Mr. Robot - recenzja 3. sezonu. Świetna kontynuacja jednego z najwybitniejszych seriali

Mr. Robot - recenzja 3. sezonu. Świetna kontynuacja jednego z najwybitniejszych seriali

3man | 23.12.2017, 22:00

Mr. Robot to jeden z najnowszych hitów serialowych, współczesne połączenie takich kultowych obrazów lat 90-tych jak Hakerzy i Fight Club – owszem, na pierwszy rzut oka dziwna to mieszanka, ale w praniu sprawdza się znakomicie. Dostępne już są wszystkie odcinki trzeciej serii, przeanalizujmy więc, jak wypadła kontynuacja przygód Elliota i spółki na tle dwóch poprzednich świetnych sezonów.

Jako że wcześniejsze dwa sezony nie były recenzowane na PPE, oto małe wprowadzenie, oczywiście bez spoilerów: protagonistą jest tu Elliot Alderson, informatyk w firmie zajmującej się cyberbezpieczeństwem. Facet ma liczne problemy ze sobą, łącznie z np. depresją czy kompulsywną potrzebą hakowania kont społecznościowych oraz maili i poprzez to „poznawania” innych ludzi, bo będąc introwertykiem nie potrafi nawiązać normalnych relacji międzyludzkich. Jego zdolności przykuwają uwagę tytułowego Pana Robota, który składa mu propozycję dołączenia do ugrupowania haktywistów zwących się „fsociety”, które planuje przeprowadzenie „rewolucji” za sprawą zrujnowania jednego z największych konglomeratów świata, E Corp. (korporacja będąca połączeniem Microsoftu z Electronic Arts etc.). Planują to zrobić poprzez zniszczenie danych i wymazanie tym samym długów setek milionów ludzi. Jak więc widać, nawiązania do Hakerów czy Fight Clubu są oczywiste, a to dopiero początek. Myliłby się jednak ten, kto uznałby serial za zwykłe połączenie ww. tytułów (zresztą są tu również ukłony do np. American Psycho, Mechanicznej Pomarańczy, Matrixa, Blade Runnera czy Breaking Bad). Albowiem serial stanowi dużo więcej niż sumę połączonych elementów. Twórca, scenarzysta i reżyser, Sam Esmail, nie tylko czerpał garściami, ale i rozwinął wiele pomysłów, a do tego dodał swoje własne idee, tworząc tym samym nową, świeżą jakość. Serial zebrał wiele nominacji i nagród (w tym Złote Globy), a rewelacyjny pierwszy sezon to dla mnie mocna „dziewiątka”, zaś będący jego sporym rozwinięciem sezon drugi to spokojnie co najmniej „8.5”. Jak jednak ma się sprawa z wyczekiwaną trzecią serią?

Dalsza część tekstu pod wideo

Oglądając nowe odcinki z jednej strony czułem spory zachwyt, a z drugiej gdzieś w tyle czaszki wciąż kołatał mi dość znany i wyświechtany slogan „coś się kończy, coś się zaczyna”, który to jednak tutaj ma spore zastosowanie. Albowiem nowa seria to przede wszystkim domykanie wątków z poprzednich dwóch i wypełnianie „luk fabularnych” – wziąłem to w cudzysłów, bo jeśli ktoś uważał, że zwłaszcza drugi sezon miał dziury scenariuszowe, to teraz się dowie, że było to zaplanowane i wszystko miało swój powód i przyczynę. Czy oznacza to jednak, że teraz nic nowego się nie dzieje? Otóż jak najbardziej nie, jednakowoż nowe, i co warto podkreślić, niesamowicie dramatyczne wydarzenia są jednak rozstrzygane na przestrzeni tego sezonu, tak że trzecia seria nie kończy się takim mega cliffhangerem jak wcześniejsze dwie. To wciąż jednak jeden z kluczowych seriali współczesnych, ze świetną analizą polityczno-społeczną i bardzo dobrymi kreacjami aktorskimi. I cały czas prześladuje nas tu syndrom „jeszcze jednego odcinka”, całość jak najbardziej da się obejrzeć przy jednym podejściu, co pokazuje, jak świetna jest tu narracja i udowadnia, że w serialu obyczajowo-psychologiczno-społecznym nie potrzeba strzelanin i mordobić by trzymać widza na krawędzi fotela w nerwowym oczekiwaniu na nadchodzące wydarzenia.

Co z wadami tego sezonu? Jego specyfika, czyli domykanie pewnych treści, sprawia że mało tu nowości. Co prawda jest tu jeden nowy bohater drugoplanowy, dość istotny nawet, ale to raczej marne pocieszenie patrząc na to, jak twórca rozprawił się z pewnymi postaciami; jedna z nich była wcześniej dość ważna, a teraz Esmail pozbywa się jej w najgorszy możliwy sposób, jakby była zalegającym stos świetnych pomysłów reliktem przeszłości, który już po prostu nie pasuje… Słabe zagranie. No chyba że w czwartym sezonie będzie to jakoś rozwinięte? Na razie jednak kiepsko to się zaprezentowało. Widać też, że serial pomału zaczyna zjadać własny ogon i kręci się w kółko wokół tego samego, zaś pewni wcześniej istotni bohaterowie w tym sezonie w sumie tak snują się bez większego celu i sensu, tak naprawdę tylko zawadzając. I może właśnie dlatego Esmail podomykał pewne sprawy, zaś nowych wydarzeń nie rozciągnął niepotrzebnie i od razu je rozegrał do końca, całość spinając pozostawieniem na tapecie jedynie głównego wątku oraz kilku pomniejszych, ale ważkich, i kończąc rzecz tylko lajtowym cliffhangerem. Świetny fundament pod całkowicie nowe zdarzenia i pomysły w przyszłości.

Ale poza tym wszystko jest w jak najlepszym porządku. Elliot jak zwykle jest kapitalnie napisany i zagrany, to już na ten moment jest klasyka najbardziej złożonych postaci w historii kinematografii. Nowe odcinki jeszcze lepiej pokazują w inteligentny sposób przenikanie się światów korporacji i polityki oraz pozornie podziemnych organizacji. Widać, że fabuła od samego początku serialu była niezwykle przemyślana. Omawiany trzeci sezon jest więc minimalnie słabszy niż dwa dotychczasowe, jednak wychodzę z założenia, że było to niejako nieuniknione, gdyż twórca musiał pozamykać pewne kwestie, torując sobie tym samym drogę do znacznie lepszej serii czwartej, która już została oficjalnie zapowiedziana. Pamiętajcie przy tym, że nawet pomimo swoich wad, trzeci sezon serialu Mr. Robot to i tak bardzo wysoka jakość na tle wielu pozostałych „długich form” od konkurencji. Liczę, że czwarty sezon udowodni sens założeń artystycznych trzeciego, natomiast na tę chwilę Mr. Robot jest seansem po prostu obowiązkowym.

Źródło: własne

Atuty

  • Zamknięcie pewnych wątków
  • Wyjaśnienie "luk fabularnych" z poprzednich sezonów
  • Nowy i istotny bohater drugoplanowy
  • Znakomita narracja i fabuła
  • Wciąż świetne aktorstwo
  • Trzyma w napięciu aż do końca
  • Właściwie wszystkie plusy poprzednich sezonów

Wady

  • W pewnym sensie w kółko opowiada o tym samym
  • Głupie pozbycie się ważnej wcześniej postaci drugoplanowej
  • Niektórzy istotni bohaterowie tym razem snują się
  • Pozostawia niedosyt

Coś się kończy, coś się zaczyna - ten wyświechtany zwrot idealnie opisuje 3. sezon tego wybitnego serialu. Esmail w porę zamyka pewne kwestie, bo zaczynało mu pomału grozić zjadanie własnego ogona, na szczęście zanosi się na nowe wątki w 4. sezonie.

8,0
cropper