Wtargnięcie (2021) – recenzja filmu [Netflix]. W obronie własnego domu

Wtargnięcie (2021) – recenzja filmu [Netflix]. W obronie własnego domu

Iza Łęcka | 24.09.2021, 21:00

Piękny dom na odludziu, idealna para po przejściach i tajemnica – tak pokrótce mogłabym opisać podstawowe założenia fabularne najnowszego thrillera dostępnego na Netflixie. Duet Freida Pinto („Slumdog. Milioner z ulicy”) oraz Logan Marshall-Green („Prometeusz”), których poznajemy w nowej historii, poradzili sobie z zadaniem całkiem zadowalająco. Oto recenzja filmu „Wtargnięcie”.

Wrześniowa oferta Netflixa należy do całkiem udanych – oprócz kontynuacji takich głośnych hitów jak „Dom z papieru” czy „Sex Education” na platformie zawitało wiele nowych filmów i seriali. Serwis kontynuuje rozbudowaną strategię proponowania przynajmniej jednej produkcji oryginalnej na tydzień, czego efektem jest chociażby debiut „Wtargnięcia”. Jak reżyserowi Adamowi Salky'emu udało się przenieść na ekran dość sztampową historię napisaną przez scenarzystę Chrisa Sparlinga („Morze drzew”, „Pogrzebany”, „Greenland”)? Zapraszam do dalszej części tekstu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wtargnięcie (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Każdy skrywa pewne tajemnice...

Wtargnięcie (2021) – recenzja filmu [Netflix]. W obronie własnego domu
Meera i Henry Parsons są małżeństwem ze sporym stażem, które ma za sobą traumatyczne doświadczenie, jakim jest choroba nowotworowa kobiety. Pragnąc jednak zakończyć złą passę i rozpocząć nowe życie, para przeprowadza się do drugiej części kraju, gdzie Henry zaprojektował, a następnie zbudował niezwykle efektowny i znajdujący się na odludziu dom. Posiadłość ma być symbolem szczęścia, jednak szybko okazuje się, że partnerzy nie mogą liczyć na spokój. Któregoś wieczora, pod ich nieobecność, grupa napastników włamała się do budynku. Niestety, po pewnym czasie sytuacja się powtarza, a dla głównej bohaterki staje się jasne, że ani ona, ani jej mąż, jako nowi przybysze, nie są zbyt mile widziani w małym miasteczku. Kierując się zaburzonym poczuciem bezpieczeństwa, Meera postanawia dowiedzieć się, czy ostatnie trudne wydarzenia nie posiadają ukrytego znaczenia...

Recenzowane „Wtargnięcie” jest typowym thrillerem, którego fabuła w głównej mierze rozgrywa się w wielkim domu znajdującym się na odludziu. Nie pierwszy raz pomysł tego typu zostaje wykorzystany, zatem można śmiało powiedzieć, że wydaje się on całkiem sztampowy i nie zaskoczy widzów już niczym. Źródłem sukcesu nowej produkcji Netflixa mają być jednak pewien plot-twist oraz całkiem dobra obsada – w głównych bohaterów wcielili się bowiem Freida Pinto oraz Logan Marshall-Green. Przez sposób opowiedzenia historii i fakt, że w głównej mierze obserwujemy przede wszystkim poczynania małżeństwa, ciężar produkcji spoczywa na ramionach tej dwójki. Między duetem całkiem interesująco zaiskrzyło, przynajmniej na tyle mocno, na ile pozwalał na to średni scenariusz. Kreacja Marshall-Greena jest bardziej intrygująca, a we wspólnych scenach to on zdecydowanie kradnie show – choć nie jest to na tyle wysoki poziom, że wgniecie Was w fotel czy pogłębi niepokój. Z żalem muszę jednak przyznać, że aktorka znana chociażby ze „Slumdog. Milioner z ulicy” wypada nieco blado i mało przekonująco. Dynamika między postaciami jest bardzo intensywna i, podobnie jak wszystkie wydarzenia na ekranie, szybko ulega drastycznej zmianie. Meera, dotychczas bardzo zakochana w mężu i w pełni mu ufająca, staje się niepewna, podejrzliwa i nie stroni od kłamstw. Węszy i szuka, bowiem podświadomie czuje, że najdroższa jej osoba, która przeżyła z nią wiele, posiada pewne tajemnice.

Wtargnięcie (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Sztampowo

Wtargnięcie (2021) – recenzja filmu [Netflix]. W obronie własnego domu
Po sukcesie „Nieznajomych” z 2008 roku obrazy poświęcone włamaniom zdecydowanie wkroczyły do mainstreamu i debiutują znacznie częściej na srebrnym ekranie. Bazując na całkiem prostym przekazie, czyli zaburzeniu naszego poczucia bezpieczeństwa w miejscu tak ważnym, jakim jest dom, produkcje te wielokrotnie wzbudzały silne reakcje, szokowały czy straszyły, co jak najbardziej odpowiadało twórcom i było ich głównym celem. „Wtargnięcie” czerpie z tego nieco już wykorzystanego, ale głębokiego wiadra, a jego atmosfera na początku przyzwoicie wpisuje się w ogólny zamysł. Sceny, w których dochodzi do ataku włamywaczy rzeczywiście wzbudziły we mnie największe emocje, czego natomiast nie mogę powiedzieć o reszcie filmu. Tutaj pojawia się mój największy zarzut do scenarzysty Chrisa Sparlinga, który mógł potraktować widzów z większym szacunkiem. Autor wykorzystał kilka utartych schematów, dołożył do tego stereotypowe postrzeganie pewnych grup społecznych i słaby dreszczyk emocji, a w niektórych scenach można było się głębiej zastanowić nad zasadnością postępowania bohaterów. Wiele wątków jednak nie pozwoliło się nam zgłębić nad naturą Meery i Henry'ego czy poczuć niepokojącą atmosferę.

Seans z najnowszym filmem Netflixa nie należał jednak do najgorszych, a muszę przyznać, że całkiem dobrze się bawiłam. W ciągu ostatnich kilku miesięcy sprawdzałam znacznie bardziej niedopracowane produkcje, dlatego do recenzowanego „Wtargnięcia” podeszłam bez większych oczekiwań – o dziwo, nie zauważyłam, jak minęło ponad 90 minut i ujrzałam napisy końcowe. Oczywiście nie jest to produkcja najwyższych lotów, a po jej twórcach mogliśmy się spodziewać czegoś lepszego, lecz jak na filmy lądujące w katalogu streamingowego giganta nie jest źle.

Jedno jest pewne – obiecująca obsada nigdy nie będzie gwarancją jakości filmu, jeżeli jego scenariusz nie domaga. Fabuła „Wtargnięcia” jest niezwykle przewidywalna, zarysowane relacje między bohaterami drętwe, ale nie jest to totalna porażka, a raczej obraz, który można postawić na półce z innymi średniakami. Dłuższe, jesienne wieczory sprzyjają przeczesywaniu biblioteki Netflixa, zatem zawsze można sprawdzić tę nowość.

Atuty

  • Bardzo interesujący motyw (choć dobrze znany!) domu na uboczu
  • Całkiem dobra gra aktorska
  • Zwięzła fabuła, choć...

Wady

  • Przewidywalna intryga
  • Takiego zakończenia mogliśmy się spodziewać
  • … scenarzyści mogli się pokusić o rozbudowanie pewnych wątków i zastąpienie kilku niepotrzebnych scen
  • Słabe napięcie

„Wtargnięcie” to przyzwoity thriller z do bólu przewidywalną, ale interesującą, fabułą. Jeżeli nie macie zbyt dużych oczekiwań, nowy film Netflixa może okazać się dobrą propozycją na niezobowiązujący, weekendowy wieczór.

5,5
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper