Kiedy zakup komputera stacjonarnego będzie miał sens?

Kiedy zakup komputera stacjonarnego będzie miał sens?

Maciej Zabłocki | 21.05.2021, 22:30

Od kilku miesięcy zmagamy się z niedoborem kart graficznych, procesorów czy komponentów do budowy konsol albo smartfonów. Na domiar złego kursy kryptowalut tak poszły w górę, że połowa świata wskoczyła we wdzianka przebiegłych górników. Odbiło się to szerokim echem na cenach podzespołów na czym najbardziej ucierpieli zwyczajni gracze. Kiedy wszystko wróci do normy i w końcu będzie można swobodnie kupić jakieś GPU?

Poruszany dzisiaj temat elektryzuje całą branżę od blisko pół roku. Układy graficzne osiągają zawrotne, dosłownie zaporowe ceny w sklepach, ale to i tak nie przeszkadza klientom w podejmowaniu decyzji o zakupie. Sam byłem świadkiem sprzedaży karty graficznej RTX 3070 w wersji dual od ASUSa za 6500 zł, na którą chętnych było bardzo wielu. Docelowa cena wynosiła 6000 zł, ale w obliczu tak ogromnego zainteresowania, mój znajomy sprzedawca po prostu zwiększył te kwotę, co nie przeszkodziło w nieustannym dobijaniu się potencjalnych klientów. Docelowo powinni zapłacić za nią maksymalnie 3000 zł. Takie mamy dzisiaj czasy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Sklepy niemal natychmiast wyprzedają cały dostępny asortyment, niezależnie od kwoty jaką trzeba zapłacić. Gdy tylko wskoczy dostępność któregoś modelu z serii RTX 3080, schodzi on na pniu. Teraz standardowa cena za przeciętny model oscyluje w granicach 8000 zł, te lepsze kosztują nawet i 10 tysięcy złotych. Za sporo słabszego RTX 3060 musimy zapłacić 4500 zł. Wczoraj natomiast widziałem aukcje sprzedaży starych już układów GTX 1080 (nawet nie Ti) za które sprzedawcy życzyli sobie po 3500-3800 zł. Świat dosłownie stanął na głowie pod tym względem. Kosmiczne ceny kart graficznych to jednak nie wszystko, bo zdrożały też dyski twarde i pamięci RAM, a podobnie odpychające są ceny dobrych płyt głównych. Za najnowszą i7-11700k musimy dzisiaj zapłacić ponad 1800 zł. Jej poprzednik kosztował na starcie blisko 400 zł mniej, a pod względem parametrów technicznych różnica jest marginalna. 

Poskładanie komputera gamingowego z monitorem to dziś ogromne koszty

Gdybyśmy chcieli skompletować dobry, gamingowy komputer, przy założeniu dostępności wszystkich komponentów, to musimy przygotować się na wydatek rzędu 14 tysięcy złotych, a 10 tysięcy z tego budżetu pochłoną jedynie GPU i CPU. Gdy zdobędziemy w końcu najnowsze i7 i RTX 3080, to należy dołożyć do tego przynajmniej 16 GB pamięci RAM o taktowaniu 3200 MHz (optymalnie) lub więcej, co będzie nas kosztowało ok. 400 zł. Dobry zasilacz to wydatek rzędu 500 zł. Dysk twardy SSD na złączu M.2 o pojemności 1TB kosztuje ok. 500 zł. Atrakcyjna i elegancka obudowa także uszczupli nasz portfel o zbliżone kwoty.

Kiedy zakup komputera stacjonarnego będzie miał sens?

Dochodzi jeszcze wydajne chłodzenie na procesor. Tutaj rekomendowałbym AiO, czyli wodne w obiegu zamkniętym za przynajmniej 500 zł, ale możemy zainwestować w coś trochę tańszego. Dużym problemem są ceny płyt głównych, bo do takiego komputera przydałoby się coś lepszego na najnowszym chipsecie, co pozwoli na podkręcenie naszej maszyny. Potrzebne będzie ok. 1500 zł, na system operacyjny kolejne 400 zł, ale to przecież nie koniec wydatków. Na monitor gamingowy WQHD o 144 Hz odświeżaniu matrycy wydamy przynajmniej 1500 zł, a na klawiaturę i myszkę ok. 400, może więcej, w zależności od naszych potrzeb i preferencji. To wszystko daje kwotę ponad 16 tysięcy złotych.

Pisałem wcześniej o laptopach gamingowych, które są nieco tańsze, całościowo, za porównywalną wydajność względem komputerów stacjonarnych. Kilku z Was wskazało wtedy, że ich ceny również wzrosły. Oczywiście, to prawda, tylko dalej dużo łatwiej kupić naprawdę dobrego laptopa gamingowego z pełnym wyposażeniem (mówię o dobrej matrycy, peryferiach i systemie operacyjnym + wbudowanych głośnikach) za sporo mniejsze kwoty niż poskładać komputer stacjonarny, który osiągnie zbliżoną liczbę klatek na sekundę w najnowszych tytułach. Na szczęście rozwój komponentów mobilnych poszedł we właściwym kierunku i nie są już one tak drastycznie ograniczane względem stacjonarnych odpowiedników jak jeszcze 4-5 lat temu. 

Co się stało i kiedy sytuacja wróci do normy?

Duże problemy i ograniczenia w dostępności komponentów wynikają przynajmniej z kilku czynników. Jednym z nich jest aktualny boom na kopanie kryptowalut. Niestety, odbija się to mocno na dostępności układów graficznych. Kursy Bitcoina czy Ethereum w ostatnich miesiącach tak mocno szły w górę, że dosłownie każdy chciał na tym ugrać coś dla siebie. Co gorsza, dostępność półprzewodników niezbędnych do produkcji układów jest niesamowicie ograniczona. Xiaomi optymistycznie zakłada, że sytuacja zmieni się dopiero w pierwszej połowie przyszłego roku. Włodarze Huawei również sceptycznie podchodzą do jakiejkolwiek poprawy sytuacji w tym roku, a Sony już kilkukrotnie informowało, że dostępność PlayStation 5 poprawi się dopiero za kilka miesięcy. Zakładając oczywiście, że wszystko pójdzie dobrze. Pojawiały się też różne teorie spiskowe, że to Chińczycy wykupują półprzewodniki, ponieważ są potrzebne do produkcji sprzętu czy kart graficznych do koparek. 

Kiedy zakup komputera stacjonarnego będzie miał sens?
źródło obrazka: Tom's Hardware

Dawno też nie było sytuacji, gdy w jednym momencie debiutowało na rynku tyle różnych, nowych i pożądanych sprzętów. W listopadzie mieliśmy premiery PlayStation 5 i Xboxów Series, do tego nowe karty graficzne i bardzo udane procesory (desktopowe i mobilne) od AMD. To wymusiło produkcje nowych chipsetów z nowymi złączami, a przecież Intel również wprowadził na rynek swoje nowości z 11. generacji CPU. Do tego wiele nowych pojazdów z mnóstwem elektroniki w środku, która także potrzebuje półprzewodników. NVIDIA już pół roku temu nie mogła nadążyć z produkcją kart graficznych, żeby zaspokoić popyt, a teraz sytuacja wygląda jeszcze gorzej, gdy Chińczycy po sankcjach nakładanych na USA, chcą zabezpieczyć dostępność materiałów dla swoich potrzeb. Nie zapominajmy o Apple, które rozpoczęło produkcję swoich procesorów M1, też przecież korzystających z półprzewodników. Dzisiaj na nowego MacBooka czy iMaca musimy poczekać nawet 6 do 8 tygodni. 

Oczywiście nie są to jedyne problemy. Nie wspomnę ile potrzeba takich części do stworzenia smartfonów, lodówek, pralek czy wszystkich tych sprzętów, gdzie mamy jakąś bardziej zaawansowaną elektronikę. Samochodów też sprzedaje się dzisiaj mnóstwo, nawet mimo pandemii, a gdzie tutaj telewizory czy pozostałe konsole? Boom na Switcha jest ogromny, on też przecież potrzebuje półprzewodników. Sytuacja nie wygląda kolorowo i trudno liczyć na jakąś natychmiastową poprawę, ale pojawiło się małe światełko w tunelu. Kilka dni temu Elon Musk opisał problem z poborem energii przy wydobywaniu kryptowalut. Okazuje się, że górnicy kopiący BitCoina pochłaniają ogromne ilości gigawatów. Ponieważ Tesla, umożliwiająca płatności za samochody za pomocą wirtualnej waluty, promuje się jako ECO-friendly, Elon musiał podjąć radykalne kroki. Zabronił płatności za pomocą BitCoina, co spowodowało ogromny spadek jego wartości (blisko 10 tysięcy dolarów na sztuce). 

Kiedy zakup komputera stacjonarnego będzie miał sens?

To jednak nie wszystko, bo Chiny właśnie ogłosiły, że zabraniają swoim instytucjom finansowym przyjmowania płatności w BitCoinach, co również miało olbrzymi wpływ na wartość tej kryptowaluty. Niestety, dalej kursy są bardzo wysokie, przekraczając 40 tysięcy dolarów, co daje niemal dwukrotnie więcej od sytuacji z grudnia 2020 roku. Mam wielką nadzieję, że niebawem górnicy zrozumieją swój błąd i przestaną kopać. Być może przyczyni się do tego także NVIDIA, która w maju planowała wprowadzić na rynek dedykowane dla graczy karty z dopiskiem LHR (Lite Hash Rate). To sprzętowe zabezpieczenie, które w momencie wykrycia kopania Ethereum, automatycznie ograniczy wydajność całego układu. Takie rozwiązanie daje też nadzieje na powrót cen GPU do akceptowalnych wartości. 

Nie wiemy niestety jak długo jeszcze potrwa problem z dostępnością półprzewodników. Nie wiemy też, kiedy wreszcie skończy się szał na kryptowaluty. Rokowania wskazują na poprawę sytuacji we wrześniu albo październiku. Realiści zakładają niestety I lub II kwartał przyszłego roku. Jeśli chcielibyście dowiedzieć się nieco więcej o sposobie działania i historii BitCoina oraz potencjalnych możliwościach zastąpienia tradycyjnej gotówki przez te wirtualną to odsyłam do mojego tekstu. Prawdopodobnie nigdy do tego nie dojdzie, ale np. Chińczycy pracują nad cyfrowym środkiem płatniczym o nazwie e-juan. Co ciekawe, chcą żeby miał on datę ważności do której można go wydać. W ten sposób będą stymulować gospodarkę zachęcając do działania i inwestowania pieniędzy. Wprowadzenie do obiegu takiego "pieniądza" zaplanowano na 2022 rok. Ciekaw jestem, jak bardzo zmieni on podejście do zarabiania gotówki i zmodyfikuje cały rynek.

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper