaniu scenariuszy. Wspomnianej nocy śniło mu się, że w kuchni stoi nad nim metaliczne ciało z nożem w ręku, co zainspirowało go do myślenia nad filmem o takim motywie.

W 1978 roku swoją premierę miał jeden z pierwszych niskobudżetowych filmów klasy określanej jako „slasher-movie”, którym to został The Holloween. Cameron zainspirowany sukcesem produkcji i z głową pełną pomysłów, zgłosił się do swojego agenta z prośbą o pomoc przy realizacji Terminatora. Agent odmówił i poprosił reżysera o zajęcie się czymś bardziej poważnym, więc ten go zwolnił.

Wtedy też zatrzymał się na jakiś czas u swojego przyjaciela Randall Frakes – był to pisarz science-fiction, z którym James stworzył już jeden, krótkometrażowy film Xenogenesis. Wspólnie przygotowali scenariusz pierwszego Terminatora i tak oto w dosyć niepozornych warunkach narodziła się legenda.

Przynajmniej na papierze, albowiem zanim zaczęto produkcję filmu, Cameron spotkał się z wieloma problemami,aż w końcu dogadał się z pracującą dla New World Pictures Gale Anne Hurd. Ta odkupiła od niego prawa do marki Terminator za symbolicznego dolara i obiecała młodemu reżyserowi, że pomoże mu wyprodukować film, jeśli tylko on stanie na jego czele.

Paradoks podróży w czasie

Tak więc rozpoczęto castingi, poważne przygotowania do realizacji i już w 1984 roku na ekrany kin trafiła pierwsza odsłona serii, czyli The Terminator. Pierwotnie jego fabuła zakładała niemalże to samo, co zobaczyliśmy na taśmie filmowej, lecz z tą małą różnicą, że jeden z Terminatorów miał być skonstruowany z niezniszczalnego płynnego metalu, lecz niestety ówczesna technologia nie pozwalała na realizację tego pomysłu, więc powrócono do niego dopiero w Terminatorze 2 w 1991 roku.

Fabularnie seria zapoczątkowana przez Jamesa Camerona zakłada zabawę podróżami w czasie, lecz w nieco innym wydaniu, niż inne tego typu produkcje. Uniwersum Terminatora działa zatem tak, że istnieje tylko jedna linia czasowa i zawsze jest dokładnie taka sama, co szerzej wyjaśnić można właśnie na przykładzie pierwszych dwóch odsłon sagi.

Początkowo w 2029 roku zbuntowane maszyny wysyłają do 1984 roku zabójczego T-800, który ma zgładzić Sarę Connor, będącą matką przyszłego lidera wygrywającego z robotami ludzkiego ruchu oporu, Johna Connora. Wspomniany zaś John wysyła do tego samego roku Kyle Reese, który to ma ochraniać jego matkę. Jak się okazuje, Arnold przegrywa swoją pogoń za kobietą i jedynym co z niego zostaje po całej walce, jest mechaniczna ręka, Sara zaś zakochuje się w swoim wybawicielu z z przyszłości, który to zostaje ojcem Johna Connora.

W drugiej już odsłonie sagi, Terminator 2: Dzień Sądu, John ponownie zmuszony jest wysłać w przeszłość ochroniarza, który to zadba o to, aby jego młodsza, 10-cio letnia, wersja nie została zgładzona przez wysłannika zbuntowanych maszyn, czyli T-1000.

Przywódca ludzkiego ruchu oporu wpada zatem na pomysł, że przeprogramuje Schwarzeneggera, nieco go usprawni i ten będzie właśnie jego ochroniarzem w 1991 roku. T-850 ma jednak też drugie zadanie, czyli zgładzenie całej korporacji Skynet, której to działania mają w przyszłości doprowadzić do nuklearnej apokalipsy i tym samym początku buntu maszyn.

Arnold oczywiście wygrywa, Skynet zostaje zniszczone, Sara zostaje uwolniona z psychiatryka, zaś młody Connor rozpoczyna swoją podróż ku zatraceniu się w beznadziei.

Ten rozdział lepiej przemilczeć

W 2003 roku wydano Terminator 3: Bunt Maszyn, w którym to ponownie wałkowany jest schemat z „dwójki”, z tą małą różnicą, że wrogiem jest kobieta, zaś John jest już dorosłym facetem. Niestety o ile chęci były tu powiedzmy jeszcze całkiem szczere i dobre, film wykazywał ogromne dziury logiczne względem Dnia Sądu – na przykład przekręcając wiek Connora o kilka lat.

Fabularnie tu złamano nieco zasadę jednej linii czasowej i otworzono zupełnie nowy rozdział sagi, w którym to w 1997 roku nie doszło do apokalipsy, lecz w 2004 roku wciąż dzieje się nie za dobrze. Skynet przetrwał, lecz tym razem był organizacją rządową, a jak dobrze wiemy, z nimi nie da się wygrać.

W Terminator: Ocalenie nie mamy już do czynienia z podróżami w czasie, lecz na żywo oglądamy konsekwencje Dnia Sądu z 2004 rok i to jakie początki miały przyjaźnie naszych ulubionych bohaterów z „jedynki” i „dwójki”. Ostatecznie całość znów kończy się na 2029 roku, kiedy to zaczynają się podróże w czasie. Jednakże ten film był tak źle zaplanowany, że udziału w nim odmówili prawie wszyscy znani z serii aktorzy – w tym sam Arnold Schwarzenegger, więc śmiało możemy przemilczeć ten epizod.

Nowa geneza i restart marki?

Wydany kilka lat temu Terminator: Genysis wywraca całą linię fabularną do góry nogami i śmiało można powiedzieć, że „kasuje” wszystkie dokonania serii z przeciągu 30 lat. Rzeczywiście T-800 znów trafia do 1984 roku, aby powtórzyć scenariusz z pierwszej części sagi, lecz ku jego zaskoczeniu Sara Connor nie jest już kelnerką, a od 1973 roku buja się po mieście z innym T-800, którego nieznana nam jeszcze osoba wysłała w celu jej ochrony. Tutaj po raz pierwszy skaczemy w przyszłość, by w 2017 roku rozbić alternatywną wersję Skynet o nazwie Genysis i zapobiec innym niefortunnym wydarzeniom.

Tak więc mamy już trzecią, alternatywną linię czasową, która miesza w historii Terminatora na tyle, że twórcy postanowili jeszcze raz wyrzucić swoje plany do kosza i zacząć pracę nad planowanym na 2019 rok Terminatorem 6.

Co ciekawe zarówno T: Ocalenie jak i T: Genysis miały być trylogiami, lecz po tragicznie słabym odbiorze filmów zrezygnowano z tych koncepcji. Obecnie nie wiemy o czym będzie T6, lecz może w końcu w jakiś sensowny sposób wyjaśni to, co się tu dzieje. A szanse na to są spore, bo do roli dorosłej Sary powraca Linda Hamilton, zaś całość uświetni kultowy Arnold.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper