Po 9 latach od zapowiedzi, jest nowy HIT. Raczej nikt nie spodziewał się tak dobrych ocen
W ostatnich tygodniach 2025 roku możemy mówić o kolejnej premierze-niespodziance. Na rynku pojawiła się kolejna znakomita perełka.
Po ponad dziewięciu latach od pierwszej zapowiedzi nikt nie spodziewał się, że ta gra w ogóle jeszcze wyjdzie… a już na pewno nie, że stanie się jednym z największych pozytywnych zaskoczeń końcówki 2025 roku. Tymczasem na Steamie właśnie wystrzelił tytuł, który dosłownie rozbija bank ocen i udowadnia, że czasem nawet najbardziej opóźniony projekt może okazać się prawdziwą perełką.
Mowa o Inazuma Eleven: Victory Road, najnowszej odsłonie kultowej sportowo-RPG-owej serii Level-5. Gra debiutowała po cichu i bez rozgłosu - nie pojawiły się żadne przedpremierowe recenzje, a wydawca nie rozesłał kodów do mediów, jakby sam nie był pewien końcowego efektu. Tym większe zaskoczenie: Victory Road na Steamie ma „bardzo pozytywne” recenzje, a 94% z ponad 4000 opinii to entuzjastyczne rekomendacje. Zachwycają się nawet osoby, które nie są wielkimi fanami piłki nożnej. Jeszcze w weekend opinie były „przytłaczająco pozytywne” (96%).
Gracze chwalą przede wszystkim połączenie animowego klimatu z rozbudowaną fabułą, RPG-ową głębią, zaskakująco taktycznymi meczami i ogromną swobodą budowania drużyny. Wielu porównuje zabawę do „wciągającego anime połączonego z świetnym RPG i kapitalnym systemem online”.
Trudno uwierzyć, że mówimy o produkcji, która od momentu pierwszej zapowiedzi w 2016 roku przeszła przez całą serię opóźnień, zmian nazw i restartów. Z początku miała wyjść jako Inazuma Eleven Ares w 2018 roku, potem przerodziła się w Heroes’ Great Road, z kolejnymi datami premiery ustawianymi na 2019, 2020, 2021 i 2023. Finalnej wersji - Victory Road - doczekaliśmy się dopiero teraz, w listopadzie 2025 roku, i to po jeszcze jednym przesunięciu.
Mimo wszystkich problemów, zmian kierunku i totalnego chaosu produkcyjnego - gra Level-5 okazała się jednym z najlepiej przyjętych tytułów 2025 roku. Paradoksalnie wygląda na to, że twórcy sami nie wierzyli, jak mocny produkt dostarczyli.
