Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą. Remaster potrzebny na wczoraj

Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą. Remaster potrzebny na wczoraj

kalwa | 08.08.2021, 20:00

Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots to jedna z najlepszych gier na PlayStation 3 i trudno się z tym nie zgodzić. Robiła wrażenie w momencie swojej premiery i dobrze trzyma się dzisiaj. To jedna z tych produkcji, której remaster chciałbym móc zakupić.

Seria Metal Gear Solid towarzyszy mi od wielu lat. Jeszcze w dzieciństwie miałem okazję zapoznać się z Metal Gear Solid. Pierwsze chwile z grą nie były zbyt owocne, bo przez jakiś czas kręciłem się po początkowej lokacji nie wiedząc, że w jej północnej części jest winda, która zabierze mnie dalej. Skupiałem się więc na zabawie mechanikami, starając się przemknąć niezauważenie pomiędzy przeciwnikami, by innym razem umyślnie wszcząć alarm i zachwycać się animacją skoku do wody.

Dalsza część tekstu pod wideo

Brzmi jak przepis na szaleństwo, ale byłem wtedy dzieckiem, które natrafiło na grę jawiącą się jako coś lepszego niż wszystko do tej pory. W dalszych chwilach, kiedy odkryłem istnienie windy i reszta gry stanęła przede mną otworem, dostałem ostateczne potwierdzenie tego, że obcuję z arcydziełem, które zapamiętam na resztę życia. Co więcej, kolejne gry, które poznawałem na przestrzeni lat, zdawały się to potwierdzać.

Trochę sobie odpływam, ale tak właśnie działa ta gra. Nie ma tutaj żadnego kłamstwa. Bo w jakiej grze możemy oszukać bossa przepinając kontroler do drugiego gniazda? W jakiej grze usłyszymy od jednej z postaci, że nie powinniśmy za długo grać - a co ważniejsze - zadbać o obecność napoju i jedzenia przy dłuższych sesjach? To jedna z tych gier, gdzie ciekawość popłaca, bo im więcej dociekamy, tym więcej szczegółów nas zaskoczy. Powyższy przykład z graniem pochodzi z jednej z dodatkowych rozmówek, których ilość zdaje się być nieograniczona.

Mówię o smaczkach, nawiązaniach i wszelkich szczegółach wyróżniających tę grę z tłumu, ale przecież mamy jeszcze świetną rozgrywkę, która pozwala na wiele możliwości. Obok tego jest porywająca i świetnie napisana fabuła, która pokazała jak mogą wyglądać filmowe gry. Grzech nie wspomnieć również o fenomenalnej ścieżce dźwiękowej i grafice na najwyższym poziomie. Nie będę się jednak zbędnie rozpisywać (już to zrobiłem), tym bardziej, że o grze już wypowiadałem się w tym miejscu. Dodam jeszcze, że uwielbienie do tego tytułu powoduje, że tak naprawdę nie chcę remake'u. Wystarczyłby mi remaster na PlayStation 4/5 z trofeami - na wzór chociażby Final Fantasy IX.

Snake, słyszysz mnie?

Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą. Remaster potrzebny na wczoraj

Nic więc dziwnego, że przez resztę swojego życia z utęsknieniem czekałem na kolejne odsłony. Pamiętam jeszcze jakby to było wczoraj, że przed premierą "dwójki" zachwycony oglądałem zrzuty ekranu prezentujące Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty. Zachwycający był sam fakt, że Snake mógł strzelać na leżąco, z użyciem widoku FPP, chować trupy do szafy, czy użyć pary z przestrzelonych rur, aby poparzyć nadbiegających żołnierzy. Coś pięknego. Kiedy zagrałem po raz pierwszy nie wiedziałem co mam robić. Opcji zabawy było tyle, że... cóż, jest tego tak dużo, że nawet po wielu latach zdarza mi się odkryć coś nowego.

Wystarczy wspomnieć o tym, że mamy możliwość uszkodzenia strażnikowi krótkofalówki po tym jak już nas zobaczy - i tym sposobem uniemożliwić mu wszczęcie alarmu. Choć jednak tylko częściowo, bo w takiej sytuacji wrogi żołnierz chciał biec do najbliższego towarzysza, by dać mu znać o naszej obecności. Jeśli chcemy, mamy możliwość zabijania przeciwników - jeśli nie, możemy ich pozbawiać przytomności. Co ciekawe tyczy się to również bossów. Możemy ustrzelić kamerę, ale nie przejdzie to bez echa - w kilka chwil pojawi się grupka żołnierzy, która zechce ustalić, co spowodowało jej uszkodzenie. To szczegóły, których często na próżno szukać w dzisiejszych produkcjach.

Nie będę jednak ukrywać, że zawiodło mnie pojawienie się Raidena. Musiało minąć kilka lat, abym ten zabieg docenił. Od tamtego czasu Jack stał się jedną z moich ulubionych postaci. Tak czy siak, druga część tej serii była spełnieniem marzeń. Sytuacja nieco powtórzyła się wraz z nadejściem Metal Gear Solid 3: Snake Eater, które znów wprowadziło ogrom nowych mechanik i dało jeszcze więcej możliwości. Miejsca mi nie wystarczy, żeby o tym wszystkim pisać. Dlatego na tym poprzestanę.

"Nigdy nie byłem i nie będę bohaterem"

Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą. Remaster potrzebny na wczoraj

Minęły następne lata, aż w końcu pojawiło się Metal Gear Solid 4. Gra, która zachwyciła mnie pod wieloma względami. Dzisiaj patrzę na to chłodniejszym okiem, ale mówiąc przede wszystkim o fabule. Nie wszystkie zastosowane wątki trafiały do mnie wtedy, ale dzisiaj trafia ich nieco mniej. Kojima wraz z resztą zespołu za bardzo starali się domknąć te rozpoczęte w poprzednich odsłonach. Raził mnie przede wszystkim wątek Vampa, trochę również Naomi, czy żenujące scenki z udziałem Johny'ego albo małpki Drebina.

Nie zmienia to jednak faktu, że wydarzenia przedstawione w czwartej odsłonie śledzi się z zapartym tchem. Pod względem reżyserii to wciąż najwyższa półka. To w zasadzie ostatnia odsłona, w której tak duży nacisk postawiono na długie scenki przerywnikowe i sporo nad tym ubolewam. Sporo tutaj również swoistego recyklingu motywów przewijających się w serii, ale nigdy nie raziło mnie to zbytnio - to świetny fanservice. Co by jednak nie mówić, fabuła to raczej najsłabszy element "czwórki". Bardzo dobry, ale najsłabszy.

Mimo to, ta opowieść na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Kiedy odświeżałem sobie teraz, przed napisaniem tego tekstu, utwierdziłem się w przekonaniu, że po upływie wielu lat wciąż dobrze wszystko pamiętam. Co tu się jednak dziwić - historia podstarzałego żołnierza pełna jest zapadających w pamięć scen. Jak choćby walka Raidena z Gekko i jednym z antagonistów. To co się tam dzieje, to istna poezja (tym samym nie dziwi powstanie Metal Gear Rising dobrze oddającego charakter tego starcia). O powrocie do kultowego miejsca już pisałem w innym tekście, podobnie jak o scenie w mikrofali. Jest co wspominać!

"Wojna się zmieniła"

Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą. Remaster potrzebny na wczoraj

Podobnie jak poprzednie odsłony, Metal Gear Solid 4 stoi wieloma elementami. Wypowiedziałem się nieco o fabule, pora więc na rozgrywkę. To element, który od zawsze był dla mnie najważniejszy, bo pozwalał na odnajdywanie wielu sposobów na zabawę. Guns of the Patriots dotrzymuje kroku zmieniając nieco formułę i jak zwykle, dodając sporo nowości. Oficjalnie rzecz biorąc jest to pierwsza odsłona, w której możemy swobodnie używać kamery - ta obraca się wokół protagonisty. Jeśli jednak mam być dokładnym - taka opcja pojawiła się już w Metal Gear Solid 3: Subsistence. Tam jednak nie dopasowano do tego strzelania.

Już w "trójce" wprowadzono możliwość doboru kamuflażu. Jej akcja toczyła się w latach 60., toteż musieliśmy wybierać spomiędzy dostępnych wzorów. Mogliśmy dobrać odpowiedni strój i pomalować twarz, aby jak najlepiej wtopić się w otoczenie. Akcja czwartej odsłony dzieje się wiele lat później, toteż technologia jest bardziej zaawansowana. Do czynienia mamy tutaj z tak zwanym OctoCamo. Technologią, która pozwala wdzianku Snake'a przybrać kolor, czy nawet wzór powierzchni przy której się znajduje. W połączeniu z mechaniką udawania trupa, jest to bardzo przydatne narzędzie, dzięki któremu możemy pozostać niezauważeni nawet pod nosem poszukujących nas przeciwników. Nie zawsze to działa, ale może okazać się ratunkiem w wielu sytuacjach bez wyjścia.

Ciekawą nowością jest również Metal Gear Mk. II - mały robocik, którego możemy użyć do zbadania tego co kryje się za rogiem, czy nawet ogłuszenia przeciwnika. Obok tego nie zabrakło oczywiście mechanik wprowadzonych w poprzednikach. Wciąż możemy używać kartonów (tutaj dodatkowo jeszcze beczek) aby się ukryć, chować się do szaf, czy zażądać od zaskoczonego przeciwnika rzucenie broni. Opcji jest całe multum.

W Snake Eater musieliśmy zadbać o to, żeby Snake był najedzony - braki w tym aspekcie wpływały na sprawność w korzystaniu broni (celowanie było utrudnione), czy utrudniały ciche poruszanie się. Guns of the Patriots wprowadziło pasek stresu. Podstarzały żołnierz nie ma już tej kondycji co kiedyś, boli go krzyż, a wydarzenia na polu bitwy przyprawiają o stres - zwłaszcza jeśli jest poszukiwany. Efekty są podobne co w poprzedniczce, ale sposoby na radzenie sobie z tym, nieco inne. Możemy skorzystać z okładu, napić się odpowiedniego napoju, czy posłuchać muzyki podczas chowania się w kryjówce. Ciekawe rozwiązanie, które nabiera kolorów na wyższych poziomach trudności.

Metal Gear Solid 4 może się pochwalić świetnym modelem strzelania, jednym z najlepszych w swoim czasie. Uzbrojenie jest też mocno zróżnicowane, a każda broń inaczej się zachowuje. Tak jak wspominałem wcześniej - nowa perspektywa pozwala na celowanie z kamerą umiejscowioną nad ramieniem, ale jest też możliwość użycia widoku FPP, nawet w ruchu. Urozmaica to starcia i odkrywa nowe taktyki. Jest też możliwość strzelania zza osłony, ale niestety nie tak jak w innych grach z tego okresu. Jest to jednak zaledwie jeden mankament, który niespecjalnie rzutuje na całość.

Odpuść już sobie, odpocznij

Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą. Remaster potrzebny na wczoraj

Metal Gear Solid 4 nie zawodzi oczywiście jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, ale to standard od lat utrzymywany przez serię. "Broń Patriotów" cieszy oko również dzisiaj. Kojima chciał co prawda, aby nie było ekranów wczytywania pomiędzy kolejnymi sekcjami, ale nie udało mu się tego zaimplementować. Są one jednak krótkie i niezbyt częste, bo lokacje są dość rozległe (choć to jak szybko przez nie przebrniemy to już inna kwestia). Zdarzają się spadki animacji tu i ówdzie, ale to raczej podczas najbardziej intensywnych momentów.

Ścieżka dźwiękowa to po raz kolejny klasa sama w sobie. Kawałki przygotowało kilku kompozytorów. Wśród nich znajduje się Harry Gregson-Williams, Nobuko Toda, Shuichi Kobori, czy Yoshitaka Suzuki. Grę otwiera natomiast Love Theme w wykonaniu Jackie Presti. Piękny, melancholijny utwór, który świetnie zgrał się z początkowym monologiem Old Snake'a. Sporo tutaj świetnych utworów - ot choćby Next-Gen Control, Endless Pain, White Blood czy Vista Mansion. Scenki z Drebinem nie byłyby takie dobre, gdyby nie jego motyw przewodni.

Zdaję sobie sprawę, że seria nie jest dla każdego. Nie każdemu pasuje rozgrywka, czy "japońskie dziwactwa" w fabule. Nie wspominając o kilkunastominutowych scenkach przerywnikowych, podczas których nie pozostaje nic innego jak napicie się herbaty, czy zjedzenie obiadu. Ja to lubię. Metal Gear Solid 4 zestarzało się z klasą i wciąż dobrze smakuje dzisiaj, choć oczywiście kilka rzeczy można by poprawić. To w sumie ostatnia tak dobra odsłona tej serii. Dlatego ubolewam, że nie ma jeszcze remastera "czwórki". I jak to dobrze, że Metal Gear Solid V: The Phantom Pain nigdy nie powstało! Trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny.

cropper