Bloodborne będzie walką o życie, ale nie taką, która nas sfrustruje
Podejście Hidetaki Miyazakiego do kwestii poziomu trudności w grach jest powszechnie znane. Zasiadając do tytułów z cyklu Souls, każdy ma dziś świadomość, że nie czeka go beztroska wyżynka, a wymagające skupienia i cierpliwości wyzwanie. Podobne podejście deweloper chce zastosować w , aczkolwiek podkreśla, że trudność gry nie może wywoływać frustracji.
W rozmowie z serwisem 4Gamer Miyazaki tłumaczy, że zarówno w przypadku , jak i on i jego zespół chcieli, aby gracze mieli po przejściu gry satysfakcję z faktu jej ukończenia. To poczucie dumy jest wręcz obsesją Japończyka, który zapowiada, że w Bloodborne radość z wygrania walki ma być jeszcze większa, przez co same starcie nie może należeć do prostych. Nie oznacza to jednak, że poziom trudności będzie bardziej wyśrubowany, niż miało to miejsce w poprzednich grach studia From Software.
Mamy taką teorię, że sama trudność walki nie wynika z cyferek określających stopień trudności. To uczucie desperackiej walki na śmierć i życie ma wytworzyć w graczu satysfakcję z wygranej. On wie, że rywal jest silny i że potyczka z nim będzie trudna. Wtedy właśnie podczas walki zaczynają ci się pocić ręce, a kiedy wygrasz, stwierdzasz: „To było groźne, nie mogę uwierzyć, że mi sie udało!”. Czegoś takiego nie osiągniesz tylko dzięki samej wytrzymałości przeciwnika i sile jego ataków. Chcemy, aby gracze bali się potworów, które napotkają, aby czuli, że to walka o życie.
Komu jak komu, ale Miyazakiemu wierzę na słowo. Szykuje się klimat tak gęsty, że będzie go można kroić nożem. Epoka wiktoriańska, elementy steam punku i duchowy następca Dark Souls? Biorę w ciemno.
Premiera gry zaplanowana jest na pierwszy kwartał 2015 roku. Bloodborne ukaże sie ekskluzywnie na PlayStation 4.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Bloodborne.
