Gdzie spędzę tegoroczną Wiekanoc? - Night City

Gdzie spędzę tegoroczną Wiekanoc? - Night City

Krzysztof Grabarczyk | 02.04.2021, 21:30

Dobro narodowe na kilka lat przed debiutem. Niepowstrzymany ogrom oczekiwań, osiem milionów pre-orderowców. Wielki zawód posiadaczy konsol poprzedniej generacji w związku z technicznym pastgenowym bagnem. Temat przewałkowany już tysiącami komentarzy, setkami opinii analityków, bombardowaniem od samego rana wszelkich doniesień nt. Cyberpunk 2077

Dzisiaj, ponad trzy miesiące po premierze, cyberhajp już nieco opadł, chociaż CDP RED zaczyna poruszać motyw kilkunastu dodatków, odpłatnych oraz darmowych. Do tego wjechał oczekiwany patch 1.20 wnoszący blisko 500 poprawek. Ile z nich faktycznie dostrzeżemy? Okaże się po zainstalowaniu aktualizacji. Tymczasem ja nadal spędzam wolny czas w mieście snów, jak mawia Stanley. I wyjadę stamtąd najwcześniej po okresie wielkanocnym. 

Dalsza część tekstu pod wideo

"Dzień Dobry, Night City" - Stanley

Gdzie spędzę tegoroczną Wiekanoc? - Night City

Cyberpunk 2077 jest produktem kontrowersyjnym, to wiemy już od dawna. Pytanie brzmi czy czasem pewne zarzuty nie padają w myśl zasady "bo tak trzeba, tego wymaga racja stanu". Czytając komentarze towarzyszące doniesieniom w temacie ostatniej wizji REDów odnoszę wrażenie, że niekiedy tak właśnie jest. Czy wcześniejsze dokonania warszawskiego studia były zawsze idealnie dopracowane? Wiedźmin 3 był przez dwa lata aktualizowany. Do dzisiaj w pamięci mam niecałe 20 klatek w trakcie pokonywania bagiennych obszarów Velen. Owszem, model rozgrywki Dzikiego Gonu nie opierał się na tylu składowych elementach mechaniki co Cyberpunk. Tutaj zakres rozwiązań stosowanych na potrzeby gry jest znacznie bardziej obszerny. Moim celem nie jest usprawiedliwianie technicznych braków w grze, ponieważ jako świadomy konsument mogę najwyżej spróbować "przymknąć oko" na pewne sprawy. Zrobię tak jedynie w przypadku, kiedy gra oferuje zjawiskowy świat, bohaterów i scenariusz. Inaczej już dawno porzuciłbym Cyberpunk 2077. 

Wizja metropolii będącej neonowym pomnikiem korporacyjnych waśni, zderzeniem wielu niecodziennych grup etnicznych, gangów, korposów, rockerów, fixerów i ofiar cyberpsychozy stanowi esencję projektu. Po raz pierwszy uruchomiłem grę po niecałym tygodniu od premiery, jeszcze na PlayStation 4 Pro. Cóż, wbrew negatywnym opiniom postanowiłem na własną rękę przekonać się ile w tym wszystkim prawdy. Aplikacja odmówiła posłuszeństwa w trakcie kontekstowej zadymy, animacja się zfreezowała, konsola zawieszona. Pierwsza randka w Night City niestety zakończyła się bez perspektywy upojnej nocy. Wszakże świat zdążył mnie częściowo urzec. Postanowiłem jednak zaczekać na opcję rozgrywki już dla PS5. Cierpliwość popłaca. Nocne eskapady w barwnym mieście to zupełnie inne wrażenia, jeśli gramy na nowej generacji. Wreszcie mogłem skupić uwagę na poznawaniu każdej mechaniki, bez obawy o kolejnego glitcha, bo te wyraźnie ustały odkąd gram na lepszej konsoli. Piszę to jeszcze przed zainstalowaniem najnowszej łatki. Night City uzależnia. Mimo wciąż obecnych niedopracowań. 

Czas zabijania

Gdzie spędzę tegoroczną Wiekanoc? - Night City

Świat przedstawiony nie rozwiązuje wszystkich problemów, z jakimi boryka się Cyberpunk 2077. Warstwa narracyjna to świetna rekompensata za czas oczekiwań na "lepsze jutro", ponieważ historia i pojawiające się postacie z pierwszego i drugiego planu motywują do dalszej gry. Od zawsze mocną stronę REDów stanowił digitalny spektakl obfitujący w mocne dialogi, skuteczną iluzję wyborów moralnych i opcjonalnych historii. Ten warsztat CD Projektu jest wręcz nieoceniony i zgodzą się z tym nawet najbardziej surowi hejterzy gry. Jadąc beztrosko przez Japantown (chińską dzielnicę Night City), słuchając w radiu stacji Body Heat, świetnie konwersuje się przez telefon choćby z Judy Alvarez, która odsłania osobistą historię układania pierwszych nagrań braindance'owych.

Takich elementów świat oferuje dużo więcej, przy okazji prezentując wizję cyberpunkowego miejskiego gwaru, w którym dominuje seks, chaos i korporacyjna walka o wpływy. Na tym ostatnim w zasadzie opiera się cała aktywność niezwiązana z wątkiem głównym. Jednym z zarzutów, które często słyszę jest brak urozmaiconych aktywności pobocznych. W zasadzie system oferuje realizowanie kontraktów, których historie przedstawiono w ramach załączników otrzymywanych od fixerów. Pojawiają się również wydarzenia wyreżyserowane od podstaw, zupełnie jak w trzecim Wiedźminie. W Night City od gracza zależy przebieg wykonywanego zlecenia. Gra daje wybór co do zakresu działania, ponieważ nie trzeba zabijać nikogo, lub wszystko można załatwić hakowaniem. Czy aby na pewno brak w tym urozmaicenia czy to wynika z pójścia najmniejszą linią oporu? Cyberpunkowa rzeczywistość jeśli chcemy, zaoferuje nieco kreatywnego działania.

Night City to również walki uliczne czy wyścigi. Jedyną zasadniczą różnicą, która powoduje, że gra mocno odstaje pod kątem zawartości w stosunku do poprzedniej produkcji studia jest brak mini-gry na modłę popularnego Gwinta. Przecież jeśli dobrze się przyjrzymy - Dziki Gon również opierał się głównie na zabijaniu niezależnie czy na drodze fabularnej czy też pobocznej. Kolosalną różnicę zrobiła obecność karcianki. Kwestia indywidualnego podejścia. Drugą stroną medalu niech będzie fakt, że spora część graczy praktycznie w ogóle nie zagłębiła się w prawa rządzące gwintem. Więc jak to jest? A gdyby tak Cyberpunk 2077 zawierał jedynie wątek główny, stając się korytarzowym shooterem FPP? Myślę, że nawet wtedy narzekaniom nie byłoby końca. 

Samurajem być 

Gdzie spędzę tegoroczną Wiekanoc? - Night City

Pomimo tej cyberpunkowej nagonki, sam bawię się przednio z tytułem. Mechanika jest bardzo łatwo przyswajalna, wiele rzeczy dałoby się zapewne zrobić lepiej, ponieważ stosowanych narzędzi rozgrywki jest tutaj wiele. W ostatecznym rozrachunku gra mi się w to po prostu dobrze. Nie wypatruję na siłę kolejnego błędu, żeby tylko wpisać owy fakt w dzienniczek i podzielić się ze społecznością jak złą grą jest Cyberpunk. Komentarze antykorporacyjnego wojownika i niezależnego rockera skutecznie nakręcają obserwację warstw społecznych Night City. Johny Silverhand mógłby stać się nawet głównym bohaterem, ponieważ jego zjawiskowa aparycja, zbudowana wizualnie i mentalnie na kolejnej młodości Keanu Reevesa, kradnie show. Dla tej postaci warto w ogóle zająć się Cyberpunkiem, ponieważ upadłą legendę Night City wspominać będziemy całymi latami. Wielkanocne granie z Silverhandem w tle brzmi rockowo. W końcu jak nie lubić gościa, który chciał wysadzić w powietrze siedzibę Arasaki? 

Według danych, zainteresowanie grą spadło w ciągu trzech miesięcy o 98%. Czy jest to dla CD Projekt powód do zmartwień? Czy warto się zawsze kierować takimi statystykami? Nie do końca. Po pierwsze, to historia przeznaczona dla pojedynczego gracza, po drugie większość odbiorców pochodzi jeszcze z zamówień przedpremierowych, więc do tej pory lwia część mogła już ukończyć grę. Dla przykładu, po dwóch latach od premiery Wiedźmina 3 okazało się, że 20% grających nigdy nie wyszła z Białego Sadu. Wciąż tysiące oczekują na poprawę stanu technicznego Cybera na konsolach PS4/Xbox One oraz nadejście nowogeneracyjnej aktualizacji. Do pobrania już jest najnowszy patch a REDzi planują wielkie rzeczy na ten Wielki Tydzień. Może jednak nie tylko ja spędzę Wielkanoc w Night City? Nikogo nie zmuszam do Cyberpunk 2077. Dla mnie to świetna gra, wymagająca jeszcze nieco opieki, lecz zdecydowanie jest już bliżej niż dalej. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
cropper