Prawo dżungli (2019) – recenzja filmu (HBO). Z pięściami przez życie

Prawo dżungli (2019) – recenzja filmu (HBO). Z pięściami przez życie

Jędrzej Dudkiewicz | 04.05.2021, 21:00

Wspominałem już ostatnio, że serwisy streamingowe mają i tę dobrą stronę, że w pandemii, gdy kina zamknięte (ale już niedługo!), dają możliwość obejrzenia produkcji, które nie miały okazji trafić na wielki ekran. Czasem są to też takie rzeczy, w przypadku których nie ma żadnych powodów, by było inaczej. Oto recenzja dostępnego na HBO GO filmu Prawo dżungli (2019).

Stanley i Lion to bracia, którzy od dawna razem żyją, razem pracują, razem mają wielkie marzenia. Pierwszy jest „ograniaczem” wszystkiego, drugi ma talent do prania się z innymi po mordzie, to znaczy do boksu. Gdy jednak rozkojarzony Lion przegrywa ważną walkę, dług chłopaków względem groźnego gangstera rośnie. Ten daje im propozycję nie do odrzucenia: przewiozą pod wskazany adres młodą dziewczynę, a dzięki temu Lion weźmie udział w bardzo dochodowej walce, więc nie dość, że spłacą należność, to jeszcze dobrze zarobią.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prawo dżungli (2019) – recenzja filmu (HBO). Z pięściami przez życie

Prawo dżungli (2019) – recenzja filmu (HBO). Wtórne, ale z wdziękiem

Prawdę pisząc, nie mam pojęcia, czy Prawo dżungli miało w ogóle zaplanowaną polską premierę, ale jest to wątpliwe. Zadebiutował on na festiwalu filmowym w Toronto w 2019 roku, czyli jeszcze przed pandemią koronawirusa (i to całkiem sporo, bo na początku września), a na debiut w USA czekał ponad rok. Nie ma to w sumie jednak znaczenia, bo to film idealny do tego, by obejrzeć go w spokoju w domowym zaciszu.

Od razu uprzedzam – nie ma tu w sumie niczego oryginalnego. Ba, gdy na samym początku poznajemy Stanleya i Liona, a ten pierwszy jest bardzo podekscytowany, pewny swego, mówi, że to niemożliwe, by Lion przegrał ważną walkę, po której wszystkie problemy znikną i uda się zrealizować plany, to w zasadzie jedyne, co przychodzi do głowy, to pytanie what could possibly go wrong? Jak łatwo się domyślić, Prawo dżungli (już sam tytuł mocno naprowadza) jest opowieścią o trudnych warunkach życia, zmaganiu się z przeróżnymi przeciwnościami losu, walce głównie o to, by utrzymać się jakkolwiek na powierzchni, nie zapominając o marzeniu o lepszej przyszłości. To jednak temat bardziej w tle, bo prawdziwych serduchem filmu jest braterska więź. Stanley i Lion mają tylko siebie, wzajemnie się wspierają, troszczą się o siebie, poświęcają jeden dla drugiego. Nie znaczy to jednak, że we wszystkim są zgodni, Stanley jest o wiele bardziej dominujący, Lion praktycznie na wszystko się zgadza, często nie zastanawiając się nad tym, czego chce. Wspólna podróż, jak również poznanie młodej Sky, sprawi, że obaj będą musieli nieco przemyśleć swoje priorytety.

Sami widzicie więc, że Prawo dżungli jest dość prostą historią, w której próżno szukać zaskoczeń lub wielkich przemyśleń. Nie zmienia to faktu, że jest to też film całkiem sprawnie wyreżyserowany, mający niezłe tempo i równie nieźle nakręcone sceny walk, które – dodajmy – zdecydowanie nie są najważniejsze i nie ma ich za dużo.

Prawo dżungli (2019) – recenzja filmu (HBO). Porządne aktorstwo

W zasadzie głównym atutem filmu Prawo dżungli jest aktorstwo. Postacie zostały nakreślone całkiem dobrze. W Stanleya wciela się znany chociażby z Sons of Anarchy Charlie Hunnam, który podchodzi do sprawy ze sporym luzem i charyzmą. Jego bohater jest trochę niedojrzały i nonszalancki, jednocześnie widać, że balansuje na cienkiej linie i robi wszystko, by oszczędzić bratu różnych problemów, by mógł skupić się na boksie. Ma też świadomość nie tylko tego, że bez Liona jest nikim, ale też, że jego brat ma ogromny talent, który nie powinien się zmarnować. Z kolei Jack O”Connell jako Lion jest odpowiednio wycofany, cichy, a przy tym mający o wiele więcej wrażliwości, niż można by się po nim spodziewać. Jego „budzenie się” do tego, by zawalczyć o samego siebie i swoje potrzeby jest przekonujące. Dobrze też sprawdza się Jessica Barden (którą można kojarzyć z serialu Netflixa The End of the F***ing World) jako Sky. To dziewczyna pewna siebie, wiedząca czego chce, potrafiąca osiągnąć zamierzone cele. Przy czym nie nazwałbym jej manipulatorką, zwłaszcza, że motywacje, które ma są całkowicie zrozumiałe. Cała trójka dobrze ze sobą współpracuje.

Tak więc tak, Prawo dżungli to film, który każdy już kiedyś widział. Niby nic specjalnego, ale ogląda się go jednak dobrze i bez nudy. Jeśli tylko szukacie czegoś, co Was nie zmęczy, za to da wieczorem niemal półtorej godziny relaksu, to myślę, że spokojnie możecie kliknąć „play”.

Atuty

  • Sprawnie wyreżyserowane, utrzymane w niezłym tempie, nie nudzi;
  • Porządnie napisane i zagrane postacie

Wady

  • Fabuła ma w sobie zero oryginalności i wszystko da się przewidzieć (ale niekoniecznie musi to być wada)

Dostępne w serwisie HBO GO Prawo dżungli (2019) to produkcja solidna, przy której można nieźle spędzić wieczór.

6,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper