Cyberpunk 2077 - wracamy do Night City? Tak, to bardzo dobry moment

Cyberpunk 2077 - wracamy do Night City? Tak, to bardzo dobry moment

Krzysztof Grabarczyk | 05.07.2021, 22:00

Popremierowy zamęt wokół naszego dobra narodowego, jakim był/jest Cyberpunk 2077 nie ustaje nawet w obliczu znacznego załatania sprawy. Ilość większych aktualizacji oraz hotifxów wszelakich pobiła już dawno konsolowy Dziki Gon. Ten drugi miał jeszcze luksus związany z względnym początkiem minionej generacji. Night City powstawało w bólach. 

Tak oto przebrnęliśmy szczęśliwi i podekscytowani wzdłuż kampanii marketingowej z Johnem Wickiem w tle. Cyberpunk wrył się w powszechną świadomość graczy bardziej niż cała wiedźmińska trylogia. Ilość złożonych pre-orderów mówiła wszakże bardzo wiele o rosnącym cyberhajpie. Dzień premiery okazał się dniem straconym. Pytanie brzmi dla kogo bardziej? Świetna, wielowątkowa historia umieszczona w najbardziej odjechanym pomniku mrocznej przyszłości nigdy nie powinna była zostać napisana na kanwie PS4/Xbox One. Afera goniła aferę. Tudzież zarząd brał odpowiedzialność za niestabilny stan gry na siebie, lecz najbardziej oberwało się CDP Red. Wersja konsolowa ewidentnie potrzebowała jeszcze roku dostatecznych poprawek. Cóż, inwestorska intuicja nakazywała inaczej, zapewne wbrew nieskończonym rekomendacjom zespołu. Czy w ekipie dochodziło do wewnętrznych waśni i "kółeczek wzajemnej adoracji"? Myślę, że nadal istnieje grono osób, złudnie wierzące w idealną atmosferę w pracy. Jeśli kiedykolwiek działaliście zespołowo, doskonale zrozumiecie przekaz. Nigdy nie ma pełnej zgodności, zaś podkładanie się nawzajem to normatyw. 

Dalsza część tekstu pod wideo

W mieście snów

Cyberpunk 2077 - wracamy do Night City? Tak, to bardzo dobry moment

Dzisiaj, po miesiącach walki o miasto, wreszcie można się do niego wybrać, bez obaw o kolejny, techniczny kataklizm. YouTube pełen jest rozmaitych kompilacji niedoróbek, sklejonych w parodystycznym stylu. Każda duża pozycja nie stroni od błędów, mniej lub bardziej zabawnych. Wystarczy zerknąć na podobne materiały w odniesieniu do Red Dead Redemption 2, teoretycznie najpiękniejszego otwartego świata w grach. Oczywiście, nie jest to sytuacja o cyberpunkowej skali. Cyberpunk 2077 to wciąż towar zarezerwowany dla wysokiej klasy PC lub konsol nowej generacji. Nic odkrywczego, prawda? Okazuje się, że istnieje pokaźna grupa ludzi, decydujących się na ukończenie gry za pośrednictwem wysłużonych konsol. Herezja? Zapewne tak stwierdzą hejterzy. Należę do klienteli czekającej na premierę gry, więc tytuł ogarniałem najpierw na PS4 Pro. Cóż, przed zainstalowaniem update'u lekko nie było. Postanowiłem uzbroić się w cierpliwość po dwóch dłuższych sesjach z tytułem. Misje zarówno fabularne jak i opcjonalne bardzo mnie wchłonęły. 

Kilka dni wcześniej uruchomiłem Cyberpunka na PS5 u znajomego, który okazał się szczęśliwym posiadaczem niedostępnej wówczas konsoli Sony. W lepszych peryferiach, mimo braku dedykowanej aktualizacji, gra naprawdę działała poprawnie . Nie tylko lepiej brzmiała wydajność, lecz otoczenie również a o samozapłonie w autach nikt na PS5 nie słyszał. Zewsząd dochodzą głosy o redukcji liczby NPC na ulicach miasta. I jest w tym nieco prawdy. Po ostatniej łatce chciałem sprawdzić czy w Night City twórcy nie wprowadzili lockdownu. Zwiedziłem niemal wszystkie dzielnice, od Vista del Rey, Kabuki, Corpo Plaza a nawet Badlandy. W tej ostatniej nigdy nie widzieliśmy zbyt wielu mieszkańców. Czy Night City wyraźnie opustoszało? Niespecjalnie. Określiłbym to raczej jako usunięcie zbędnie generowanego elementu. Przed wjazdem bieżącej łatki, przypadkowe postacie nierzadko pojawiały się dopiero tuż przed oczami. Znacznie ukrócono ten proceder. Choć to jeszcze nadal nie jakość znana z wysokiej klasy PC. Grę kupiłem premierowo.

Kiedy po miesiącu od grudniowego zakupu (szczęściem) dotarło pod mój adres potężnych gabarytów pudło, wróciłem do Night City. I tak wracam często do dzisiaj. Z jednej strony, logika sugeruje wstrzemięźliwość od najemniczych uciech w mieście snów na rzecz szykowanej, ostatecznej aktualizacji otwierające erę next-genowego Cyberpunk 2077. Wielką tajemnicą jest rzecz jasna dzień jej przyjścia w chwale. Wtedy odżyją statystyki dziennych graczy, które i tak powoli nadrabiają utracone miesiące. Dla przykładu, kilka dni temu czytaliśmy newsy opisujące przeszło czterokrotny przyrost sprzedaży w Wielkiej Brytanii. Oczywiście, najpewniej pomogła kolejna obniżka cen gry oraz coraz lepsze działanie. Czy Night City warte jest grzechu? Jeśli nadal się wahacie co do słuszności rozpoczęcia historii, powiem wprost - tylko jeśli posiadacie któregoś z next-genów lub stacjonarnego potwora, czyt. mocarnego PC. W takim środowisku, Night City smakuje najlepiej. A koncepcyjnie jest co podziwiać. Dziesiątki uliczek i aleji, celowo nie dających się zapamiętać, nieskończone banery ratujące miejski krajobraz, przechodniów jakby teraz nieco mniej, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze gry. Historia i napisani bohaterowie? Cóż, wszelka krytyka sfery wizualnej w tym momencie dociera do miejsca, w którym diabeł mówi "Dobranoc", tak cytując klasyka. Nieostrożnie zszedłem w tematykę ocierająca się o piekielne pomioty, więc może pójdźmy odrobinę dalej. 

Where's Johnny?

Cyberpunk 2077 - wracamy do Night City? Tak, to bardzo dobry moment

Cyberpunk 2077 oferuje taką pozornie chaotyczną strukturę miejskiej hierarchii. Korporacyjna machina zbudowała i nadal zasila zbliżony rozmiarem do niesamowicie klimatycznej Ziemi Niczyjej (Velen) miejski gwar. Cyborgizacja, uzależnienia i wreszcie cyberpsychoza. Night City niczym wieszcz zapowiada jaki upadek norm społecznych czeka nasz gatunek, kiedy ciało, stal i sieć staną się jednolitym organizmem, niekiedy totalnie pozbawionym wzajemnej kompatybilności. Wystarczy prześledzić historyjkę każdego pokonanego cyberpsychopaty aby pojąć intencje twórców w tym zakresie. Wśród setek plików zawierających treść dotyczącą historii i legend Night City, nie może zabraknąć opowieści o samozwańczym, buntowniczym i rozemocjonowanym rockerboyu, lidera popularnej grupy Samurai - właśnie z takim diabelskim obliczem w logo. Korporacje potrafią zapewnić niemałe wieczne życie, nie ciała, lecz osobowości.

Takiej jak sam Johny Silverhand, typ oburzający się o traktowanie broni jak zabawki, przy czym ładujący kolejny magazynek w stylu znanym z Verhoveenowskiego "Robocopa". Keanu Reeves może być z siebie dumny. Oto pierwszej ligi aktor, sięga po aktorskie wyżyny fundując wizerunek jednego z najbardziej ekscentrycznych i jednocześnie autentycznych antybohaterów w grach. Komentarze w głowie V, anegdoty i bezkresny powrót do dawnych lat wpisane są w nasze codziennie zwiedzanie i podbijanie miasta, od chwili uruchomienia chipu Relic. Na sprzętach nowej generacji, podwojony klatkaż robi ogromną różnicę. Wtajemniczonym wystarczy, reszta najlepiej zrobi, przekonując się własnoręcznie. Nie pożałujecie. Poza konstruktem osobowości Silverhanda, nadal oglądamy w trakcie gry festiwal burzliwych osobowości, szalenie autentycznych i nie pachnących sztucznością, pomimo cyberpunkowej aury. Od ripperów pokroju Victora po korporacyjnych odrzutków, na Panam Palmer i Judy Alvarez kończąc. Którą wybieracie? REDzi trochę inaczej zagrali, ponieważ wyboru niejako dokonujemy nieświadomie, na samym początku. Show nieco skradł w moich oczach niejaki Delamain. Crazy Taxi mogłoby się uczyć autoironii, tyle dodam, nic więcej.

CD Projekt nigdy nie radził sobie z progresją postaci. Cyberpunk niczego tutaj nie odkrywa, wręcz utrwala znane i miejscami wadliwe mechanizmy. Znowu połowa z oferowanych do wykupu umiejętności niespecjalnie się przyda. Znam to już od niezapomnianego Dzikiego Gonu. Czy warto dać sobie szansę i spróbować sił w najemniczej eskapadzie ulicami ogarniętego korporacyjnym i buntowniczych przepychem Night City? Wszystko zależy, czego tutaj szukacie. Jakości rodem z E3 2018 i pamiętnego gameplayu? Srogo się zawiedziecie. Nie zawiedzie jednak historia, misje i świat przedstawiony. Ale jednak nie na starych konsolach. Szkoda Waszego czasu i potencjały drzemiącego w grze. Cyberpunk 2077 małymi krokami zmierza w stronę jakości pamiętnego pokazu. Jesteśmy zdania, że nowogeneracyjna aktualizacja powinna reprezentować mniej więcej zbliżony poziom. Czego życzymy sobie i Wam. Pomijając edycje przeznaczone dla starszych konsol, to zjawiskowy i niestandardowy projekt. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper