Graliśmy w Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4

Graliśmy w Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4

Mateusz Gołąb | 18.09.2015, 16:02

Seria komiksowa dobiegła co prawda końca. Twórcy gier nie zamierzają jednak zaprzestać wydawania kolejnych gier o Naruto dla swoich najwierniejszych fanów. Odcinanie kuponów? Nie tym razem!

Szczerze powiedziawszy nie sądziłem, że będę w stanie napisać o tej grze cokolwiek konstruktywnego. Właściwie, to myślałem tak o całej serii. Do końca jej istnienia. Każda kolejna odsłona serii Ultimate Ninja Storm była jeszcze bardziej taka sama jak poprzednia. Poprzednia odsłona o podtytule Revolution okazała się kompletnym skokiem na kasę. Gra okrojona została z trybu fabularnego, a w zamian otrzymaliśmy głupiutką RPGową historyjkę o turnieju ninja na pewnej wyspie. Pogodziłem się z kompletną stagnacją cyklu Ultimate Ninja Storm i właśnie dlatego jestem tak bardzo podekscytowany najnowszą numerowaną częścią gry o Naruto.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nareszcie studio CyberConnect postanowiło wykonać odważny krok i zmienić cokolwiek w systemie rozgrywki. Miałem okazję rozegrać kilka pojedynków i szykuje się wielka gratka dla fanów tej serii komiksowej. Do wyboru miałem 12 postaci – część z nich pochodziła z głównej linii fabularnej, ale pojawiły się również starsze wersje bohaterów pochodzące z najnowszego filmu kinowego. Sądząc po ekranie wyboru wojowników mam nadzieję, że w tej części nie będziemy mieli do czynienia z milionem klonowanych bohaterów. Mniejsza liczba bardziej wyróżniających się postaci, jest zawsze lepszym rozwiązaniem.

Podstawowa mechanika walki pozostała taka sama. Jeden przycisk odpowiada za ataki, drugi za rzucanie bronią miotaną, trzeci za skok, no i nie zapominajmy o bloku. Podczas pojedynków możemy, tradycyjnie, używać także przedmiotów i wzywać jedną z dwóch asystujących postaci. Pierwszą z nowości jest jednak możliwość wymiany kierowanego wojownika na jednego z towarzyszy. Co prawda wszyscy mają ten sam pasek energii, ale i tak rozgrywka nabiera nieco taktycznego charakteru. Musimy kombinować, jaki typ postaci jest bardziej efektywny na konkretnego wroga.

To tylko początek usprawnień w rozgrywce. Wszystkie ataki związane z żywiołami mają teraz konkretny wpływ na oponentów – zarówno wizualny, jak i związany z efektami. Przykładowo używając ognia podpalamy ciuchy innej postaci, co sprawia, że przez pewien czas powoli spadają jej punkty życia. Skorzystanie z elektrycznych mocy na podmokłym terenie skutkuje atakiem obszarowym. Ponadto bohaterom rozpadają się ubranka. Utrata części odzieży zwiększa wojownikowi siłę ataku, ale dramatycznie obniża jego obronę.

Z bardziej hardcore’owych bijatyk zaciągnięto mechanikę przełamywania obrony oraz przerywania combosów podczas ich trwania. Nie czarujmy się – Naruto nadal pozostanie casualowym brawlerem dla fanów serii, ale te pojedyncze elementy stanowią ogromne urozmaicenie mocno skostniałego systemu walki. Zmieniły się również warunki zwycięstwa w bitwie i pojawił się bardziej klasyczny podział na rundy.

Sekretne techniki i „przebudzenia”, które odpalamy, gdy mamy odpowiednio mało punktów życia zyskały warianty drużynowe. Tu zaczyna się naprawdę spektakularny chaos. Potrójny, potężny atak przypomina nieco bałagan na ekranie, jaki ma miejsce podczas jakichkolwiek grupowych ataków w Marvel vs. Capcom 3. Nie dość, że wizualnie prezentuje się to niezwykle estetycznie, to jeszcze skutecznie podnosi adrenalinę obu graczy.

A skoro już jesteśmy przy kwestiach graficznych, to Ultimate Ninja Storm 4 jest niesamowicie ładne. Może nie jest to poziom cel-shadingu z Guilty Gear Xrd, gdzie łatwo jest pomylić modele 3D z rysunkami, ale i tak mamy do czynienia z jedną z najładniejszych komiksowych produkcji na rynku. Dorzućmy do tego częste najazdy kamery i fajne smaczki, jak chociażby każda walka rozpoczynająca się od dynamicznej wymiany ciosów pomiędzy postaciami. Bohaterowie zamiast stać w miejscu i patrzeć się na siebie, gdy my słyszymy komentatora ogłaszającego rozpoczęcie rundy, wskakują na arenę nie szczędząc czasu na pozwolenie do walki. Teraz naprawdę można poczuć się, niczym w interaktywnym serialu animowanym.

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 to bardzo pozytywne zaskoczenie. Twórcy nareszcie zdobyli się na swoistą rewolucję. Nieco spóźnioną biorąc pod uwagę, że poprzednia odsłona o podtytule Revolution była największym przykładem stagnacji i skoku na kasę, jaki widziałem od lat. Oby tak dalej, a być może CyberConnect przywróci swojej marce dawną świetność. Dawno nie oczekiwałem żadnej gry należącej do tej serii.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper