Prime Time (2021) – recenzja filmu (Netflix). Zakładnicy

Prime Time (2021) – recenzja filmu (Netflix). Zakładnicy

Jędrzej Dudkiewicz | 14.04.2021, 21:00

Debiut to nie jest prosta sprawa – trzeba mieć dobry pomysł, mnóstwo szczęścia, znaleźć środki, dystrybutora. No i zrobić, co się da, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Tym większe uznanie należy się, gdy film okazuje się – generalnie – sukcesem. Tak jest w przypadku dostępnego w serwisie Netflix filmu Prime Time (2021) w reżyserii Jakuba Piątka.

Jest Sylwester 1999 roku, w telewizyjnym studiu trwają przygotowania do programu. W budynku pojawia się jednak młody chłopak, Sebastian, który ma broń i bierze jako zakładników ochroniarza oraz główną prezenterkę. Domaga się tego, by pozwolić mu powiedzieć coś do kamery i puścić to na żywo w całej Polsce.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prime Time (2021) – recenzja filmu (Netflix). Zakładnicy

Prime Time (2021) – recenzja filmu (Netflix). Transformacja

Przy omawianiu Prime Time pojawiać się będą zapewne porównania lub nawiązania do różnych filmów. Niektórzy pewnie wspomną o Królu komedii Martina Scorsese, inni o Zakładniku z Wall Street Jodie Foster, ale pewnie najpopularniejszym skojarzeniem będzie Joker Todda Phillipsa.

Czy Sebastian jest polskim wcieleniem słynnej postaci? Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że nie. Przede wszystkim w filmie Phillipsa o wiele lepiej wiemy, o co chodzi głównemu bohaterowi, niż w Prime Time. Sebastian jest postacią mocno enigmatyczną i chociaż tu i ówdzie znajdują się mniejsze lub większe tropy związane z jego motywacjami i tym, co chce obwieścić światu, to jednak każdy widz będzie mógł sam wysnuć swoje wnioski i teorie. Inną wyraźną różnicą jest to, że Sebastian, chociaż ma w sobie na pewno dużo gniewu, tylko pozornie chce go skierować przeciwko innym. Więcej w nim cierpienia, niż chęci zemsty, na pewno nie czerpie przyjemności z sytuacji, w której się znalazł. Można wręcz zaobserwować, że im dalej, tym bardziej jest zrezygnowany, jakby zaczynał rozumieć, że porwał się z motyką na słońce i niezależnie od tego, jak się wszystko potoczy, to i tak niewiele osiągnie.

Rozgrywa się to na tle 1999 roku, dla wielu z nas zamierzchłych czasów, sprzed epoki internetu, mediów społecznościowych. Ba, sprzed epoki terroryzmu. A jednak to również były niespokojne czasy, co twórcy Prime Time opowiadają urywkami nagrań – a to Aleksander Kwaśniewski wygłasza sylwestrowe orędzie do narodu, a to Leszek Balcerowicz udziela wywiadu, a to Janusz Korwin-Mikke szydzi z rolników, dużo jest też migawek z jednej strony noworocznych imprez, z drugiej protestów różnych grup społecznych. W tym sensie Sebastian może być bohaterem zbiorowym, wyrażającym złość, rozczarowanie, a często też brak perspektyw dużej części społeczeństwa.

Prime Time (2021) – recenzja filmu (Netflix). Czas Bartosza Bieleni

Prime Time skupia się przede wszystkim na Sebastianie, którego gra – znany głównie z Bożego ciała Jana Komasy – Bartosz Bielenia. Pokazuje on tu swój nieprzeciętny talent, dość łatwo i wiarygodnie przybliżając najróżniejsze stany emocjonalne swojego bohatera. Z jednoczesnym utrzymaniem pewnej dozy tajemnicy, co do tego, kim naprawdę jest Sebastian i o co dokładnie mu chodzi. Trochę szkoda jednak, że inni aktorzy dostają nieco za mało czasu. O ile jeszcze Magdalena Popławska jako prezenterka i Andrzej Kłak w roli ochroniarza są w stanie mocniej zaznaczyć swoją obecność na ekranie i zbudować jakąś relację z Sebastianem, o tyle ci, którzy są po drugiej stronie – policjanci, negocjatorzy, pracownicy telewizji – są w sumie ledwo naszkicowani. Bardziej sygnalizuje się ich wątki, jakąś głębię, ale do niczego to nie prowadzi.

Prime Time jest filmem porządnie skonstruowanym. Nie zawsze da się przewidzieć, w którą stronę pójdzie fabuła, co się za chwilę będzie działo. Przez to jest produkcją wciągającą, w jakiś sposób i zmuszającą do myślenia i przygnębiającą (choć niektórzy po zakończeniu zapewne uznają też, że raczej bezcelową). Mi akurat najbardziej zabrakło porządnie zbudowanego napięcia, tak żeby mocniej połączyć dramat z thrillerem. Nie zmienia to jednak faktu, że seans Prime Time uważam za udany i polecam samemu sprawdzić ten bardzo solidny debiut.

Atuty

  • Ciekawa, często nieoczywista fabuła;
  • Potrafi zmusić do myślenia i zostawić coś w widzu;
  • Dobre aktorstwo

Wady

  • Zabrakło nieco napięcia;
  • Niektórzy bohaterowie mogli być bardziej rozwinięci

Dostępny na Netflixie Prime Time Jakuba Piątka to porządny filmowy debiut. Oby więcej takich.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper