Kącik filmowy #5

Kącik filmowy #5

Łukasz Kucharski | 07.08.2012, 22:22

W ramach zadośćuczynienia za spóźnioną recenzję The Dark Knight Rises – choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze nie wszyscy zdołali znaleźć czas na seans – postanowiłem obsypać Was materiałami dotyczącymi tego superbohatera.

Oczywiście znalazłem też miejsce na trochę innych informacji, abyście nie utonęli w monotematyźmie. Poza nową odsłoną przygód Mrocznego Rycerza czeka na Was Gniew tytanów, który wzbudził z kolei mój gniew.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Wiadomości ze świata filmu

 

 

Być jak Batman

 

 

W zeszłym tygodniu zaprezentowałem Wam grafikę ukazującą koszty jakie ponosił Tony Stark, by być... sobą. W tym tygodniu moim sponsorem jest Wayne Enterprises, więc...chyba sami rozumiecie. Tym co mnie interesuje najbardziej jest to jak takie obliczenia są dokonywane, bo to przecież postaci z filmów, które nie istnieją. A może jestem w błędzie?

 

 

 

 

***

 

 

Bane wcale nie jest taki zły

 

 

Tom Hardy wydaje się być interesującą postacią. Debiutujący w drugoplanowej roli w Helikopterze w ogniu Ridleya Scotta staje się powoli jedną z naczelnych gwiazd kina akcji. Wkrótce będziemy mogli go podziwiać w czwartej części Mad Maxa. Jednak jak każdy aktor jest też człowiekiem, a nie zamaskowanym łamaczem nietoperzy. Oto i jego prawdziwe oblicze, które poznał Gary Oldman.

 

 

 

 

***

 

 

Mroczna sala kinowa

 

 

Chyba każdy entuzjasta kina marzy o własnej sali kinowej – ja na pewno. Problem w tym, że nie jest to tanie przedsięwzięcie. Nie wspominając o takich dylematach jak w co ją wyposażyć. Zastanówcie się teraz: jaką stylizację wybralibyście mając do dyspozycji dwa miliony dolarów? Pewien jegomość zdecydował się – i tu Was nie zaskoczę – na świat Batmana. Całość stworzy Elite Home Theater Seating, a wśród wyposażenia znajdą się kostiumy, Batmobil,180 calowy (450 cm) ekran i pełno innych mrocznych dodatków. Dla mnie to jednak zbyt dużo. Swoisty przerost formy nad treścią, ale skoro kogoś na to stać to czemu nie. Oto jak ma przedstawiać się efekt końcowy, który powstanie w Greenwich (Connecticut).

 

 

 

 

 

 

***

 

 

Uzupełnienie

 

 

W Stanach niemalże normą jest wydawanie książek opartych na scenariuszach przebojów kinowych. The Dark Knight Rises również zawita na półkach w wersji literkowej. Książka zawierać będzie jednak znaczącą wskazówkę, co do losów Jokera po Mrocznym Rycerzu. Jak wiecie w nowym filmie zrezygnowano z jakichkolwiek informacji, ze względu na śmierć Heatha Ledgera. Jednak w pierwszej wersji scenariusza filmu wykonanej na storyboardach znalazło się wytłumaczenie, które znajdziecie poniżej.

 

 

 

 

W sumie nie dziwię się Bane'owi. W końcu ten chodzący chaos w fioletowym garniturze raczej nie pomógłby mu w planie spopielenia Gotham, bo „gdzie w tym zabawa?”.

 

***

 

 

Za kulisami

 

A na koniec tej sekcji kilka materiałów zza kulis powstawania The Dark Knight Rises. Jeden ogólny, a drugi skupiający się na muzyce.

 

 

 

***

 

 

Jurassic Park na żywo

 

 

 

 

Dzięki umysłowi Stevena Spielberga – i gromadzie utalentowanych ludzi – uwierzyliśmy, że dinozaury mogą istnieć w symbiozie razem z nami...dopóki nas nie pożrą. Teraz pewien bogacz pragnie udowodnić światu, że ludzki gatunek nie jest w stanie nauczyć się czegokolwiek z filmów.

 

Otóż, Clive Palmer po tym jak kurier dostarczy mu do ogródka replikę Titanica (w skali 1:1) w 2016 roku, otrzyma nowe zwierzątko. Zamożny Australijczyk pragnie bowiem sklonować sobie dinozaura i trzymać go niczym pieska. Czy on nie widział tych tanich filmów z kanału Sci-fi, gdzie DNA dwóch gatunków przez przypadek się miesza i powstają Megalodony i Krokotygrysomrówkony? Dziękujemy Clive, że sprowadzisz na nas zagładę, bo przecież Sam Neill i Jeff Goldblum są już trochę zbyt starzy, by ocalić ludzkość.

 

 

***

 

 

Najlepsi z najlepszych

 

 

385 reżyserów wybrało najlepsze filmy w dziejach kinach. Wśród dokonujących selekcji znaleźli się Woody Allen, Quentin Tarantino, Martin Scorsese, Guillermo del Toro, Francis Ford Coppola i 380 innych imion oraz nazwisk. Oto i magiczna 10:

 

1. Tokijska opowieść (1953)

Reż. Yasujiro Ozu

 

2. 2001: Odyseja kosmiczna (1968)

Reż. Stanley Kubrick

 

3. Obywatel Kane (1941)

Reż. Orson Welles

 

4. Osiem i pół (1963)

Reż. Federico Fellini

 

5. Taksówkarz (1976)

Reż. Martin Scorsese

 

6. Czas Apokalipsy (1979)

Reż. Francis Ford Coppola

 

7. Ojciec chrzestny (1972)

Reż. Francis Ford Coppola

 

7. Zawrót głowy (1958)

Reż. Alfred Hitchcock

 

9. Zwierciadło (1974)

Reż. Andriej Tarkowski

 

10. Złodzieje rowerów (1949)

Reż. Vittorio De Sica

 

 

A jakie byłyby Wasze typy?

 

 

***

 

W rękach fanów

 

 

 

Broken Bat

 

 

 

 

Ivan Fuentes Hagar pragnie rozbudzić w Was chęć do zobaczenia swego filmu o Batmanie, który ma powstać w niedalekiej przyszłości. Z ciekawości obejrzę efekt końcowy, ale nie będę odliczał dni do premiery. Miejmy nadzieję, że czeka mnie miła niespodzianka. Zerkając na zapowiedź muszę stwierdzić, że główny aktor całkowicie mi nie odpowiada. Za to Alfred i stylistyka zostały bardzo dobrze dobrane.

 

 

 

 

***

 

 

The Dark Knight Rages

 

 

 

 

Czasami nawet Batman ma dosyć łapania przestępców i musi się zrelaksować. Co wtedy robi? Tak jak my – gra. Poniżej zobaczycie co się stało, gdy Robin zaprosił go na małą partyjkę. A jak wiemy Mroczny Rycerz miewa drobne problemy z kontrolą emocji. Dawka przemocy i humoru gwarantowana.

 

 

 

 

***

 

 

Batman: The Dark Knightfall

 

 

 

 

Firma Hot Toys słynie z tworzenia niezwykle dopracowanych figurek i równie dopracowanych (wysokich) cen. Derek Kwok i Henri Wong, z firmy Parabucks, postanowili skorzystać z tych plastikowych dzieł i nakręcić własną poklatkową wersję przygód Batmana. Na razie mam dla Was tylko zapowiedź, ale w planach panowie mają dłuższy materiał pt. Dark Knight: Knightfall.

 

 

 

 

***

 

 

Kino Świat prezentuje

 

 

Premiera polskiego plakatu i zwiastuna komedii „Zakochani w Rzymie”. W kinach od 24 sierpnia.

 

 

 

 

Woody Allen, ulubiony reżyser Polaków, powraca z nową komedią „Zakochani z Rzymie” (premiera 24 sierpnia). W obsadzie plejada gwiazd na czele z muzą Nowojorczyka - zjawiskową Penelope Cruz, która zagrała luksusową prostytutkę Annę. Aktora zdradza, że swoją bohaterkę wzorowała na prawdziwych bywalczyniach gwiazdorskich imprez w Cannes.


 

Nie ukrywam, że moją inspiracją były kobiety spotykane na przyjęciach w Cannes. I to właśnie dzięki nim narodziła się Anna.” - wspomina Penelope. „Uwielbiam ją za bezpośredniość i totalny brak zahamowań. Pod tym względem stanowimy przeciwieństwo. Anna zawsze mówi to, co myśli. Ma komfort, na który ja niekoniecznie mogę sobie pozwolić. Dlatego bardzo się ucieszyłam, mogąc zagrać kogoś takiego. To było niezwykle… orzeźwiające.” - dodaje aktorka.


 

Komedia „Zakochani w Rzymie”, poświęcona Amerykanom i Włochom zmagającym się w Wiecznym Mieście z rozlicznymi miłosnymi perypetiami, kusi widzów najatrakcyjniejszą obsadą tego roku. Poza najgorętszymi młodymi gwiazdami Hollywood - nominowanymi do Oscara Ellen Page („Juno”) i Jesse'em Eisenbergiem („The Social Network”),  Allen zaprosił do współpracy najsłynniejszych europejskich laureatów nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej - swoją muzę z „Vicky Cristina Barcelona” Penelope Cruz oraz włoskiego komika numer jeden Roberto Benigniego (statuetka dla najlepszego aktora za „Życie jest piękne”). W obsadzie znaleźli się też: trzykrotnie nominowany do Złotego Globu i raz do Oscara Alec Baldwin („To skomplikowane”), powracająca po dłuższej przerwie na plan Judy Davis (nominowana do Oscara za „Podróż do Indii” i allenowskich „Mężów i żony”), a także - po raz pierwszy od sześciu lat („Scoop: Gorący temat”) - Woody Allen we własnej osobie!

 

 

 

 

***

 

 

"Wrażliwość wypisana na twarzy" - Leszek Dawid o aktorach JESTEŚ BOGIEM (21 września w kinach)

 

 

21 września na ekrany kin wejdzie „Jesteś Bogiem”, jedna z najważniejszych premier 2012 roku. Reżyser filmu, Leszek Dawid zdradza, że początkowo planował obsadzić główne role naturszczykami o hiphopowym rodowodzie. Ostatecznie postawił na młodych aktorów, którzy jak sam mówi - „musieli osobowościowo rymować się z muzykami Paktofoniki.”  

 

Sympatia widzów i wyróżnienia zdobyte na Festiwalu w Gdyni przez Marcina Kowalczyka (nagroda za profesjonalny debiut aktorski), Dawida Ogrodnika i Tomasza Schuchardta (nagrody za drugoplanowe role męskie) dowodzą słuszności reżyserskich wyborów. Wyborów, w których decydowały niuanse takie jak odpowiednie spojrzenie, czy wyczuwalna wrażliwość:

 

„Marcin pojawił się już na pierwszym castingu. Jego oczy, spojrzenie i jakaś wewnętrzna tajemnica, która go cechowała, natychmiast zwróciły moją uwagę.” - mówi Leszek Dawid. „Z kolei Tomek jest bardzo wrażliwy, choć potrafi to skryć na powierzchni. Dawid zaś swoją wrażliwość ma wypisaną na twarzy.” - dodaje reżyser.

 

Niezwykła historia Piotra Łuszcza „Magika” (Kowalczyk), Sebastiana Salberta – „Rahima” (Ogrodnik) i Wojciecha Alszera „Fokusa” (nagrodzony Złotymi Lwami za rolę w „Chrzcie” Schuchardt) trzech kumpli z Mikołowa i Katowic, którzy dzięki oryginalnym utworom, takim jak słynny „Jestem bogiem”, stali się głosem pokolenia młodych Polaków.



U boku utalentowanych młodych aktorów wystąpili między innymi: Marcin Dorocińcki (Złote Lwy Festiwalu w Gdyni za role w „Róży” i „Rewersie”), Dorota Kolak (Złote Lwy za rolę w „Jestem twój”), Przemysław Bluszcz („Zero”,„Yuma”) i Arkadiusz Jakubik („Dom zły”). Obraz „Jesteś bogiem" jest produkcją studia Kadr, które ma na koncie takie przeboje, jak „Baby są jakieś inne”, „Sala samobójców” i nagrodzony Złotymi Lwami „Rewers”.

 

 

 

***

 

 

 

 

Z nowości DVD/Blu-ray...

 

Gniew Tytanów / Wrath of the Titans (2012)

 

 

Tytani powracają. W jakiej formie? I czy twórcy wzięli sobie do serca wskazówki widzów? Przekonacie się w kolejnej audiowizualnej recenzji.

 

 

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

Z nowości DVD/Blu-ray...

 

A więc wojna / This Means War (2012)

 

 

 

 

Reżyseria: McG

 

Scenariusz: Timothy Dowling, Simon Kinberg

 

Produkcja: USA

 

Czas trwania: 97 minut

 

Obsada:

 

Chris Pine – FDR

Tom Hardy – Tuck

Reese Whiterspoon – Lauren

Til Schweiger – Heinrich

 

 

Czy byłeś lub planujesz być seryjnym mordercą? - Lauren

 

Jeśli dwóch najlepszych przyjaciół jest świetnymi tajnymi agentami to w teorii nic nie może między nimi stanąć - każdy z radością oddałby życie za drugiego itp. W praktyce jednak, nie jest już tak różowo. Wystarczy tylko jedna, niepozorna blondynka i obaj dostaną na jej punkcie fioła. A wedle powiedzenia „W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone” w filmie zobaczycie przeróżne praktyki i wykorzystywanie arsenału CIA. Tak więc FDR i Tuck zamiast skupić się na znalezieniu groźnego przestępcy, któremu „przypadkiem” zabili brata, będą biegać za spódniczką. Oczywiście doprowadzi to do zabawnych i spektakularnych scen.

 

Stylizowana na przygody agenta 007 czołówka napawała mnie optymizmem. Potem, nie wiedzieć czemu, miałem dziwne skojarzenia z Pan i Pani Smith / Mr. & Mrs. Smith (2005) . I gdy już miałem wystawić jedną gwiazdkę rozpoczął się proces poprawy.

 

Dwóch bohaterów kultowego Star Treka na jednym planie to spore osiągniecie. Chris Pine wystąpił bowiem w filmie z 2010 roku, w reżyserii J.J. Abramsa (kontynuacja już powstaje). A Tom Hardy - i tutaj mam nadzieję, że Was zaskoczę – grał klona Jean Luca Picarda (Patrick Stewart) w Star Trek: Nemezis / Star Trek: Nemesis (2002). Partneruje im Reese Whiterspoon, która w tym filmie działa mi na nerwy, jak nigdy. Zresztą, prawdę mówiąc to przez dłuższy czas nie można polubić bohaterów, bo zachowują się mało sympatycznie. Dopiero z czasem, gdy na jaw wychodzą pewne sekrety z ich życia, można nawiązać cienką więź. Ich kreacje są jednak bardzo stereotypowe. FDR to bawidamek i lekkoduch, a Tuck skryty, spokojny i pragnący stabilizacji facet... z byłą żoną. Z czasem jednak ich osobowości ulegną zamianie niemal o 180 stopni. Na nieszczęście Pine'a i Whiterspoon, Hardy wypada znacznie lepiej, bo ma bardziej wymagającą rolę. Zagranie palanta, moim zdaniem, nie jest tak trudne jak wcielenie się w cichą myszkę, która z czasem pokaże na co ją stać.

 

Jeszcze jednym minusem jest główne zakończenie, bo wypełnia je nadmiar amerykańskiego lukru. O wiele lepiej wypada scena zamykając, która należy do najzabawniejszych w filmie. Właśnie, humor w tym przypadku nie jest najwyższych lotów, ale potrafi momentami zaskoczyć.

 

Skrywający się pod pseudonimem McG Joseph McNichol po przywróceniu na ekrany dwóch części Aniołków Charliego oraz Terminatora skupił się na produkcji seriali. Jedni powiedzą, że to lepsza decyzja niż bezczeszczenie legend kina i telewizji. Może więc przekona ich jego nowe dzieło oparte na oryginalnym pomyśle. Wszystko zależy od tego czy podejdziecie do tej produkcji na luzie, z nastawieniem na lekką rozrywkę.

 

Ja bawiłem się coraz lepiej i lepiej. I kiedy film zaczyna się robić naprawdę interesujący, okazuje się, że to już prawie koniec i pozostało tylko spuścić manto czarnemu charakterowi. Szkoda, bo mogłoby naprawdę nieźle. A tak tylko można obejrzeć i większości przypadków zapomnieć. Gdyby McG zdołał zrobić cały film w stylu jego drugiej połowy byłoby to naprawdę dobre dzieło.

 

McNichol słynie z efektownych sekwencji akcji i tym razem również nie zawodzi. I mimo że nijak mają się do rzeczywistości powodują u widza przyjemne doznania. Jednak puryści wizualni, z miejsca dostrzegą każdą scenę, w której użyto komputera. Kilka sekwencji zasługuje na szczególne uznanie - zwłaszcza odwiedziny agentów w domu bohaterki, czy bijatyka w kawiarni. Nie są to sceny mistrzowskie, ale oryginalne i sprawnie nakręcone.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

W kinach...

 

Mroczny Rycerz powstaje / The Dark Knight Rises (2012)

 

 

 

 

Reżyseria: Christopher Nolan

 

Scenariusz: Jonathan Nolan, Christopher Nolan

 

Produkcja: USA, Wielka Brytania

 

Czas trwania: 164 minuty

 

Obsada:

 

Christian Bale – Bruce Wayne/Batman

Tom Hardy – Bane

Gary Oldman – Jim Gordon

Joseph Gordon-Levitt – John Blake

 

 

Dlaczego upadamy Bruce? - Thomas Wayne

 

Osiem lat to szmat czasu. Gdy w ostatnich scenach Mrocznego Rycerza główny bohater odjeżdżał w mrok, Jim Gordon nie sądził, że na tak długo Gotham pozostanie bez swojego obrońcy. Jak się jednak okazuje, przez ten czas przestępczość gwałtownie spadła, dzięki Dent Act - ustawie, która ułatwiła skazywanie złoczyńców. Tak więc, wygląda na to, że Człowiek Nietoperz może spoczywać w spokoju...Czy aby na pewno? Okazuje się, że najwspanialszemu miastu na tej planecie grozi niespotykane dotąd zagrożenie, a imię jego Bane. Rozleniwiony psychicznie i fizycznie Bruce Wayne będzie musiał jeszcze raz przywdziać swój strój i zaprowadzić porządek. Bo w końcu po upadku można już się tylko podnieść.

 

Reżyser trylogii – Christopher Nolan - stwierdził, że jeśli pierwsza część serii dotyczyła strachu, druga chaosu, to motywem przewodnim trzeciej jest ból. I nie sposób się z nim nie zgodzić. Choć dodałbym jeszcze nadzieję, bo bez tego Bruce Wayne nie zdołałby przecież pokonać zła – chyba nie zdradziłem Wam zbyt dużo.

 

Scenariusz ponownie oparto na kilku seriach o Batmanie (Knightfall, No Mans Land i Powrocie Mrocznego Rycerza / The Dark Knight Returns), ale wzbogacono o wątki z powieści Karola Dickensa pod tytułem Opowieść o dwóch miastach. Aby jednak dokładniej zrozumieć nawiązania musicie sami sięgnąć po lekturę tak jak ja, bo warto. Całościowo może i momentami jest słabszy od Mrocznego Rycerza, ale oferuje zaskakujący zwrot akcji, który nie łatwo jest przewidzieć.

 

Nolan zmienił sposób tworzenia adaptacji komiksów. Oprócz znakomitej oprawy wizualno-dźwiękowej, dodał przemyślany scenariusz – co nie oznacza, że bez wad. On stworzył...dojrzałą historię o człowieku wyglądającym jak nietoperz i chwała mu za to. Dał nam nowego Batmana, któremu bliżej do realizmu – podkreślam bliżej – tak jak Bondowi w wykonaniu Daniela Craiga. I jeśli grzechem jest to, że dałem się oczarować/ogłupić/opanować/olśnić/zmylić/nabrać/porwać/urzec/omotać, jestem winny i możecie złamać mi kręgosłup. Bo wiecie co? Dobrze mi z tym, ponieważ jeszcze zatęsknimy za takim Batmanem. A i przez długi czas nie zostanie nam zaserwowana tak przyjemna porcja rozrywki.

 

Czterech zdobywców Oskara oraz tyle samo nominowanych oznacza nie tylko wysokie wynagrodzenia za ciężką pracę, ale i gwarancję wysokiego poziomu aktorstwa. W tej odsłonie wprowadzono wiele nowych postaci postaci. Dokonano tego jednak z tak dużą wprawą, że ani przez moment nie będziecie zagubieni. Największe „nowości” to Anne Hathaway w roli Seliny Kyle, czyli Kobiety Kot/Catwoman. I o ile interpretacja Michelle Pfeiffer Powrotu Batmana / Batman Returns (1992) przypadła mi do gustu, nie miałem też problemu z polubieniem tej wersji. Hathaway jest bliska tamtej kreacji, ale nie na tyle, by wywoływać déjà vu. Z początku myślałem, że powstanie nijaka postać drugoplanowa, ale się myliłem. Patrząc na to jak ją poprowadzono nie byłoby niczym dziwnym, gdyby ogłoszono oddzielny film o gibkiej kocicy. Kolejnym urozmaiceniem jest Joseph Gordon-Levitt w roli Johna Blake'a, policjanta który skrywa niejedną i nie dwie tajemnice. Zaczynający karierę w Trzeciej Planecie od Słońca (polecam) Levitt kolejny raz udowadnia, że jest jednym z najlepszych aktorów swego pokolenia. Natomiast główny czarny charakter - Bane - idealnie wpasowuje się w ten świat i pokazuje, że Nolan kolejny raz znakomicie zmodyfikował komiksowy pierwowzór do swojej wizji. Ta postać stanowi połączenie Ra's al Ghula z Jokerem – jest teatralna, brutalna i myśląca zarazem. I choć Tom Hardy twierdzi, że charakterystyczny sposób mówienia wzorował na Bartleyu Gormanie – Irlandzkim pięściarzu – to bardziej rozpoznawalne będzie porównanie z Seanem Connerym (przepuszczonym przez maskę). Z kolei wizualnie Bane przypomina połączenie Dartha Vadera z Predatorem i sitkiem z maszynki do mielenia mięsa.

 

W całej tej słodyczy przeszkadzała mi właściwie tylko jedna rzecz - za dużo patetyzmu. Niektóre sceny ociekają nim w sposób jaki widzieliśmy już w poprzednim filmie, ale tutaj jest ich zdecydowanie więcej. Jestem jednak skłonny wybaczyć to mistrzowi, ponieważ to jego ostatnia przygoda w tym uniwersum. A ufam mu bardziej niż Hideo Kojimie – co nie zmienia postaci rzeczy, że uwielbiam serię Metal Gear Solid. I nawet tylko z tego powodu warto zobaczyć T.D.K.R.. O „końcu pewnej epoki” nie wspominając.

 

Widzowie spodziewali się „nie wiadomo czego”...a właściwie wydaje mi się, że wiem czego. Mianowicie, takiego skoku jakościowego, pod każdym względem, jaki oddzielał część pierwszą od drugiej. The Dark Knight Rises jest tylko nieznacznie lepszy od Mrocznego Rycerza i wydaje mi się, że jest to przyczyną wielu negatywnych głosów. Poza tym, podsłuchując niektóre opinie po seansie, odniosłem wrażenie, iż ludzie liczyli na powtórkę z Incepcji, a to przecież dwa różne filmy. Dla mnie trzeci Batman jest filmową ucztą i dziękuję Christopherowi Nolanowi oraz spółce za to, że go stworzyli – choć i tak te słowa nigdy do nich nie dotrą. Pokazali, że w dobie taśmowych produkcji adaptacji komiksów można stworzyć oryginalne dzieło – zwłaszcza, że to już trzeci film z kolei tej ekipy.

 

Bynajmniej nie jest to najlepsza trylogia w historii kina, ale dla mnie najlepsza trylogia – na podstawie komiksu. Każdy film jest lepszy od poprzedniego i bardzo różny. Co pokazuje, że Nolan stara się rozwijać, eksperymentować i bawić, a nie stawiać na jedynie sprawdzone motywy. Gdyby zrobił takie samo dzieło jak poprzedni to wiele osób byłoby zachwyconych i równie wiele narzekało, że nie wykonał kroku naprzód. Nie sposób dogodzić wszystkim, ale ze mną mu się udało.

 

Oby teraz tylko ktoś nie wpadł na pomysł opowiedzenia historii Zamaskowanego Krzyżowca na nowo tak jak miało to miejsce ze Spider-Manem. Widzieliśmy już początek Mrocznego Rycerza w filmie Batman: Początek, więc wystarczy już tego niecnego procederu.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

W tym tygodniu to tyle. Dziękuję za uwagę i czekam na Wasze opinie. Do przeczytania za tydzień!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper