Rok 2012 okiem Nariko

Gry
875V
Rok 2012 okiem Nariko
nariko_X | 25.12.2012, 15:00

Jako, że niektórzy redakcyjni koledzy swoje podsumowania mają już za sobą, w końcu nadeszła okazja, bym i ja mogła wytypować swoich prywatnych zwycięzców w poszczególnych kategoriach. Choć w oczy rzuciła mi się tendencja spadkowa (wysyp hitów nie był tym razem aż tak dotkliwy, jak w roku 2011, a coraz więcej firm ma problemy z utrzymaniem się przy życiu), miniony rok był moim zdaniem tylko niewiele gorszy od poprzedniego. Oczywiście przełożyło się to na stos gier czekających w kolejce na „lepsze czasy”. Ale to akurat dobrze, bo doskonałych tytułów nigdy nie jest zbyt wiele...

Jako, że niektórzy redakcyjni koledzy swoje podsumowania mają już za sobą, w końcu nadeszła okazja, bym i ja mogła wytypować swoich prywatnych zwycięzców w poszczególnych kategoriach. Choć w oczy rzuciła mi się tendencja spadkowa (wysyp hitów nie był tym razem aż tak dotkliwy, jak w roku 2011, a coraz więcej firm ma problemy z utrzymaniem się przy życiu), miniony rok był moim zdaniem tylko niewiele gorszy od poprzedniego. Oczywiście przełożyło się to na stos gier czekających w kolejce na „lepsze czasy”. Ale to akurat dobrze, bo doskonałych tytułów nigdy nie jest zbyt wiele...

Dalsza część tekstu pod wideo

Gra roku 2012 - Dishonored



Choć wśród tegorocznych premier z łatwością można znaleźć kilka prawdziwych perełek, moim zdaniem na największe wyróżnienie zasługuje Dishonored. W moim mniemaniu dzieło Arkane Studios dosłownie otarło się o ideał i udowodniło, że nawet przedstawiciel zupełnie nowej marki może sporo namieszać na rynku gier wideo. Siłę tej produkcji stanowi w zasadzie każdy jej element. Co prawda niemy Corvo Attano może niektórym się wydawać najsłabszym ogniwem (pozdro Vergil), jednakże według mnie twórcom udało się w ten sposób stworzyć niebywałą więź, która łączy gracza ze sterowaną przez niego postacią. Posępne Dunwall, zaprojektowane przez Viktora Antonova, cieszy oczy zaglądającym z każdego kąta steampunkowym stylem (w pamięć zapadają przede wszystkim „Tall Boys” i „samochody” poruszające się po szynach), co sprawia, że w trakcie rozgrywki z przyjemnością można się zatrzymać w jakimś ustronnym miejscu i najzwyczajniej w świecie podziwiać piękne widoki.


Sama rozgrywka natomiast to bardzo sycąca uczta dla kogoś, kto nie lubi prowadzenia za rączkę. Oszczędny interfejs i wiele dróg prowadzących do celu to tylko jedna strona medalu, bowiem po drugiej znalazł się doskonale zrealizowany system rozwoju postaci, dzięki któremu gracze mogą stworzyć dokładnie takiego bohatera, o jakim marzyli w trakcie rozpoczęcia przygody. Teoretycznie Attano może zostać kimś w stylu Rambo, komu niestraszne są wyjące syreny i całkiem mocni (nie tylko w gębie) przeciwnicy. Według mnie jednak o wiele lepszym rozwiązaniem jest pozostawanie w ukryciu i może nie tyle zabijanie wrogów cichaczem, co po prostu omijanie ich, dzięki czemu w podsumowaniu misji można zobaczyć niski współczynnik chaosu (żeby nie było, gra nikogo nie ocenia, a podaje tylko „suche” statystyki). Mnogość rozwiązań sprawia, że produkcję można skończyć bez grymasu na twarzy przynajmniej trzy razy – wiem co mówię, bo właśnie sprawdzam kolejny (trzeci) sposób na doprowadzenie przygód Corvo do wielkiego finału.


Gra roku 2012 - Cyfrowa dystrybucja - The Walking Dead: Season 1



Nie wiem czy jeszcze o tym pamiętacie, ale jakiś czasu temu ekipa Telltale Games popełniła bardzo kiepskie „Jurassic Park”. Twórcy jednak wzięli się w garść, a pozyskanie praw do stworzenia „egranizacji” komiksu The Walking Dead okazało się dla nich olbrzymią szansą na wyjście na prostą. Skorzystali na tym oczywiście sami gracze, którzy otrzymali jedną z najlepszych gier przygodowych obecnej generacji konsol. I nie ma w tym stwierdzeniu ani cienia przesady. Ich najnowsze dzieło nie jest bowiem klasyczną produkcją z zombiakami w roli głównej – tutaj rolę pierwszoplanową odgrywa garstka ocalałych, ich walka o przetrwanie, a przede wszystkim indywidualne cechy charakteru.


Tytuł doskonale radzi sobie z graniem na emocjach, co zostało osiągnięte nie tylko przez filmowy charakter rozgrywki, lecz także liczne wybory moralne, które gracz musi podejmować w trakcie rozgrywki. Swoją cegiełkę do jej bardzo pozytywnego odbioru dorzuciła oczywiście dorosła i doskonale poprowadzona historia oraz mocne i niesamowicie sugestywne sceny. Co ciekawe, podejmowane przez nas decyzje mają tutaj realny wpływ na przebieg rozgrywki, co nawet dzisiaj jest w sumie swego rodzaju novum w grach wideo – w zależności od tego, w jaki sposób wybrniemy z konkretnego problemu, możemy trafić do odmiennych lokacji i poznać zupełnie różnych ludzi. Swoje robi także świetna, komiksowa oprawa graficzna, która może przypaść do gustu nawet tym z Was, którzy nie przepadają za popularnym ostatnimi czasy cel-shadingem.


Największe zaskoczenie - Of Orcs and Men



Na Of Orcs and Men zwróciłam uwagę już w momencie, w którym gra doczekała się pierwszej, oficjalnej zapowiedzi. Po drodze sprawdziłam jednak „Grę o Tron” autorstwa ekipy Cyanide Studios i stwierdziłam, że przygodami Styxa i Arkaila nie powinnam się interesować. Koniec końców jednak, kiedy tytuł nareszcie trafił do sprzedaży, postanowiłam dać mu szansę (takiej okładce naprawdę nie mogłam się oprzeć). I wiecie co? Bardzo się cieszę, bo gdybym się na to nie zdecydowała, ominęłaby mnie jedna z lepszych, tegorocznych produkcji. W Of Orcs and Men na uwagę zasługuje przede wszystkim warstwa fabularna, która stanowi całkowite przeciwieństwo kanonu fantasy. Oto bowiem gracze wcielają się tu w Arkaila – wielkiego Orka – którego pobratymcy są prześladowani przez złych i okrutnych ludzi. „Zieloni” w końcu nie wytrzymali i na brak litości zareagowali stanowczo – ich celem stał się cesarz ludzkiego imperium, odpowiedzialny za wszystkie wyrządzone im krzywdy. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak w momencie, kiedy do Arkaila dołącza wygadany Styx, czyli w zasadzie jedyny bohater omawianej gry, który potrafi zrobić dobry użytek ze swojego mózgu.


Produkcja zapewnia około dwadzieścia godzin naprawdę dobrej zabawy – rozwój postaci jest przemyślany i pozwala na kombinowanie, a każdy z bohaterów ma swoje mocne i słabe strony. Choć właściwa walka odbywa się w czasie rzeczywistym, w jej trakcie można włączyć aktywną pauzę, by spokojnie wydać rozkazy swoim podopiecznym. Ponadto Styx potrafi stawać się niemal niewidzialny, dzięki czemu może eliminować wrogów po cichu. Do gustu przypadł mi również sam świat, który jest wyjątkowo mroczny i posępny, a wrażenie to potęguje deszcz, który towarzyszy nam przez większość zabawy. Fakt, gra jest do bólu liniowa, ale twórcy i tak zrobili gigantyczne postępy. Oby tendencja wzrostowa się utrzymała, a w przyszłości będziemy o nich mówić jako o jednych z najbardziej utalentowanych deweloperów. Nie żartuję.


Największy zawód - Need for Speed: Most Wanted



Nie zrozumcie mnie źle – Need for Speed: Most Wanted to dobra gra. Moje rozczarowanie jej poziomem wykonania wynika po prostu z moich osobistych oczekiwań, bo prawdę mówiąc początkowo liczyłam na to, że Criterion dostarczą nam megahit, w który będę się zagrywać do upadłego. Tymczasem jednak otrzymałam ładną i przyjemną grę wyścigową, jednakże już w trakcie pierwszych kilkudziesięciu minut zabawy w oczy rzuciła mi się zbyt mała ilość czasu, jaką deweloperzy mogli poświęcić na jej dopracowanie. Przede wszystkim przyczepiłabym się do różnorodności trybów rozgrywki, których, co by nie mówić, zbyt dużo nie jest. Brakuje przede wszystkim znanego z poprzedniego Most Wanted trybu „Drag”, model jazdy jest skonstruowany w taki sposób, że aż prosi się o solidny „Drift”, w którym gracz zdobywałby punkty za jak najbardziej efektowne pokonywanie zakrętów, a i za coś w stylu „Eliminacji” bynajmniej bym się nie obraziła. Nie do końca przypadły mi do gustu policyjne pościgi, bo zgubienie stróżów prawa to niesamowicie trudne zadanie – zresztą, nawet twórcy chyba zdawali sobie z tego sprawę, bo najlepszym wyjściem z opresji jest tutaj po prostu... dać się złapać. A chyba nie o to chodzi w tego typu produkcjach.


Z całą pewnością mogę się przyczepić również do samych wyścigów, które zostały przypisane do konkretnych samochodów. Z jednej strony jest to ciekawe i na pewno bardzo oryginalne rozwiązanie, ale z drugiej ma ono negatywny wpływ na przywiązanie do konkretnej furki i wrażenie progressu – zaczynanie od zera co pięć stosunkowo krótkich przejazdów z pewnością nie jest tym, co tygrysy lubią najbardziej. Na szczęście gra ma również swoje mocne strony, takie jak model jazdy, który okazuje się bardzo przyjemny, jeśli już gracz zdoła się do niego przyzwyczaić, całkiem spora ilość samochodów do przetestowania i oczywiście otwarty świat, w którym roi się od fotoradarów (bicie rekordów prędkości ustanowionych przez znajomych – to jest to!), czy choćby billboardów czekających na zniszczenie. Mimo wszystko przynajmniej w moim przypadku, osobisty zawód nieco przyćmił zalety tej produkcji, przez co ostatecznie znalazła się ona właśnie w tej kategorii. Oby za rok było lepiej...


Najlepsza polonizacja - Hitman: Rozgrzeszenie



Moim zdaniem Hitman: Rozgrzeszenie może się w tym roku pochwalić najlepszą polonizacją, jaką uraczyli nas rodzimi dystrybutorzy. Doskonałym ruchem było przydzielenie do roli Agenta 47 Pawła Małaszyńskiego - jego ochrypły głos idealnie pasuje do aparycji naszego łysola. Wydaje mi się, że ogromny wpływ na kreację tej postaci miał fakt, że jest ona doskonale znana temu aktorowi, który, jak sam deklaruje, jest graczem i fanem serii. Nie oznacza to jednak, że osoby wcielające się w pozostałe postacie poradziły sobie gorzej - prawdę mówiąc nie potrafiłabym się przyczepić do żadnego z głosów, jakie udało mi się usłyszeć w trakcie rozgrywki. Nie można oczywiście nie zwrócić uwagi na bardzo „soczysty” język – słowa na „k” i „ch” padają tutaj niezwykle często, co ma pozytywny wpływ na budowanie sugestywnego klimatu i idealnie wpasowuje się w konwencję omawianej produkcji. Podejrzewam, że wielu z Was się ze mną nie zgodzi, ale cóż... to podsumowanie to jeden z niewielu tekstów, w których mogę sobie pozwolić na nieskrępowany subiektywizm.


Rok 2012 w grach moim okiem


W jaki sposób mogę podsumować rok 2012? Cóż, w oczy rzuca się olbrzymia ilość wartych uwagi produkcji (w niniejszym zestawieniu wymieniłam tylko niewielki procent z tego, co w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy dostarczyli nam wydawcy), co pozwala go zaklasyfikować jako jeden z lepszych. Gwarantuję, że jeśli będziecie chcieli ograć większość z wydanych w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy produkcji, to długo nie odkopiecie się z zaległości (mówię to w oparciu o swoje własne doświadczenia). To był naprawdę wspaniały rok i mam nadzieję, że przyszły będzie równie interesujący.


Teraz jednak nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam wszystkim Wesołych Świąt i SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

Źródło: własne

Komentarze (44)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper