Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Karaluchy pod poduchy!

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Karaluchy pod poduchy!

Iza Łęcka | 22.08.2021, 22:00

Na PPE możecie sprawdzić teksty poświęcone karciankom i planszówkom utrzymanym w najróżniejszym klimacie – pochylałam się już nad zabawnymi produkcjami idealnymi na imprezę ze znajomymi, mrocznymi grami z rozbudowanymi mechanikami, czy tytułami rodzinnymi. Tym razem przedstawiam swoje wrażenia z propozycji przeznaczonej dla najmłodszych odbiorców. Zapraszam do recenzji Pluszowych snów.

Pamiętacie pierwsze planszówki, w jakie mieliście okazję zagrać? W moim przypadku było to kultowe Grzybobranie i Chińczyk, które ogrywałam już jako kilkulatka. Późniejsze próby były znacznie bardziej świadome i poważniej wprowadzały do klimatycznych światów, jednak te dwie wspomniane pozycje przetarły szlaki w przygodzie z produkcjami na planszy. Trzeba przyznać, że karcianki czy planszówki coraz prężniej docierają do świadomości różnych odbiorców i stają się sposobem na atrakcyjne spędzenie czasu w rodzinnym gronie. Dobrze bowiem znane Monopoly, Wsiąść do pociągu czy Imago to początek. Producenci oferują coraz więcej tytułów do ogrywania – również dla tych naprawdę małych graczy. Jedną z takich pozycji miałam okazję sprawdzać niedawno. Mowa o Pluszowych snów, w którą zagrają nawet 4–letni śmiałkowie.

Dalsza część tekstu pod wideo

„Koszmary to nic fajnego! Na szczęście masz przy sobie pluszowego obrońcę, który zamieni złe sny w piękne bajki!”

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Zasady rozgrywki

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Karaluchy pod poduchy!

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Karaluchy pod poduchy!

Pluszowych snów zabiera nas do krainy marzeń sennych, w której kluczowym zadaniem jest „pokonanie” nocnych koszmarów – wyzwanie nie polega na niczym innym, jak na ich zakryciu. Kto będzie pomocny w trudnej misji? Dzielne przytulanki, które pozbędą się sennych mar. Komplet nie należy do najbardziej rozbudowanych, jednak dla grupy docelowej wydaje się odpowiednio duży. W skład zestawu wchodzą: 4 plansze dla uczestników, 54 żetony snów, woreczek w kształcie poduszki, 8 okrągłych płytek przedstawiających pluszaki, 30 kart koszmarów w rozmaitych rozmiarach. Kolorowe opakowanie jest utrzymane w przyjemnych dla oka barwach – ten design jest również zachowany we wszystkich elementach recenzowanej gry. Zarówno pluszaki, jak i senne koszmary budzą pozytywne skojarzenia, wyglądają niczym namalowane farbami akwarelowymi. W parze z przyjemnym designem idzie jakość wykonania. Musicie bowiem wiedzieć, że planszetki zabawek są wykonane z bardzo trwałego, grubego kartonu, plansze na dobre sny również są solidne, a ciekawym patentem jest „woreczek” na punkty dla graczy – jest nim przyjemna w dotyku podusia. Jedynym aspektem, do którego mogę mieć pewne zastrzeżenia, jest wykonanie kart z koszmarami – tak cienki, choć elastyczny karton może szybko ulec zniszczeniu, szczególnie pod drobnymi dziecięcymi rączkami.

Gra przeznaczona jest dla maksymalnie 4 uczestników – ci otrzymują swoje planszetki już na początku rozgrywki. Po potasowaniu kart potworów, na stole ustawiamy w kręgu 8 płytek pluszowych przyjaciół, natomiast ze stosu wybieramy jedną z mrocznych kreatur. Dobrze, żeby pod ręką mieć zarówno talię koszmarków, jak i podusię z punktami. Następnie każdy gracz wybiera pluszaka, który będzie skuteczny w pozbyciu się przeciwnika – po wybraniu odpowiedniej planszetki, po kolei sprawdzamy, czy cała bestia chowa się za maskotką. Jeżeli płytka całkowicie zakrywa zły sen, ten znika, a na konto gracza lądują punkty – ich liczbę przedstawiają gwiazdki, które znajdują się na karcie pluszowego misia, pandy, króliczka czy jednorożca. Wygrywa ten, który jako pierwszy zbierze 12 żetonów.

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Nie tylko o koszmarach

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Karaluchy pod poduchy!

Pluszowych snów – recenzja gry familijnej. Karaluchy pod poduchy!

Rozgrywka jest całkiem szybka (trwa około 15 minut) i przystępna – nawet najmłodsi uczestnicy zrozumieją zasady gry i będą próbowali pozbyć się koszmarków. Co ważne, podczas swojej tury można obracać kartą pluszaka w dowolnym kierunku, co pozwala nieco kombinować. Muszę przyznać, że moi kilkuletni towarzysze już od pierwszych sesji wiedzieli co w trawie piszczy i próbowali swoich sił w „rywalizacji o dobre sny”. Z czasem jednak zabawa zaczyna nieco nużyć – mimo iż recenzowane Pluszowych snów jest opracowane w taki sposób, by chętnie powracać do rozgrywki, po kilku podejściach naraz potrzebowaliśmy nieco większych atrakcji.

W przypadku produkcji o tak łatwym gameplayu śmiało można modyfikować zasady – te opcje zapewniają także twórcy, proponując dwa dodatkowe warianty: „Karaluchy pod poduchy!” i „Niespokojna noc”, które są przeznaczone dla dzieci w różnym wieku. Pierwszy z nich nastawiony jest na wspólne pokonywanie nocnych kreatur, natomiast druga propozycja skupia się na jak najszybszym przykryciu koszmaru. Od siebie mogę dodać, że recenzowane Pluszowych snów można wykorzystać na inne sposoby – do nauki liczenia, kolorów czy ćwiczenia słownictwa. Dopasowanie zabawki do koszmarów, które są w różnych rozmiarach, pozwala doskonalić spostrzegawczość, koordynację ręka–oko, przydaje się do nauki obserwacji i szacowania wielkości. Co więcej, oprócz tych kilku walorów edukacyjnych można odnieść się do tematu snów. Jeżeli mamy w domu malucha, którego nierzadko męczą nieprzyjemne koszmary, a nocne podróże do łóżka rodziców stały się regułą, Pluszowych snów może okazać się pomocne w podjęciu wyzwania i przezwyciężeniu trudności tego typu. Rozmowa o emocjach i wspólne zmierzenie się z nieprzyjemnymi snami „namacalnie”, bo na planszy, jak najbardziej może okazać się terapeutyczne.

Jeżeli jesteście rodzicami małych rozrabiaków i chcielibyście rozpocząć przygodę w „planszówkowym świecie” to Pluszowych snów wydaje się trafionym pomysłem, szczególnie na kilka pierwszych sesji. Po nabraniu większej wprawy rozgrywka staje się nieco monotonna, dlatego śmiało próbowałabym sprawdzić grę nawet z 3-latkami, które nie potrzebują za dużo fajerwerków podczas rozgrywki. Cena około 55 złotych za tak prostą grę może nieco odrzucić, ale wspomniane przeze mnie sposoby na podkręcenie zabawy okazują się przydatne. Jeżeli jednak w Waszym domu mieszka gracz, któremu Grzybobranie jest dobrze znane, recenzowaną produkcję próbowałabym zakupić na promocji lub poszukać czegoś poważniejszego. Dla maluchów jednak to propozycja w sam raz.

PS Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy od Wydawnictwa Rebel. Bardzo dziękujemy!

Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper