Top 15 najlepszych polskich gier w historii. Wiedźmin, gry Techlandu i Adriana Chmielarza

Top 15 najlepszych polskich gier w historii. Wiedźmin, gry Techlandu i Adriana Chmielarza

3man | 28.12.2017, 12:00

To jak polski gamedev rośnie w siłę przechodzi wszelkie wyobrażenia. Właściwie co chwila słyszymy zapowiedź jakiejś interesującej produkcji, która w dodatku, gdy już się ukazuje, zbiera świetne oceny. Z okazji tej eksplozji polskiej myśli developerskiej prezentujemy 15 najlepszych polskich gier wszech czasów.

Podczas układania tego zestawienia bardzo szybko stało się jasne, że świetnych polskich gier już na ten moment jest po prostu za dużo i ta topka mogłaby spokojnie zawierać np. 30 pozycji i też nie wiadomo, czy by starczyło miejsc. A w przyszłym roku i kolejnych latach czeka nas zatrzęsienie polskich świetnych gier. Tak naprawdę to nawet niektóre z 2017 r. mogłyby spokojnie trafić na poniższą listę, ale chciałem wyważyć proporcje i dać trochę klasyki i trochę bardziej współczesnych tytułów, no i oczywiście uwzględnić reprezentantów różnych gatunków. Toteż jasna sprawa, że się z poniższą listą nie będziecie w pełni zgadzać, dlatego też śmiało podajcie swoje ulubione polskie gry.

Dalsza część tekstu pod wideo

15. Xpand Rally

Ścigałka, która zdaniem wielu zżera realizmem np. serię rajdówek Colin McRae. Prawda czy nie, w serwisach pokroju Metacritics czy GameRankings gra trzyma wysoką średnią, a więc tego typu opinie mają jakąś podstawę. W każdym razie ta gra wyścigowa Techlandu była tak dobra, że doczekała się kontynuacji, już nie tak udanej, co jeszcze bardziej pokazuje geniusz oryginału.

14. Jack Orlando

Świetna przygodówka utrzymana po części w klimacie noir. Kolejna udana produkcja będącego wtedy na fali TopWare Interactive. Akcję osadzono w USA lat 30. XX wieku, a my wcielamy się w detektywa oskarżonego o morderstwo i musimy szybko udowodnić swoją niewinność. Wspaniałe, ręcznie rysowane tła i postacie plus ciekawy scenariusz i interesujące zagadki. Klasyk.

13. Call of Juarez: Gunslinger

Zupełnie nieoczekiwanie najlepsza część serii. Gra ukazała się w cyfrowej dystrybucji, więc nikt nie miał na ten tytuł ciśnienia. Gunslinger urzekł arcade’ową rozgrywką, mocnym westernowym klimatem i ciekawym sposobem narracji (gra jest jedną wielką retrospekcją przeżyć rewolwerowca, który lubi ubarwiać swoją opowieść). Ta produkcja pokazała, że Techland wchodził na wysokie obroty.

12. Lords of the Fallen

Ten szpil w stylu kultowego Dark Souls udowodnił, że Polacy potrafią z powodzeniem nawiązać do konwencji rodem nawet z dalekiej Japonii (inna sprawa, że przecież twórcy serii Souls sami bazowali na kulturze europejskiej). Tytuł, który pokazał, że niegdyś znane z niskobudżetowych gierek CI Games potrafi także z powodzeniem zagrać w pierwszej lidze.

11. Hard Reset

Cyberpunkowy FPS, który stanowił piękny powrót do klasycznych strzelanin, w jakich liczyła się czysta radość z gameplayu. Ten debiut firmy Flying Wild Hog pokazał, że nie tylko Adrian Chmielarz potrafi zrobić w naszym kraju świetnego shootera, a przyszłość potwierdziła talent chłopaków z tego początkowo niewielkiego studia.

10. Earth 2140

Wspaniała strategia czasu rzeczywistego osadzona w klimacie postnuklearnym, przedstawiająca wizję przyszłości, gdzie ścierają się ze sobą dwa bloki państw, jeden wschodni, drugi zachodni, jak podczas Zimnej Wojny. Gameplay był dość typowy jak na RTS-a, ale produkcja nadrabiała niegłupimi misjami i oczywiście atmosferą.  Od tej gry zaczęła się nie tylko cała seria Earth…, ale i dobra passa krakowskiego Reality Pump.

9. Bulletstorm

Naprawdę bardzo przyzwoity FPS z ciekawymi mechanikami, który to jednak nie sprzedał się zbyt rewelacyjnie. Zaszkodzić mogła tu dziwna kampania promocyjna gry (filmiki z np. Tanyą Jessen z Epic udającą bycie pod wpływem), co pokazało, że duży partner zachodni nie zawsze jest dla polskiego studia dobrym rozwiązaniem. Gra mimo wszystko utwierdziła renomę zarówno Chmielarza jak i studia People Can Fly.

8. Gorky 17

Naprawdę spory hit, jedna z pierwszych polskich gier, która swym zasięgiem objęła w sumie cały świat. Świetna turowo-taktyczna produkcja studia Metropolis Software opowiadała o niebezpiecznych mutantach w polskim miasteczku, z którymi zmierzyć się musiał elitarny odział NATO. Horrorowa atmosfera tego szpila potrafiła wkręcić jak mało co, klimat wprost wylewał się z ekranu monitora. Wysoki poziom trudności zmuszał nie tylko do główkowania od strony taktycznej, ale i surwiwalowej, jako że trzeba było zaplanować z głową zużycie zapasów. Niesamowicie miodny i mocny tytuł.

7. Gears of War: Judgment

Dowód, że polscy devi są nie tylko dobrzy w tworzeniu nowych marek; potrafią też wziąć w swoje ręce znaną franczyzę i nie tylko jej nie zepsuć, ale i dodać coś od siebie. Recenzenci byli w większości przychylni, zaś fani się podzielili, co nie dziwi, bo People Can Fly podeszło do serii na swój własny sposób. Efekt był jednak bardzo interesujący.

6. Zaginięcie Ethana Cartera

Pierwsza gra Adriana Chmielarza i jego studia The Astronauts po odejściu z Epic Polska okazała się strzałem w dziesiątkę. Mało jest nietypowych przygodówek w takim stylu i to patrząc nawet od strony czysto technologicznej, bo grę zrealizowano techniką fotogrametrii, która robi swoje przy budowaniu atmosfery. Wcielamy się w detektywa o paranormalnych zdolnościach, który musi odnaleźć tytułowego chłopca. Opowieść, zagadki, klimat, nowatorskie rozwiązania – jest tutaj wszystko.

5. Painkiller

Pierwszy polski hit przez naprawdę duże H. Przed tym rewelacyjnym shooterem od People Can Fly żadna polska gra nie była oficjalną dyscypliną e-sportową, o żadnej też nie można było przeczytać w prasie zagranicznej w kontekście rozczarowania dziennikarzy jakąś tam produkcją i napisania, że „gra X to jednak nie jest Painkiller”. Ten mega klasyk do dziś robi wrażenie i cieszy rozgrywką.

4. This War of Mine

Petarda, jakiej nikt się nie spodziewał po niepozornej (acz złożonej po części z byłych pracowników Metropolis) firmie 11 bit studios. Totalna zmiana dotychczasowej perspektywy (do tej pory obserwowało się w grach wydarzenia oczyma głównie żołnierzy, najemników etc.) spowodowała, że zetknięcie z konfliktem zbrojnym jako cywil okazało się szokiem dla całego growego świata. A że do tego trzeba było się jeszcze opiekować całą grupką takich ludzi i podejmować trudne, niejednokrotnie dwuznaczne moralnie decyzje, czy też nawet po prostu czynić „zło” by przetrwać, zachwyt nad dziełem 11 bit studios był tym większy. Dodajmy do tego surwiwalową mechanikę na poziomie zarządzania zasobami i ludźmi i mamy tytuł niezwykle wręcz frapujący.

3. Superhot

Tytuł ten został przez wiele zachodnich mediów natychmiastowo okrzyknięty jako tzw. „instant classic” i wliczony w poczet najważniejszych gier w historii. Jest to bowiem produkcja wystarczająco innowacyjna, by uznać ją za przynajmniej małą rewolucję. Niezwykle proste na pierwszy rzut oka założenie: czas płynie tylko wtedy, gdy porusza się gracz, zredefiniowało zasady rządzące gatunkiem FPS-ów (inna sprawa, na ile inni deweloperzy będą chcieli wykorzystać ten patent). Dodajmy do tego niegłupi scenariusz oraz niezwykle charakterystyczny styl grafiki i mamy to co sprawiło, że Superhot Team już za pierwszym podejściem dołączył do grona najważniejszym devów nie tylko sceny niezależnej.

2. Dying Light

To wyświechtany zwrot, ale tu pasuje jak ulał – Dying Light jest duchowym następcą słynnego Dead Island, które to rozsławiło Techland na świecie. Co prawda w dużej mierze za sprawą słynnego filmiku autorstwa zewnętrznej ekipy, ale z drugiej strony wrocławski deweloper zasłużył sobie na sławę nie tylko samym Dead Island, ale i pozostałymi grami ze swej wieloletniej historii. W każdym razie, jeśli ktoś miał wątpliwości co do talentu i znaczenia Techlandu, to po premierze Dying Light uderzył się w pierś z siłą grzmotu, kosmicznego meteorytu i w ogóle wszystkiego, co tylko może przyjść na myśl, bo ten szpil wyniósł ekipę z Wrocławia na salony. Ta pierwszoosobowa rozwałka w otwartym środowisku opanowanym przez zombie oferuje dziesiątki godzin zabawy i niesamowita swobodę oraz wspaniały klimat. Czysta zombiacza poezja, bo mamy tu także parkour oraz rozbudowane motywy surwiwalowe. W dodatku ten i tak doskonały szpil doczekał się, nomen omen, dodatku, który jeszcze bardziej rozwinął i tak świetne patenty oraz wprowadził nowości. Aż strach pomyśleć, co nas czeka w przyszłości w tym zombiaczym uniwersum.

1. Wiedźmin 3: Dziki Gon

Król może być tylko jeden. Właściwie to cesarz. No dobra, po prostu wiedźmin. Geralt nie potrzebuje bowiem żadnych tytułów ni pokłonów. Mówimy tu przecież o grze, która na miękko została uznana przez wielu – nie tylko graczy, ale i dziennikarzy – co najmniej najlepszym rolplejem w historii, o ile nie grą wszech czasów. Tego typu opinii jest po prostu cała masa, trudno też już zliczyć, jak wiele razy uznano trzeciego Wiesława za grę roku, to jest jakaś kosmiczna ilość nagród. W ogóle nawet nie ma sensu pisać o tym tytule, to jest po prostu produkcja kompletna, nawet jej dwa dodatki same w sobie pokonałyby większość konkurencji. Gra, która rozsławiła Andrzeja Sapkowskiego na cały świat (pomimo faktu, że jego proza rzeczywiście była wcześniej przekładana) i doprowadziła do produkcji serialu na podstawie sagi książkowej przez Netflix, który to obejrzymy najpóźniej prawdopodobnie w 2019 roku. „Miszcz!”

cropper