Recenzja: Deus Ex: Bunt Ludzkości - Brakujące Ogniwo

Gry
859V
Recenzja: Deus Ex: Bunt Ludzkości - Brakujące Ogniwo
VergilDH | 02.11.2011, 09:00
PS3

Będę z Wami całkowicie szczery – nigdy nie kupiłem żadnego DLC. Naprawdę, ani jednego. Z nostalgią wspominam czasy, w których całymi nocami zagrywałem się w obszerne dodatki, jakie były wydawane w pudełkach niczym pełnoprawne produkcje. Zbroje dla konia, opcjonalne zadania które można ukończyć w kilkadziesiąt minut – nie, to zdecydowanie nie dla mnie. W Deus Ex: Bunt Ludzkości ekipa Eidos Montreal udowodniła , iż jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość współczesnych trendów ma w głębokim poważaniu. I wiecie co? Zasada ta znalazła swoje odzwierciedlenie również w pierwszym DLC do tej wspaniałej produkcji. Fakt, zdecydowano się na wycięcie dość obszernego fragmentu kampanii i wydanie go jako dodatkowej zawartości, jednak zwrot „obszernego” stanowi tutaj słowo klucz.

Będę z Wami całkowicie szczery – nigdy nie kupiłem żadnego DLC. Naprawdę, ani jednego. Z nostalgią wspominam czasy, w których całymi nocami zagrywałem się w obszerne dodatki, jakie były wydawane w pudełkach niczym pełnoprawne produkcje. Zbroje dla konia, opcjonalne zadania które można ukończyć w kilkadziesiąt minut – nie, to zdecydowanie nie dla mnie. W Deus Ex: Bunt Ludzkości ekipa Eidos Montreal udowodniła , iż jeśli nie wszystkie, to przynajmniej większość współczesnych trendów ma w głębokim poważaniu. I wiecie co? Zasada ta znalazła swoje odzwierciedlenie również w pierwszym DLC do tej wspaniałej produkcji. Fakt, zdecydowano się na wycięcie dość obszernego fragmentu kampanii i wydanie go jako dodatkowej zawartości, jednak zwrot „obszernego” stanowi tutaj słowo klucz.

Dalsza część tekstu pod wideo

Brakujące Ogniwo bowiem (w oryginale The Missing Link) zapewnia około 6 godzin wciągającej, a przy tym nieliniowej zabawy. Podobnie jak podstawka, pozwala na dobrnięcie do końca zarówno ukrywając się w cieniu i nie zabijając żadnego przeciwnika (o czym za chwilę), jak i metodą „na Rambo”, posyłając do piachu wszystko, co stanie graczowi na drodze. Nim jednak przejdę do opisu kilku zmian jakich doczekała się mechanika rozgrywki, muszę rzucić nieco światła na warstwę fabularną dodatku. W dalszej części tekstu mogą pojawić się liczne spojlery, więc osoby jakie jeszcze nie mają za sobą Human Revolution grzecznie zapraszam do opuszczenia lokalu i zachęcam do rychłego powrotu, kiedy tylko ujrzą napisy końcowe. Zostaliśmy sami? No to jedziemy. A raczej płyniemy.



Jak zapewne dobrze pamiętacie, Adamowi zdarzyło się doprowadzić do całkiem ostrej zadymy w Szanghaju, której zwieńczeniem było ukrycie się w komorze kriogenicznej na jaką trafił na jednym z zadokowanych w tamtejszym porcie statków i oczekiwanie na dalszy rozwój sytuacji. W podstawowej wersji ponownie zobaczyliśmy go w nienaruszonym stanie, jednak już wtedy wiedzieliśmy, iż zgubił kilka dni z życiorysu. Jak dowiemy się tuż po rozpoczęciu zabawy z Brakującym Ogniwem, członkowie prywatnej armii korporacji Belltower natrafili na naszego bohatera i przy użyciu specjalnego „stołu operacyjnego” dezaktywowali wszystkie zainstalowane przez niego wszczepy i poddali brutalnemu przesłuchaniu. Na szczęście nawet tam znaleźli się ludzie, którzy z jakichś powodów chcieli, byśmy jak najszybciej odzyskali wolność, toteż bardzo szybko zdecydowali się na udzielenie nam pomocy. W tym momencie statek Hei Zhen Zhu będący na pełnym morzu, staje dla nas otworem. A wraz z nim kolejna intryga do rozwiązania.


httpvh://youtu.be/VN2KnJk7dYM


Niestety, z warstwą fabularną związana jest pewna dość istotna wada, bowiem Jensen ślepo wykonuje polecenia tajemniczych osobistości, sprzyjających mu z zupełnie niewiadomych powodów, o które niestety zbytnio się nie wypytuje. Na szczęście deweloperzy nie próbowali udawać, iż przy Brakującym Ogniwie świetnie będą bawić się również gracze, którzy nie ukończyli podstawki, toteż bohater jest bardzo wylewny na temat ataku na Sarif Industries, nie ukrywając przy tym, iż dowiedział się o nim naprawdę sporo.

 

W Deus Ex: Bunt Ludzkości kierowałem hakerem-złodziejem, który szczególnie upodobał sobie ciche eliminowanie przeciwników przy pomocy broni z tłumikiem, nie wzbudzając przy tym podejrzeń ich towarzyszy. Kiedy uruchamiałem Brakujące Ogniwo obiecałem sobie, że tym razem wcielę się w swego rodzaju Robocopa, który nawet po wpakowaniu się w solidne tarapaty z łatwością wyjdzie z nich cało. Pomocna miała okazać się tutaj decyzja twórców, wedle której gracze mieliby od nowa budować swoje alter ego, rozdysponowując punktami Praxis wedle własnego uznania. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że wszystkie przejścia są dla mnie zablokowane, nie mogę zhakować większości systemów komputerowych, a na domiar złego wystarczyła jedna skromna kulka, by posłać mojego niedoszłego „Robocopa” do piachu (grałem na normalnym poziomie trudności)... To właśnie dlatego grzecznie zacząłem rozglądać się za ukrytymi przejściami, dzięki którym po raz kolejny mógłbym unikać walk, czmychając za plecami niczego niespodziewających się wrogów. O tak, tutaj naprawdę można spędzić kilkanaście minut dumając na temat tego, w jaką umiejętność zainwestować, a którą można spokojnie ominąć szerokim łukiem. Niestety, nawet to nie uchroni Was przed pluciem sobie w brodę, bo „przecież mogłem rozwinąć inną zdolność”, by chwilę później dziękować niebiosom za to, że jednak się na nią nie zdecydowaliśmy. Co warte odnotowania, walki z bossami nareszcie pozostały w rękach ludzi odpowiedzialnych za pozostałą część gry i to widać już na pierwszy rzut oka - nareszcie z każdym z nich można rozprawić się bez rozlewu krwi.



Twórcy nie starali się zbytnio ułatwić nam rozgrywki, jednak z czasem w nasze ręce trafią mocniejsze wersje starszych pukawek, które sprawią, że pozbywanie się kolejnych problemów stanie się znacznie przyjemniejsze. Niestety, deweloperom nie udało się uniknąć irytującego backtrackingu, jednak wydaje mi się, iż śmiało można im to wybaczyć zważywszy na fakt, że ponowna wizyta w miejscu, które odwiedziliśmy wcześniej, oznacza możliwość wejścia w posiadanie większej ilości informacji. Ot, choćby włamując się do wcześniej niedostępnego komputera. Nie chcąc wprowadzać Was w błąd muszę jednak nadmienić, iż zabawa w Rambo także jest tutaj możliwa, choć według mnie stanowi zdecydowanie większe wyzwanie od „skradankowego” stylu gry.


Warstwa dźwiękowa nadal trzyma niezwykle wysoki poziom, toteż na jej temat nie ma sensu specjalnie się rozwodzić, natomiast najbardziej rzucającym się w oczy usprawnieniem w kwestii oprawy jest dodanie zmiennych warunków pogodowych, które nocą, z dala od suchego kawałka lądu, robią naprawdę dobre wrażenie. Ponadto poprawiono podobno animację twarzy, jednak zmiany te są pewnie na tyle subtelne, że ja jakoś ich nie zauważyłem.


httpvh://youtu.be/UFsO-HHqxPY


Brakujące Ogniwo

to dodatek, na którego kupno powinien zdecydować się każdy miłośnik podstawowej wersji gry. Pozycja zapewnia bowiem około 6 godzin wspaniałej zabawy, co jest wynikiem lepszym, aniżeli ten, którym mogą pochwalić się niektóre współczesne shootery. Cena? Cóż, może i jest dosyć wysoka, jednak mając na uwadze, iż twórcy rzucili nieco nowego światła na wydarzenia jakie mieliśmy okazję przeżyć pod koniec sierpnia oraz pamiętając, iż jest on w pełni kompatybilny z polską wersją gry, z całą pewnością stwierdzam, że warto zainwestować w niego te kilkadziesiąt złociszy. Stawiam dolary przeciw orzechom, że się nie zawiedziecie. [Vergil]

Za dostarczenie kodu na pobranie dodatkowej zawartości dziękujemy firmie Cenega Poland.


GRA NIE OBSŁUGUJE KONTROLERA RUCHOWEGO PLAYSTATION MOVE.


platforma:

PlayStation 3
nośnik: Blu-ray
HDD: -
developer: Eidos Montreal
wydawca: Square-Enix
gatunek: FPS/RPG/Skradanka
premiera: 18.10.2011
Lokalizacja: jest (napisy)
PEGI: 18
gracze: offline 1

Zalety: Warstwa dźwiękowa (a jakże!), fabuła, wolność wyboru, nowe efekty graficzne, długość

Wady: Mimo wszystko zawartość ta śmiało mogła znaleźć się na krążku z podstawową wersją gry...

WERDYKT: 9

Źródło: własne

Komentarze (15)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper