Miał być kolejny gniot, a będzie hit? Thriller z Sydney Sweeney zaskakuje krytyków
Wygląda na to, że koszmarna passa kasowych porażek Sydney Sweeney może wreszcie dobiec końca.
Po roku 2025, który aktorka z pewnością chciałaby wymazać z pamięci - naznaczonym aż czterema finansowymi wpadkami - zadebiutuje w thrillerze psychologicznym „The Housemaid”.
Adaptacja bestsellerowej powieści Freidy McFadden to powrót do starych, dobrych dreszczowców w stylu lat 90. Choć to Sweeney wciela się w tytułową pomoc domową (Millie) krytycy są zgodni co do jednego - show kradnie partnerka z planu, Amanda Seyfried.
Jako neurotyczna i nieprzewidywalna Nina Winchester, Seyfried bawi się konwencją i szarżuje w najlepszym tego słowa znaczeniu, tworząc na ekranie duet pełen toksycznego napięcia, który recenzenci określają mianem „dzikiej rozrywki”.
Reżyser Paul Feig, znany dotąd raczej z lżejszego repertuaru, zaserwował intrygę z przymrużeniem oka, co przy obecnych 82% na Rotten Tomatoes czyni ten tytuł najlepiej ocenianym z Sydney Sweeney w tym roku.
Dla samej aktorki stawka jest niebagatelna. Przy budżecie rzędu 35 milionów dolarów, wstępne prognozy otwarcia oscylujące wokół 12-17 milionów dają realną nadzieję na powtórkę scenariusza z „Tylko nie ty”.
Jeśli publiczność dopisze, grudniowa premiera może być dowodem na to, że Sweeney wciąż potrafi przyciągnąć widzów do kin, o ile tylko materiał źródłowy pozwala rozwinąć jej skrzydła.