Pixel Heaven 2016 - relacja z największego święta retro graczy (i nie tylko) w Polsce

Pixel Heaven 2016 - relacja z największego święta retro graczy (i nie tylko) w Polsce

Mateusz Gołąb | 06.06.2016, 16:52

Jesteśmy świeżo po czwartej edycji imprezy Pixel Heaven. Poprzeczka z roku na rok podnoszona jest coraz wyżej. Czy tym razem udało się sprostać wymaganiom i zaspokoić nasze potrzeby obcowania z dawną technologią?

Jeżeli myślimy „retro impreza”, to pierwszym, co przychodzi nam już dziś do głowy jest Pixel Heaven – czyli największe święto graczy kochających dawne komputery i konsole. Tegoroczna edycja udowodniła, że organizatorom nadal nie brakuje motywacji, pomysłów i zapału do rozwijania tego przedsięwzięcia. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Pixel Heaven 2016 odbyło się na terenie starej zajezdni autobusowej znajdującej się w pobliżu warszawskiego Metra Marymont i trzeba przyznać, że pod względem miejscówki był to strzał w dziesiątkę. Koniec z pokręconym rozkładem pomieszczeń i ciasnymi korytarzami. Pomimo dużej liczby odwiedzających, zwłaszcza w sobotę, dało się bez problemu złapać oddech i przemieścić na drugi koniec hali bez obijania się o innych uczestników imprezy. Pomogło również odpowiednie planowanie. Strefa retro połączona została ze stoiskami wystawców oraz sklepów, a twórcy niezależni powędrowali na główną salę, gdzie odbywały się prelekcje. Zupełnie oddzielnie rozmieszczono strefę dla komiksarzy i miłośników planszówek.

Tradycyjnie, zaraz przy wejściu witały nas stoły wypchane klasycznymi komputerami marki Commodore, Atari i Amiga, a także starymi konsolami. Wszystkie podłączone, działające i gotowe pokazać młodemu pokoleniu, jak bawiliśmy się 20 lat temu. Ten interaktywno-muzealny segment imprezy cieszył się, jak zwykle, największą popularnością. Nie było chwili, żeby większość sprzętu nie była zajęta, czy to przez osoby pragnące poczuć ponownie smak młodości, czy też współczesnych graczy zainteresowanych retro graniem. Zaraz obok wciśnięte były dwa automaty oraz... parę komputerów z odpalonym Doomem i Homefront: The Revolution. Bardzo fajny kontrast do stojących naprzeciwko Atarynek. Nie zabrakło również rzędów flipperów, które także stanowią integralny element Pixel Heaven.

Dokładnie nad strefą retro, po schodkach, znajdowała się scena sekretna. Wyglądało to tak, że wykłady najważniejszych gości, branżowe prelekcje i występy odbywały się na głównej scenie, a te bardziej, nazwijmy to, specjalistyczne, trafiały na Secret Stage. Wśród tegorocznych gwiazd pojawiły się takie postacie jak Jon Hare (Sensible Soccer i Cannon Fodder), Bracia Oliver (Dizzy), Peter Tyschtschenko, kompozytor Ben Daglish i Marek Pampuch – naczelny Magazynu Amiga. Najlepszy był jednak fakt, że, jak się okazało, nie czuję się oni celebrytami i nie chowają się po kątach czekając jedynie na swój występ. Każdą z tych osobowości można było bez problemu złapać gdzieś na korytarzu i zamienić parę słów. To zawsze jest bardzo miłe. Szkoda, że ostatecznie Peter Molyneux nie mógł pojawić się osobiście

Pixel Heaven z roku na rok coraz bardziej przypomina prawdziwe targi. Organizatorzy tego wydarzenia starają się połączyć ze sobą retro i nowoczesność. Z jednej strony mamy klasyczne gry, a z drugiej współczesne indyki. W jednym pomieszczeniu obcujemy ze sprzętem z lat 80. i 90., a nieco dalej możemy przenieść się do wirtualnej rzeczywistości. Ta sztuka udaje im się doskonale, co rodzi piękny klimat, a na korytarzu możemy zobaczyć zarówno starych wyjadaczy, jak i nastoletnie pokolenie graczy. Można to wyczuć, zwłaszcza w porównaniu z tym, co oferowały pierwsze dwie edycje, że twórcy Pixel Heaven nie zamykają się jedynie w sentymentach. Skupianie się tylko na tym co było dawniej, mogłoby szybko wypalić formułę imprezy. Tymczasem spoglądanie przez pryzmat przeszłości na współczesny świat gier wideo jest niezwykłym doświadczeniem.

W przerwach pomiędzy zdobywaniem kolejnych informacji, słuchaniem ciekawych osobistości i ogólnym chłonięciem retro wiedzy, braliśmy udział w różnorodnych turniejach, oglądaliśmy cosplaye, a na koniec, za odpowiednią opłatą, można było wziąć udział w afterparty. A było warto. Nie mamy codziennie możliwości, by posłuchać mieszanki chiptunes'ów i prawdziwego new retro wave na żywo, niczym w latach 80.

Oczywiście nic nie jest doskonałe. Największym minusem tegorocznej edycji Pixel Heaven było fatalne nagłośnienie na głównej sali. Niestety, bardzo ciężko było wysłuchać słowa wypowiadane przez prelegentów, bo akustyka miejsca tworzyła dudniące echo. Warto również w przyszłym roku zapewnić większą liczbę food trucków i stoisk z napojami. Impreza popularna, jest gorąco, to i ciało trzeba nakarmić.

Być może najlepszą rekomendacją do tego, abyście w przyszłym roku pojawili się na Pixel Heaven będzie stwierdzenie, że chciałbym kiedyś pójść tam prywatnie, a nie zawodowo. Wiecie, spotkać się ze znajomymi, wypić piwo i spokojnie zainteresować się wykładami, które zwykle mogę tylko słuchać jednym uchem. Wydarzenie organizowane przez Roberta Łapińskiego jest jedyną taką imprezą na mapie polski, o bardzo niepowtarzalnym klimacie.

W galerii możecie obejrzeć zdjęcia z imprezy. Jeżeli ktoś z was przewinął się podczas tegorocznej edycji Pixel Heaven, to zapraszamy do dzielenia się własnymi wrażeniami w komentarzach.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper