Netflix logo

Ten serial na Netflixie wciągnął mnie bez reszty…

Kajetan Węsierski | 09.05, 21:30

Lubię oglądać seriale, choć żaden ze mnie fanatyk. Nie jestem jedną z tych osób, które potrafią sobie zaserwować maraton, a następnie spędzić kilka długich dni (lub przynajmniej godzin) na śledzeniu następujących po sobie epizodów. Niemniej, jest to na pewno jedna z tych form rozrywki, które z żoną lubimy uskuteczniać, żeby nieco odetchnąć po całym dniu pracy - dawkując sobie różne historie. 

I choć zazwyczaj sytuacja wygląda tak, że bez większego parcia wyczekujemy szansy obejrzenia kolejnych odcinków, to zdarzają się produkcje, które wciągają podwójnie mocno. Niekiedy wiąże się to z fabułą, innym razem ze znakomitym przedstawieniem świata, a jeszcze kiedy indziej z samą tematyką, której dotyka dana produkcja. Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o bardzo nietypowym przykładzie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Zdecydowanie częściej sięgam po produkcje fabularne, ale zdarzają się sytuacje, gdzie mam mocną fazę na dokumenty. Z tymi jest dość różnie - trafiają się lepsze i trafiają gorsze. A chyba osobiście mam to szczęście, że w ramach moich hobbystycznych zainteresowań (sport, aktywność, zdrowie), jest całkiem nieźle. Ostatnio natomiast trafiłem na produkcję, która szczególnie mnie wciągnęła. 

Żyć 100 lat…

Prócz tego, że fraza ta jest w pewnym sensie celem wielu z ludzi - wszak długie życie kręci niemal każdego z nas - stanowi ona także część tytułu serialu, który ostatnio wciągnął mnie bez reszty. Mowa o “Żyć 100 lat: Tajemnica niebieskich sfer”, który wylądował na Netflixie w ubiegłym roku. I jak się możecie domyślać, dotyka tematyki długowieczności - albo bardziej tego, w jaki sposób zwiększyć szansę na jej osiągnięcie. 

Głównym bohaterem jest tu Dan Buettner - dziennikarz, pisarz i kolarz, który dużą część swojego życia poświęcił na odkrywanie tajemnic długiego i zdrowego życia. Choć może nie powinienem nazywać go “głównym bohaterem”... Stanowi coś na wzór przewodnika po prawdziwych bohaterach serialu - tytułowych Niebieskich Sferach. A czym owe są? Najprościej ujmując, miejscami na Ziemi, w których występuje największy odsetek stulatków. 

Sam serial zabiera nas w podróż po każdej z tych najgłośniej promowanych. Lądujemy w Okinawie, Ikarii, Sardynii, Loma Lindzie, na półwyspie Nicoya, a w pewnym momencie nawet w Singapurze. I w każdym z tych miejsc Dan próbuje się zrozumieć, jakie czynniki mogą przyczyniać się do długowieczności tamtejszych mieszkańców. Po wszystkim stara się pogrupować każdy z czynników i ułożyć coś w rodzaju uproszczonych zasad mogących pozytywnie wpływać na ludzkie zdrowie. 

Niemal każdy odcinek poświęcony jest innemu z wymienionych miejsc, a my możemy nie tylko posłuchać o dość oczywistych opcjach wylistowanych przez hosta programu, ale także dowiedzieć się, jak postrzegają to tamtejsi mieszkańcy - osoby, dla których pewne rzeczy są normalne, choć nam mogą wydawać się czymś niemal absurdalnym. I to stanowi swego rodzaju fenomen produkcji.

Wszystko dla zdrowia 

Sam fakt, że za całością stoi Dan Buettner jest z jednej strony zaletą, z innej wadą. Jego prezencja, obycie i świadomość tematu są niewątpliwie na wysokim poziomie, a warsztat dziennikarski sprawia, że wielu anegdotek słucha się z przyjemnością i ogromnym zaciekawieniem. Patrząc jednak z drugiej strony - mamy  do czynienia z dziennikarzem, a nie doktorem. I to czasem czuć. 

Niemniej, pomimo iż nie powinniśmy traktować samego serialu jak bezpośrednie i stuprocentowo skuteczne remedium na problemy świata, to stanowi bardzo ciekawy, praktyczne reportaż, który jest czymś w rodzaju zbioru zaleceń i podpowiedzi. Zwłaszcza że trudno się oderwać, gdyż cały czas wpajane jest nam przeświadczenie, iż zaraz otrzymamy kolejną cenną poradę. I w praktyce rzeczywiście tak jest, więc ośrodek nagrody jest zaspokajany. 

Choć żadne ze stwierdzeń nie jest niczym odkrywczym dla osób interesujących się zdrowiem, a takie oczywistości jak filozofia “ikigai”, bliskość z rodziną, warzywa strączkowe czy zdrowotne wykorzystanie wina, są dla wielu oczywiste, to można się zdziwić, jak naturalnie pewne rzeczy przychodzą mieszkańcom niektórych terenów - i to takich, które często są technologicznie mocno zacofane względem tzw. “Pierwszego Świata”. 

No i odcinek w Singapurze, który jest jednym z moich faworytów! Kapitalnie pokazuje, jak wprowadzenie pewnych zasad - które zostają przedstawione między innymi w trakcie trwania dokumentu - może wpłynąć na społeczeństwo, gdy mówimy o działaniu na skalę kraju. Coś kapitalnego. Dawno nie czułem się po dokumencie tak, że choć zdawał się zamkniętą całością, to żałowałem, że dobiegł końca. 

Podsumowując…

Faktem jest, że dziś zdrowie zdaje się powoli odchodzić na drugi, a niekiedy nawet trzeci plan. Problemy społeczne i choroby cywilizacyjne trawią ludzi od środka, a wielu z nich - zamiast coś z tym zrobić - szuka ujścia w używkach, niezdrowej żywności, czy zamykaniu się w czterech ścianach. Rośnie liczba osób otyłych, przemysł tytoniowy nie zwalnia, a wiele osób zaczyna i kończy z postanowieniami odnośnie do aktywności, nie wychodząc poza styczeń. 

Z tego względu tak ważne jest, aby pamiętać, że choć w carpe diem kryje się sporo prawdy, to nie można funkcjonować w ten sposób na dłuższą metę. Cóż, przynajmniej nie w sytuacjach, gdy sam bieg przez życie ma być maratonem, a nie sprintem. I, choć jak wspomniałem, sam dokument nie jest dziełem medycznym, a całość została stworzona przez dziennikarza, to ma szansę otworzyć niektórym oczy.

Na sam koniec chciałbym, aby raz jeszcze wybrzmiało, że jest to serial, który w prosty i przystępny sposób przedstawia porady dotyczące poprawy swojego stanu zdrowia. Same "Niebieskie Strefy" są czymś rzeczywistym, ale wpływ na długowieczność ma znacznie więcej czynników i sprowadzanie ich do podstawowych, wymienionych w dokumencie grup, jest bardzo mocnym uproszczeniem - czego autor nie zaznacza, a co wybrzmieć powinno. Zresztą, przewidywana długość życia w Monaco jest bardzo zbliżona do tej, jaką odnotowano w latach świetności Okinawy, co nieco wpływa na cały koncept, ale... Wciąż warto obejrzeć! Polecam.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper