Recenzja komiksu Cromwell Stone. Monochromatyczny retro horror

Recenzja komiksu Cromwell Stone. Monochromatyczny retro horror

SoQ | 26.05.2016, 17:10

Jeśli przejrzymy oferty wydawnicze potentatów zza Oceanu, znajdziemy dziesiątki comiesięcznych serii. Giganci przypominają fabryki zatrudniające armie ilustratorów, scenarzystów, speców od komputerowego kolorowania, wpisywania w dymki literek i zatwierdzających wszystko dyrektorów. Tam komiksu pokroju Cromwella Stone’a, stworzone jednoosobowo, nie powstają. A biorąc pod uwagę, że dzieło Andreasa Martensa ma 22 lata, to mamy do czynienia z prawdziwym komiksowym retro.

W 1984 roku ukazała się pierwsza część cyklu. Na drugą czytelnikom przyszło czekać aż... 10 lat, do 1994 roku. Zwieńczenie historii nastąpiło kolejną dekadę później - w 2004 roku. Zacznę nietypowo, bo od samego wydania komiksu. Polska "edycja", która właśnie wylądowała na rynku i która jest wznowieniem wydania z 2007 roku, zawiera wszystkie trzy tomy. I na szczęście może pochwalić się większym formatem niż tradycyjne komiksowe "zeszyty", a w takim rozmiarze Cromwella Stone'a wydał swego czasu amerykański Dark Horse, co w przypadku tegoż komiksu jest zdecydowaną profanacją. Ponadto otrzymujemy kredowy papier i odpowiednią głębię czerni – rzecz w dziele operującym jedynie dwoma barwami i tak mocno polegającym na budowanym z ich pomocą na stronach klimacie, niezmiernie ważna. Zatem kupując to wydanie macie pewność, że materiał źródłowy potraktowano z należytą starannością.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czerń i biel. To ona nadają historii tajemniczego i momentami niezwykłego wydźwięku. Cromwell Stone to imię i nazwisko głównego bohatera. Jest on jedną z kilkunastu osób, które ocalały z katastrofy statku "Leviticus". Jednak w ciągu kolejnych lat, dokładnie tego samego dnia każdego roku, kolejni mu podobni giną bez śladu. Przepadnięcia mają zapewne związek z magicznym przedmiotem przewożonym na pokładzie owego statku. I właśnie tę zagadkę Stone próbuje rozwiązać. A my przy okazji dowiemy się dlaczego ów artefakt jest tak cenny i poznamy prawdziwą naturę bytów rządzących wszechświatem. Pod względem gatunkowym Cromwell Stone to miks horroru rodem z powieści H.P. Lovecrafta z kryminałem, choć zdecydowanie dominuje tu jednak klimat grozy. Historia momentalnie wciąga w swój wir i pasjonuje do samego końca mimo iż momentami może doskwierać drobny brak logiki czy fakt, iż bohater potrafi magicznie przemieścić się z jednego miejsca w drugie i sam nie bardzo wie, gdzie się znajduje. Z drugiej strony właśnie te wszystkie niedopowiedzenia dodają historii niezbędnej porcji suspensu. 

Cromwell Stone błyszczy jednak przede wszystkim w kwestii obrazków. Uwielbiam czarno-białe rysunki i w zasadzie wszystkie zawarte w tomie plansze oglądało mi się wprost wyśmienicie. Nie bez kozery pisałem we wstępie o świeżych amerykańskich komiksach. Je też pochłaniam, często się przy tym oblizując, ale po wielu z nich widać, że tworzone są za pomocą komputera. Ba, w sumie nikt się z tym nie kryje – taka specyfika pracy. To wcale nie musi być złe, jest po prostu inne, trochę związane z "taśmową" produkcją oraz techniką, która poszła do przodu. Dobry artysta poradzi sobie w każdych warunkach. Podkreślam to wszystko jednak po to by uzmysłowić wam, że takie pozycje jak recenzowana tym bardziej należy dziś traktować w kategorii perełek i rarytasów. Widać gołym okiem, że ilustracje to czysta "ręczna" robota. Patrząc na rozmach niektórych kadrów, nie wspominając już o całych stronach czy dwustronicowych "przejazdach", wprost nie mogłem nadziwić się ile tygodni albo nawet miesięcy zajmowało autorowi stworzenie i dopieszczenie momentami prawdziwie fenomenalnych rysunków. Przywiązanie nawet do najdrobniejszych detali, niesamowity sposób cieniowania, nietypowe "kadrowanie" - to wszystko jest na stronach Cromwella Stone’a. Czasem zdarza się iż niektóre "okienka" są nie do końca czytelne ze względu na owe oryginalne ujęcia. To jednak drobiazg.

Musze przyznać szczerze, że Cromwell Stone znacznie mocniej porwał mnie w kwestii właśnie obrazków niż w kwestii historii. Niemniej fani klimatów grozy i zjawisk paranormalnych nie będą się przy tej lekturze nudzić.

  • Scenariusz/rysunki: Andreas
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 144
  • Format: 215 x 290
  • Cena z okładki: 75,00 zł
  • Data ukazania się: kwiecień 2016
Źródło: własne

Atuty

  • Ilustracje
  • Eleganckie wydanie

Wady

  • Niekiedy mało czytelne ujęcia

Klasyka, którą każdy koneser powinien jeśli nie mieć na półce, to przynajmniej poznać.

7,5
cropper