Beta AC: Brotherhood. Nasze wrażenia?

Z tym graniem po Sieci to generalnie głupi trend. Choć pewne gatunki zwyczajnie nie sprawdzają się w trybie wieloosobowym, deweloperzy nie zaprzestają wysiłków by zmienić ten stan rzeczy. Przyznam się szczerze, że nie miałem pomysłu na skradankę w multiplayerowym ujęciu. Całe szczęście, że Ubisoft okazał się lepszy...Z tym graniem po Sieci to generalnie głupi trend. Choć pewne gatunki zwyczajnie nie sprawdzają się w trybie wieloosobowym, deweloperzy nie zaprzestają wysiłków by zmienić ten stan rzeczy. Przyznam się szczerze, że nie miałem pomysłu na skradankę w multiplayerowym ujęciu. Całe szczęście, że Ubisoft okazał się lepszy...
Wcześniejszy dostęp do wersji beta Assassin's Creed: Brotherhood pozwolił mi przyjrzeć się właśnie aspektowi zabawy Online. I wiecie co? Udało się! Dobra, może nie wszystko dopięto na ostatni guzik, jednak deweloper dokonał rzeczy właściwie niemożliwej – przeniósł oparty na podchodach charakter gry w nieznany dotąd wymiar. Beta zawiera tylko dwa tryby – WANTED, stanowiący wariację w temacie deatchmatchu, gdzie przeciwko sobie staje 8 skrytobójców oraz ALLIANCE – odpowiednik zmagań drużynowych, gdzie trzy dwuosobowe zespoły wybijają się w myśl zasady „huzia na Józia!”. Ten drugi grzeje zatem nieszczególnie, ograniczając się zwykle do bezmyślnej młócki, pierwszy natomiast przemyca patent zarezerwowany dotąd wyłącznie dla gier singlowych – skradanie mianowicie. Premiowane jest więc pozostawanie w ukryciu i atakowanie z zaskoczenia, możliwie z jak najbliższej odległości. Jak jednak powstrzymać graczy przed beztroskim bieganiem po mapie i wyżynaniem kogo popadnie? Prosta sprawa – każdy z uczestników otrzymuje do zlikwidowania jeden konkretny cel, którego wizerunek obserwuje w rogu ekranu. Intuicyjny kompas z łatwością pozwala dotrzeć w pobliże przeciwnika, jednak to dopiero połowa sukcesu. Mapy zaludnione są bowiem dziesiątkami powtarzających się modeli postaci, przeciwnik może więc bez trudu wmieszać się w tłum, choćby siadając na ławce, rozmawiając ze sprzedawcą na straganie czy zwyczajnie przemieszczając się wraz z grupą przechodniów. Rzecz jasna cel nie jest w żaden sposób oznakowany, a pomyłkowe zabicie niewinnego NPC zakańcza „kontrakt” i całą zabawę musimy zaczynać od nowa. Kontrakt kończy również zgon naszej postaci, bowiem sami też stanowimy cel dla kogoś innego, a im dłużej pozostajemy żywi, tym więcej zabójców depcze nam po piętach.
Podstawą jest więc tutaj obserwacja otoczenia i wyłapywanie wszelkich nienaturalnych zachowań przy jednoczesnym utrzymywaniu własnego kamuflażu. Drobne potknięcie na oczach ofiary demaskuje nas i oznacza czerwoną strzałką. W takim wypadku mamy raptem kilkanaście sekund, żeby dogonić i zlikwidować cel, inaczej cała sprawa również zakończy się anulowaniem zlecenia. Dopadnięcie czmychającej ofiary nie jest wcale takie proste, bowiem ta podczas pościgu może zatrzaskiwać za sobą mijane bramy (rzecz odbywa się automatycznie) oraz błyskawicznie dostawać się na dachy z pomocą liny z zaczepioną na drugim końcu przeciwwagą. Co jednak motywuje graczy do unikania pogoni i pozostawania w ukryciu? Ot, biegając jak poparzeni nie tylko ujawniamy swoją pozycję osobom na nas polującym, ale również zmniejszamy pulę punktów jakie otrzymamy za dorwanie wroga, a to właśnie one decydują o naszej pozycji w trakcie meczu. Zależność jest więc prosta – im bardziej zaskoczymy ofiarę, tym lepiej. Wystarczy nadmienić, że jeden dobry stealth kill bywa równy nawet 9 atakom „na Jana”. Typy niepotrafiące się kulturalnie bawić nie mają tutaj czego szukać, chociaż już teraz da się odczuć problem camperów zajmujących dogodne miejsca na dachach, gdzie biernie czekają na okazję do skoku na nic niepodejrzewającą ofiarę.
Choć kod testowy zawiera raptem trzy mapy (z czego jedną trzeba odkryć), już teraz nie sposób odmówić lokacjom staranności wykonania do jakich przyzwyczaiła nas seria. Wycinek Rzymu, okolice Panteonu i majaczące gdzieś w oddali Koloseum czy piękne komnaty Castel Gandolfo nie pozostawiają wątpliwości, że to wciąż stary, dobry „Asasyn”, ze skądinąd znanym zresztą obłożeniem pada. Możliwość rozbudowy postaci o nowe zagrania i umiejętności nie pozwalają znudzić się zabawą tak szybko, jestem więc w stanie śmiało założyć, że tryb multiplayer będzie stanowił o sile produkcji pozornie nastawionej na jednoosobową przygodę. Bo nawet głupi trend potrafi jeszcze czasem zaskoczyć. Oby nie po raz ostatni. [koko]