
Testujemy Xbox Elite Wireless - kontroler na bogato
W październiku posiadacze Xboxa One dostaną nowy kontroler. "Elitarnego" sami dostosujemy do naszych potrzeb, bo niektóre części można wykręcać, wkręcać i programować. Łapska na Xbox Elite Wireless położyliśmy w Kolonii po konferencji Microsoftu.
Przyznaję bez bicia - za ideał kontrolera uważam DualShocka. Mimo to cacko, które dostanie Xbox, mnie oczarowało. Pad idealnie leży w dłoniach dzięki nowemu, "chropowatemu" materiałowi na "rogach". Nowe spusty chodzą wspaniale, znacznie lżej niż w kontrolerze konkurencji, wydają się też bardziej precyzyjne. W grach oddany zapewne będzie każdy, nawet milimetrowy ruch triggera, co bardzo dobrze widać w Forzie 6. Popuszczanie gazu na zakrętach to sama przyjemność, a auto błyskawicznie reagowało nawet na drobne ruchy palcem.




Największą atrakcją są metalowe części zamienne. "Płaski" okrągły krzyżak w wyścigach nie miał racji bytu, ale powinien sprawdzić się choćby w Street Fighterze V (w zestawie jest jeden taki i jeden normalny), a trzy rodzaje gałek (łącznie 6 - po 3 sztuki lewej i prawej) o różnej długości powinny zadowolić każdego w zależności od potrzeb. A są jeszcze "łopatki" programowane za pomocą aplikacji (można podpisać pod nie np. dowolną kombinację klawiszy, ułatwiając sobie życie np. w bijatykach) przyczepiane na tył, choć akurat ich nie miałem okazji przetestować.
Wszystko pięknie i w październiku na rynek trafi rzeczywiście elitarny pad. Jedyny problem to koszta - cena, która nad Wisłą może oscylować wokół 600 złotych (w USA będzie to 149 dolarów, w Wielkiej Brytanii - 99 funtów), może bowiem odstraszyć niejednego potencjalnego nabywcę.
Galeria








Przeczytaj również






Komentarze (55)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych