Przeżyjmy to jeszcze raz z Sony - nawet, jeśli to skok na kasę

Przeżyjmy to jeszcze raz z Sony - nawet, jeśli to skok na kasę

Roger Żochowski | 12.04.2014, 08:00

W dobie odświeżania klasyków z poprzednich generacji wielu narzeka na to, że branża coraz bardziej chyli się ku upadkowi. Jasne - przerzucanie takiego Tomb Raidera, The Last of Us czy GTA V na PS4 to skok na kasę i trochę boli, że zamiast ciorać na "next-genach" w nowe tytuły delektujemy się starym kotletem. Jest jednak i jasna strona tego procederu.  

Mówi się, że pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, jednak w przypadku God of War Collection, które jakby nie patrzeć przetarło szlaki dla niezwykle dochodowego obecnie biznesu, przysłowie to w ogóle się nie sprawdziło.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
"Santa Monica Studios miało genialny pomysł zremasterowania przygód Kratosa na PS3. Po wydaniu God of War Collection nasi konsumenci nie szczędzili pozytywnych komentarzy, sugerując jakie pakiety chcieliby zobaczyć w następnej kolejności"

- zachwalał jakiś czas później Yoshida. Zaskoczenia nie kryło również samo Sony, które powiedzmy to sobie szczerze, zarobiło drugi raz na tym samym produkcie. A że zarobiło sporo mogą o tym świadczyć świetne wyniki sprzedaży. Nie minęły nawet 3 tygodnie, jak pakiet składający się z God of War 1 & 2 zakupiło blisko pół miliona graczy. W chwili obecnej sprzedaż już dawno przekroczyła 2 miliony, a wyniku takiego może pozazdrościć Kratosowi większość gier tworzonych z myślą o konsolach obecnej generacji. Sony poszło więc za ciosem, a do sieci bardzo szybko wyciekły informacje o tym, że kolejną serią, która doczeka się reedycji będzie Sly Cooper. Gdy Japończycy w końcu ujawnili oficjalnie okładkę The Sly Collection, światowe media z miejsca zauważyły pewien drobny, acz znaczący szczegół, który nie znalazł się na pudełkach z kolekcją God of War: logo Classics HD. Co to mogło oznaczać? Odpowiedzi na te jakże trapiące pytanie udzieliło nam samo Sony, rozsyłając swego czasu ankietę, w której gracze poproszeni zostali o podanie dwóch lub więcej tytułów z PlayStation 2, które chcieliby zobaczyć w zremasterowanej wersji. W ten oto sposób branża gier po raz kolejny ewoluowała, a gracze byli świadkami narodzić "nowej", cyklicznej serii...


 
W tym momencie nasuwa się jednak pytanie, dlaczego to Sony miałoby mieć monopol na odświeżane kolekcje gier? Najwięksi giganci na rynku wyczuli pismo nosem, decydując się na podobne kroki. Pierwszy przed szereg wyskoczył Ubisoft, którego włodarze zapowiedzieli, że Prince of Persia Trilogy (w skład pakietu weszły The Sands of Time, Warrior Within i The Two Thrones), zasili serię Classics HD. Była to tym samym pierwsza, zremasterowana marka niepochodząca bezpośrednio od Sony. Ten sam wydawca zapowiedział niedługo potem Tom Clancy's Splinter Cell Trilogy, a w kolejce za francuzami otworzyły się sakiewki kolejnych producentów chcących zarobić trochę grosza na odgrzewańcach. I tak oto Crystal Dynamics postanowiło uraczyć fanów The Tomb Raider Trilogy, a oferty internetowych sklepów zdradziły plany wydania Mortal Kombat HD Arcade Kollection. Potem byli następni, a na rynek trafiały zremasterowane wersje takich marek jak Metal Gear Solid, Devil May Cry, Silent Hill, Kingdom Hearts, Final Fantasy czy Rayman. Sony widząc, że reedycje gier w HD są łakomym kąskiem dla fanów, postanowiło zbratać się z Electronic Arts.

Jaki był efekt tej współpracy? W pudełku z nowym Medal of Honor w wersji na PS3 znalazła się odświeżona edycja Medal of Honor: Frontline. W tym miejscu można też wspomnieć o Beyond Good & Evil HD, które Ubisoft postanowił wydać zarówno na PS3 jaki i Xboksa 360. Jednak chęć zarobienia pieniędzy to jedna kwestia, drugą zaś była możliwość wybadania rynku. Nie jest bowiem tajemnicą, że fani domagają się od Ubisoftu drugiej odsłony przygód Jade, sęk w tym, że pierwsza część sprzedała się słabo i dopiero w późniejszym okresie zyskała status kultowej. Wydanie zremasterowanej wersji w HD i ewentualna słaba bądź dobra jej sprzedaż, może wpłynąć w znaczący sposób na decyzje dotyczące produkcji sequela. Jak zapewnia Eric Damian-Vernet, sprawujący piecze nad całym projektem, gracze, którzy dadzą szansę odświeżonej wersji gry, zakochają się po uszy:
 
"Ludzie, którzy pracowali ze mną nad wersją HD naszego hitu, nie byli zbytnio zaznajomieni z materiałem źródłowym. Młodzi są teraz zapatrzeni w takie marki jak Call of Duty, Fallout czy Assassin's Creed. To jest coś fantastycznego, mogąc zobaczyć jak po odpaleniu Beyond Good & Evil nie można było ich oderwać od ekranu".

Jednak wbrew pozorom, nie wszyscy gracze przyjęli modę na odświeżane kolekcje gier z bananem na twarzy. Część z nich od samego początku miała bardzo negatywne odczucia, co wyrażali zwłaszcza użytkownicy systemu Sony...
 

 
Cofnijmy się na chwilę kilka lat wstecz. Jeszcze przed premierą PS3 większość fanów była wręcz pewna, że bez problemu odpali na nowej konsoli Sony bogatą kolekcję gier z "czarnuli". I przypomnijmy, że pierwsze modele PS3 dawały taką możliwość, choć zdarzały się przypadki, że niektóre gry za chiny nie chciały się uruchomić. Krótka była jednak radość graczy. Japoński gigant bardzo szybko wycofał się z emulacji zasłużonej dla rynku platformy, co część analityków rynku tłumaczyła tym, że PS2 pomimo głośnej premiery swojego następcy wciąż świetnie się sprzedawało. A przecież nie godzi się zabijać kury, która znosi złote jaja, prawda? John Koller, dyrektor marketingowy amerykańskiego oddziału Sony Computer Entertainment, miał jednak trochę inny punkt widzenia na całą sprawę.
 
"Po trzech latach obecności PlayStation 3 na światowym rynku jesteśmy przekonani, że gracze zainteresowani kupnem naszej konsoli, inwestują w nią swoje środki przede wszystkim z myślą o grach nowej generacji i filmach Blu-ray. Biblioteka tytułów jest już obecnie tak duża, że PS3 nie potrzebuje wstecznej kompatybilności. Warto również zauważyć, że większość naszych klientów nie zdecydowała się na sprzedaż PlayStation 2, dlatego kwestia wstecznej kompatybilności nie ma dla nich żadnego znaczenia”
 
- oświadczył Koller. Trzeba przyznać, że niektóre argumenty podane przez owego pana były wyciągnięte z przysłowiowego kapelusza, a fakt, że pierwsze modele konsoli posiadały opcje emulacji spowodował, że na Sony wylała się fala krytyki. I choć wraz z pojawieniem się informacji o odchudzonej wersji PS3, nadzieje powróciły, John Koller bardzo szybko uciął wszelkie spekulacje: "Wsteczna kompatybilność PS3 z PS2 nie wróci. Sprawa z wielu względów jest już zamknięta." Jakie były to względy?
 
 
Gdy na rynku regularnie zaczęły pojawiać się kolejne zapowiedzi odświeżonych klasyków, część graczy nie miała wątpliwości co do tego, że Sony znalazło w ten sposób przepis na szybką i łatwą kasę, a brak wstecznej kompatybilności to z góry zaplanowana akcja. Wystarczyło tylko wrzucić do jednego "kotła" serię, która cieszyła się wśród fanów sporą popularnością, podkręcić rozdzielczość, zapakować w nowe pudełko i... wcisnąć ją jeszcze raz konsumentom. Nie popadajmy jednak w skrajności i spróbujmy spojrzeć na całą sprawę z drugiej, tej pozytywnej strony. Dla osób, które w przeszłości z różnych przyczyn nie miały okazji zagrać w hity pokroju God of War czy Ico, jest to doskonała wręcz okazja do nadrobienia zaległości. Weźmy również pod uwagę to, że odświeżane serie klasyków z PS2 świętnie spełniają się w roli wstępu do kolejnych odsłon danego IP. W takiej roli wystąpiły przed premierą God of War III zremasterowane dwie części przygód Boga Wojny, których śladami podążyło Team ICO Collection (Ico i Shadow of the Colossus), będące przysłowiową przystawką przed wyczekiwanym od lat The Last Guardian. Nawet ja, pomimo iż  obie produkcje ograłem na PS2, z radością zrobiłem to w lepszej oprawie na nowym systemie  Korzystna w takim przypadku jest również cena. Nie zapominajmy, że w skład zestawów wchodzą dwie, a często nawet trzy pełnowartościowe i podrasowane do dzisiejszych standardów gry. A że wydawcy zarabiają po raz kolejny na tych samych tytułach? Cóż, gdy chodzi o pieniądze w każdym niemal biznesie nie ma przebacz, a przecież nikt tych produkcji nie wciska nam na siłę. Masz ochotę odświeżyć sobie trochę pamięć? Kupujesz. Nie masz ochoty? Olewasz temat ciepłym moczem. Moim skromnym zdaniem o wiele większych złem dla naszego rynku są niektóre kombinacje z DLC. Pełne etapy i poziomy danych gier potrafią być przecież z pełną premedytacją wycinane z gotowego produktu i sprzedawane, jako dodatek po premierze. Zremasterowane wersje klasyków to przy takich praktykach pikuś.
 
Warto również zaznaczyć, że termin "zremasterowane" jak sama nazwa wskazuje, wiąże się z pewnymi bonusami, o których pierwotnie mogliśmy zapomnieć. Grafika podciągnięta do 720p i płynna animacji śmigająca w 60 klatkach to jedna strona medalu. Druga to pojemność płyty Blu-ray, która ambitnym developerom pozwala na wrzucenie całej masy bonusów i dodatków. I tu po raz kolejny za przykład może posłużyć nam God of War Collection, w którym mogliśmy znaleźć na przykład film fabularny opowiadający o kulisach tworzenia drugiej odsłony gry. W przypadku serii, które mają stanowić wstęp do kolejnych odsłon danego IP, developerzy mogą też pokusić się o wrzucenie stosownego dema. Rozwiązanie takie jest również idealnym przykładem przemyślanych działań marketingowych. Nie odkryje Ameryki pisząc, że dla najbardziej zagorzałych fanów, wersja demonstracyjna kolejnej odsłony gry osadzonej w ukochanym uniwersum, może być wręcz głównym powodem, dla którego będą oni w stanie wydać ciężko zaoszczędzone pieniądze na taką kolekcję. Z tego rodzaju pakietów nie lada korzyści mogą również czerpać "łowcy trofeów". Zdobywanie "pucharków" stało się dla niektórych niemalże sportem, a nie zapominajmy, że "odpicowane" trylogie dają szansę na zgarniecie nawet trzech platyn. Po za tym jest to jakby nie patrzeć zupełnie nowe wyzwanie dla osób, które miały styczność z pierwowzorem. Wyzwanie, dzięki któremu mogą oni nabrać chęci do zgłębienia wszystkich tajników gry czy ukończenia jej na najwyższym poziomie trudności. To jednak w dalszym ciągu nie wszystkie korzyści, jakie wiążą się z edycjami w HD. Nie sposób również nie wspomnieć o możliwości zaimplementowania obsługi PS Move i 3D. Z takim właśnie rozwiązaniem spotkaliśmy się w przypadku The Sly Collection i zapewne jeszcze nie raz się spotkamy.
 
 
Zgoła odmiennie wygląda sprawa z klasykami z pierwszego PlayStation, które w miarę regularnie poszerzają zawartość PS Store. Czy jednak zastawialiście się kiedyś, dlaczego oferta amerykańskiego sklepiku jest w tym wypadku bogatsza? I jak przebiega cały proces przenoszenia takich gier w struktury PS3? Otóż tak się składa, że niedawno Ross McGrath z Sony Computer Entertainment Europe, zdradził nam szczegóły tego "procederu". Wbrew pozorom droga, jaką musi przejść taka produkcja jest dość skomplikowana.
 
"Na samym początku upewniamy się, że posiadamy dobrą kopię oryginalnego dysku (lub dysków), następnie wysyłamy grę do naszego oddziału prawnego, by ten mógł zatwierdzić ją do publikacji. Tam sprawdza się, czy licencje na zawartość w danej produkcji nie wygasły, kto posiada w danym momencie prawa do dystrybucji itp. Potem przychodzi czas na stworzenie opisu gry w formie, w jakiej pojawi się on na PS Store, wliczając w to stosowne obrazki oraz tekst w ośmiu językach"

- tłumaczy Ross. Gdy kwestie prawne i logistyczne mamy już za sobą, czas na ostatnią fazę.
 
"Tak przygotowany materiał wysyłamy do Sony Computer Entertainment International, gdzie całość przerobiona zostaje na wersję cyfrową i jest wstępnie testowana. W następnej kolejności paczka wędruje do naszej siedziby w Liverpoolu. Tutaj tytuł zostaje dokładnie przetestowany od samego początku do końca, aby mieć pewność, że nie występują w nim żadne poważne błędy. Jeśli takowe nie pojawiają się ani na PS3, ani na handheldzie, gra może zostać opublikowana"
 
- dodaje Ross. Trzeba wziąć również pod uwagę to, że w przypadku każdej kolejnej gry czas potrzebny na przeniesienie jej do cyfrowej dystrybucji może być różny. Zależy to nie tylko od ilości błędów na jakie natkną się testerzy, ale i na przykład długości czy stopnia skomplikowania gry. W przypadku prostych, arcadowych wyścigów wszystko teoretycznie powinno przebiegać w miarę szybko, ale gdy na tapetę trafi jakiś mocarny erpeg, sprawa nie wygląda już tak kolorowo. Dlatego gdy następnym razem zaczniecie narzekać, że na premierę "starocia" z pierwszego PlayStation trzeba czekać kilka miesięcy, zastanówcie się ile trybików trzeba uruchomić, by w sklepiku mogła zawitać wyczekiwana pozycja.
 
 
Jak zaznacza Ross, czasem pojawiają się przeszkody, których nie da się przeskoczyć i w takim wypadku gra nie ma szans na pojawienie się w strukturach PSN. Jedną z nich jak zapewne się domyślacie jest kwestia prawna. Tutaj przykłady można by mnożyć bez końca. Problemem mogą być nie tylko prawdziwe marki występujące w grze, na wykorzystanie których wygasła już licencja, ale i gościnne występy postaci z innych tytułów, czy ścieżka dźwiękowa. Oczywiście Sony zawsze stara się pozyskać odpowiednie prawa, tudzież odnowić daną licencję, jednak w przypadku niektórych tytułów jest to zbyt kosztowna i czasochłonna zabawa. Bywa i tak, że pierwotny wydawca już dawno "wyciągnął kopyta" i trzeba uruchomić całą machinę w poszukiwaniu firmy posiadającej prawa do publikacji danej gry. A to może się okazać po prostu nieopłacalne. Drugim bardzo poważnym problemem mogącym zamknąć drogę do bram PS Store są... bugi.
 
"Kiedy wspominam o bugach, to mam na myśli robaki wielkości gigantycznych karaluchów. Widziałem wiele raportów dotyczących gier z PSone, w których pojawiały się przedziwne błędy - menu wyświetlane do góry nogami, losowe eksplozje po obejrzeniu cut-scenki zabijające kierowaną przez gracza postać, tytuły, w które im dłużej graliśmy chodziły coraz wolniej, czy muzyka brzmiąca jakby była odtwarzana z dna studni. Było tego naprawdę wiele"

- tłumaczy Ross. Problem leżał również w tym, że to na Sony spoczywał obowiązek poprawienia wszystkich błędów. W przypadku współczesnych gier produkowanych z myślą o PSN, japoński gigant zawsze może przecież odesłać gotowy produkt do developera i zażądać poprawy, jeśli nie spełnia on norm jakościowych. W przypadku klasyków z pierwszego PlayStation, taka możliwość niestety nie istnieje...
 
Na koniec zastawiłem sobie pytanie, które nie daje spokoju wielu graczom: dlaczego mieszkańcy kraju hamburgerów mają bogatszą ofertę klasyków w sklepiku PSN? Tutaj powodów również będzie kilka, a tymi najbardziej pospolitymi są problemy z prawami autorskimi na Starym Kontynencie oraz krytyczne błędy podczas emulacji tytułów PALowskich. W tym pierwszym przypadku może okazać się na przykład, że gra wydana w Ameryce, w Europie dystrybuowana była przez zupełnie inną firmę, z która obecnie nie idzie się dogadać. Po za tym po raz kolejny jak bumerang powraca kwestia licencji. Odnowienie jej na rynku amerykańskim wcale nie oznacza, że będzie można ją również wykorzystać na Starym Kontynencie. Czy jednak jest na co narzekać? Spróbujcie wyhaczyć pudełkowe wersje niektórych z dostępnych cyfrowo tytułów na akcjach internetowych, a gwarantuje Wam, że z miejsca docenicie tę formę dystrybucji.

 
Poruszone powyżej kwestie przedstawiają tylko część możliwości, jakie dają nam w obecnych czasach developerzy i wydawcy gier. Na rynku nie brakuje przecież różnego rodzaju składanek klasyków sprzed kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat, na XBL, PSN i WiiWare, co rusz pojawiają się kolejne klasyki w nowych szatach, a producenci tacy jak Square Enix są wręcz mistrzami w odgrzewaniu kolejnych kotletów. Gdzieś w oddali majaczy już PlayStation Now, gdzie będziemy mogli korzystać (przy dobrych wiatrach), z ogromnej biblioteki tytułów jakie Sony wydawało na poprzednie konsole. Ale oczywiście nie za darmo. Taki jest biznes, ale skoro znajdują się osoby, którym to nie przeszkadza i z radością wracają do starych gier, to czy mamy im zabraniać wydawania własnych pieniędzy? No właśnie. 
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper