Cuckold Simulator to przegięcie. Trzeba wyznaczyć granicę tworzenia tego typu gier

Cuckold Simulator to przegięcie. Trzeba wyznaczyć granicę tworzenia tego typu gier

Kajetan Węsierski | 24.04.2021, 06:00

Przeglądając listy na Steam, coraz częściej trafiam na przeróżne symulatory, które zaczynają dotykać temat wątpliwej jakości. Niestety zalew tego typu produkcji, prócz wielu plusów, ma także minusy.

Obracając się na co dzień w branży gier, zewsząd dochodzą mnie przeróżne głosy. Słuchałem już o tym, że rynek zalewają produkcje z gatunku action-adventure, ażeby zaraz ktoś wspomniał, że panuje moda na produkcje sportowe. Chwilę później odzywają się jeszcze inni i krzyczą o tym, iż obecnie nie robi się nic innego, jak tylko „te erpegi”. Ile ludzi, tyle opinii. Moja jest natomiast nieco inna od przedstawionych, choć prawdopodobnie zbliżona do wielu z Was.

Dalsza część tekstu pod wideo

Uważam, że obecnie jesteśmy świadkami fali symulatorów. Studia produkują ich na potęgę i trudno znaleźć osobę, która nie zna choć jednego przedstawiciela takiego gatunku. I nie chodzi mi tu o produkcje, które korzystają z pewnych założeń (jak Stardew Valley symulujące farmerskie życie albo Mass Effect, który ma symulować kosmiczne wojaże), ale o te, które skupiają wokół tego całą rozgrywkę, chcąc jak najlepiej (no, to jeszcze przeanalizujemy) oddać konkretne aspekty symulowanej rzeczywistości.

Skąd ta moda? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Jedno jest pewne - są stosunkowo łatwe do zrealizowania. Cóż, przynajmniej te podstawowe. W gruncie rzeczy założenia mamy wypisane w życiu codziennym i książkach. Nie trzeba babrać się w wymyślaniu fabuły czy czarujących mechanik. Wszystko kręci się wokół immersji i kontrowersji. Symulatory mają dać nam dostęp do sfer, które są przed nami zamknięte w realnym życiu.

Wysyp symulatorów

Osoby, które grają głównie na konsolach, mogą nie mieć styczności z tym zjawiskiem, ale wystarczy odpalić swoje zakurzone konto na Steam, żeby przekonać się, o jakiej skali mówimy. Wydaje mi się, że wszystkie gry action-adventure zwyczajnie się chowają. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie kilkadziesiąt miesięcy. Nie wierzycie? Cóż, mnie też to na początku nie przekonywało.

Jeśli jednak w wyszukiwarce sklepu Steam wklepiemy frazę „simulator”, algorytm podsunie nam ponad 8700 pozycji - poczynając od „klasyków”, jak Euro Track Simulator 2 czy Farming Smulator 2, a kończąc na projektach, o których istnieniu nie chciałem wiedzieć. Jakby tego było mało, pojawia się dosłownie po kilka różnych wersji jednego produktu. Podobnie jest z tematyką. Jedna wystrzeli? Jedziemy dalej!

I warto tu na przykład wziąć pod lupę auta. Po wpisaniu „car simulator” dostajemy blisko 500 różnych pozycji! A wśród nich: Car Mechanic Simulator, Car Detalling Simulator, Car Factory Simulator, Car Thief Simulator, Car Scrapyard Simulator, Car Trader Simulator, Car Chase Simulator, Car Parking Simulator i Car Wash Simulator. Oczywiście pomijam tematy poboczne, jak symulatory stacji paliw czy busów. Widzicie pewien schemat? A część zapewne nigdy nie zadebiutuje.

Co sprzedawać? Kontrowersje!

No i oczywiście były to działania, które bardzo szybko zostały wyłapane przez różnych postronnych obserwatorów. Spotkały się i dalej spotykają z linczem. Nie chcę stawiać się w roli sędziego i decydować, czy to dobrze, czy też źle. Czuję się w tym wszystkim bardziej obserwatorem. Jedno mogę natomiast napisać - w żadnym stopniu mi to nie przeszkadza, a po prostu pokazuje, że gdy jest popyt, pojawia się podaż. A im więcej gier dla graczy, tym lepiej. Nie mogę jednak przejść obojętnie obok tego, w jakim kierunku zaczynają iść twórcy symulatorów.

To, że gry nastawione są na zyski, nie jest tajemnicą. To, że masowe tworzenie symulatorów szczególnie się w to wpisuje, również nie może zaskakiwać. Jeśli jednak ktoś czuje pieniądz i zaczyna uderzać w kontrowersyjne tematy, robi się nieciekawie. Lampka zapaliła mi się przy grze Bum Simulator - symulatorze menela, który zdawał się w iść w dziwnym kierunku. Z drugiej strony… Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie grał w przeglądarkowe Menelgame.

Choć więc jestem osobą zdystansowaną do tematu, to pewnym przegięciem było dla mnie niedawne ogłoszenie gry CUCKOLD SIMULATOR: Life as a Beta Male Cuck. Chyba nie muszę nic wyjaśniać? Tytuł robi to sam. I przypomniał mi o dwóch grach, o których swego czasu było głośno - Rinse and Repeat o myciu mężczyzn w publicznym prysznicu i chorym RapeLay, który był czymś na wzór symulatora gwałciciela.

Gdzie jest granica?

I o ile tytuł o gwałtach został wszędzie zbanowany, o tyle wiele innych kontrowersyjnych gier wciąż wisi. Stąpają sobie po cienkiej granicy między legalnością a banem od Valve i jest im tam dobrze. Jestem pewien, że gdy złote źródełko przychodów z symulatorów zacznie się usychać (bo wszystkie możliwe zawody związane z samochodami się skończą :)), twórcy zaczną coraz bardziej zacierać tę wspomnianą wyżej granicę.

A to bardzo niebezpieczna sytuacja, która może sprawić, że zapomnimy o niektórych kwestiach moralnych. Pewnych barier po prostu nie powinno się przekraczać, a choć jestem zwolennikiem sporej wolności w wyrażaniu siebie poprzez gry, to gdy wszystko ma prowadzić tylko do większego zysku, nie jest dobrze. I tak jak potępiam budowanie kariery na kontrowersji (w stylu Marty Linkiewicz), tak samo nie potrafię zaakceptować takiego działania w grach.

Nie wątpię, że są chętni, by przekonać się o tym, jak to jest prowadzić autobus, swoje gospodarstwo albo być dyrektorem szkoły. Czasem takie zabawy mogą okazać się naprawdę przyjemne, a w skrajnych przypadkach wyznaczyć drogę życiową młodszym graczom. Gry kształtują światopogląd - i to w nie mniejszym stopniu, niż inne media. Z tego względu powinno się wziąć odpowiedzialność za podejmowane tematy i przekaz. Jest przecież tak wiele ciekawych gatunków, które można rozsławić. Bo najbardziej obawiam się o to, co będzie następne.

AKTUALIZACJA

Zauważyłem po komentarzach, że artykuł został odebrany nie do końca tak, jak chciałbym, aby był. Pozwolę sobie więc dopisać dwa akapity, aby lepiej wybrzmiało to, co właściwie chciałem przekazać. Zacznę może od tego, że absolutnie nie mam nic do samego robienia tego typu gier "dla beki". Tekst mnie ma być krytyką powstawania gier jak wspomniany CUCKOLD SIMULATOR: Life as a Beta Male Cuck, a wyłącznie poruszeniem tematu tego, iż powstaje coraz więcej projektów, który mają przynosić zyski wyłącznie oferując kontrowersje. 

Gdy cały marketing i próba sprzedania produktu kręci się wokół skrajnej tematyki, zawsze wywoła to rozgłos. I jeśli jest to jedyna rzecz, którą zamierzają zaoferować twórcy, to po prostu mi się to nie podoba. Nie lubię tak płytkiego podejścia do tworzenia gier - zwłaszcza gdy nie chce się ich robić "dla zabawy" albo z zajawki, a po prostu, by zarobić na tym pieniądze. Mam nadzieję, że ten fragment rozwieje wątpliwości, które powstały. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper