Playtest Rise of Incarnates, nowej gry twórców Tekkena i SoulCalibur + trailer i screeny

Playtest Rise of Incarnates, nowej gry twórców Tekkena i SoulCalibur + trailer i screeny

Roger Żochowski | 22.04.2014, 17:36

Największą niespodzianką berlińskiej imprezy organizowanej przez Namco Bandai była zapowiedź nowego GRIDa. Nie mniejszą ciekawość wzbudziła jednak zupełnie nowa marka Namco Bandai - Rise of Incarnates. Mamy dla Was playtest, trailer i pierwsze screeny. 

Na początek dość smutna dla konsolowców wiadomość - gra zapowiedziana została tylko i wyłącznie na pecety, co jest o tyle dziwne, że testując ją doszliśmy z SoQiem do wniosku, iż jest wręcz stworzona dla konsol. Za jej produkcję odpowiadają między innymi Daisuke Murano (Ace Combat, Soul Calibur), Ryuchiro Baba (SoulCalibur, Gundam) oraz Michael Murray (Tekken, Ace Combat). Akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, po tym jak na ziemię spadł ogromny meteoryt czyniąc nieodwracalne szkody. Nikt tak naprawdę nie był w stanie stwierdzić, co stanie się dalej z planetą.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Tymczasem na ziemi zaczęli pojawiać się ludzie o niesamowitych zdolnościach nazywani Incarnates. To właśnie oni potrafili przyzywać monstra zwane Daimonami, mogąc korzystać z mocy pochodzącej od bogów, demonów i potworów znanych ze starożytnej mitologii. Ze względu na nadprzyrodzone moce, społeczeństwo zaczęło obawiać się odmieńców, a władze próbowały wykorzystać ich do własnych celów i genetycznych eksperymentów. Pewnego dnia tajemniczy głos przemówił do wszystkich Incatrnates nakazując im pozbycie się władców tego świata. Część uznała to za objawienie, część za omamy, a część dostała pretekst do realizacji chorych żądzy. A to mogło doprowadzić tylko do wojny. Jedni chcieli bowiem planetę zniszczyć inni stanęli w jej obronie.

 
Tak mniej więcej prezentuje się ten postapokaliptyczny obraz Ziemi. Jednak wbrew pozorom Rise of Incarnates nie jest siekanką dla pojedynczego gracza. Ba, twórcy gry reklamują swój produkt jako grę free-to-play w formule 2 vs 2. Innymi słowy walczymy w parach. Daisuke Murano tłumaczył, że dzięki temu, gdy jeden zawodnik jest słabszy, drugi może go wspomóc i zagwarantować wygraną. Na pokazie graliśmy właśnie w parach razem z deweloperami. Tytuł na pierwszy rzut oka przypomina Anarchy Reigns. Skaczemy, latamy w powietrzu, trzepiemy combosy i strzelamy na całkiem sporych planszach. Wszystko oczywiście w pełnym trójwymiarze. Dostępne są ataki typu meele, dystansowe a także transformacje, o których za chwilę. Jeden z zagranicznych redaktorów wspomniał, że tytuł bardzo przypomina serię Gundam, jednak ciężko jest mi się do tego odnieść, bo nigdy w nią nie grałem. Naszymi arenami zmagań są zrujnowane miasta rozsiane po całym świecie. Tocząc pojedynek w USA widzimy zgliszcza Statuy Wolności, z kolei w Londynie (plansza Houses of Parliament) nad zawodnikami góruje majestatycznie Big Ben. Autorzy wspomnieli także o miejscówce w Paryżu (Arc de Triumph), a już wkrótce mają zostać ujawnione kolejne miasta. Niektóre elementy na planszach są zniszczalne, jednak nie wpływa to bezpośrednio na przebieg pojedynków. 
 
W demie do wyboru oddano nam cztery postacie o zróżnicowanych zdolnościach. Jedne lepiej sprawdzają się w zwarciu inne w dystansie. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, postacie potrafią unosić się w powietrzu, więc często niezbędne jest lockowanie się na przeciwnikach. Póki co działało to tak sobie i gdy obok siebie spotykało się czterech zawodników robił się niezły chaos. Wracając zaś do fighterów w nasze ręce wpadły tacy szaleńcy jak:
 

Dr Gasper Watteau

 
Pochodzący z Francji staruszek (103 lata), to chyba najbardziej oryginalna postać. Po nieudanych eksperymentach obudził w sobie demona - Grim Reapera. Z racji tego, że w jego badaniach przeszkodził sam prezydent USA, pragnie się teraz na nim zemścić. Staruszek jest w stanie przyzwać falę zombie i zadawać ataki surfując na ciałach nieumarłych (mi przypominało to kulę Critersów, jeśli jest tu ktoś, kto pamięta w ogóle ten film). 
 

Terrence Blake

 
27 letni mieszkaniec USA, potrafi przyzywać Aresa, boga wojny, który zadaje ogromne obrażenia i przypomina trochę transformersa. Blake dysponuje potężnym arsenałem, który wykorzystuje podczas walki. Jest postacią dość wolną, ale zadaje duży damage.
 

Jedrek Tyler

 
Z miejsca ochrzciliśmy go z SoQiem Jędrusiem. Ten nażelowany cwaniak to członek jednego z ulicznych gangów. Podczas walk został bardzo mocno ranny i był bliski śmierci. To właśnie wówczas dokonała się w nim transformacja. Po tym fakcie stracił prawie wszystkich bliskich poza ukochaną Emily. Została ona jednak porwana przez organizację Wild Hunt walczącą z mutantami. Na polu walki Jędrek zmienia się w skrzydlatego Mephistophelesa, który dysponuje bardzo dużą siłą fizyczną.
 

Mireia Valentin


 
Póki co jedyna laska w składzie. I pisząc laska, mam na myśli naprawdę fajną, choć do bólu stereotypową laskę. 23 letnia dziewoja rodem z Ameryki walczy w czymś, co przypomina na pierwszy rzut oka erotyczną bieliznę. W młodości była dealerem broni dlatego potrafi się nią świetnie posługiwać. Nie zadaje może ciosów o dużej sile rażenia, ale jest bardzo szybka i zwinna. Za pomocą całusa ofiarowywanego swoim wrogom potrafi przemienić się w swoją demoniczną formę - Lilith. 
 
Mimo iż zarówno desing jak i gameplay zdradzają, że za grą stoi japońska firma, mostra, które mogą przyzywać postacie, inspirowane są mitami i wierzeniami zachodnich kultur. Sama gra zapowiada się ciekawie, jednak pojedynki 2 vs 2 wymagają doboru kumatego partnera. Gry graliśmy z deweloperami znającymi system od podszewki współpracowało się przyzwoicie, gdy jednak do walki zasiadło czterech redaktorów, zrobiła się wolna amerykana bez ładu i składu. A trzeba zaznaczyć, że oprócz własnego paska zdrowia drużyny mają wspólną pulę żyć (jest ich pięć), po straceniu których wygrywa przeciwna ekipa. Dlatego nawet największy kozak może przegrać walkę, jeśli jego partner okaże się cieniasem. Osobiście mam nadzieję, że tytuł trafi też na konsole, bo niemal w każdym aspekcie zdradza takie aspiracje.

Poniżej pierwszy trailer screeny oraz komiks przedstawiający wszystkie cztery postacie. 

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper