Reakcja: Styczniowe PlayStation NOTwork, koniec świata i DRMy

Reakcja: Styczniowe PlayStation NOTwork, koniec świata i DRMy

Mateusz Gołąb | 05.01.2016, 13:30

Wczoraj, zupełnie niespodziewanie, zniknął dostęp do sieciowych usług Sony. 5 jeździec apokalipsy zstąpił na ziemię, a gracze nie mogący grać po sieci wykrwawiali się z nudów w kącie własnych mieszkań.

Nie, to nie będzie diss na Sony. To po prostu ma prawo się zdarzać. Szczerze powiedziawszy niewiele mnie obchodzi czy przerwała się srebrna taśma sklejająca ze sobą serwery, coś się przepaliło, czy ktoś po prostu skopał koncertowo temat nie informując graczy o konserwacji. Atak hakerów? Nawet jeśli, to co? Jasne, są sposoby na uniknięcie DDoS, ale obie strony takiego zamieszania mają głowy na karku. Atakowani robią co mogą, żeby uchronić swój biznes. Wierzcie mi, nikt nie olewa ochrony wartego miliony interesu. Atakujący tymczasem, to także ludzie myślący i zazwyczaj obeznani w swoim cyberprzestępczym fachu lepiej, niż garstka gimnazjalistów próbująca zapchać serwer własnej szkoły. Uznajmy po prostu, że takie sytuację "bywają", czy tego chcemy, czy nie. Pewnie Sony mogło zabezpieczyć się bardziej - nauczka na przyszłość w razie czego. Sęk w tym, że tak naprawdę wszystko znajduje się na razie na etapie domysłów. Lizard Squad się niby przyznał. Al-Ka’ida  też przyznawała się do wszystkiego, łącznie z przebijaniem baloników dzieciom. Nie ufałbym do końca takim wyznaniom.

Dalsza część tekstu pod wideo

Trochę bawi i jednocześnie przeraża mnie to, co działo się wczoraj na oficjalnym profilu PlayStation Polska na Facebooku. Można odnieść wrażenie, że życie niektórych jest na tyle przykre, że zamyka się jedynie w popołudniowym graniu w sieci. Moją uwagę przykuł zwłaszcza post osoby, która dopytywała "kto mi odda pieniądze za stracony czas, kiedy mogłem grać w Battlefielda 4". Cytat kompletnie z głowy, bo użytkownik usunął swój wpis, ale wymowa taka sama. Straszne, że domową rozrywkę przekuwa się już na realną kasę. Ulewa inwektyw pod adresem firmy irytowała mnie, jako kogoś patrzącego na to wszystko z zewnątrz, a nie wyobrażam sobie jak ogromny pożar gasili pracownicy firmy. Generalnie osoba odpowiedzialna za social media w PlayStation Polska powinna dostać podwyżkę i parę dni urlopu zdrowotnego po tej nocy.

To tylko gierki, a podniosła się wrzawa taka, jakby kolektywnie zaczęto zabijać ludziom matki

Podsumowując - stało się. Nie ma co płakać. Świat się nie kończy. Można się rozejść, to tylko gra.

Przy okazji wczorajszego PSNowego nokautu zauważyłem jednak zupełnie inny problem, który owszem, związany jest z usługami sieciowymi, ale niekoniecznie z nich wynikający. Przynajmniej nie bezpośrednio. DRM to zło. Nie mogłem zagrać w żaden tytuł, który aktualnie ogrywam, a posiadam jedynie jego wersję cyfrową. Tak się złożyło, że obie gry potrzebowały sprawdzenia, czy mogę je włączyć. Oczywiście poprzez sieć, w związku z czym konsola blokowała mi do nich dostęp. Bo przecież mogłem je, nie daj Boże, ukraść. Sami sobie jesteśmy winni, bo wielu z nas kupowało, sprzedawało i dzieliło się kontami na poprzedniej generacji konsol, ale jednak wyczuwam tu pewien przerost formy nad treścią w kwestii zabezpieczeń.

Nie odczułem, co prawda, tragedii, bo usiadłem czytać książkę i tyle. Jestem w stanie wyobrazić sobie jednak kogoś, kto kupuje gry tylko w wersjach cyfrowych i w ten sposób traci dostęp do całej biblioteki gier. Przy okazji większej awarii nawet na dłużej, niż te parę godzin. O ile oczywiście DRM rozprzestrzeni się na jeszcze większą skalę, czego, niestety, nie jesteśmy w stanie wykluczyć na tym etapie. No i pamiętajmy, że kiedyś trzeba będzie odciąć podtrzymywanie życia usług sieciowych dla danego urządzenia. Co wtedy?

Z powodu problemów z DRMem porzuciłem wiele lat temu peceta jako platformę do grania w produkcje AAA i ograniczyłem się do indyków. Decyzja zapadła po tym, jak pół nocy siłowałem się z instalacją gry w dniu premiery, by ostatecznie ściągnąć cracka, by odpalić kupiony w sklepie produkt. Jeżeli całkowicie przejdziemy do ery cyfrowej, to chyba w ogóle zrezygnuję z nowości. Przynajmniej do czasu aż ktoś nie dojdzie do słusznego wniosku, że DRM to zamach na odbiorcę i albo go usunie, albo wymyśli jakieś bardziej logiczne zabezpieczenie.

 

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper